14 ✫
Taeyong wszedł do budynku i skierował się długim korytarzem prosto do swego dawnego gabinetu. W połowie drogi jednak zatrzymał się i zapukał w drzwi, po czym nacisnął klamkę i wszedł do środka.
- Cześć Taeil.
- Panie doktorze, co pan tu robi? - Moon wstał z krzesła i od razu ukłonił się nisko posyłając starszemu delikatny uśmiech.
- Daj spokój z tymi tytułami. Jestem Taeyong - mężczyzna wyciągnął rękę w stronę pielęgniarza, który uniósł brew patrząc nieufnie na doktora.
- W porządku, jednak wolałbym, gdyby został pan dla mnie doktorem Lee.
Chłopak uśmiechnął się nieśmiało, a Taeyong zaśmiał się cicho kręcąc głową.
- A więc, musi być jakiś powód tego, że się pan tu pojawił, prawda?
- Właściwie to nawet kilka - urwał. - Pierwszy z nich to Ten.
Mężczyzna uniósł w uśmiechu jeden z kącików ust spoglądając na teczkę, w której miał kilka dokumentów. Otworzył ją i wyszukał odpowiedniej kartki.
- Drugi z nich dotyczy Ciebie - podał dokument chłopakowi, który od razu zabrał się za czytanie.
- Co to ma znaczyć? - Moon uniósł wzrok znad kartki patrząc na Lee jak na idiotę.
- To co widzisz. Chcę żebyś został dyrektorem tej kliniki. - Taeyong przekrzywił nieco głowę patrząc na pielęgniarza. - Oczywiście jeśli tylko się zgodzisz, jednak nie ma tutaj nikogo komu ufałbym tak jak Tobie.
- Ale przecież... - urwał. - To nie ma sensu.
- Taeil - odchrząknął prostując się. - Naprawdę wierzę, że jesteś jedyną odpowiednią osobą na to miejsce. Skoro teraz zamiast Junmyeona świetnie dajesz sobie radę, to co stoi na przeszkodzie?
- A pan?
- Ja na pewien czas chciałbym od tego wszystkiego odpocząć - Taeyong podrapał się po głowie. - Poza tym na razie i tak nie mam praw do wykonywania zawodu, więc bycie tutaj tylko dyrektorem mnie nie satysfakcjonuje.
- Um - chłopak przygryzł wargę - muszę to przemyśleć, na razie nie jestem w stanie nic powiedzieć.
Pielęgniarz zmarszczył brwi oddając kartkę doktorowi. Co innego jest być dyrektorem przez kilka dni, a co innego przez kilka tygodni. A może nawet miesięcy? Cholera wie na ile Lee postanowi sobie zniknąć.
- A tu jest ta pierwsza sprawa - Lee wyciągnął kopertę z listem oraz kilka innych dokumentów i położył je na stoliku. Taeil nachylił się nad dokumentami lustrując je wzrokiem.
- Pacjent z pokoju 037 może opuścić szpital - Taeil powiedział to bardziej do siebie, tak jakby chciał żeby jego uszy to usłyszały. Nie do końca ufał swoim oczom.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza po czym pielęgniarz powyciągał jakieś pieczątki z szuflady i odbił je w odpowiednich miejscach. Porobił szybko kopie wszystkiego, a Taeyongowi oddał oryginały. Zanim doktor zdążył się odezwać Moon obrócił się szybko i zniknął za jakimiś drzwiami po czym wrócił z torbą.
- Tutaj są wszystkie rzeczy pacjenta - wręczył torbę doktorowi uśmiechając się przy tym delikatnie. - A teraz zaprowadzę pana do jego pokoju.
Gdy szli korytarzem Taeil opowiadał Taeyongowi o niezbyt dobrym stanie Chittaphona. Jednak oboje wiedzieli, że to wina Junmyeona, który na siłę próbował zrobić z niego szaleńca. Poza tym doktor zdawał sobie sprawę, że jego nagłe zniknięcie również nie wpłynęło dobrze na chłopaka.
Chwilę później stali już przed odpowiednimi drzwiami, a Moon wbił kod i przyłożył kartę do czytnika. Drzwi się otworzyły i pielęgniarz powoli wszedł do środka.
- Hej, Ten. - Moon uśmiechnął się, co w sumie było naprawdę rzadko spotykane. - Przyprowadziłem Ci gościa.
Chłopak jednak nawet nie zaszczycił Taeila swoim spojrzeniem. Ciągle leżał na plecach i wpatrywał się w sufit albo w gwiazdki na nim.
- Cześć Tennie - do środka wszedł Taeyong, który powoli skierował się w stronę Taja.
- Znowu mi się wydaje, że go słyszę. - Chittaphon uśmiechnął się szeroko po czym zakrył dłońmi swą twarz i zaśmiał się nerwowo. - Mam tego dość.
Chłopak załkał cicho, a jego delikatne ciało zatrzęsło się lekko. Od dłuższego czasu wydawało mu się, że Taeyong przychodzi do niego by go zabrać, ale pogodził się już z myślą, że tak się nigdy nie stanie. Lee podszedł do łóżka i położył swą rękę na włosach młodszego, który pod jego dotykiem zastygł w bezruchu. Chittaphon zdjął ręce z twarzy i spojrzał przed siebie wprost na Taeyonga. Skierował swoją dłoń na twarz Lee i bardzo uważnie przejechał po niej palcami.
- A teraz nawet go czuję i widzę. Zwariowałem Taeil - chłopak roześmiał się, a po jego policzkach zaczęły lecieć łzy - naprawdę zwariowałem.
- Niech pan go jak najszybciej stąd weźmie. W torbie oprócz jego rzeczy są jeszcze odpowiednie leki. - Pielęgniarz zacisnął mocniej wargi. - Czuję się okropnie widząc do jakiego stanu pozwoliłem go doprowadzić.
- To nie twoja wina Taeil, musiałeś wykonywać zadania, które dawał Ci Junmyeon. Nie mam Ci tego za złe. To ja mogłem pieprzyć te wszystkie reguły i od razu zająć się Tenem tak jak należy.
Taeyong uśmiechnął się do niego delikatnie po czym nachylił się nad Chittaphonem i wkładając ręce pod jego kolana i plecy uniósł go tuląc od razu do siebie. Spojrzał na jego zamknięte powieki i przełknął z trudem ślinę. Tak bardzo było mu źle, że jego najjaśniejsza gwiazdka prawie zgasła. I to przez niego.
- Taeil, daję Ci dwa dni do zastanowienia się nad tą drugą sprawą. Chciałbym to załatwić jak najszybciej.
- Tak jest.
Lee wychodził z pokoju trzymając majaczącego chłopca na rękach, jednak zatrzymał się w połowie drogi. Odwrócił się i spojrzał na Moona.
- Dziękuję Ci Taeil za wszystko.
- Ale niby za co, przecież ja nic-
- Za wszystko.
Po tych słowach Taeyong wyszedł z pomieszczenia by następnie całkowicie opuścić budynek szpitala. Ułożył odpowiednio chłopaka na siedzeniu pasażera i zapiął jego pas, torbę wrzucił na tylne siedzenie, a sam zajął miejsce za kierownicą.
- Teraz już będzie tylko lepiej, obiecuję.
Chittaphon patrzył na Lee uśmiechając się szeroko.
- To się nie dzieje naprawdę - Ten zaśmiał się cicho kładąc ręce na swych udach. - Chyba umieram, to dlatego Cię widzę i słyszę, i-
- Żyjesz Ten - Lee delikatnie pogładził wierzch jego dłoni - i nie pozwolę żeby było inaczej.
Po tym ruszył autem kierując się w stronę domu, który od teraz miał być ich wspólnym miejscem. Bo od tej pory Taeyong chciał dzielić z Tenem wszystko.
***
Trzy dni później
- Gdzie ja jestem? - Ten otworzył szeroko oczy i zaczął się gorączkowo rozglądać po pokoju.
- W domu, Tennie - Taeyong od razu znalazł się obok niego siadając na łóżku. Delikatnie pogładził jego dłonie po czym okrył go szczelniej kocem. Pogłaskał go po policzku, a z oczu chłopaka poleciały łzy.
- Aaa, znowu mam te głupie sny, niech już się skończą! - Chłopak zaniósł się płaczem, a Taeyong jedynie siedział obok niego, samemu powstrzymując łzy. - Proszę, niech to się skończy.
Jakieś kilkanaście dni później
- Taeyong? - szept Taja rozszedł się po pomieszczeniu.
- Tak? - doktor położył butelkę z wodą na stoliku nocnym.
- Czy to się dzieje naprawdę?
- Tak - Lee uśmiechnął się lekko patrząc na niego z góry.
- Ja żyje? - Chittaphon zaczął obmacywać się po twarzy, ramionach, brzuchu.
- Tak kochanie i masz się coraz lepiej.
- Wow - Ten zmarszczył brwi patrząc na mężczyznę. - Możesz podejść bliżej?
Taeyong usiadł obok niego na łóżku i wpatrywał się w prosto w jego oczy. Chłopak wyciągnął ręce w jego stronę i położył swe dłonie na jego twarzy. Przysunął się bliżej niego i wziął łapczywie oddech. Zjechał dłońmi na jego szyję, ramiona, a następnie zatrzymał je na jego udach.
- Naprawdę to wszystko mi się nie śniło? - wyszeptał.
- Nie - Taeyong zaśmiał się cicho.
- Jak ty mnie wyciągnąłeś z tego szpitala?
- No wiesz - Lee spojrzał na mocniej zaciskające się na jego udach dłonie chłopaka. - Wszedłem do środka, dałem odpowiednie dokumenty i Cię wyniosłem.
Chittaphon przez chwilę siedział w bezruchu po czym uśmiechnął się szerzej.
- To jak z jakiegoś filmu - patrzył przez cały czas prosto w oczy doktora. Po chwili jednak jego uśmiech zniknął, a zamiast niego pojawił się grymas na twarzy. - Nie wiedziałem, że potrafisz być romantyczny.
Taeyong słysząc jego uwagę i widząc jego minę zaśmiał się nieco głośniej po czym odrzucił dłonie chłopaka i łapiąc go w pasie przewrócił na łóżko kładąc się od razu obok niego.
- Jeszcze wielu rzeczy nie wiesz - Lee uśmiechnął się łobuzersko - ale będziemy mieli dużo czasu na to, żebyś mógł je odkryć.
Młodszy uśmiechnął się szerzej i czując dłoń Taeyonga na swoim policzku zmrużył delikatnie oczy wtulając w nią swą twarz.
- Um, Tennie?
- Tak? - chłopak otworzył leniwie oczy od razu łapiąc kontakt wzrokowy ze starszym.
- Co powiesz na to żebyśmy się przenieśli?
- Co masz na myśli? - Ten zmarszczył brwi.
Lee ujął dłoń Taja i splótł jego palce ze swoimi, składając delikatny pocałunek na wierzchniej części jego dłoni.
- Myślałem nad tym żebyśmy się przeprowadzili do Francji, co ty na to?
Chittaphon spojrzał na niego zszokowany. Po chwili jednak zmarszczył brwi i wyglądał jakby głęboko się nad czymś zastanawiał.
- Czyli jednak to wszystko mi się śni. Ekstra. - Zacmokał niezadowolony po czym uszczypnął się w rękę i syknął z bólu. - Ała!
- Tennie, przestań się wreszcie krzywdzić. - Lee skarcił go wzrokiem po czym ucałował czerwone miejsce od uszczypnięcia na jego ręce.
- To tak na poważnie?
- Tak. Jestem całkowicie poważny.
Przez chwilę w pokoju panowała cisza. Ten składał sobie wszystko w głowie. Przewrócił się na plecy i zaczął się wpatrywać w sufit, na którym Taeyong przymocował mnóstwo fluorescencyjnych gwiazdek. Uśmiechnął się do siebie pod nosem.
- Tam jest dużo gwiazd, prawda?
- Myślę, że tak. - Starszy wciąż leżał na boku wpatrując się w chłopaka.
- W takim razie jestem za. - Taj odwrócił głowę i patrząc na doktora uśmiechnął się szeroko.
- Jako iż wszelkie dokumenty załatwiłem przez ostatnie dwa tygodnie, to-
- Przepraszam, czy ty zaplanowałeś już to wszystko zanim w ogóle zapytałeś mnie o zdanie? - Chittaphon oburzył się wydymając przy tym dolną wargę.
- Um, po prostu chciałem to wszystko mieć już załatwione, żebyśmy mogli jak najszybciej zacząć wspólne życie na nowo.
- Nie zmieniaj tematu - chłopak skarcił go wzrokiem - zadziałałeś na mnie siłą perwersji.
Taeyong uniósł brwi słysząc jego słowa, po czym zaśmiał się głośno. Chittaphon zdezorientowany rozglądał się po pokoju doszukując się czegoś co mogło go rozbawić.
- Nie wiem czy moja siła perwersji została przed tobą w ogóle otworzona. Chyba nie miałem na to okazji. - Lee puścił oczko do młodszego, który zmarszczył brwi.
- Zadziałałeś na mnie przed chwilą,więc chyba Ci się udało.
- Kochanie - Taeyong uśmiechnął się szeroko obejmując go w pasie i przyciągając do siebie. - Mówi się siła perswazji. Perwersja, to całkowicie coś innego - Lee złożył mokry pocałunek na jego szyi. - Ale jak chcesz to mogę Ci pokazać moją siłę perwersji - wyszeptał cicho do jego ucha.
Chittaphon przełknął głośno ślinę po czym położył dłonie na jego klatce piersiowej i zmroził go wzrokiem.
- Nie łap mnie za słówka.
- Ale ja Cię nie ła-
- Powiedziałem coś. - Chittaphon ułożył usta w dzióbek patrząc z wyższością na Taeyonga.
- Przepraszam, nie będę - Lee uniósł ręce w geście kapitulacji.
- To kiedy się przeprowadzamy? - Ten spojrzał na niego i obrócił się na bok delikatnie przejeżdżając dłonią po jego biodrze.
- Za dwa tygodnie?
- Tak szybko?! - oczy młodszego zrobiły się większe.
- Chciałbym żeby to było jak najszybciej, ale też w takim okresie czasu żebyś ty lepiej się czuł i abym nie musiał się martwić, że robię coś wbrew twojej woli. - Taeyong uśmiechnął się do niego czule.
- Okej. Więc niech tak będzie.
Chittaphon uśmiechnął się promiennie po czym przysunął się jeszcze bliżej mężczyzny, który złożył czuły pocałunek na jego ustach, kciukiem delikatnie gładząc jego policzek.
To był właśnie moment, w którym Taeyong tracił głowę. Bliskość Tena sprawiała, że wariował. Jednak jego brak sprawiłby, że by zwariował.
✵ ✵✵
Hejka! No i kolejny rozdział na nami. Myślałam, że dzisiaj nie uda mi się wrzucić, ale ostatecznie po wielu problemach się udało! ^^
Widząc to jak jesteście aktywni sprawia, że moje serce rośnie, haha. Dziękuję wam bardzo, kochani! :D
Ogólnie to ledwo dzisiaj otworzyłam oczy i pierwsze zdjęcie jakim dostałam prosto w twarz było to, którym się z wami podzielę. Całe to smtown jest jak zbawienie dla taeten sziperów, łączmy się w szczęściu razem! :")
P r z e p i ę k n i!! ♥
Dobra, koniec feelsów. Widzimy się w przyszłym tygodniu! :D
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top