42
Nasz cenny czas na zwiedzaniu zabydków, przeznaczyliśmy na zwiedzaniu sklepu o którym przewodniczka trąbi od pół godziny a chłopaki skaczą przy jakby z królową szli.
Kobieta zatrzymała się wrazem z chłopakami patrząc na witrynę sklepu. Zatrzymałyśmy się kilka metrów od nich nie wiadomo czy jak kabelki się stykną w głowie naszej Zosi nie dostaniemy z przypływu emocji w twarz. Wpatrywała się w witrynę sklepu, po chwili energicznie mówiąc
- To jest ten sklep! Sklep z rzeczy "Sajens... Fikszyn!"
Powiedziała to tak jakby pierwszy raz ten sklep na oczy widziała. Ja rozumiem, zaniki pamięci i tak dalej ale czy można sobie pomylić taki sklep gdzie wszystko się świeci z warzywakiem.
- Idziecie? - zapytał David trzymają drzwi do sklepu
- Nie my zaczekamy- odrazu odmówiłam nie wytrzymała bym wokół tych śmierdzący komiksów minuty
- Ok, to wy co będziecie robić przez ten czas? Pani Zosia zabierze nas jeszcze do biblioteki publicznej bardzo lubi tam przebywać, chciała nam przeczytać jej ulubione wiersze
- My sobie pospacerujemy, bawcie się dobrze
Mężczyzna wszedł do sklepu uradowany, kiedy drzwi zamknęły się zanim Nikola zaczęła skakać krzycząc
- Uciekamy! To nasza szansa!
- Ale spokojnie przecież...
- O nie ja nie będę siedzieć w bibliotece! Już się w szkole przy książkach wysiedziałam
- A gdzie chcesz iść? Przecież ta Waligrucha zorientuje się jak uciekniemy do hotelu!
- A kto powiedział że do hotelu idziemy
- No to gdzie? Przecież my się zgubimy pomiędzy tymi uliczkami
- Przecież to nie Disneyland! Spokojnie uliczki z takim sklepem nie da się zgubić.
Naszą wymianę zdań przerwało ciche miałczenie
- Co to? - przyjacióła zaczęła oglądać się od okołą
- Niewiem może UFO na dachu
- No pewnie przyszli po przewodniczkę co nie! Serio co to?
- Kot na dachu. No to co idźmy?
- Żartujesz! Jemu trzeba pomóc! Chodź musimy się na ten dach dostać
- Jak niby? Nie umiem latać
- Spróbujesz się wspiąć. No dalej
- Ja!
- No tak. Ty miałaś szóstkę z wychowania fizycznego
- Co ma do tego ocena. Dostałam sześć bo w szachy zagrałam!
- Oj no nie marudź. Nie chcę pomóc małemu kotku ?
- A skąd ty wiesz że to mały kot jest. Może to przerośnięta kupa futra
- I tak mu trzeba pomóc, no weź Rózia
- Eh no dobra już!
Rozejrzałam się dookoła budynku mając nadzieję że znajdę drabinę na dach, z każdą chwilą kota głośniej miałczał a wzrok przyjaciółki że jeszcze nie jestem na górze była coraz bardziej groźniejszy.
- No co, staram się znaleźć jakieś wejście
- Przecież nie urośnie ci tu winda na dach! Wystarczy się podciągnąć i już jesteś na dachu! To nie jest wieżowiec tylko jakaś buda
- Dobra podsadzisz mnie
- Ja?
- A kto sąsiad?Tak ty Nikola
- To może ja znajdę coś żebyś....
- Chcesz uratować tego biednego kiciusia? To chodź tu i mnie podsadź!
- No dobrze
Dziewczyna podsadziła mnie, weszłam na dach szukając tego miałczącego kotka
- I co masz?
- A tu nic oprócz papy nie widzę
- Przecież ten kot nie mógł wypastować!
- Daj mi chwilę może gdzieś utknął
Na pierwszy rzut oka na dachu nic nie było podeszłam bliżej komina okrążając go okoła, w cieniu leżało mały kot, kucnęła dajemując bluzę i delikatnie chowają kota do bluzy, powoli wstałam trzymając zawiniątko
- O znalazłaś!
- No znalazłam spokojnie
- Podaj mi to zawiniątko
Spuściłam jak tylko dałam radę bluzę z kocurkiem, przyjaciółka wzięła bluzę odchylając materiał aby zobaczyć tego ufoska
- Boże jakie on słodki
- Eee wiesz nie chce przeszkadzać ale...
- Nie przeszkadzasz! No schodzi już z tego dachu
Zeszłam omało nie łamiąc sobie nogi przy upadku, otrzepałam się i podeszłam do przyjaciółki
- Patrz jako on śliczny, jak on tam wlazł
- Może ktoś go tam zostawił
- Nogi z dupy powyrywam osobie która go tam zostawiła!
- Mogę go potrzymać?
- Ale ja chcę go trzymać
- Ej to ja go zdjęłam z tego dachu!
- A ja go ściągnęłam na ziemię! Znajdź sobie innego
- Nie to ty sobie idź na jakiś dach i znajdź drugiego ten jest mój!
Zaczęliśmy wyrywać sobie zawiniątko z rąk
- No daj mi tego kota no!
- Nie to ty mi go oddaj ze mną będzie mieć lepiej!
- A to niby dlaczego?
- Bo ty.... ty dużo pracujesz
- No i co z tego! No weź mi go daj potrzymać Nikolka no...
- No dobra masz, tylko go nie upuść
- Dobrze
Podeszliśmy pod drzwi sklepu gdzie była reszta naszych towarzyszy
- To wy tu czekałyście cały czas?- zapytał wychodząc z trzema torbami Seung
- No nie do końca
Za nim wyszedł David biegnąc w moją stronę z uśmiechem
- Cześć kochanie patrz co kupi.... Co to go cholery jest!?
- Kotek- odpowiedziałam z uśmiechem i spokojem w głosie
- Tyle to wiem ale skąd wy go macie
Nikola zaczęła tłumacząc w skrócie
- Miałczał na dachu biedny to postanowiłyśmy go zdjąć
Seung nie dowierzając podszedł do naszej trójki dopytąc
- Ściągnęłyście go z dachu?
- Tak. To znaczy Róża weszła na dach ja zajęłam się małym na ziemi
- Zatrzymamy go prawda? - zapytałam ze szklankami w oczach Davida
- Ale my nie mamy warunków na trzymanie takiego kota
- Przestać pieprzyć, apartamenty masz jak pół domu rodzinnego!
- A nie chcesz psa
- Nie chcę kota! Tego kota!
Przyjaciółka powiedziała szeptem do mężczyzn- David radzę się zgodzić
Ze sklepu wyszła nasza ostatnia zguba, przewodnika wepchęła się pomiędzy nas patrząc z przerażeniem na kota
- Boże weźcie tego demona! Sio przebrzydłe zwierzę
- Co pani robi- zaczęłam krzyczeć na kobietę, ta przez chwilę popatrzyła na mnie i nagle wyciągnęła jakiś spray na do odstraszania
- A masz! Abrakadabra już cię nie ma-
kobieta psiknęła na kota a on momentalnie wskoczył z bluzy uciekają w głąb uliczki.
- Radzie się odsunąć - Nikola cofnęła się razem z mężczyznami kilka kroków
Rzuciłam bluzę na ziemi ze łzami w oczach
- Rozszarpie cię!
Rzuciłam się na kobietę, powalają ja na ziemię szarpać ją. David próbował mnie od niej odsunąć, wkońcu jednak poddałam się siadając na ziemi trzymana przez mężczyznę. Kobieta wstała przerażona otrzepując się.
- To ja... ja już pójdę do zobaczenia jutro- kobieta w lekkim szoku odeszła
- Ja pójdę za nią i spróbuję uspokoić trochę- odpowiedział szybko Seung nie czekają na odpowiedź odszedł
David kucnął patrząc się w moje oczy odpowiadają
- Po co to zrobiłaś?
- Chciała zabić kota! Zasłużyła na to
- I tak byś my go skarbie nie wzięli do domu. A teraz ona może zadzwonić na policję i zgłosić pobicie
- Nienawidzę cię!
Wstałam wracają tą samą trasą jaką wyszliśmy z hotelu
- No ale czekaj!
- Radzę idę dzisiaj poprostu nie odzywać, chyba że chcesz wąchać kwiatki od spodu
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top