C H A P T E R T H I R T E E N

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne czy korektę. Nie zwracajcie uwagi :)

Minęła dopiero jedna noc, od kiedy ty wraz z rodziną Sully zamieszkaliście na wodach klanu Metkayina. Plan, który był twoim priorytetem, odstawiłaś na drugi tor. Byłaś podjarana tym, jak bardzo było tutaj pięknie. Miałaś przyjaciół, poniekąd. Nie licząc dziwnego Aonung'a oraz jego paczki przyjaciół, którzy przez ten czas trochę dogryzali tobie jak i członkom rodziny Sully.
W szczególności Kiri, dlatego przy każdej nadążającej się okazji próbowałaś ją bronić.

- Idziesz ?.- zapytał Neteyam, który właśnie wparował do Awa'atlu.

- Jasne.- wstałaś i poszłaś za nim.

Niedaleko siedzieli pozostali z grupy, dlatego szybkim krokiem dostałaś się na skały i usiadłaś obok Kiri, a Neteyam obok ciebie.

- Co my właściwie będziemy robić ?.- zapytałaś.

- Pomożemy wam dłużej oddychać pod wodą.- wytłumaczyła Tsireya.- Musicie nabrać powoli powietrza oraz na spokojnie je wypuszczać, oszczędzacie dzięki temu energię.

Nie wiesz czemu, ale nie interesowało cię to. Wiedziałaś, co zrobić, kiedy brakuje Ci powietrza.
Wypłynąć na powierzchnię.

Kątem oka zobaczyłaś, jak Tsireya podrywa Lo'ak'a. Uśmiechnęłaś się do Kiri, która na to przewróciła oczami. Spojrzałaś również na Neteyama, który patrzył na ciebie dość intensywnie. Również się do niego uśmiechnęłaś, na co ten speszony odwrócił wzrok.

Słodziak.

Ciałem byłaś przy nauce "odpowiedniego oddychania pod wodą", jednak umysłem byłaś hem daleko.
Mianowicie myślałaś i Neteyamie.

~

Minęło sporo czasu, od kiedy każdy poszedł w swoją stronę. Ty akurat spacerowałaś po wiosce, od czasu do czasu zwracając uwagę na pozostałych Na'vi.

W oddali zauważyłaś Kiri, która była cały czas pod wodą, dlatego wbiegłaś do wody i do niej podpłynęłaś.

- [T.I], hej.

- Hej, co tu robisz ?.- zapytałaś, kładąc się obok niej.

- Woda chyba na mnie dobrze wpływa. Tak mi się wydaje.

- Ten ocean jest piękny, faktycznie.- zaczęłaś się nią bawić.- Kiri ?

- Tak ?.- spojrzała na ciebie.

- Czy ty...- nie chciałaś zadawać tego pytanie, ale twoja ciekawość była większa.

- Nie, nie jestem prawdziwą córką Neytiri oraz Jake'a.- uśmiechnęła się.- Ale to mi nie przeszkadza, moja mama żyje, tak jakby.

- Oh...Kiri.- złapałaś ją za ramię.

- Nie przejmuj się, [T.I]. Ty chyba najbardziej rozumiesz mój ból. W końcu ty również ich straciłaś.

Oh Kiri, tak się składa, że rozumiem twój ból bardziej niż ci się wydaje.

- Ty masz chodziaż rodzinę zastępczą, która cię kocha.- pogłaskałaś ją po głowie.

- Jestem za to wdzięczna. Dziękuje.

- Nie ma za co...

- Ej, dziwolągi.

Wystarczyło jedno przezwisko w twoją stronę, a w głowie włączał ci się syndrom obronny.
Wstałaś z wody, tak samo jak Kiri i stanęłaś przed nią.

- Odwal się, chłopie.- warknęłaś.

- A ty to kto ?.- zapytał podnosząc jedną brew do góry.

- Przyjaciółka Kiri.

- Widać. Obydwie wyglądacie jak dziwaki.

- Odszczekaj to, albo...

- Bo co ?.- stanął centralnie przed tobą.- Co mi taka dziewczyna jak ty zrobi ?

Gościu, wychowywałam się w pierdolonym wojsku.

Aż chciałaś to powiedzieć, ale wiedziałaś, że nie możesz.
Aonung wraz ze swoimi kumplami okrążyli ciebie i Kiri i zaczęli was szarpać. Dziewczyna upadła na piasek, a reszta zaczęła się śmiać.
Wiedziałaś, że to, co chciałaś zrobić mogłoby się skończyć źle, ale satysfakcja byłaby nieziemska.

Uderzyłaś Aonung'a w twarz tak mocno, że aż biedny przeleciał przez połowę wyspy. 

- Mam nadzieję, że piasek ci smakuje.- uśmiechnęłaś się wrednie i pomogłaś wstać Kiri.
Zanim jednak to zrobiłaś, poczułaś szarpnięcie do tyłu i sama poleciałaś na piasek.
Aonung usiadła na tobie, a jego pięść wisiała w powietrzu.

- Zlaś ze mnie, albo cię zabije.- próbowałaś go zepchnąć, ale był silny.
To trzeba było przyznać.
Będzie to ryzykowne, ale stwierdziłaś, że to jedyne uniknięcie bójki.
No tak jak jakby.

Z wysiłkiem przeturlałaś się na prawą stronę i uderzyłaś chłopaka w brzuch.
Jego koledzy widząc, że przyjaciel jest w potrzebie, stracili zainteresowanie Kiri i poszli w twoją stronę.
Zaczęłaś się im wyrywać, kiedy znajomi Aonung'a złapali cię za ramię i próbowali ustawić, abym sam chłopak mógł Ci porządnie przywalić. Zamiast tego skoczyłaś na niego, oplątłaś go nogami i zaczęłaś dusić.
Nie długo, ponieważ słodką zemstę przerwał ci znajomy głos.
Neteyam ewidentnie był wkurzony. Szedł dość agresywnie i kiedy był przy tobie popchnął Aonung'a, a reszta ze strachu się cofnęła, puszczając twoje ramiona.

- Wszystko w porządku ?.- zapytał cię, przyglądając się tobie.

- Tak, idź do Kiri, ona bardziej cię potrzebuje.- cofnęłaś się.

Neteyam nie za bardzo zrozumiał, ale i tak podszedł do swojej siostry.

- Jeszcze raz jej coś zrobisz, a będziesz jadł piasek do końca swojego życia.- warknęłaś do brata Tsireyi.

- Skąd ty się nauczyłaś tak walczyć ?.- zapytał przerażony.

Wojsko to walka o przetrwanie.
Strach jest dla słabeuszy.
Wrogość i obojętność to naturalne uczucie.

- Kiedy robisz krzywdę komuś z moich przyjaciół, wiedz, że nie będę Na'vi, tylko wcieleniem zła, czyli twoim koszmarem.

Biedny się spiął, a ty podeszłaś do rodzeństwa.

- Chodźmy z tąd, nie chce na nich patrzeć.- wyprzedziłaś wszystkich i popłynęłaś w kierunku wioski.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top