2
-J-ja m-u-uszę już um iść-wyjąkałam cały czas nieodwracając wzroku od faceta.
-Ariel?co się dzieje?-spytał Cameron.
-Nie,nic ja tylko zapomniałam że muszę zrobić notatki na fizykę-szybko wydukałam.
-Ariel,przecież skończyłaś szkołę,mów co się dzieje-powiedział Noah.
-Nic,ja już muszę iść-rzuciłam.
Po chwili faceta już nie było.
-Chodź,my też już wracamy więc pojedziemy razem-powiedział Noah.
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy.
Nie mogłam skupić się na niczym innym niż rozmyślaniem co tajemniczy szaleniec tu robił.najgorsze jest to że był mi trochę znajomy,wydawało mi się jakbym go znała.
Dojechaliśmy do domu,weszłam do przedpokoju,rzuciłam ciche "ide do siebie" i pobiegłam na górę.
Po chwili usłyszałam ciche pukanie,więc oznajmiłam że drzwi są otwarte.
-Hej,mogę?-spytał niepewnie Cameron.
-Hej,jasne siadaj-poklepałam miejsce obok mnie.
-Co się dzieje Ariel?-spytał z troską.
-Nic-rzuciłam.
-Widzę właśnie-odpowiedział.
Nie byłam pewna czy mogę mu powiedzieć.
-Po prostu wystraszyłam się dużego psa biegającego po parku-skłamałam.
-oh,one nie są straszne-powiedział.
-dla mnie tak-rzuciłam.
-Ja idę na dół bo zaraz przyjeżdża squad-powiedział.
-jaki squad?-spytałam.
-Mój i Noah,nasza paczka od czasów szkolnych-powiedział wstając.-jeśli chcesz to przyjdź potem.
-Okay-uśmiechnęłam się.
Postanowiłam ogarnąć wszystkie media społecznościowe jakie posiadałam czyli twitter,instagram,snapchat.
Po ogarnięciu tego wszystkiego obejrzałam nowy odcinek ahs a potem bezczynnie leżałam na łóżku.
-Nie ruszaj się!powiedziałem kurwa nie ruszaj się!-usłyszałam krzyk z dołu.
Szybko zbiegłam po schodach roztrzęsiona.
-Nie rób mu krzywdy!-krzyknęłam łkając.
Wszyscy stanęli i osłupienie wpatrywali się we mnie.
-Ariel?-spytał Noah.
-G-gdzie on jest?!-cofnęłam się.-gdzie?!.
-Kto?
-On!
-Ariel,biliśmy się na poduszki i Matthew krzyknął żebym się nie ruszał,spokojnie to tylko zabawa.-powiedział Noah.
Dobrze wiedział o kogo chodziło,ale jak zwykle to ja zrobiłam z siebie debila.
-J-ja przepraszam-rzuciłam i z płaczem pobiegłam na górę.
Usiadłam na łóżko przyciągając kolana pod brodę,skrywając głowę w kolanach zaczęłam płakać bardziej.Po chwili objeła mnie czyjaś ręka,po chwili osoba przytuliła mnie.
Spojrzałam kto to,to był Cameron.
Wyswobodził mnie z uścisku i wytarł łzy z mojej twarzy,miał takie gładkie ręce a jego dotyk był tak delikatny jakby bał się że zaraz się rozpadne.
-Co się dzieje?-spytał zaniepokojony.
-Od ponad roku mam jeden i ten sam koszmar.Idę ulicą gdy nagle napada mnie szaleniec z pistoletem
Krzyczy że mam się nie ruszać,celuje we mnie lufą po czym przykłada ją do swojej skroni i strzela a jego krew rozpryskuje się na całym moim ciele.
-O boże Ariel, ja nie wiedziałem-przytulił mnie.
-Pamiętaj,zawsze będę tu dla ciebie-powiedział.
-m-mogę ci ufać?-spytałam.
-Mi zawsze-powiedział.
-przyjaciele?-spytał.
-przyjaciele.-dodałam.
***
Dzisiaj jakiś taki krótki wyszedł.
Czytasz=gwiazdkujesz i komentujesz.
Chcę poznać twoją szczerą opinię więc napisz szczerze w komentarzu co sądzisz.
Rozdział nie sprawdzony.
Twitter:@oopsmyhalsey
Jeśli to widzisz skomentuj
"Kocham kaktusy"
Ilysm
Nicole🌙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top