viii.

     Odkąd weszła do „Malinowej babeczki” zatonęła w pracy. Zastanawiała się dlaczego tyle ludzi, tak niespodziewanie nabrało ochoty na słodkości. I to najczęściej w formie tej, przeznaczonej dla zakochanych. Setki par przewijały się przez cukierenkę, zamawiając coraz to wymyślne babeczki. Rosie już bolały oczy od patrzenia na miliony serduszek, którymi musiała posypywać słodkie wyroby. Jednakże uśmiech pojawiał się na jej twarzy mimowolnie, gdy widziała ile uczuć okazują sobie ludzie. Uważała to za coś niezwykłego, marząc, że może i jej uda się znaleźć osobę, z którą najbardziej na świecie pragnęłaby się zestarzeć.

     Cały dzień spędziła na nogach. Normalnie czułaby się wykończona, ale jedna myśl wciąż trzymała ją w dobrym humorze. Jej myśl miała zielone, błyszczące oczy i wiecznie przyklejony do twarzy uśmiech.

      Po ośmiu godzinach istnego kieratu, w końcu wyszła z „Malinowej babeczki”. Cała przesiąknięta słodkimi zapachami wanilii, czekolady, owoców i innych słodkości podążała spokojnym krokiem w stronę domu. Poczuła wibracje telefonu. Zapomniała, że rano włożyła go do kieszeni spodni. Nucąc pod nosem, wyjęła komórkę i leniwie odblokowała ekran. gdy zobaczyła od kogo dostała wiadomość, ciepło ogarnęło jej wnętrze.

Harry: Witaj Rosie ;) Co słychać? Jak się czujesz?

Rosie: Hej. Nic ciekawego, właśnie wracam do domu. Czuję się świetnie. ;) A jak u Ciebie? Kac?

Uśmiechnęła się pod nosem, wysyłając wiadomość. Nie zdążyła nawet porządnie schować komórki, gdy dostała wiadomość. Jak gdyby Harry czatował tylko na jej odpowiedź.

Harry: Skąd ten pomysł? Ja jestem nie do zniszczenia. ;) Właśnie czekam z chłopakami na wywiad. Szczerze mówiąc, okropnie mi się nie chce. Jak podobał Ci się wczorajszy wieczór? Mam wrażenie, że troszkę przesadziłem..

Dziewczyna nie ukrywała zdziwienia jego szczerością i zainteresowaniem jednocześnie. Przemierzała słoneczne ulice Londynu, z nosem w telefonie i uniesionymi kącikami ust. Nawet nie podejrzewała, że jej relacja z zielonookim chłopakiem przeniesie się na taki szczebel. Że kiedykolwiek będą pisali ze sobą wiadomości niczym starzy przyjaciele.

      Gdy tylko znalazła się w domu, usłyszała zwyczajowy pisk, szybki stukot małych stóp i ręce obejmujące jej nogi. Odrzuciła niedbale torebkę i powiesiła bordowy sweter na wieszaku, spoglądając na małą Lily z uśmiechem.

- Rosie! Szybko! – Dziewczynka pociągnęła ciemnooką za rękę. Gdy znalazły się w salonie, popchnęła Rosie na kanapę i szybko wskoczyła na miejsce tuż obok niej. Ciemnowłosa przywitała się uśmiechem z ciotką i spojrzała pytająco na siostrę cioteczną.

- Co się takiego stało, mała? – Spytała w końcu, splatając włosy w warkocz.

- Cicho, zaczyna się! – Mała zmarszczyła nosek, wskazując palcem na telewizor.

     Wysoki mężczyzna o ciemnym zaroście i drogiej koszuli zaczął coś mówić. Lily z podekscytowaniem machała nogami, które zwisały wesoło z kanapy. Wpatrywała się z błyskiem w oku w telewizor. Dopiero, gdy mężczyzna przedstawił swoich gości, a ona usłyszała pisk zarówno dochodzący z odbiornika jak i z jej prawego boku, zrozumiała o co chodzi. A więc o tym wywiadzie wspominał Harry. Uśmiechnęła się widząc jego sylwetkę, przyklejony do twarzy uśmiech i rozbiegane oczy. Usadowiła się wygodnie i nagle ogłuchła na ciągłe piski lub podniecony głos komentującej wszystko siedmiolatki. Wsłuchiwała się w pytania, jeszcze uważniej w odpowiedzi. Nagle tak bardzo zaczęła interesować się zespołem. Widziała jednocześnie jaką radość sprawia jej siostrze oglądanie jej ulubieńców. Gdy odezwał się Harry, a Lily prawie spadła z łóżka, Rosie wpadła na świetny pomysł. Traktowała siedmiolatkę jak rodzoną siostrę. Kochała ją nad życie i chciała dla niej jak najlepiej. Los dał jej szansę, by sprawić komuś prawdziwą i niepohamowaną przyjemność. Uśmiechnęła się szeroko na swój własny pomysł i wróciła do oglądania wywiadu.

     Weszła do pokoju dosłownie dwie minuty po zakończeniu programu. Poczuła w spodniach wibracje telefonu. Przygryzając wargę, wyjęła go ostrożnie i odczytała wiadomość z uśmiechem.

Harry: Jestem okrutnie wykończony. W dodatku, chyba kiepsko mi poszło. Ratuj, Rosie!

Rosie: Przesadzasz. Oglądałam cały wywiad i uważam, że świetnie sobie poradziłeś. Wszyscy z resztą byliście cudowni. ;) Potrzebujesz mnóstwo odpoczynku. Zalecam dużo snu!

Harry: Naprawdę? Oglądałaś? ;) Mogłem więc postarać się lepiej. Jestem zmęczony, ale spać mi się nie chce. Przyzwyczaiłem się już do takiego stanu.

Ułożyła się wygodnie na łóżku, wsuwając stopy pod przyjemny materiał ulubionego, zielonego kocyka. Wsunęła słuchawki do uszu, wybrała pozycję z długiej listy i wcisnęła „odpowiedz”. Nigdy nie spodziewała się, że spędzanie wieczoru właśnie w taki sposób przyniesie jej tyle radości. W słuchawkach spokojne Depeche Mode, w głowie tysiące pięknych myśli i rozmowa z Harry’m. Rozmowa przepełniona szczerością, spokojem, żartami. Lubiła go. Bardzo. A jeszcze bardziej cieszyła się z tego, że go lubi. Przy nim – nawet jeśli pisali jedynie wiadomości – czuła się inna. Czuła się lepsza. A przede wszystkim, uśmiechała się. To właśnie Harry przywrócił na jej zmęczonej twarzy szeroki i szczery uśmiech. Nawet jeśli nie robił nic szczególnego.

     Nie zauważyła nawet, kiedy odpłynęła. Obudziły ją niecierpliwe promienie wczesnowiosennego słońca. Niedziela. Dzień, który mogła poświęcić w całości tylko i wyłącznie sobie samej. Podniosła się leniwie to pozycji siedzącej, wcześniej wyjmując słuchawki z uszu i przeciągnęła, ziewając. Zacmokała, przecierając oczy i przypomniała sobie, że zupełnie zapomniała napisać Harry’emu, że idzie spać. Z trudem odszukała zagrzebaną gdzieś w kołdrze komórkę i odblokowała ją. Dwie nowe wiadomości. Zwilżyła wargę i oparła się plecami o chłodną, białą ścianę.

Harry: Chciałbym Ci coś powiedzieć Rosie. A raczej o coś poprosić.

Harry: Dobranoc, piękna. Słodkich snów.

Wciąż nie potrafiła zrozumieć dlaczego chłopiec mówi i pisze do niej w taki sposób. Jak mógł dostrzegać w niej coś pięknego, skoro ona tego nie dostrzegała?

Rosie: Przepraszam. Nie sądziłam, że byłam aż tak zmęczona. O co chodzi?

      Odłożyła telefon na biurko i z niecierpliwością skierowała się do łazienki. Była niezwykle ciekawa o co może poprosić ją właśnie taka osoba jak Harry. Przypomniała sobie równocześnie o swoim małym pomyśle. Przy najbliższej okazji, poproszę go o to. – Pomyślała, odkręcając kurek z ciepłą wodą.

     Siedziała przy stole. W jednej dłoni trzymała widelec, drugą stukała niecierpliwie w blat, pochylając się nad porcją jajecznicy. Zielonooki nie odpisywał. Czuła niepokój, ale zaraz potem przywoływała się do porządku. Przecież nic złego stać się nie mogło. Na pewno odsypia. Przecież był wykończony. Nie mogąc zmęczyć do końca śniadania, wstawiła talerz do zlewu i wzdychając skierowała się do pustego salonu. Karen miała zabrać córkę do kina. Wybrały się tak wcześnie, bo seanse dla dzieci odbywały się zazwyczaj w niedzielne poranki. Rosie opadła bezwiednie na kanapę, chwytając za pilota. Przerzucała kanały, co chwilę marszcząc nos. Ziewnęła i uświadomiła sobie, że jeszcze nie piła kawy. Zostawiając więc kanał, na którym puszczano jedynie seriale, podniosła się leniwie z kanapy. Stanęła przed ekspresem do kawy i drapiąc się po brodzie, zaczęła główkować jak właściwie obsługuje się ten sprzęt. W momencie, gdy wyjmowała kubek z szafki, usłyszała głośne wibracje. Podskoczyła ze strachem, łapiąc w ostatniej chwili kubek. Ustawiła go ostrożnie na blacie i szybkim krokiem podeszła do stołu.

Harry: Jak się spało? ;) Ja się właśnie obudziłem i jeszcze nie bardzo kontaktuje. Ale to u mnie norma. Mam do Ciebie bardzo ważną sprawę, ale nie na telefon.

Rosie: Jak zwykle od kilku miesięcy, nic mi się nie śniło. Żałuję, bo sny bywają naprawdę cudowne. A Tobie jak się spało? Rozumiem. W takim razie, może się spotkamy? Dziś jestem do Twojej dyspozycji, od jutra będzie z tym trochę gorzej. ;)

Ciekawość rozpierała ją od środka. Przygotowując sobie kawę, nuciła pod nosem i zastanawiała się co to za sprawa. Z dużym, czarnym kubkiem i telefonem w drugiej dłoni, wróciła na kanapę.

Harry: Dzisiaj mi pasuje. ;) Spotkajmy się więc u mnie, jeśli chcesz oczywiście.

*

Stanęła pod jego drzwiami. Potarła palące policzki i nacisnęła na dzwonek. Nie czekała długo. W ciągu kilku sekund w drzwiach pojawił się zielonooki. Koszula w kwiatowe wzory, rozpięta do połowy, idealny nieład na głowie i zwyczajowy uśmiech. Gestem zaprosił ją do środka, a kiedy znalazła się na jasnych panelach jego mieszkania, nachylił się i czule ucałował jej różowy policzek. Uśmiechnęła się i zdejmując buty, stanęła w miejscu.

- Zapraszam. – Odezwał się, wskazując na salon. Skinęła głową i nieśmiałym krokiem ruszyła we wskazane miejsce. Jej oczy powiększyły się lekko, gdy ujrzała na małym stoliku dwa kieliszki na wino i kilka misek z różnymi przekąskami.

- Um, Harry? – Odwróciła powoli głowę. Zbliżył się do dziewczyny, ze skrzyżowanymi na torsie rękoma. – Co to za okazja? Coś mnie ominęło? Masz dziś urodziny?

- Nie i nie. I właściwie tak. – Odpowiedział, wyliczając.

- Słucham? – Uniosła brew, czując coraz większe zdezorientowanie.

- Siadaj, a wszystkiego się zaraz dowiesz. – Pociągnął dziewczynę za rękę i usadził na fotelu. Zniknął na chwilę z jej pola widzenia, a kiedy wrócił w dłoni trzymał butelkę wina i karton soku.

- Wino dla ciebie, ja muszę chyba odpocząć od alkoholu. – Zaśmiał się, ustawiając wszystko na stoliku.

- Harry.. – Szepnęła zniecierpliwiona, obserwując powolne ruchy chłopaka.

- No dobrze już dobrze. – Usiadł naprzeciwko Rosie i ułożył dłonie na kolanach. Zwilżył bezwiednie wargę i spojrzał na zestresowaną dziewczynę. Ukazał głębokie dołeczki i uchylił usta. – Mam dla ciebie propozycję. Wiesz, że muszę napisać większość piosenek na nowy album. – Dziewczyna skinęła głową, nie przewidując jeszcze o co może mu chodzić. – Chciałbym prosić cię.. To znaczy.. – Podrapał się po głowie, robiąc głupią minę. Jeszcze nigdy tak się nie stresował, będąc jednocześnie tak bardzo podekscytowanym. – Czy zgodziłabyś się na dalszą współpracę? – Wypalił na jednym wydechu, uśmiechając się głupio.

      Uchyliła wargi, patrząc tępo na zielonookiego. Jego pytanie dochodziło do niej w bardzo leniwym tempie. Gdy w końcu zrozumiała o co mu chodzi, potrząsnęła głową i potarła policzki.

      Czyli cała sympatia jaką ją darzył była interesowna? To wszystko co robił i jak się zachowywał.. Chodziło tylko o zdobycie jej zaufania? Tylko po to, by wykorzystać do odwalenia brudnej roboty? Serce Rosie zaczęło bić nagle w niebezpiecznie szybkim tempie, a jej wnętrze oblała fala gorąca. Czy tak właśnie wygląda prawdziwy zawód na kimś, komu się ufało? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top