vi.

      Don’t choose the one who is beautiful to the world. But rather, choose the one who makes your world beautiful.*

      Szczęście niewiadomego pochodzenia wypełniało jej wnętrze. Podniosła się energicznie z łóżka, odrzucając telefon. Raczej rzadko wychodziła ze znajomymi do miejsc takich jak kluby. Nie wiedziała więc jak mogłaby się ubrać, by czuć się swobodnie. Zatonęła w garderobie poszukując odpowiedniego stroju. Chciała czuć się nie tylko swobodnie, ale i ładnie. Nie chodziło już nawet  o gości klubu. Chodziło raczej o jedną osobę, której nie chciała przynieść wstydu.

     Dopiero kiedy stanęła przed lustrem, jej uśmiech zamienił się w minę niezadowolenia. Nie lubiła siebie i nie lubiła swojego odbicia. Ale już dawno powinna się z tym pogodzić. Dodała sobie otuchy i przywołała stary uśmiech na twarz. Uwielbiała sukienki więc wybrała jedną ze swoich ulubionych. Delikatny makijaż i rozpuszczone, ciemne loki. Zrobienie porządku z fryzurą zajmowało jej zawsze więcej czasu, niż powinna na to poświęcić. Właśnie dlatego, tym razem postanowiła odpuścić sobie większe przygotowania. Przecież to nie miała być randka, tylko zwykłe, przyjacielskie spotkanie.

      Wysiadła z taksówki, płacąc wcześniej za kurs. Stanęła pod dużym szyldem z nazwą klubu, przed którym umówiła się z Harry’m. poprawiła torebkę spadającą jej z ramienia i naciągnęła jasny płaszcz. Robiło się coraz chłodniej. Czuła na sobie spojrzenia. Setki spojrzeń ludzi wchodzących do klubu lub z niego wychodzących. Zaczynała mieć wrażenie, że kreacja, którą wybrała wcale nie była dobrym pomysłem. Przechodziła niecierpliwie z nogi na nogę, rozglądając się za zielonookim. Gdzieś w oddali zauważyła dwóch chłopców, mniej więcej w jej wieku. Szli dziarsko, śmiejąc się z czegoś donośnie. Spojrzeli w jej stronę, a ich śmiech nie cichł. Znowu to samo, znowu miała wrażenie, że patrzą i oceniają ją. To czasem stawało się niezwykle nieznośne. Odchrząknęła, spuściła głowę i cofnęła się o krok. Bawiła się nerwowo ramiączkiem torebki, tupiąc stopą w nieznanym rytmie. Po kilku minutach uniosła wzrok. W jej stronę podążał wysoki chłopak w kapturze i okularach przeciwsłonecznych. Stawiał duże kroki, oblizując niecierpliwie usta. I właśnie po tym geście poznała, że to właśnie Harry. Całe jej zdenerwowanie i zakłopotanie zniknęły w jednej sekundzie, a na twarzy pojawił się wesoły uśmiech.

- Cześć. Wybacz za spóźnienie. Nie mogłem wydostać się z domu. – Odezwał się, stając tuż przed ciemnowłosą.

 - Nie ma sprawy. Nie czekałam długo. – Odezwała się, zarzucając torebkę na ramię. Uśmiechnął się i nachylił, by w kolejnej sekundzie ucałować delikatnie jej rozgrzany policzek. Ten brązowowłosy młodzieniec zaczynał zadziwiać ją jeszcze bardziej. Zrobiła głupią minę i podążyła za chłopakiem.

     Przepuścił ją w drzwiach, by chwilę potem prowadzić do stolika. Widocznie znał te miejsce bardzo dobrze, bo od razu wiedział gdzie konkretnie się kierować. Wczesny, piątkowy wieczór przywołał już wielu gości, tańczących radośnie i pijących śmiało w jednym z bardziej obleganych londyńskich klubów.

      Zasiedli w jednej z loży i dopiero wtedy Harry zsunął kaptur i ściągnął okulary z nosa. Zmierzwił włosy dłonią i uśmiechając się szeroko, odłożył parę ciemnych Aviatorów na stolik. Ściągnęła piaskowy płaszcz, układając go ostrożnie na miejsce obok, odłożyła torebkę i wyprostowała się, układając dłonie na kolanach, dyskretnie obciągając sukienkę.

- Czego się napijesz? – Odezwał się w końcu, rozpinając powoli bluzę i wzdychając z ulgą. Zmarszczyła nos, zastanawiając się poważnie nad wyborem. Nie wychodziła często, ale zdążyła już upodobać sobie jeden, konkretny drink.

- Sex on the beach, poproszę. – Odpowiedziała po chwili, uśmiechając się słodko. Zielonooki skinął głową i podniósł się z miejsca.

 - Za chwilkę wracam. – Powiadomił ciemnowłosą i zniknął pośród przewijających się po klubie gości. Z jego twarzy wciąż nie znikał uśmiech, a Rosie zaczynała się poważnie zastanawiać czy to na pewno normalne i czy nie boli go od tego twarz. Chwyciła w dłonie małe menu z rozpisanymi drinkami, dostępnymi podczas happy hours. Co chwilę zwilżała wargę, skupiając wzrok na literkach. Były malutkie, a w pomieszczeniu było ciemno. W końcu odpuściła sobie lekturę i odłożyła białą tekturkę na miejsce. Uniosła wzrok i zauważyła jak Harry wraca z zamówieniem.

- Dla pani Sex. – Ustawił wysoką szklankę z kolorowym napojem przed nosem Rosie  i jak miał w zwyczaju, obdarował ją uśmiechem.

- Dla mnie skromnie, Highlander. – Potarł kciukiem dolną wargę i usadowił się wygodnie obok brązowookiej.

- Skromnie. – Zaśmiała się pod nosem, przysuwając swojego kolorowego drinka bliżej i chwytając za słomkę.

- Pokazywałem naszą piosenkę chłopakom. – Zaczął, upijając małego łyka swojego drinka.

- I jak? – Spojrzała na chłopaka z zaciekawieniem, wsuwając niebieską rurkę w usta.

- Byli pod wrażeniem. – Wypiął dumnie pierś. – Z resztą, nie dziwie im się. odwaliłaś kawał świetnej roboty i nie mogę nawet rościć sobie praw do „Once in a lifetime”. – Odstawił szklankę, spoglądając Rosie w oczy.

- A więc taki nadałeś jej tytuł. – Skinęła głową, opierając się o bordową kanapę. – Cieszę się, że chłopcy uznali nasze dzieło.

- Twoje dzieło. – Poprawił ją, rozsiadając się wygodnie.

- Nasze wspólne. Tak będzie najbardziej poprawnie politycznie. – Zaśmiała się, spuszczając głowę. Nie potrafiła wytrzymać tego kontaktu wzrokowego, jaki próbował nawiązać z nią Harry.

- W takim razie, Rosie. – Zaczął podnosząc drinka. – Za nasze pierwsze dziecko. – Zaśmiał się donośnie, przysuwając szklane naczynie w jej stronę.

- Tak. – Przytaknęła, stukając delikatnie swoim drinkiem w jego szklankę.

     Upił sporego łyka i oblizując wargi, wciąż przyglądał się swojej towarzyszce. Uważał za uroczą, jej nieśmiałość i zakłopotanie. Uważał jednak, że nie ma ku temu żadnych powodów. Przecież jest zwykłym, swojskim chłopakiem, który chyba coraz bardziej pragnie się z nią zaprzyjaźnić. Urzekała go. Coraz bardziej, coraz częściej, coraz to różnymi gestami.

- Ślicznie wyglądasz. – Odezwał się nagle. Obdarowała go zdziwionym spojrzeniem. Jej oczy powiększyły się, ale zauważył w ich głębokim brązie malutki blask. Uśmiechnął się, gdy Rosie spuściła ponownie wzrok, chrząkając.

- Dziękuję. – Odezwała się w końcu.

- Przyjemność po mojej stronie. – Przysunął się bliżej coraz bardziej zakłopotanej dziewczyny. – No to opowiedz mi coś o sobie. Możemy w końcu porozmawiać o czymś innym niż piosence.

- Nie ma zbyt wiele do opowiadania. – Wzruszyła ramionami, bawiąc się słomką.

- No i dlaczego mnie okłamujesz? – Zaśmiał się, przeczesując niesforne loki. – Jakieś zainteresowania poza pisaniem? Pracujesz gdzieś? Studiujesz? Masz rodzeństwo? – Z jego ust coraz szybciej wypływało coraz więcej pytań, a ona nie nadążała się nawet zastanowić. Widząc jej minę, zamilkł na chwilę i spojrzał na ciemnowłosą wyczekująco.

- To może od początku.. – Odetchnęła, uśmiechając się i pocierając dyskretnie zaróżowione policzki. – Uwielbiam muzykę. Może właśnie dlatego gram na tak wielu instrumentach. Pracuje w cukierni. „Malinowa babeczka”.

- Ach, stąd miałaś te pyszności. – Przerwał jej, ukazując głębokie dołeczki i oblizując się.

- Dokładnie. – Przytaknęła. Upiła małego łyka owocowego drinka i kontynuowała. – Nie mam rodzeństwa. Ale nie potrzebuje go. Moja mała Lily nadrabia za wszystkich. – Zaśmiała się dźwięcznie. Spojrzał na nią. Trochę zdziwiony, ale bardziej zadowolony. Chyba po raz pierwszy Rosie zaśmiała się przy nim naprawdę szczerze.

     Ich rozmowa rozkręcała się z każdym kolejnym łykiem alkoholu i każdą spędzoną w klubie minutą. Czuła się coraz pewniej, a przede wszystkim coraz weselej. I to nie tylko za sprawą drinka. Harry był typem człowieka, który w każdym problemie, każdym trudnym aspekcie życia dostrzegał tę pozytywną stronę. Był zabawny, zwariowany, po prostu wyjątkowy. Znajdował żarty na każdą okazję. Nie zawsze były one śmieszne, ale zawsze trafiały w serce Rosie.

      Przyglądał się ciemnowłosej z coraz większą przyjemnością. Wsłuchiwał się w jej opowieści i dzielił entuzjazm z wydarzeń, które ją cieszyły. Ciemność jaka panowała w pomieszczeniu, nie przeszkodziła chłopakowi w przyglądaniu się ciemnookiej. Była naprawdę śliczna. Miała w sobie coś wyjątkowego, uroczego. Przyciągała go swoim urokiem. Nie była typową lalą, myślącą o wyglądzie. Wręcz przeciwnie, świetnie dostrzegał jak trudny i nieprzyjemny jest dla niej ten temat. Widział to i kompletnie nie rozumiał. Przecież była niezwykła. Była piękna.

      Obydwoje tego wieczoru odnaleźli coś bardzo ważnego. Coś, czego podświadomie szukali i coś czego nie spodziewali się znaleźć właśnie w sobie nawzajem. Odnaleźli zrozumienie. Odnaleźli bratnią duszę. Rosie coraz bardziej lubiła tego zwariowanego, zielonookiego artystę. Harry coraz bardziej czuł, że pojawienie się w jego szalonym świecie tej nieśmiałej istotki zmieni wszystko. Oboje jednak nie domyślali się jak niezwykły i piękny świat razem stworzą.

*cytat – Harry Styles.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top