13 ✫


Yuta przekręcił klucz w zamku i wszedł do środka. W pokoju dziennym na kanapie leżała Elisabeth, więc poczochrał jej futro na brzuszku i pocałował ją w główkę. Jej mina co prawda wskazywałaby na to, że ma ochotę rzucić się mu do gardła i przegryźć tętnicę, jednakże w rzeczywistości bardzo to lubiła. Skierował się do kuchni i zatrzymał w progu patrząc z uniesioną brwią na mężczyznę siedzącego na krześle.

- Co tu robisz? - Japończyk wszedł do pomieszczenia i odstawił zakupy na stolik to samo czyniąc ze swoją teczką.

- Nie chciałem siedzieć sam w domu, a skoro nadal nie kazałeś mi oddać kluczy to pomyślałem, że-

- Oddaj - Nakamoto wyciągnął dłoń w kierunku przyjaciela i patrzył na niego karcąco.

Taeyong wydął dolną wargę i zrobił większe oczy wzdychając cicho. Udawał, że szuka kluczy po swoich kieszeniach po czym, gdy Yuta wywrócił oczami i zaczął rozpakowywać zakupy, uśmiechnął się triumfalnie.

- Pozbyłeś się już tych rzeczy po niej?

- No tak, na szczęście Mina zabrała większość swoich dupereli, więc niewiele pozostało mi do wyrzucenia.

Lee przygryzł dolną wargę patrząc na przyjaciela po czym wziął głębszy wdech. Rozglądał się po kuchni i zatrzymał swój wzrok na otwartej teczce Yuty.

- Znów jakieś gazetki?

- Wyciągnąłem to ze skrzynki. Jakieś nieważne rzeczy.

Nakamoto machnął ręką po czym zaczął wyciągać garnki z szafek i ustawiać na blacie odpowiednie produkty na obiad dla dwóch osób. Doskonale zdawał sobie sprawę, że skoro Taeyong tu już siedział, to się go tak łatwo nie pozbędzie. Pewnie w między czasie napije się jego wina i patrząc na zegarek stwierdzi, że nie zdąży już wytrzeźwieć, więc będzie musiał zostać na noc. Typowy Lee.

Taeyong wyciągnął gazetki z teczki po czym zaczął je powoli przeglądać. Jak już wyciągnie Tena ze szpitala to pojedzie z nim na zakupy i kupi mu wszystko czego tylko zapragnie. Jednak na razie musiał czekać na odpowiedź z sądu, która powinna do niego już wkrótce przyjść. Mimo że dopiero minęły dwa tygodnie, a Yuta mu mówił, że nie wie czy uda mu się to załatwić szybciej, to miał nadzieje, że nie będzie musiał czekać zbyt długo. Przeglądał kolejne gazetki co chwilę komentując na głos różne rzeczy, jak chociażby jasnoróżową kanapę, która idealnie pasowałaby do pokoju Yuty. Oczywiście za ową uwagę dostał w głowę ścierką, ale uwielbiał się droczyć ze swoim przyjacielem i nie zamierzał przestawać.

- No ale Yuta, wziąłbyś sobie do tego kocyk w księżniczki i pasowało by to idealnie do twojej samotnej sypialni. - Lee uśmiechnął się szeroko widząc karcący wzrok Japończyka.

- To że lubię bajki Disneya nie znaczy, że mam jakąś obsesję na punkcie księżniczek, idioto.

- Płaczesz za każdym razem jak je oglądasz i mówisz, że utożsamiasz się z Kopciuszkiem, to chyba jednak coś znaczy. Poza tym, że nie masz rodzeństwa i generalnie żaden książę na-

Gdyby nie fakt, że kapeć Nakamoto znalazł się na twarzy Lee, pewnie nadal by prowadził swój jakże interesujący monolog.

- Nie możesz używać przeciwko mnie słów, które mówię jak jestem pijany. - Yuta wymachiwał drewnianą łyżką po czym żachnął się i odwrócił plecami do przyjaciela.

- Ale może znajdziesz w końcu tego księcia albo, no wiesz, książę znajdzie Ciebie.

Japończyk stał wyprostowany i mieszał łyżką w garnku wpatrując się w blat.

- Yuta? - Lee uniósł brew trzymając w rękach ostatnie gazetki.

- Co? - warknął zirytowany.

- Masz kogoś?

Nakamoto zastygł w bezruchu po czym przełknął ślinę i zamrugał szybciej oczami starając się zachować pozory.

- Dlaczego tak sądzisz? - odparł uśmiechając się przy tym nieco zbyt sztucznie.

- Bo gotujesz obiad dla większej ilości osób niż jedna? A Elisabeth - wskazał palcem na kota - raczej tego nie zje.

Yuta uśmiechnął się do siebie szeroko po czym pokręcił głową i odwrócił się do niego poprawiając swój fartuch.

- Zostaniesz na obiedzie, skarbie? - zapytał przesłodzonym głosem trzepocząc przy tym rzęsami.

- Jesteś kochany - Taeyong uśmiechnął się szeroko, a Yuta wrócił do swojej poprzedniej pozycji. Lee w tym czasie odłożył gazetki na stolik, bo nie chciało mu się już ich przeglądać, jednak w tym momencie spomiędzy nich wyleciała koperta zaadresowana do niego. Wziął ją do ręki i widząc adres sądu chyba przestał oddychać.

- Yuta? To do mnie ten list?

- Jaki list? - mężczyzna odwrócił się znów przodem do przyjaciela i widząc kopertę w jego rękach pacnął się w czoło. - No tak. To decyzja z sądu.

- Co?! I mówisz mi to dopiero teraz?! - Taeyong krzyknął zdenerwowany po czym zaczął oddychać nieco szybciej. Patrzył to na kopertę, to na przyjaciela. - Co ja mam z tym zrobić?

- No nie wiem? Może otwórz? - Japończyk zmarszczył brwi i wzruszył ramionami.

- Jesteś pomocny jak zawsze. Dziękuję. - Lee odpowiedział sarkastycznie. Wziął głębszy oddech i zwilżył językiem wargi. Poczuł jak schnie mu w gardle, a żołądek zawiązuje się w supeł.

Nakamoto wpatrywał się w przyjaciela, który szybkim ruchem otworzył kopertę i po chwili wyciągnął z niej dokument. Zlustrował go wzrokiem po czym zmarszczył brwi i spojrzał na Japończyka, który stał oparty tyłkiem o blat.

- No i? Jaki jest wyrok w tej sprawie?

- Stwierdzili, że Ten jest zdrowy i może opuścić szpital. - Taeyong uśmiechnął się odkładając kartkę na stół po czym ukrył twarz w dłoniach. Yuta uśmiechnął się ciepło widząc jak jego przyjaciel jest szczęśliwy. Dzięki temu wiedział, że wszystko co robił miało sens. Cały stres związany z rozprawami, jego siedzenie po nocach nad papierami i wszystko inne naprawdę się opłaciło. Rozłożył ramiona i zaśmiał się cicho kiedy Lee podszedł do niego od razu zamykając go w żelaznym uścisku.

- Udusisz mnie Taeyongie - mężczyzna zaśmiał się obejmując przyjaciela w talii i próbował nie umrzeć z powodu zgniatanych żeber.

- Nie wierzę w to - urwał. - Wiem, że to twoja zasługa i będę Ci wdzięczny do końca życia. Naprawdę - Taeyong uśmiechnął się szeroko patrząc prosto w jego oczy. - Dziękuję za to, że jesteś moim przyjacielem. Nie dałbym sobie bez Ciebie rady.

Yuta uśmiechnął się delikatnie czując jak do oczu napływają mu łzy. Przygryzł wargę i poklepał przyjaciela po ramieniu. Przeszli w swoim życiu naprawdę wiele razem, byli przy sobie w najgorszych jak i tych najlepszych chwilach i oboje są ze sobą bardzo zżyci. Byli dla siebie jak rodzina, a może nawet jeszcze bliżsi.

- Mimo tego całego stresu związanego z przyjaźnią z tobą, też jestem wdzięczny, że Cię mam. - Japończyk zaśmiał się cicho, a po chwili zrobił to również Taeyong.

W końcu Lee oderwał się od niego po czym podszedł do stolika i włożył dokument do koperty uprzednio jeszcze raz czytając wyrok. Nie wiedział czy wypadało, ale miał ochotę pojechać teraz do sędziego i jego również wyściskać. Od tej chwili jego życie mogło zmienić się całkowicie.

Aktualnie najważniejsze było dla niego to by odzyskać Tena. Za wszelką cenę.


✵ ✵✵

Hejka! Jak wam minął tydzień? ^^ Bo mi bardzo szybko, nawet nie wiem kiedy to minęło, a już kolejny rozdział za nami. Nie powiem, robi mi się coraz bardziej smutno z tego powodu, haha.

Dziękuję wam tak jak zawsze za waszą aktywność! Wszystko to daje mi niezłą motywację do dalszego pisania. :)

Ogólnie to miało tego rozdziału dzisiaj nie być, bo mój laptop odmówił posłuszeństwa i naprawdę już miałam przygotowaną mowę z przeprosinami, haha. Ale ostatecznie jakimś cudem udało mi się to ogarnąć! :")

Mam nadzieje, że odzyskam swój sprzęt i w przyszłym tygodniu nie będę musiała przechodzić załamań z tego powodu (bo przyznam szczerze, że bardzo mi to pokrzyżowało wszelkie plany dotyczące ff).

No nic, ja się pożaliłam, to teraz kolej na was. Widzimy się (mam nadzieję) w przyszłym tygodniu! :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top