37

Wstałem rano uradowany jutrzejszym wyjazdem. Nic nie zepsuje mi tego dnia. Pełen energii wstałem wchodząc z sypialni omało nie potknąłem się o własne nogi z tego entuzjazmu. Weszłem do kuchni zaparzając kawę i zacząłem przygotowywać śniadanie. Dziewczyna weszła z sypialni kilka minut później.
Się witając ją z uśmiechem na twarzy- Cześć
- Cześć... - wymamrotał siadając zmęczona przy blacie chowając twarz o dłonie
- Coś się stało? - zapytałem podając kubek z kawą
- Yyy co?- popatrzyła na mnie jak na ufoludka kontynuując- a siedziałam do późna nad projektem
- Wykończysz się tym wykońcu! Jutro wyjazd a pracujesz nad jakimś dziadostwem
- W porównaniu do ciebie ja pracuję...- odpowiedziała biorąc łyk kawy spuszczając wzrok w gazetę
- Czyli ja nie pracuje! To że nie chodzę codziennie do pracy nie zwalnia mnie z tego że jestem głową rodziny i że utrzymuje mieszkanie - odpowiedziałem broniąc się jednak trochę przesadziłem z tą obraną. Dziewczyna kiedy to usłyszała zakrztusiła odpowiadają
- Co proszę!? jaka rodzina! Dobra już mam dość wrażeń na dziś- odeszła w stronę sypialni
- To ty się prześpij a ja... Ja pojadę na zakupy na wyjazd.
Odprowadziłem wzrokiem ją do sypialni po czy szybko chwyciłem za telefon dzwoniąc do Seunga
                   ______________
Wyszłem na taras zapalić papierosa. Przez otwarte drzwi usłyszałem dzwoniący telefon. Wyrzuciłem niedopałek i wchodząc do salonu a następnie odbierają telefon. David zadzwonił z propozycją wyjścia na zakupy na jutrzejszy wyjazd. Zgodziłem się. Mężczyzna miał przyjechać po mnie za piernss minut. Odłożyłem telefon i poszłem powiedzieć o moich planach na popołudnie dziewczynie. Kiedy byłem już na schodach nagle usłyszałem huk dobiegający z sypialni. Wbiłem na górę gwałtownie otwierając drzwi sypialni. Dziewczyna przekonała pod nosem otwierając dwie duże walizki.
- Co ty robisz? - zapytałem trzymając jeszcze rękę na klamce i patrząc na tą górę ciuchów za nią
- Pakuję się. Przecież ubrania same do walizek nie wejdą - odpowiedziała składając kolejne części garderoby i  wkładajac je do jednej z walizki.
Zaczęłem się jąkać wskazują na dwie walizki
- Ale to ty będziesz mieć dwie... Takie! walizki
- No tak przecież one są małe nie wiem czy nie będę musiała jakiejś torby jeszcze wsiąść
- Małe!... To do czego ja mam się spakować?
- Nie wiem napewno coś wymyślisz
- A ten bo ja jadę z Davidem do sklepu. Jedziemy zrobić zakupy na jutro. Nie masz nic przeciwko?
- Nie to idelany pomysł. Kupisz sobie walizkę przy okazji. No i mi jakąś jeszcze małą walizkę na kosmetyki
- Okej
Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
- Dobra to ja idę
- No cześć- nawet nie podniosła wzrok znad walizek
Zeszłem na dół pochwyciłem płaszcz otwierając drzwi w których stał David.
- Cześć - mężczyzna odsunął się i na parkingu usłyszałem duże terenowy samochód
- Cz.. cześć. Znudziło ci się Ferrari? - zapytałem patrząc na tą bestie
- W mojej czerwonej perełce nie zmieściło by się dużo rzeczy. Więc dzisiaj pojedziemy na zakupy tym cudem- odpowiedział stukają kluczykami w rękę
- Mogę prowadzić? - zapytałem z nadzieją że się zgodzi
- Tak- bez wahania dał mi kluczyki.
Otworzyłem drzwi rzuciłem płaszcz na tylne siedzenia i wsiadłem na miejscu kierowcy. Usiadłem wygodnie zapisałem pasy i przejechałem rękami po kierownicy. Ruszyłem zadowolony że mogę prowadzić ten samochód.
Kilka chwil później byłem już na miejscu. Wyjechałem do podziemnego parkingu szukając wolnego miejsca. Kiedy wychodziliśmy z samochodu trochę smutny że nie mogę potrzymać kluczyków w kieszeni oddałem je kumplowi. Zapytałem się po co tak właściwie jedziemy do sklepu
- Po co tak właściwie mamy kupić
- A no wiesz jakieś pierdoły balsamy nie balsamy, zestaw małego harcerza i... - odpowiedział patrząc w sufit a zaraz zrobił się czerwony
- No po co jeszcze? - zapytałem odpychając go lekko na bok- co gumki jeszcze idziesz?
- Nie po pierścionek zaręczynowy
- Wygrałeś teraz stary - złapałem się go za bark śmiejąc się do rozpuchu
- Ale ja mówię poważnie. Pomożesz mi wybrać? - zapytał z miną uroczego szczeniaczka

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top