iv. i can't stop myself from smiling
It's a beautiful day and I can't stop myself from smiling.
Luke uwielbiał sposób, w jaki Michael wykłócał się z Daisy o każdą najdrobniejszą rzecz. Ich relacja opierała się na stosunkach czysto handlowych. "Kupię ci czekoladę, jeśli będziesz grzeczna"; "dostaniesz nową lalkę, jeśli nie będziesz używała brzydkich słów" i tak dalej. Daisy na moment słuchała, a potem robiła to samo, czym Michael nie był zbytnio zaskoczony.
Luke niósł dziewczynkę przez całą drogę, słuchając, jak opowiadała o licznych wypadkach, których doznała "przez Mikiego." Najgorszy chyba był moment, w którym dziewczynka spadła ze schodów w wieku czterech lat i złamała rękę.
– Prawie wtedy umarłem – wtrącił Michael z niezręcznym uśmiechem. – Dlatego teraz ma zakaz chodzenia gdziekolwiek bez trzymania mojej ręki – dodał na swoje usprawiedliwienie. Luke widział, że Michael nie chciał, by Daisy opowiadała mu to wszystko, bo bał się, że Luke uzna, iż Mike nie nadaje się do opieki nad małym dzieckiem. Może faktycznie tak było, ale miłość, którą Luke słyszał w głosie sześciolatki była wystarczającym dowodem na to, że Daisy nie zamieniłaby swojego brata na najlepszą mamę na świecie. To sprawiało, że Luke coraz bardziej chciał spędzić czas z Michaelem i dowiedzieć się o nim czegoś więcej.
Michael z kolei był zażenowany i chciał, żeby ten dzień się skończył. Był zmęczony i niezadowolony, bo Daisy przedstawiała go w najgorszym świetle. Chociaż właściwie dlaczego miałoby mu zależeć na opinii Luke'a? To tylko zwyczajny, młodszy od niego i nadzwyczaj przystojny chłopak. Nic niezwykłego.
Mike przytrzymał dla Luke'a drzwi klatki schodowej, a następnie wszyscy wsiedli do windy. Mieszkanie Michaela znajdowało się na siódmym piętrze, a Daisy nie uciszała się nawet na moment. Przed drzwiami Michael zobaczył Charlotte i pomyślał, że dziewczyna nie mogła wybrać gorszej pory.
– Michael, czy ty naprawdę nie możesz odbierać telefonu? – spytała z irytacją wyczuwalną w głosie, podchodząc do niego i szybko całując go w policzek. – Cześć, Dizzy...
– Daisy – poprawił odruchowo Michael, zastanawiając się, dlaczego dziewczyna, z którą jest od trzech miesięcy nie może zapamiętać tak prostego imienia.
– A to kto? – spytała Charlotte, mierząc Luke'a uważnym spojrzeniem. Na jej ustach pojawił się kokieteryjny uśmiech i Michael już czekał na moment, w którym zacznie z nim flirtować. Często tak robiła, bo uważała, że Michael za mało się stara i chciała tym samym wzbudzić jego zazdrość. Tak przynajmniej sądził Michael.
– Luke Hemmings, opiekun Daisy z przedszkola – przedstawił się Luke, podtrzymując dziewczynkę jednym ramieniem, a wolną dłoń wysuwając do przodu, by przywitać się z niższą od siebie dziewczyną.
– Charlotte Parks, dziewczyna Michaela. Bardzo mi miło – odparła słodkim głosem, patrząc kątem oka na Michaela. Jednak w tym samym czasie niebieskowłosy patrzył na Luke'a i wydawało mu się, że na wieść o tym, iż Charlotte jest jego dziewczyną, uśmiech blondyna nieco przygasł. Ale pewnie tylko miał zwidy.
– A ja jestem Daisy! – wtrąciła sześciolatka, jak zwykle pragnąc całej uwagi. Luke zaśmiał się i przycisnął dziewczynkę mocniej do siebie.
– Super, skoro wszyscy już stali się najlepszymi przyjaciółmi, to może wejdziemy do środka? – zaproponował ironicznie Michael, otwierając drzwi kluczem i puszczając wszystkich przodem. – Lottie, masz do mnie konkretną sprawę?
– To już nie mogę się stęsknić za moim chłopakiem i wpaść do niego w weekend? W tygodniu byłeś strasznie zajęty, więc myślałam, że chociaż dzisiaj spędzimy razem trochę czasu – wyjaśniła, wzruszając ramionami. Miała na sobie prostą białą sukienkę, która podkreślała jej opaleniznę i ciemne włosy. Michael po raz kolejny pomyślał o tym, jak śliczna jest. Nawet jeżeli miała nieco wredny charakter, to Mike lubił bycie z nią.
– Uch... spotkaliśmy Luke'a na placu zabaw i Daisy chciała, żeby z nami wrócił. Może zjemy razem kolację i obejrzymy jakiś film?
– Bardzo chętnie. Wybierzcie film, a ja zamówię coś do jedzenia, w porządku? – spytała ucieszona, łapiąc Michaela za rękę i podnosząc na niego wzrok.
– Jasne, ale nie wegetariańską pizzę, bo przysięgam... – mruknął Mike i pocałował Charlotte w czoło. Dziewczyna zachichotała i zniknęła w kuchni, a Michael odwrócił się w stronę Luke'a, który właśnie stawiał Daisy na podłodze.
– Obejrzymy Małą Syrenkę! – pisnęła brunetka, ciągnąc wysokiego blondyna do salonu. Mike pomaszerował za nimi, ogarniając wzrokiem bałagan i mówiąc sobie, że jutro tu posprząta.
Jasne.
– Oglądałaś to dzisiaj rano. Luke jest gościem, więc on wybiera film – zadecydował chłopak, pokazując Daisy język. Dziewczynka skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej i tupnęła nóżką, również pokazując język.
– W porządku, Daisy może wybrać coś ze mną – wtrącił Luke, z trudem powstrzymując śmiech. Michael naprawdę był starszy od niego?
– Ha! – krzyknęło dziecko i najzwyczajniej w świecie pokazało Michaelowi środkowy palec. Luke otworzył szerzej oczy i popatrzył na Michaela, który miał beznadzieję wypisaną na twarzy.
– Ja ją zabiję. Zabiję i jeszcze dadzą mi za to medal. Mam dość – stwierdził i uniósł ręce w geście kapitulacji. Daisy już przebierała w płytach, nie zwracając na nikogo uwagi. – Nie patrz na mnie, złe maniery ma od Caluma, ja jestem wzorowym obywatelem.
– Och, nie mam co do tego wątpliwości – mruknął Luke z ironicznym uśmieszkiem, po czym odwrócił się i klęknął przy Daisy. Mike przez moment patrzył na niego ze zdziwieniem, po czym zaśmiał się i wyszedł z pokoju, niemal wpadając na Charlotte.
– Kochanie, zamówiłam wam dwie duże pizze i butelkę coli...
– Nam?
– Dostałam telefon od Christiana i muszę...
– Jasne. Musisz lecieć. Cholera, Charlotte, dlaczego twój pieprzony braciszek zawsze jest ważniejszy? Ma dwadzieścia sześć lat i wciąż nie umie sobie sam poradzić – stwierdził Michael ze złością wyraźną w głosie. Nawet nie zwracał uwagi na to, że Daisy i Luke mogą go usłyszeć. W tej chwili był zbyt zirytowany.
– Masz czelność sugerować, że nie mam dla ciebie czasu, podczas gdy ty sam nie odzywasz się do mnie przez cały tydzień? – spytała Charlotte z niedowierzaniem, opierając dłonie na biodrach.
– W przeciwieństwie do ciebie ja pracuję. Nie zarabiam tylko na siebie, ale jeśli jeszcze to do ciebie nie dotarło, to wychowuję i utrzymuję sześcioletnie dziecko. Więc przepraszam bardzo, że staram się zapewnić Daisy dobre życie i czasem zapominam się do ciebie odezwać.
– Michael, wiesz, że ja...
– Daruj sobie. Po prostu idź i zajmij się biednym Christianem.
Tak zrobiła. Obróciła się na pięcie i zniknęła, trzaskając drzwiami mieszkania. Michael nienawidził kłótni z nią, bo potem zawsze on musiał przepraszać, nawet jeśli nie zrobił nic złego. Brat Lottie, Christian, nie znosił Michaela i robił wszystko, żeby ich rozdzielić, a Charlotte kochała go zbyt mocno, żeby odmawiać, kiedy prosił ją o pomoc. Michael nie chciał się o to złościć, ale są pewne granice.
– Wszystko w porządku? – spytał cicho Luke, wystawiając głowę zza framugi.
– Tak, tak. Jasne. Wybraliście już film?
~ * ~
Daisy zasnęła z głową na kolanach Luke'a, jakoś w połowie Piotrusia Pana. Chłopak bezwiednie wodził dłonią po jej ciemnych, gęstych włosach, a Michael obserwował to z drugiego końca kanapy. Daisy zawsze była osobą towarzyską, ale rzadko przywiązywała się do kogoś w tak krótkim odstępie czasu, a Luke'a znała zaledwie od sześciu dni. Mike widział, że siostra uwielbiała tego blondyna, chociaż był cholernie irytujący. Chichotał, jakby sam miał sześć lat i ciągle grał z Daisy w łapki, gdy oboje szeptali coś do siebie nawzajem. Nie, żeby Michael był szczególnie zainteresowany bajką, którą widział milion razy, ale wolałby, żeby chociaż na moment się zamknęli.
Kiedy Charlotte oglądała z nimi kreskówki, zawsze irytowała się, gdy Daisy wydawała z siebie najcichszy dźwięk, więc dziewczynka po prostu siedziała cicho. Ale nigdy nie była tak szczęśliwa w obecności dziewczyny Mike'a, jak była teraz przy swoim opiekunie z przedszkola. I Michael nie mógł nic poradzić na przyjemne uczucie ciepła, które rozchodziło się w jego ciele, bo po prostu uwielbiał wszystko, co wywoływało uśmiech na twarzy jego małej siostrzyczki i teraz, trochę wbrew sobie, zaczynał lubić Luke'a.
– Zaniosę ją do łóżka – szepnął Michael, zwracając na siebie uwagę blondyna, który lekko kiwnął głową, nie ruszając się, żeby nie obudzić dziewczynki. Niebieskowłosy wstał i delikatnie wsunął jedną rękę pod zgięcie kolan Daisy, a drugą pod jej plecy i uniósł ją z kanapy. Sześciolatka momentalnie wtuliła się w jego ciało i wymamrotała coś przez sen. – Zaczekaj tutaj – dodał po chwili, jakby bał się, że Luke sobie pójdzie, gdy Michael zniknie z salonu.
Mike zaniósł Daisy do jej pomalowanego na niebiesko pokoju i położył ją w pościeli z motywem Gwiezdnych Wojen. Dziewczynka momentalnie skuliła się pod kołdrą i przycisnęła głowę do poduszki. Chłopak położył obok niej jej ulubionego misia i pocałował ją w czoło.
– Śpij dobrze, złośnico – szepnął i na palcach wyszedł z pokoju, przymykając drzwi.
Luke wciąż siedział na kanapie, dopijając swoją colę i patrząc, jak Kapitan Hak walczy z Piotrusiem. Michael opadł na siedzenie nieco bliżej blondyna niż poprzednim razem i odetchnął.
– Śpi? – spytał Luke, uśmiechając się wesoło. Michael pokiwał głową i zamknął pudełko z niedojedzoną pizzą. – Potrafi być męcząca, ale jest strasznie urocza – stwierdził po chwili.
– Taa, urocza jest przy tobie. Przy mnie tylko męcząca.
– Michael...
– Hm?
Michael przyglądał się twarzy Luke'a; wysokie kości policzkowe, uroczy lekko zadarty nos, błękitne oczy, kolczyk w dolnej wardze. Michael żałował, że nie miał tak idealnych genów. Nie uważał się za przystojnego. Oczywiście, nie rozwodził się za długo nad wyglądem, bo śpiąc po trzy godziny nie mógł wyglądać dobrze, ale kiedy widział takich kolesi jak Luke, czuł się po prostu głupio. Inną sprawą było to, że nie powinien patrzeć na mężczyzn w ten sposób.
– Wiem, że nie chciałeś o tym rozmawiać, ale naprawdę ciekawi mnie, dlaczego zajmujesz się Daisy – powiedział ostrożnie blondyn, obracając się w stronę Michaela. Niebieskowłosy przez moment się zastanawiał, po czym wyłączył telewizor i zapalił światło w salonie, następnie wracając na kanapę i siadając przodem do Luke'a.
Luke zajmował się Daisy po godzinach, chociaż wcale nie musiał tego robić. Daisy powiedziała, że Luke rozmawia z jej wymyślonym przyjacielem, pomaga jej kolorować obrazki, uczy ją tabliczki mnożenia i nosi ją na plecach. Daisy uśmiecha się przy nim tak często, jak robi to przy Michaelu, a Luke autentycznie uwielbia to dziecko – to było widać w sposobie, w jaki na nią patrzył. Więc dlaczego Michael miałby nie wyznać mu prawdy?
– Zostałem adoptowany, kiedy miałem cztery lata – zaczął Michael, a widząc zaskoczenie i lekki smutek na twarzy Luke'a, uśmiechnął się. Tylko Ashton i Calum znali tę historię w całości, nie powiedział nawet Charlotte, bo ona by nie zrozumiała. Z resztą Lottie nie lubiła Daisy i nie interesowała jej przeszłość dziewczynki. – Moja mama, nie ta biologiczna, bo jej nigdy nie poznałem, nie mogła mieć dzieci. Przynajmniej tak jej powiedzieli, ale czternaście lat później w końcu zaszła w ciążę. Była młoda, kiedy mnie adoptowała, więc czternaście lat nie robiło zbyt dużej różnicy. Była niesamowita, tak samo jak mój ojciec. Dlatego chociaż byłem zaskoczony, to cieszyłem się, kiedy powiedziała mi, że będę miał rodzeństwo. Ale po kilku miesiącach radość ustąpiła, bo ciąża ją wykańczała – kontynuował Michael, starając się zachować neutralny ton głosu. Luke podciągnął nogi pod brodę i z uwagą wpatrywał się w Michaela, nie przerywając mu nawet słowem. – Nie mówiła o tym głośno, ale wszyscy wiedzieliśmy, że jest bardzo źle. W dniu porodu lekarz powiedział, że jeżeli urodzi to dziecko, prawdopodobnie umrze. Ani ja, ani tata nie chcieliśmy się na to zgodzić. Woleliśmy, żeby to dziecko umarło. Zrozum, wtedy nawet nie wiedziałem czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka – wyjaśnił Michael ze skruchą. Wciąż wstydził się tego, że tak łatwo wybrał życie mamy kosztem życia innej istoty, ale to nie miało wtedy znaczenia. Chciał, żeby kobieta, która dała mu normalny dom, żyła. Nic innego się nie liczyło. – Jednak mama wybrała i urodziła dziewczynkę. Miała jeszcze szansę potrzymać ją w ramionach, zmarła dokładnie dwanaście minut po porodzie.
Luke miał ochotę objąć Michaela i powiedzieć mu, że nie musi dalej mówić, jeżeli nie chce. Słyszał drżenie w głosie starszego chłopaka i żałował, że poprosił o opowiedzenie mu tej historii. Jednak Michael wziął głęboki oddech i mówił dalej, już nieco spokojniej.
– Byłem zrozpaczony i nie chciałem nawet patrzeć na to dziecko, które zabiło mi mamę. Chciałem powiedzieć ojcu, że nie mam zamiaru żyć z kimś, kto odebrał najważniejszą dla mnie osobę. Ale nie miałem okazji, bo on zniknął. Znalazłem tylko list, w którym tata napisał, że bardzo przeprasza, ale nie może zostać. Za bardzo kochał mamę i nie jest w stanie sobie z tym wszystkim poradzić. "Jesteś już dorosły, Michael, będziesz wiedział, co zrobić" – wyrecytował chłopak z gorzkim uśmiechem, przeczesując nerwowo swoje pofarbowane na niebiesko włosy. – Wtedy go znienawidziłem. On też był dorosły, jak mógł zostawić mnie z tym wszystkim? Lekarze zapewniali, że bardzo mi współczują, ale muszę podjąć decyzję. Bóg mi świadkiem, że byłem gotów oddać Daisy do adopcji, ale wtedy przypomniałem sobie jak mnie traktowano, zanim Mary-Ann mnie adoptowała. Nie życzyłbym tego nikomu, więc poszedłem do pokoju, w którym trzymali dzieci i odnalazłem moją przyszywaną siostrę. Była taka mała... – Michael zamknął oczy i Luke miał pewność, że przypomniał sobie ten konkretny moment. Na jego ustach błąkał się lekki uśmiech. – Pogłaskałem ją po głowie, a ona otworzyła oczka i popatrzyła na mnie. Pielęgniarka powiedziała, żebym do niej nie szedł, bo płacze na widok wszystkich osób. Ale wtedy nie płakała. Po prostu... patrzyła. I wtedy uświadomiłem sobie, że nie mogę jej tego zrobić. Nie mogę jej oddać.
Michael urwał na moment, by wziąć łyk wygazowanej już coli i odstawić szklankę z powrotem na stolik. Luke patrzył z fascynacją na każdy jego ruch. Coś przyciągało go do tego chłopaka, chociaż Luke nie potrafił powiedzieć, co to takiego.
– Cholera, wiedziałem, że sobie nie poradzę. Wiedziałem, że nie zapewnię jej idealnego życia, ale chciałem, żeby miała rodzinę. Dlatego zdecydowałem, że się nią zajmę. Załatwiłem wszystkie formalności i mogłem zabrać Daisy do domu.
– Ile masz lat, Michael? – wtrącił Luke, przechylając lekko głowę na bok i nie odrywając od niego wzroku.
– Dwadzieścia cztery.
– Więc wtedy miałeś...
– Osiemnaście.
– I mimo tego zająłeś się niemowlakiem? – spytał blondyn z niedowierzaniem. Podziwiał Michaela. Sam chyba nigdy nie byłby w stanie tego zrobić. Spójrzmy prawdzie w oczy, mało było osób, które postąpiłyby tak jak on.
– A mogłem zrobić coś innego? Rzuciłem szkołę, przez jakiś czas żyłem na oszczędnościach mamy. Praktycznie w ogóle nie spałem, przeczytałem z milion książek o niemowlakach, próbowałem zapamiętać co mogą, a czego nie mogą jeść. Później pieniądze się skończyły i musiałem znaleźć pracę. Nikt nie chciał zatrudnić dziewiętnastolatka bez wykształcenia, ale ojciec Ashtona w końcu załatwił mi pracę w firmie transportowej swojego kolegi. Wynająłem opiekunkę, na którą nie było mnie stać i pracowałem czasem na dwie zmiany, żeby tylko zarobić na ubrania, jedzenie i mieszkanie. Było trochę łatwiej, gdy Daisy podrosła i mogłem posłać ją do żłobka. A teraz... sam widzisz jak jest. Wszyscy mówią, że powinienem był ją oddać, bo nie potrafię się nią zająć, a z domu dziecka może zabrałaby ją jakaś miła rodzina. Ale co jeśli nie? Jeśli Daisy dorastałaby tam i zastanawiała się, dlaczego nikt na całym świecie jej nie chciał? – spytał ciszej Michael. Luke miał łzy w oczach i ocierał je nerwowym gestem, nie chcąc wyjść na mięczaka. Blondyn wiedział, że Mike czasami sam się nad tym zastanawiał, to było widać po tym, jak o tym mówił. – Wiem, że czasem jest ciężko, ale naprawdę się staram.
– Michael, mogę być z tobą szczery?
– Woah, zamierzasz mi się oświadczyć? Mogłeś ostrzec, posprzątałbym tu trochę – stwierdził Michael, chcąc rozładować napięcie i oboje zaczęli się śmiać. Luke pokręcił przecząco głową i uspokoił się trochę. Już naprawdę uwielbiał tego chłopaka i nic nie mógł na to poradzić, chociaż wiedział, że nie powinien się do nikogo przywiązywać, bo nie miał zbyt dużo czasu.
– Nie, oświadczyny będą później – odpowiedział, siląc się na poważny ton. – Chcę ci tylko powiedzieć, że to nieważne, co inni mówią o twoim wychowywaniu Daisy. Fakt, może czasem jest wulgarna i słucha muzyki, której normalne sześciolatki nie powinny słuchać, ale to najbardziej urocza dziewczynka na całym świecie. A ty... Boże, to co dla niej zrobiłeś jest niesamowite i naprawdę bardzo cię podziwiam. Każda inna osoba już dawno dałaby sobie spokój. A Daisy bardzo cię kocha, więc myślę, że nie zrobiłeś nic źle.
– Dziękuję. Jesteś chyba pierwszą osobą, która tak uważa. Ale ja opowiedziałem ci ckliwą historyjkę z mojego życia, więc teraz twoja kolej. Powiedz mi o sobie coś więcej – zażądał Michael, opierając głowę na dłoni i patrząc na Luke'a swoimi zielonymi oczami, które bardzo się blondynowi spodobały.
Więc Luke mówił. Rozmawiali do rana i żaden z nich nie zauważył upływu czasu i tego, jak niebo za oknem się rozjaśniało. Jednak było coś, o czym Luke nie mógł powiedzieć Michaelowi. Po prostu nie był na to gotowy.
Nawet jeżeli fair byłoby poinformowanie Michaela, że Luke w każdej chwili może zniknąć. Nawet jeżeli fair byłoby powiedzenie mu, że musi przygotować na to Daisy. Bo Luke nie wiedział ile mu zostało. Wiedział tylko, że zegar tyka coraz szybciej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top