56
- O co ci znowu chodzi!
- Nie dotykaj mnie!
Myślałem że na następny dzień jej przejdzie... Jednak się myliłem, co podejdę i otre się nawet przesz przypadek o nią zostaje odepchnęty gdzieś w kąt nie znając nawet powodu dlaczego. Miałem tego już po dziurki w nosie! Zdecydowany podszedłem do brunetki przyciągają ją do siebie w jej ręce kładąc na moich torsie.
- Słuchaj, ja zapłacę za szkody jakie wyrządziłem ale przestań się już wkurzać i robić mi karcer.
- I myślisz że to wystarczy?
- No przecież wyrządziłem szkody tylko finansowe
- A to ja już nie mogę decydować czy chce żeby mnie ktoś co chwila obściskiwał? Nawet jak zapłacisz to ja swojego zdania nie zmienię
- Co cię nagle ugryzło, ja was nie rozumie raz się drze że się nie interesujesz a później że zabardzo nalegasz! Jak znałeźć ten złoty środek!
- Może zapytaj się laski dla której masz ten pierścionek...
Powiedziała to i odeszła. Poprostu odeszła! Nie wiedziałem co powiedzieć jak wytłumaczyć.
Nie wiele myśląc ruszyłem do sypialni. Podszedłem powoli klękając przy jej nogach. Spojrzałem jej w oczy i na mokre policzki.
- Przecież wiesz, że nigdy bym cię nie zdradził
- I mam ci tak uwierzyć? Tak po prostu? - odwróciłam wzrok a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
Splotłem nasz palce i oparłem moje czoło o jej- Chodź, pokaże ci coś
- Mam wyjść w takim stanie?
- Tak
- Co ty znowu wymyśliłeś..
- Po co tu przyjechaliśmy?
Postawiłem przyjechać na plac budowy przez który jest tak wiele problemów i zakończyć je raz na zawsze.
- Dokończyć to co zacząłem- chwyciłem ją za rękę idąc pod nieszczęsną ścianę z graffiti gdzie wszystko się zaczęło.
- A więc mam zapytać się laski dla której mam pierścionek o znalezienie złotego środka w uczuciach tak?
- Co to ma teraz do rzeczy?
- Bo właśnie przed nią stoję- uklękłem zbierają się na odwagę- Chciałbym, abyś od dziś płakała przeze mnie już tylko ze szczęścia- wyciągałem z kieszeni pudełeczko- Zostaniesz moją żoną?- Spytałem bojąc się odpowiedzi
- Tak!- wysunąłem pierścionek na jej palec a ona odrazu rzuciła mi się w objęcia.
- Ale i tak zapłacisz za naprawę tej ściany
- Też cię kocham
- Ty dupku!
Trzask zamykających się drzwi i krzyków bym dzisiaj na porządku dziennym. - A może to twoja wina defekcie!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top