Prolog
Jedyny odgłos jaki możesz usłyszeć to krople deszczu uderzające o marmurowe płyty pomników. Jesteś sam, a przynajmniej tak ci się wydaje. W rzeczywistości prawda jest inna. Otacza cię tysiące zabłąkanych dusz. Każda z nich siedzi przy swoim grobie i cicho płacze nad swym losem. Czujesz się jak one. Nie możesz znaleźć wyjścia z cmentarza, a także nie wiesz jak się tu znalazłeś. Masz wrażenie zostaniesz tu na zawsze, lecz to nie możliwe. Przecież ty wciąż żyjesz, prawda? A może nie? Może już umarłeś tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy. Ogarnia cię panika, że moje słowa mogą być prawdą. Jesteś zagubiony w rzeczywistości. Przypominasz sobie o wszystkich błędach, których już nigdy nie naprawisz. Myślisz o swych bliskich, których nigdy nie zobaczysz. Niemal czujesz ich ból, kiedy się dowiadują o twojej śmierci. Nie chcesz tego. Zaczynasz sobie wmawiać, że to wszystko nieprawda. Chcesz się wybudzić z tego snu. Tylko, że wieczny sen nigdy się nie kończy…
Możesz sobie teraz wyobrazić jak się czuł szesnastoletni chłopak, którego ciało leży kilka metrów pod ziemią. On także był zamknięty. Zamknięty w sidłach swojej choroby. Toczył z nią walkę, ale ta wygrała. Dała mu poczuć odrobinę szczęścia, po czym wykonała ostatni cios i poranione serce chłopaka po prostu nie wytrzymało. Nie myślał racjonalnie, kiedy ciął swoje nadgarstki. Robiła to za niego ona, a miała na imię Schizofrenia.
⭐
Także no, witam w nowej opowieści!
Tytuł nie ma nic wspólnego z piosenką chłopaków. Ta historia nie jest na bazie żadnej piosenki.
Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu 😊
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top