Bungou Stray Dogs

   Generalnie to miałam nie zakładać tej książki. Bo takowych jest od zajebania, a poza tym to wiedziałam, że właśnie tak się to skończy :')

   Dzisiaj Bungou Stray Dogs! Czyli jak kto woli: Bezpańscy Literaci (swoją drogą nawet fajnie brzmi ten tytuł po polsku). Tak szczerze, to przez połowę pierwszego sezonu zastanawiałam się: o chuj chodzi z tymi literatami? Ja tu ich nigdzie nie widzę, a w opise są, wtf? A potem wpisałam w wyszukiwarkę imię i nazwisko jednego z bohaterów, chcąc się dowiedzieć ile ma lat i doznałam szoku.

   Tak więc no, zapowiada się ciekawie jeśli chodzi o moje przyszłe wypracowania z polskiego xD

   Ale wracając do tematu BSD, to bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie to anime. Nie żebym podchodziła do niego jakoś sceptycznie, czy coś po prostu wiecie, spodziewałam się wszystkiego. Generalnie jest to coś dla osób, którym podobała się Durarara!! Bo bez wątpienia tematyka jest podobna. Mamy jakieś gangi, mafię, ludzi z nadprzyrodzonymi mocami, zagadki, krew oczywiście. Tylko, że tutaj odcinki są bardziej poukładane niż w DRRR, choć przyznam szczerze, że rzekomy "bałagan" w przypadku serii autorstwa Ryōgo Narity, tylko nadaje uroku tej serii. Natomiast Bungou Stray Dogs, uroku dodaje bez wątpienia kreska, fakt, że możemy w pewien sposób rozwiązywać tajemnice wraz z bohaterami i niezwykła płynność jeśli chodzi o całą animację. Ale zacznijmy od początku.

   Opening - Trash Candy wykonywany przez GRANRODEO. Nie jest jakiś specjalny, takie mocne cztery na dziesięć moim skromnym zdaniem. Ciekawostka: piosenkarz śpiewający w owym zespole - Taniyama Kishou - użyczył głosu jednemu z bohaterów.

   Dla porównania, ending (który jest w mediach) brzmi moim zdanien dużo lepiej.

   Tak generalnie, to zaczęłam oglądać to w ten wtorek (tj. 27.11.2018), jakoś tak późnym popołudniem. Pierwszą rzeczą, która mi się spodobała to kreska i oczy głównego bohatera. Uważam, że pod tym względem tej serii powinno się przyznać dziesięć punktów na dziesięć.

   Naszym głównym protagonistą jest Nakajima Atsushi; osiemnastolatek z dość smutną historią, bowiem został on wyrzucony z sierocińca, nie ma co jeść, ani gdzie spać. Jeśli chodzi o moją opinię na jego temat, to bez wątpienia jest to ten typ osoby, który wiecznie się nad sobą użala i jest taką ciepłą kluchą, aczkolwiek stara się zmienić za co dostaje ode mnie dużego plusa. Najczęściej postacie takie jak on wkurzją odbiorcę, ale tak szczerze to nie sądzę, żeby Atsushi był denerwujący. Bardziej drażnił mnie Ryuugamine z Durarary, a wydaje mi się, że są oni do siebie dość podobni.

   W każdym razie odcinek rozpoczyna się tym, że główny bohater ratuje niedoszłego samobójcę - Osamu Dazaia. Ten nie był zadowolony z takiego obrotu spraw, co oczywiście wytknął Nakajimie. Moja pierwsza myśl wtedy: "XD", facet targnął się na własne życie, ale mu nie wyszło, no zupełnie jak ja (oczywiście w żartach, nigdy nie próbowałam się zabić). Chwilę później ogarnęłam, że znam głos naszego szaleńca. Jego seiyuu - Mamoru Miyano - to też seiyuu Kidy z DRRR [gwoli ścisłości chodzi o aktora podkładającego głos danej postaci]. A potem stwierdziłam, że Dazai-san jest zajebisty. Jak tak się czyta o tym, że próbował popełnić samobójstwo to można pomyśleć, że jest jakąś negatywną postacią. Cytując mojego nauczyciela od WOS-u: "dupa jasiu". Osamu jest jedną z najbardziej kolorowych i pozytywnych postaci w całej serii. Na dobrą sprawę mało jest tam charakterów tak stricte pesymistycznych, owianych jakąś złą aurą, bo nawet szef Mafii jest po prostu komiczną osobą, ale to zweryfikujecie sami.

   Tak jak widzieliście na samym początku, bohaterowie BSD są wzorowani na prawdziwych ludziach i jeśli chcecie jakiegoś smaczka w tym temacie, to mogę wam powiedzieć, że Dazai (ten żyjący) wielokrotnie próbował się zabić, co zresztą mu się udało. Zapewne dlatego jego odwzorowanie w serii również dąży do śmierci. Co więcej, umiejętności, które posiadają postacie inspirowane były ich najbardziej znanymi dziełami, przykładowo: dar Osamu to "Ningen Shikkaku" czyli "Utrata Człowieczeństwa" lub "Zatracenie", co odnosi się do ostatniej książki pisarza, której tytuł to właśnie ta trzecia opcja. Myślę, że jest to dość oryginalny pomysł i, że jak najbardziej zasługuje on na spore uznanie.

   W tym samym odcinku poznajemy też Doppo Kunikidę, który swoją drogą przypomina mi Shizuo z DRRR. Generalnie blondyn jest idealistą, co możemy wywnioskować po tym jak krzyczy na swojego partnera (tj. Dazaia), że ten nie stosuje się do harmonogramu. Nie wiem jak innych, ale mnie to bawi.

   Jednak mimo swojego zachowania i dążenia do "ideału", nasz okularnik ma bardzo miękkie serduszko, ale o tym sami się przekonacie. Wracając, w zamian za "ratunek" Osamu zaprasza Atsushiego na obiad. Wtedy to dowiadujemy się, że obaj nowi koledzy nastolatka należą do Zbrojnej Agencji Detektywistycznej zajmującej się sprawami tak niebezpiecznymi, że nawet armia nie dałaby im rady. Wyjaśniają mu na czym polega ich aktualne zadanie, a ten oznajmia, że to może mieć z nim jakiś związek i w taki oto sposób zaczyna się jego przygoda.

   Oczywiście historie takie jak te potrzebują też czarnego charakteru. W tym momencie pojawia się Portowa Mafia, czyli organizacja będąca przeciwnikiem Agencji (swoją drogą pojawia się też wiele innych zrzeszeń, będących przeciwko detektywom). Oglądając kolejne odcinki poznajemy między innymi Akutagawe Ryunosuke, czyli głównego antagonistę, choć jest on oznaczony jako postać drugoplanowa.

   Jak przystało na tego złego, jego paleta barw ogranicza się do czerni i bieli. Ma bardzo potężną umiejętność - Rashoumon, czyli Brama Demonów. Osobiście sama chciałabym mieć taki dar. Generalnie to ma on też móstwo "kompleksów" i moim zdaniem jest bardziej wkurzający niż Atshushi. Znaczy, zdenerwował mnie strasznie pod koniec drugiego sezonu, ale nie powiem dlaczego, bo chcę ograniczyć ilość spoilerów. W każdym razie on jest chyba najbardziej pesymistyczną postacią ze wszystkich w całej serii.

   Oczywiście bohaterów jest dużo więcej, ale lepiej będzie jeśli sami się z nimi zapoznacie, a ja skupię się na rzeczach bardziej "technicznych". Tak jak mówiłam, Bungou Stray Dogs bez wątpienia zachwyca kreską, choć jak dowiedziałam się od Weroniki, wiele osób uważa, że bolą od niej oczy. Jak dla mnie to ci, którzy tak myślą nie posiadają tych oczu. Dla przykładu łapcie kilka gifów, potwierdzających moją tezę:

   Co mi się bardzo spodobało oprócz samego stylu rysowania, to to jak płynna jest animacja. Ruchy i sceny walk są bardzo dobrze przedstawione moim zdaniem. Pokazałabym wam, ale jak wspomniałam wcześniej, chciałabym uniknąć spoilerów. Co więcej, urzekły mnie też takie sceny:

   Niby temat dość poważny, ale w gruncie rzeczy jest to przedstawione w dość zabawny sposób, choć nie ukrwam, że były też momenty, które sprawiały, że zastygałam w bezruchu czekając na dalszy rozwój zdarzeń.

   Podsumowując, Bungou Stray Dogs to anime o cudownej kresce i dobrze zrobinej animacji, kipiące pozytywną energią, co bez wątpienia poprawia humor. Więc na dobrą sprawę polecam każdemu, kto potrzebuje czegoś na rozluźnienie. Z niecierpliwością czekam na trzeci sezon i mam zamiar zacząć zbierać też mangi. Tak dla zasady, żeby na półkach mieć coś więcej niż tylko Boku no Hero Academię.

~Elliott Raven Natalie Riddle
Piątek, 30.11.2018
17:10

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top