57
- Ja jestem defektem tak! A może to ty nim jesteś!
Szarpałam go za koszulę patrząc prosto w oczy chłopaka.
- Niby dlaczego ja!
Chwycił mnie za nadgarstki nie pozwalają mi się wyrwać
- Bo... bo to przez twoje plemniki, dalej nie mamy dziecka!
- A skąd wiesz że nie twoja! A może oboje nie możemy mieć dzieci!
- Nienawidzę cię!
- Nic nie mów, po prostu mnie pocałuj
Chciał wykorzystać to napięcia pomiędzy nami. Po chwili nasze usta były złączone a ten pocałunek był namiętny. Podniósł mnie do góry opierając plecami o ścianę. Oprzytomniałam rozplontowując nogi zaplecione wokół jego bioder, ponownie stając przy nim.
- Co my robimy?
- To chyba na czym najbardziej nam zależy- Objął mnie i pocałował w głowę.
- Ale nie w ten sposób, najpierw szarpiemy się a później idziemy do łóżka
- Przeszkadza ci taki układ?
- Nie o to chodzi...
- To zamilcz i już nie myśl- pchnął mnie przygwożdżając do ściany. Złączył nasze usta w namiętny pocałunek wkładając przy tym zręcznie dłoń pod moją bluzkę.
Leżeliśmy już w łóżku przykryci kołdrą. Bolało mnie dosłownie wszystko ale nie przyznawałem się.
- A jak znowu to nic nie dało?- położyła głowę na moim torsie
- To spróbujemy znowu, kiedyś się nam uda
Odwróciła się do mnie plecami nie odpowiadając. Westchnąłem obracając ją bezproblemowo w swoją stronę i wymuszają patrzenie się na mnie - Co znowu?
- Chcę spać, mogę?
- A ja chcę wiedzieć co znowu ci jest?
- Nigdy się tego dziecka nie doczekam
Uniosłem się na łokciach marszcząc brwi.
- Co cię tak na to dziecko wzięło, kiedyś je bedziesz mieć z odpowiednią osobą.
Sama podniosła się siadając po turecku przede mną
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Że nie jestem właśnie taką osobą, i lepiej będzie jak od siebie odpoczniemy na jakiś czas
- Że co!?
- Przestań krzyczeć i posłuchaj raz! Dajmy sobie tydzień...
- Tydzień? Na co?
- Na tydzień bez kontroli, będziemy mogli robić to co chcemy i z kim chcemy
- Czyli chcesz przez to powiedzieć że przez tydzień będziemy mogli się pieprzyć z kim chcemy tak!
- Może wyjdzie nam to na lepsze...
- Idiota! - wyszła trzaskają drzwiami a ja opadłem na łóżko nie wiedząc jaki błąd teraz popełniłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top