6 ✫
- No i nie lubię śliwek - Chittaphon skrzywił się na samą myśl o danym owocu. - A poza tym to strasznie nie podoba mi się kolor pomarańczowy.
- Dlaczego? - Taeyong uniósł brwi będąc zdziwionym i wciąż zapisywał jakieś rzeczy w swoim notatniku.
Ten położył głowę na biurku doktora podkładając pod nią rękę i westchnął ciężko.
- Ani to żółty, ani czerwony. Jest nieokreślony i dziwny.
Lee zaśmiał się pod nosem słysząc uwagę pacjenta wciąż cały czas notując jego słowa. Uważał, że owy rodzaj terapii wpływał bardzo dobrze na chłopaka, bo znów zaczął się częściej uśmiechać i wydawało się, że zapominał o tym co złego spotkało go na drodze.
Nagle po biurku przeszły wibracje, a telefon Taeyonga poruszył się w ich rytm. Mężczyzna spojrzał na wyświetlacz i westchnął ciężko po czym wrócił do wykonywania czynności sprzed chwili.
- Nie odbierzesz? - Taj uniósł brew wciąż będąc w tej samej pozycji.
- Nie - mężczyzna uśmiechnął się wciąż mając skupiony wzrok na kartce.
- A jeśli to ktoś ważny?
- To tylko moja żona.
W pokoju zapanowała cisza. Chittaphon wyprostował się i położył płasko dłonie na biurku doktora wciąż siedząc na krześle.
- No tak - zaczął. - Masz żonę. - Ten zacisnął mocniej wargi, a Taeyong oderwał swój wzrok od kartki i uniósł brew patrząc na chłopaka. - Pewnie jest ładna.
- Czy ja wiem? - Lee wydął dolną wargę wzruszając obojętnie ramionami. - Raczej powiedziałbym, że przeciętna.
- Jak to?
- Nie przyglądałem się jej zbytnio - Taeyong zaśmiał się cicho.
- Nie rozumiem - chłopak zmarszczył brwi patrząc na starszego.
- Po prostu ja sam jej sobie na żonę nie wybrałem. Jest chirurgiem plastycznym, co za tym idzie, według mojego ojca, była to idealna partia dla mnie. Dlatego jest moją żoną.
Doktor uśmiechnął się delikatnie, a młodszy spojrzał na niego zaciskając mocniej wargi. W jego oczach pojawił się dziwny błysk, a jego zaciśnięte usta teraz układały się w zadziorny uśmiech. Jego głowa była przepełniona różnymi myślami, ale odsunął je na bok. Nie wiedział czemu, ale jego samopoczucie zdecydowanie stało się lepsze.
***
Przez dziesięć dni nie działo się nic nadzwyczajnego. Ten uczęszczał na terapie i był bardzo przykładnym pacjentem. Po prostu robił to co zazwyczaj i nie wychylał się zbytnio.
Taeyong właśnie kończył swój obchód wiedząc, że został mu ostatni pokój. Nie ukrywał, że zostawił Chittaphona na sam koniec, bo wiedział, że pewnie chwile z nim porozmawia.
Wszedł do środka i rozejrzał się po ciemnym pokoju, zaniepokoiło go to trochę, bo mimo wszystko był w szpitalu psychiatrycznym, a chłopak był tam pacjentem. Wiedział jednak, że nic mu nie grozi, bardziej martwił się o to, czy z chłopakiem wszystko w porządku.
- Ten?
W tym momencie za oknem rozbłysnęła błyskawica, a Chittaphon załkał cichutko. Lee słysząc skąd dochodzi głos chłopaka skierował się w jego stronę. Światło, które dochodziło z zewnątrz było naprawdę słabe, ale mógł ujrzeć, że młodszy siedział na łóżku owinięty kocem i płakał. Usiadł obok niego i westchnął ciężko.
- Już wszystko jest w porządku, Tennie. Jestem tutaj - Taeyong spojrzał na niego i wiedząc, że nie może tak po prostu stąd wyjść rozsiadł się wygodniej opierając się plecami o ścianę. Po chwili Ten zrobił dokładnie to samo siedząc z doktorem ramię w ramię.
- Boję się burzy - chłopak wychrypiał cicho.
Lee nie do końca wiedział jak powinien się zachować. Zapomniał o tym, że Chittaphon nie jest jego kumplem, a pacjentem.
W tym momencie rozległ się głośny huk, a młodszy pisnął prawie wskakując Taeyongowi na kolana. Wtulał się w jego tors z zamkniętymi oczami i zanosił się płaczem. Lee objął go ramieniem patrząc na niego i czując jak się trzęsie. Chciał już coś powiedzieć, jednak młodszy go uprzedził.
- Miałem kiedyś kogoś - zaczął. - I on strasznie nie lubił jak płakałem. Mówił, że to oznaka słabości i że faceci nie płaczą.
Taeyong poczuł jak uścisk dłoni chłopaka na jego koszulce się rozluźnia, jednak nie poruszył się ani na milimetr.
- A ja nie potrafiłem przestać. Przez to na mnie krzyczał, czasem nawet mnie uderzył - urwał biorąc głębszy wdech, a po jego policzkach znów poleciały łzy. - Mówił mi też często, że jestem śmieciem i nie zasługuję na nic w życiu - jego uścisk znów stał się mocniejszy, a jego ciało się spięło. - Nie musiał nawet pić, żeby posunąć się do okropnych rzeczy.
Chittaphon przysunął się do starszego jeszcze bliżej wciąż mocno ściskając jego bluzkę, która była już cała zmoczona przez jego łzy.
- Kiedy mu odmawiałem to nie poprzestawał na tym, po prostu brał to co chciał - Ten ściszył głos tak jakby sam nie chciał aby to dotarło do jego uszu. - To przez niego nie chciałem już żyć. To z jego powodu jestem tutaj.
Taeyong słysząc te słowa nie wiedział jak powinien zareagować.
- Mówię to tobie, nie doktorowi Lee - urwał. - Bo wiesz, nikomu wcześniej o tym nigdy nie powiedziałem. Jesteś pierwszy - Chittaphon oderwał się od niego i spojrzał na jego twarz, którą delikatnie oświetlało słabe światło wpadające zza okna.
Lee widząc zapłakaną twarz chłopca naprawdę poczuł się źle. Wyglądał na przerażonego, ale jednocześnie widział w jego oczach coś w rodzaju szczęścia. To naprawdę dziwne uczucie, tym bardziej, że jego mózg przestał już nawet walczyć z dziwnymi myślami.
- Bo ufam Ci, Taeyong.
Chłopak wyszeptał cicho te słowa trzymając wciąż dłonie na klatce piersiowej starszego. Taeyong natomiast ujął twarz młodszego w swe dłonie i palcami starł jego łzy patrząc przy tym prosto w jego piękne oczy. Nawet nie wiedział kiedy usta Chittaphona wylądowały na jego wargach. Przez kilka sekund siedział jak sparaliżowany, jednak po chwili odwzajemnił mimowolnie jego pocałunek. Za oknem rozległ się kolejny błysk, jednak żadnemu z nich to nie przeszkodziło.
Po dość dłuższej chwili oderwali się od siebie, a Ten ponownie wtulił się w ciało starszego, który nie wiedział co powinien aktualnie zrobić. To było złe, ale jeśli chłopak tego potrzebował, to nie mógł go tak po prostu odrzucić. Nie mógł, prawda?
- Tennie - zaczął w tym samym momencie obejmując go delikatnie. - To musi zostać między nami, nie możesz nikomu o tym powiedzieć, wiesz?
- Wiem - odpowiedział. - Nie chcę nikomu o tym mówić.
Chittaphon przymknął powieki i nie minęło zbyt wiele czasu aż w końcu chłopak zasnął w objęciach Taeyonga.
Lee ułożył go delikatnie na łóżku, okrył szczelnie kołdrą oraz kocykiem i pogładził lekko palcami jego policzek. Cichutko wyszedł z pokoju pacjenta i jak gdyby nigdy nic udał się do swojego gabinetu. Zamknął za sobą drzwi i usiadł w fotelu łapiąc się za głowę. To co zrobił było nieodpowiedzialne i głupie. Nie powinien pozwalać chłopakowi na tego typu zbliżenia. W końcu młodszy był jego pacjentem.
Taeyong jesteś idiotą. Nawet jeśli Ci się to podobało i właściwie nie stawiałeś oporu.
A może właśnie dlatego.
***
Następnego dnia, gdy Chittaphon przekroczył próg gabinetu doktora, Taeyong zachowywał się tak jak gdyby nigdy nic się między nimi nie wydarzyło.
- Usiądź - wskazał dłonią na krzesło naprzeciw siebie.
Ten zrobił to co starszy mu kazał uśmiechając się przy tym łobuzersko. W głowie ciągle miał wczorajszą scenę i był z tego powodu podekscytowany. Jednak Lee nie odwzajemniał jego ekscytacji. Po prostu udawał, że nic się nie stało.
Wcale nie całował się wczoraj ze swoim pacjentem, a nawet jeśli, była to tylko jednorazowa akcja i nigdy więcej się nie powtórzy. Tak przynajmniej sobie to tłumaczył.
***
Przez kilka dni Taeyong prowadził normalne sesje z chłopakiem w swoim gabinecie, jednak ze spotkania na spotkanie zauważał, że Chittaphon stawał się coraz to bardziej zamknięty w sobie. Nie znał powodu i nawet przez myśl mu nie przeszło, że wina może leżeć po jego stronie.
Wszedł do pokoju pacjenta i pierwsze co ujrzał to chłopak leżący na łóżku i wpatrujący się w sufit. Włożył kartę, która służyła jako klucz w odpowiednie miejsce przy drzwiach, dzięki temu mając pewność, że nikt tu nie wejdzie i poprawił swój fartuch.
- Hej - Lee podszedł do niego uśmiechając się delikatnie.
Taj jednak nie odpowiedział, ani nawet nie zaszczycił go swym spojrzeniem. Po prostu leżał i patrzył na swoje gwiazdki. Taeyong westchnął cicho i założył ręce na klatce piersiowej po czym pochylił się nad chłopakiem, by teraz już musiał na niego spojrzeć.
- Nadal masz taki wisielczy humor?
- Odsuń się - Ten zmarszczył brwi próbując mu w ten sposób przekazać, że jest zły i nie ma ochoty na rozmowę. Jednak doktor nie dawał za wygraną.
- Co się stało, Tennie?
W tym momencie Chittaphon spojrzał na niego mrużąc oczy i położył dłonie na uszach, mając nadzieje, że dzięki temu nie będzie go słyszał. Lee ułożył usta w dzióbek, co było objawem jego frustracji.
- Nie rób tak - Ten zamknął oczy i zaczął sobie nucić jakąś bliżej nieokreśloną melodię.
Taeyong usiadł na skraju łóżka i wpatrywał się w chłopaka. W końcu musiało mu się to znudzić. Po kilku minutach w pokoju zapanowała cisza, a Chittaphon otworzył oczy i widząc doktora wywrócił nimi.
- Powiesz mi co się stało?
Ten westchnął i powoli się podniósł siadając obok starszego.
- Ty się stałeś.
Taj szturchnął palcem ramię doktora uśmiechając się przy tym smutno. Taeyong spojrzał na młodszego, który starał się opanować. Gdy ich wzrok się ze sobą skrzyżował Chittaphon natychmiast odwrócił głowę, a w jego oczach pojawiły się łzy. Nawet nie wiedział kiedy zaczęły one spływać po jego policzkach.
- Ten - głos Taeyonga był ledwo słyszalny.
- Po tym jak się pocałowaliśmy zacząłeś mnie totalnie olewać - urwał. Naciągnął rękawy bluzki na dłonie i bawiąc się nimi kontynuował. - Nie wiem dlaczego. Czy zrobiłem coś złego? Przecież nikomu nic nie powiedziałem.
Chittaphon spojrzał na doktora, a po jego policzkach znów zaczęły spływać łzy.
- Czy to wszystko przez moją przeszłość? Brzydzisz się mnie?
Chłopak wpatrywał się ciągle w zszokowaną twarz mężczyzny, nawet nie hamując płaczu.
- Co? - Lee uniósł brwi patrząc na zapłakanego Chittaphona. - Nigdy w życiu.
Doktor wziął głęboki wdech, czując jak coś w nim pęka. Widok, który miał przed sobą całkowicie go rozbijał. Nienawidził kiedy Ten płakał, a teraz jeszcze bardziej nienawidził siebie, bo to on był tego powodem.
- Tennie - wyciągnął rękę w jego stronę chwilę się wahając, jednak ostatecznie położył ją na ramieniu chłopaka i przyciągnął go bliżej siebie. Ucałował czubek jego głowy tuląc mocno jego drobne ciało do swojego. - Nawet tak nie myśl.
- To dlaczego tak się ostatnio zachowywałeś? - Taj uniósł swój wzrok w górę łapiąc od razu kontakt z oczami starszego.
- Nie wiem - wzruszył delikatnie ramionami. - Może trochę się wystraszyłem i działałem tak podświadomie.
- Nie rób tego więcej - Chittaphon wyszeptał cicho patrząc swymi zapłakanymi oczami w jego oczy, a jedną dłonią trzymał go za fartuch.
Taeyong zdawał sobie sprawę, że to co robił było złe. Jednak widok czerwonych od płaczu oczu chłopaka był dla niego zbyt bolesny. Nawet jeśli pójdzie do piekła, to trudno, jakoś się z tym pogodzi. Zbyt cenił sobie uśmiech Chittaphona, żeby się wycofać.
Ujął jedną dłonią twarz młodszego i nachylił się nad nim łącząc ich usta w delikatnym pocałunku. Chłopak na początku nieco się spiął otwierając szeroko oczy, jednak Taeyong uśmiechnął się jedynie nie odrywając swych warg od jego ani na moment. Położył obie dłonie na biodrach młodszego i uniósł go sadzając na swych kolanach. Chittaphon jedną dłoń wplótł we włosy starszego, a drugą trzymał na jego klatce piersiowej pogłębiając już intensywny pocałunek. Lee przysunął go do siebie jeszcze bliżej wciąż trzymając swe ręce na jego biodrach.
W końcu jednak Ten oderwał się od doktora próbując złapać oddech. Uśmiechnął się promiennie i położył opuszki palców na swych wargach.
- Mam nadzieje, że już nigdy takie głupie myśli nie przyjdą Ci do głowy.
Taeyong ujął jedną dłonią twarz młodszego i delikatnie kciukiem gładził jego policzek. Chittaphon uśmiechnął się i objął jego szyję krzyżując swe ręce na jego karku.
- Jeśli przyjdą to powiem Ci o nich od razu. Może znów wybijesz mi je w taki sposób z głowy. - Taj zaśmiał się cicho, a Lee poczochrał jego włosy po czym znów przytulił go do siebie.
Nawet jeśli będzie tego później żałował, to zdecydowanie było warto.
✵ ✵✵
Hejka! ^^ I oto już kolejny rozdział, wow. Jakoś szybko mi to mija. Teraz możecie oczekiwać tylko więcej momentów taetena i mam nadzieje, że będą się wam one podobać. ^^ Co do długości rozdziałów to raz będą dłuższe, a raz krótsze. Nie potrafię inaczej, haha.
Dziękuję za całą waszą aktywność tak jak zawsze! :)
A no i właśnie! Jest coś o czym zapomniałam. Jeśli lubicie słuchać muzyki w trakcie czytania to polecam wam przede wszystkim DAY6 - I Wait. Nie będę ukrywać, że jest to chyba hymn tego ff i nie wiem, czy bez tej piosenki by w ogóle powstało. ☺ Może zrobię ogólną playlistę, czego słuchałam oprócz tej jednej piosenki, ale od razu uprzedzam, że to i tak będzie góra 5/6 piosenek.
No to chyba tyle. Do przyszłego tygodnia! :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top