4 ✫


Ten leżał już kolejną godzinę na łóżku wpatrując się w sufit. Naprawdę chciałby dostać te świecące gwiazdki, przynajmniej miałby na czym skupić swój wzrok. Westchnął ciężko i sięgnął po długopis po czym narysował sobie na opuszkach palców owe gwiazdki. Uniósł palce ku górze i zaśmiał się cicho. To było dosyć żałosne, ale nic innego mu nie zostało. Czasem wydawało mu się, że mimo iż był zdrowy, to zaczynał wariować. Bo kto by nie oszalał w miejscu takim jak to?

Usiadł na materacu krzyżując nogi i wziął do ręki jeden z magazynów modowych, które ukrywał pod poduszkami, po czym na jednej ze stron narysował dwie królicze głowy. Uśmiechnął się tajemniczo w momencie, gdy rysował kilka małych serduszek między nimi.

Słysząc dźwięk otwieranych drzwi szybko jednak je schował w pierwotne miejsce i oparł się łokciem o poduszki.

- Dzień dobry, Ten - Doyoung odezwał się pierwszy.

- Dzień dobry, panie Kim - chłopak uśmiechnął się delikatnie wstając z łóżka.

- Jak minął Ci dzień? - ordynator zachowywał się tak jakby wczorajsza rozmowa nie miała w ogóle miejsca. Chittaphon również udawał, że nic takiego się nie wydarzyło. Odbierał to jako taki pewien rodzaj zabawy.

Po krótkim wywiadzie Doyoung wyszedł z pomieszczenia, a Ten powędrował w stronę parapetu, na którym po chwili usiadł.

Mimo że jedyne co chłopak widział to szpitalny mur i ściany budynków, które były jeszcze bardziej brudne niż jego myśli, to lubił się po prostu w nie wpatrywać i wyobrażać sobie co może się za nimi znajdować.

***

Chittaphon od rana był rozchwytywany, odbył już kilka rozmów z różnymi lekarzami, a teraz właśnie siedział w sali laboratoryjnej czekając na to, aż któryś z jego znienawidzonych pielęgniarzy pobierze mu krew.

- Ja się go boję - Baekhyun szepnął do swego przyjaciela jednocześnie wyciągając z szafki potrzebne mu przyrządy.

- Przykro mi, przegrałeś - wyższy odpowiedział mu wytykając język.

- To nie fair, zawsze przegrywam w papier, kamień, nożyce - odburknął niższy.

- Kiedyś wygrasz - odpowiedział trzeci z nich.

- Ty za to, Jongdae - najniższy z nich wskazał strzykawką na przyjaciela - Będziesz pobierał krew temu, który uważa się za latającego potwora spaghetti.

Baekhyun uśmiechnął się szeroko po czym wszedł do mniejszego pokoju, w którym Chittaphon leżał na kozetce czekając na swą kolej i przy okazji słysząc całą ich rozmowę. Uśmiech z twarzy starszego stał się lżejszy, gdyż zamierzał udawać, że bycie z Tenem sam na sam, to nie jest żaden wyczyn.

Byun nie chciał wdawać się w zbędne gadki z chłopakiem, bo naprawdę nie miał na to ochoty.

- Wiesz, że jak mnie będzie bolało, to będę zły? - Ten ukrył swój kpiący uśmiech pod grymasem patrząc na starszego.

- Będę się starał, abyś w ogóle tego nie poczuł - Baekhyun uśmiechnął się lekko nie dając się wyprowadzić z równowagi. Zrobił co miał zrobić po czym przyłożył gazę do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą była igła.

- Poleż tu chwilę, a później odprowadzę Cię do pokoju - posłał mu jeden ze swych firmowych uśmieszków, po czym wszedł do większego pokoju, w którym siedzieli jego przyjaciele. Odłożył probówkę z krwią na odpowiednie miejsce i już się miał odezwać, jednak do pomieszczenia wszedł nie kto inny tylko Doyoung.

- Kiedy wreszcie doproszę się o akta pacjenta Song? - Kim uniósł brew patrząc ostro na trójkę chłopaków.

- Zaraz wszystko przyniosę, panie ordynatorze - najwyższy z trójki odezwał się pierwszy kłaniając się przy tym nisko.

- Masz dziesięć minut, ileż można czekać? - Kim warknął, po czym wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.

- Suka - Baekhyun warknął pod nosem, gdy lekarz wyszedł i spojrzał na swych przyjaciół. - Ewidentnie widać, że mu się w związku nie układa i wyżywa się na nas.

- Pewnie znów mu Jaehyun nie dał dupy - Chanyeol skwitował, a jego przyjaciele zaśmiali się na jego słowa.

- Wcale bym się nie zdziwił jakby go zostawił - urwał. - Ja na miejscu Jaehyuna już dawno bym go rzucił. - Baekhyun prychnął grzebiąc przy okazji w szafkach.

- Jeśli Kim jest też taki w domu, to wcale się nie dziwię, dlaczego chodzą plotki o tym, że jego chłopak jest z nim tylko dla kasy. - Jongdae wzruszył ramionami.

- Prawda. - Byun skierował w jego stronę swój wzrok. - Ja sam bardzo chętnie byłbym z nim dla kasy, ale wolałbym go widzieć raz na rok.

W pomieszczeniu rozległy się ciche śmiechy, które przerwał Chittaphon wchodzący do ich pokoju.

- Mogę iść już do siebie?

- Już Cię odprowadzam - Baekhyun podał Chanyeolowi jakieś dokumenty, a sam do kieszeni schował strzykawkę z odpowiednią substancją usypiającą, tak na wszelki wypadek, gdyby chłopakowi po drodze odbiło.

***

Dzień jak co dzień, u Chittaphona zapowiadał się tak samo nudno jak zazwyczaj. Siedział w fotelu i bawił się końcówką swojej koszulki nie myśląc o niczym konkretnym.

- Dzień dobry, Ten - głos mężczyzny rozniósł się po pokoju, a chłopak uniósł swój wzrok. Nawet nie zauważył kiedy lekarz wszedł do środka.

- Dzień dobry, panie Kim - pacjent uśmiechnął się delikatnie prostując nogi.

- Dostałeś już dzisiaj swoją dawkę tabletek? - Doyoung uniósł brew wpatrując się w młodszego.

- Um, no tak - zawahał się. - Tak jak zwykle.

Lekarz zacisnął mocniej wargi zapisując coś szybko w swym notatniku.

- Z tego co wiem miałeś oprócz tego dostać coś jeszcze.

Ten zmarszczył brwi patrząc na lekarza, który wyglądał jakby był naprawdę zirytowany tym, że coś poszło nie po jego myśli.

- Dlaczego w tym szpitalu pracują sami niekompetentni idioci? - warknął bardziej do siebie, jednak Chittaphon i tak był w stanie to usłyszeć, w końcu był w tym samym pomieszczeniu.

- Myślę, że powinieneś zrobić sobie jakieś wolne - Ten wstał z fotela i podszedł do niego, jednak nie naruszając jego strefy intymnej. Doyoung postanowił nie odpowiadać na zaczepkę młodszego, ale on nie dawał za wygraną.

- Twój chłopak pewnie by się ze mną zgodził - pacjent uśmiechnął się lekko przekrzywiając głowę. - Słyszałem, że Jaehyun też ma już tego dość. Wcale mu się nie dziwię.

- Ten, nie wiem skąd w ogóle wiesz o tym, że mam chłopaka i do tego, skąd znasz jego imię, ale to naprawdę nie powinno Cię interesować. - Kim zacisnął mocniej swe palce na notatniku i poprawił nerwowo okulary.

- Po prostu martwię się, no - pacjent westchnął przeciągle przy okazji mrugając leniwie powiekami. - Jeśli jesteś taki sztywny również w łóżku, to wcale mu się nie dziwię.

- Dość.

To była granica, którą Ten właśnie przekroczył. Doyoung oddychał szybciej hamując się ostatkami zdrowego rozsądku by nie przyłożyć młodszemu owym notatnikiem w twarz.

- Gdyby mnie ktoś tak traktował, rozejrzałbym się za osobą, która naprawdę by mnie doceniła. Przypuszczam, że Jaehyun nie jest głupi i już dawno to zrobił.

- Powiedziałem, dość! - Kim uniósł głos, jednak nie można było tego nazwać krzyknięciem.

Chittaphon wzruszył ramionami i usiadł na łóżku, a lekarz wziął głębszy wdech po czym patrząc na niego skierował się do drzwi.

- Zdecydowanie potrzebujesz podwójnej dawki - Doyoung burknął sam do siebie. - Do widzenia - rzucił jeszcze na odchodne i opuścił pomieszczenie.

Ten uśmiechnął się sam do siebie. Nagle poczuł przypływ szczęścia, poczuł, że nic nie jest jeszcze stracone. Może kiedyś uda mu się wyjść z tego szpitala i będzie mógł prowadzić normalne życie. Jeśli tak się stanie to poleci do Francji, ale najpierw kupi sobie gwiazdki świecące w ciemności.

***

Kim siedział w gabinecie i wpatrywał się tępo w telefon, który leżał przed nim na biurku. Był zły na siebie za to, że pozwolił, aby słowa pacjenta wzbudziły w nim jakiekolwiek dziwne myśli. Wiedział, że to nie miało żadnego sensu, no bo przecież jego chłopak zapewniał go, że jest jedyny. Jednakże myśl o tym, że Jaehyun mógłby dopuścić się zdrady nie chciała wyjść z jego głowy. Sięgnął dłonią po telefon i odblokował go szybko patrząc na ekran. Dziesięć minut temu napisał smsa do Jaehyuna, ale wciąż nie było odpowiedzi. Przejechał palcem po ekranie wybierając odpowiedni numer i klikając na zieloną słuchawkę przyłożył komórkę do ucha. Przez kilkanaście sekund wsłuchiwał się w głuchy dźwięk, po czym zerwał połączenie klikając odpowiedni przycisk. Odłożył telefon na biurko i rozsiadł się na krześle stukając opuszkami palców o dolną wargę. Bił się z myślami i zaczynało go to powoli denerwować. Jaehyun zawsze odbierał od niego praktycznie od razu, tak samo nigdy nie zwlekał z odpowiedziami na smsy. Doyoung potrzebował jedynie potwierdzenia tego, że wszystko jest dobrze, że chłopak go kocha i w życiu ma tylko jego. Po pięciu minutach znów sięgnął po komórkę robiąc to co poprzednim razem. Gdy chłopak znów nie odpowiedział wziął głębszy wdech starając się zachować trzeźwy umysł, jednak było to bardzo ciężkie.

Jakieś dziesięć minut później Doyoung znów wziął do ręki komórkę chcąc dodzwonić się do swego ukochanego, jednak tym razem usłyszał głos kobiety.

Osoba, do której dzwonisz ma wyłączony telefon lub jest niedostępna.

Więcej nie potrzebował. Wstał z krzesła i zabierając w pośpiechu płaszcz i kluczyki wyszedł z gabinetu. Przeklinał się w myślach za to co właśnie robił, a jeszcze bardziej przeklinał Tena, który sprawił, że w ogóle zaczął o czymś takim myśleć. To było nienormalne, ale był wściekły. Bardzo.

***

Kilka dni później Ten został zabrany przez Taeila na jakieś badania, które jak zwykle wykonywane były przez jego znienawidzonego pielęgniarza Baekhyuna. Chociaż tak właściwie zaczynał odkrywać, że ma całkiem ładny uśmiech. No i w sumie nie był nawet taki brzydki. Zawsze to jakiś plus.

Po szeregu skończonych badań chłopak kazał Chittaphonowi leżeć na kozetce i się nie ruszać, co też właściwie Ten miał w zamiarze zrobić. Ku jego uciesze drzwi do większego pokoju, w którym owa trójka przesiadywała, były uchylone i mógł dokładnie usłyszeć o czym rozmawiali.

- Nadal nie mogę w to uwierzyć - zaczął Baekhyun ściszonym głosem, tak jakby obawiał się, że ktoś może ich właśnie teraz podsłuchiwać. No cóż.

- No nie? Może i był jakiś dziwny, ale w życiu nie podejrzewałbym go o zdolność do czegoś takiego. - Chanyeol odpowiedział równie stonowanym głosem jak jego przyjaciel po czym w pokoju zapanowała cisza.

- Wiecie co wam powiem? - urwał Baekhyun. - Myślę, że mogliśmy coś zauważyć. Jeny, gdybyśmy tylko przyjrzeli się mu bliżej to może nigdy by go nie zabił.

- Daj spokój Baek. Nie możesz tak o tym myśleć - skarcił go Jongdae.

- Zgadzam się. Z tego co wiadomo to pan Kim nie planował tego morderstwa. Sam był w szoku po tym wszystkim. - Chanyeol przewracał jakieś kartki nawet na nie nie patrząc.

- Tak bardzo mi przykro z powodu Jaehyuna - Byun westchnął cicho. - Znaczy, wiem, że on już nic nie czuje, ale no wiecie - zawahał się. - A co jeśli on go naprawdę kochał?

- Baek, nie myśl już o tym, czasu nie cofniesz - Jongdae poklepał go po ramieniu.

- Matko - zaczął najniższy z trójki przyjaciół - A co jeśli on naprawdę go zdradzał? No wiecie - urwał zaciskając mocniej wargi. - Może Jaehyun naprawdę to zrobił i pan Kim znalazł dowody, albo go przyłapał, czy coś.

W pomieszczeniu przez chwilę panowała cisza.

- Nie chcę nikogo osądzać i Ty też nie powinieneś tego robić, Baek - Chanyeol spojrzał na przyjaciela. - Nikt nie wie co się naprawdę wydarzyło. Jedyne co jest wiadome to, że pan Kim dokonał zabójstwa w afekcie, ale sam nic więcej nie powiedział. Nie próbuj bawić się w detektywa.

- To straszne - Byun wzdrygnął się czując jak po jego plecach przechodzi dreszcz.

- Nie masz się czego bać. Tobie akurat nic nie grozi, wiesz? - chłopak uniósł brew patrząc na przyjaciela.

- No nie wiem - Baekhyun zmrużył oczy - Wciąż jesteśmy w psychiatryku.

Po pokoju rozniósł się śmiech trójki przyjaciół, który przerwał wchodzący do pokoju Chittaphon.

- Chce mi się siku - oznajmił.

Chłopcy spojrzeli po sobie, po czym Byun westchnął cicho wewnętrznie kopiąc swych przyjaciół po kostkach.

- W takim razie, zaprowadzę Cię do pokoju - Baek posłał mu delikatny uśmiech i wraz z pacjentem wyszedł z pomieszczenia. Tak samo jak zawsze trzymając jedną z dłoni w kieszeni na strzykawce. No bo nigdy nic nie wiadomo.

***

Ten leżał na swoim łóżku zastanawiając się nad tym co kilka godzin temu usłyszał. Czyli dlatego pan Kim do niego nie przychodził, a zamiast niego przychodził ten okropny Junmyeon. Chittaphon usiadł na łóżku i sięgnął po jeden ze swoich magazynów, które ukrywał pod poduszkami. Wyszukał odpowiedniej strony i uśmiechnął się do siebie sięgając tym razem po swój długopis.

- Biedny króliczek - Ten westchnął cicho, po czym wbił swój wzrok w dwie królicze głowy, które narysował już jakiś czas temu na stronie jednego z magazynów. Jednemu z nich na oczach narysował krzyżyki, a na drugim narysował pionowe linie odgrywające role krat. Zamazał zamaszyście serduszka między nimi i uśmiechnął się do siebie szeroko, wiedząc, że znów pozwolił komuś być szczęśliwym. Nawet jeśli nie miał w tym żadnego fizycznego udziału, to wierzył, że jednak jakąś rolę w tym odegrał. Czuł, że Doyoung mógł podjąć taką decyzję dzięki temu co mu powiedział. Schował magazyn pod poduszki, na których po chwili ułożył tył swej głowy i wpatrywał się w sufit uśmiechając się przy tym bez przerwy.

Uwielbiał dawać ludziom szczęście, nawet jeśli musieli przy tym stracić życie.


  ✵ ✵✵ 

Hejka! No i czwarty rozdział już za nami ^^ 

Co prawda miałam go wrzucić w piątek, ale z powodu koncertu B.A.P miałam małe nieogarnięcie życiowe i no cóż, czasem tak się zdarza :> 

Tak jak zwykle dziękuję wam za wsparcie i w razie pytań - jestem otwarta na wszystko! c: 

Um, no to chyba tyle, do zobaczenia/przeczytania w przyszłym tygodniu! :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top