Rozdział 4
Callie'sPov
Próbowałam rozwiązać ręce, gdy nagle usłyszałam ochrypnięty głos.
- Nie próbowałbym złotko.- spojrzałam w stronę drzwi i zobaczyłam przystojnego chłopaka , który opierał się o framugę drzwi i uśmiechał się uroczo- a może sarkastycznie?
-CO JA TU ROBIĘ?!WYPUŚĆ MNIE!!!
- Niestety na razie nie mogę, bo mi uciekniesz, a co do pierwszego pytania to hmmm. ....Siedzisz związana na krześle i strasznie krzyczysz, zaraz bębenki mi pękną!
- JAKBYM TU NIE BYŁA, TO BYM CI TWOICH BĘBENKÓW NIE PSUŁA , A TERAZ WYPUSĆ MNIE!
- Haha, masz poczucie humoru, ale niestety będziesz tu musiała trochę zostać.
-Wypuść mnie, nikomu nie powiem!
- Hmmm... Kusząca propozycja, ale nie , nie zgadzam się . To ja teraz idę na górę ,a ty tu grzecznie siedzisz. Też jestem za, no to papa.
- Proszę poczekaj, to chociaż mnie rozwiąż.
- Eh... To innym razem. Dobranoc.
Po prostu sobie wyszedł jak mógł?!
Cam'sPov
Ale ona jest wkurzająca, następnym razem tam nie idę. Usiadłem jęcząc na kanapie, zobaczyłem pytające spojrzenia moich kochanych ciołków. Odezwał się Niall:
- Tak tragicznie?
- Weź nawet nie pytaj , następnym razem wy tam idziecie.
- To ja tam nie pójdę- zaprotestował Niall jedząc bułkę.
-To kto, jak nie ty? Może nasza Marcheweczka?- Zapytał Jay, po czym wybuchł sarkastycznym śmiechem.
- Stary, to że lubię marchewki nie daje ci prawa, by mnie nazywać Marcheweczką !- Oburzył się Louis.
I jak ja mam żyć z tymi baranami?!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top