1.9
Było mi niezwykle wygodnie. Nie chciałam jeszcze otwierać oczu. Czułam, jak jeden z moich policzków jest do czegoś przyklejony. Nagle to coś zachrapało, a ja zdałam sobie sprawę z tego, że leżę na Dereku, a dokładniej na jego gołej klacie. Zaraz... wydawało mi się, że zasypiał w koszulce. Otworzyłam delikatnie oczy. Byłam wręcz wtulona w chłopaka. Zrobiło mi się głupio. Spojrzałam na Dereka, który smacznie sobie spał. Wyglądał naprawdę seksownie. Przygryzłam wargę i wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę. Nagle uczucie zawstydzenia gdzieś przepadło. W końcu leżę w łóżku małżeńskim z niezwykle seksownym facetem!
- Wiem, że się we mnie wpatrujesz. - Derek wyszeptał zachrypniętym głosem.
- Przeszkadza ci to?
- Nie.
Hale delikatnie się uśmiechnął i objął mnie ręką, którą po chwili zaczął gładzić moje ramie. Jego dotyk sprawił, że moje ciało zaczęło delikatnie dygotać. Znam Dereka już ponad rok. Hale na początku traktował mnie dość oschle i z dystansem... w sumie to, kogo on tak nie traktował... Czułam się przy nim zawsze niezręcznie. Jednak kiedy Laura zniknęła, nie mieliśmy innego wyjścia i musieliśmy zacząć ze sobą współpracować. Gdyby ktoś parę miesięcy temu powiedział mi, że będę spała z Derekiem w jednym łóżku i że między nami jednak coś zaiskrzy... z pewnością wyśmiałabym tę osobę. Zawsze uznawałam Dereka za niezwykle atrakcyjnego faceta. Nawet parę razy usiłowałam go poderwać, lecz trudny charakter chłopaka sprawiał, że czułam się potem jak idiotka. Teraz między nami, ewidentnie coś było. I nie mówię tu o powietrzu. Miałam wrażenie, że Hale zmienił nieco do mnie nastawienie. Ten wczorajszy pocałunek, mimo tego, że był wręcz na łożu śmierci, totalnie mnie zaskoczył.
- Myślisz o mnie?
Z zamyślenia wyrwał mnie znów zachrypnięty głos Dereka. Boziu, jaki on był seksowny.
- Chciałbyś.
- Zdradzają cię twoje policzki. Zaczerwieniłaś się.
Odsunęłam się od chłopaka i ukryłam głowę pod kołdrę.
- Czyli jednak!
- Wcale nie.
- To o czym myślałaś?
- Nieważne.
- Wiem, że o mnie.
Westchnęłam głośno. Derek obrócił się na bok, twarzą do mnie i próbował zdjąć kołdrę z mojej głowy. Przez chwilę siłowaliśmy się ze sobą, aż w końcu chłopak wygrał. Podparty na jednym łokciu zmierzył mnie lubieżnie wzrokiem, a na jego ustach zagościł chytry uśmieszek. Jego wzrok powędrował na moje usta. Przez chwilę zamarłam. Serce waliło mi jak oszalałe. Chłopak zbliżył się do mnie i delikatnie musnął moje usta. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Derek ciężko westchnął i spojrzał na przedmiot, który przerwał nam piękną chwilę. Sięgnęłam po komórkę, a na ekranie wyświetlił mi się Scott.
- Zignoruj go. - Wyszeptał mi Derek do ucha.
Posłusznie odłożyłam przedmiot i nasze usta złączył się w pełnym pożądania pocałunku. Nasze języki toczyły ze sobą bitwę o dominację. Nie należałam do osób nieśmiałych. Dlatego też weszłam na Dereka okrakiem i całkowicie zapomniałam o otaczającym nas świecie. Ręce chłopaka powędrowały do moich pośladków. Ścisnął je mocno, a ja głośnio mruknęłam. Nagle ktoś zapukał do naszego pokoju. Przez chwilę postanowiliśmy to zignorować, ale ten, kto znajdował się po drugiej stronie drzwi, nie odpuszczał. Poczułam zapach McCalla.
- Cholerny dzieciak. - Wysyczał Derek.
Zeszłam z niego i przykryłam się szczelnie kołdrą. Hale z zaciśniętymi pięściami podszedł do drzwi, lekceważąc to, że nie ma na sobie koszulki. W sumie ktoś, kto ma taką klatę, nie powinien jej ciągle ukrywać pod ubraniem.
- Czego? - Derek otworzył szeroko drzwi.
Scott bez pytania wszedł do pokoju i skierował swój wzrok na mnie. Chłopak się zawstydził.
- Chyba wam nie przeszkodziłem...
Derek morderczym wzrokiem lustrował McCalla.
- Wiesz, jak ktoś nie odbiera telefonu to znaczy, że nie ma czasu.
- Przepraszam, ale to jest ważne.
- No ja mam nadzieję. - Warknął Derek.
Podniosłam się do pozycji siedzącej. Scott oparł się o ścianę, a Derek podszedł do okna.
- Wczoraj, a właściwie dzisiaj w nocy coś się wydarzyło. - Zaczął Scott.
- Streszczaj się! - Ponownie warknął Derek.
- Możesz przestać? - Scott spojrzał na Dereka wściekłym wzrokiem.
- Ignoruj go. - Zabrałam głos.
- Ten, kto mnie przemienił... zabił kogoś. Jakąś godzinę po tym, jak się rozdzieliliśmy.
- Byłeś tam? - Zapytałam.
Chłopak nie rozumiał, o co mi chodzi.
- Zostałeś przez niego wezwany? Usłyszałeś jego wycie?
- Właściwie to tak... dlatego też znalazłem się na miejscu, lecz było już tam pełno policji.
- Nie dobrze... - Westchnęłam.
- Rozumiem to, że on zabija ludzi, ale nie rozumiem dlaczego... Mam na myśli, to nie jest jakaś nasza standardowa czynność racja?
- Jesteśmy drapieżnikami, ale nie musimy zabijać. - Odezwał się Derek.
- Więc dlaczego on to robi?
- Tego musimy się dowiedzieć. - Odparłam.
Wstałam z łóżka i pokierowałam się do łazienki.
- Pora już na ciebie.- Derek podszedł do Scotta i niemal siłą wypchał go z pokoju.
- Co? - Zapytał chłopak.
- Skontaktuję się z tobą.
- A możesz wtedy do mnie zadzwonić? Bo z tego, co pamiętam, to masz w zwyczaju nachodzić mnie w najmniej odpowiednich momentach.
- Masz być czujny!
Chłopak w końcu opuścił nasz pokój. Derek głośno westchnął i położył się z powrotem do łóżka. Wyszłam z łazienki i skierowałam swój wzrok na chłopaka, który wydawał się zamyślony.
- Musimy nauczyć go kontroli. Jeżeli będzie wystarczająco silny, pomoże nam powstrzymać swojego Alfę.
- Jeśli...
- Dzieciak nas potrzebuje, a my potrzebujemy jego. Taka jest prawda.
- Nikogo nie potrzebuję.
To zabolało. W jednej chwili Derek potrafi wszystko zniszczyć. Nagle wróciłam na ziemię. Wzięłam ubrania na zmianę i bez słowa wróciłam do łazienki. Przebrałam się i ogarnęłam nico twarz. Było mi naprawdę przykro. Najpierw przeżywamy ckliwą chwilę w łóżku, a potem Hale mówi coś takiego... Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Zajęte.
- Przecież wiem... Chciałem cię przeprosić.
- Wsadź sobie te przeprosiny w poślady!
- Phoebe.
- Daj mi spokój!
- Słuchaj... muszę ci o czymś powiedzieć.
- Daruj sobie.
Wyszłam z łazienki i wymijając Dereka, schowałam swoją pidżamę do torby i zaczęłam ścielić łóżko.
- Dobra to ja będę mówił, a ty udawaj, że słuchasz. Wczoraj... kiedy byłaś ranna, wparowałem wściekły do szkoły McCalla i chyba coś zrobiłem.
- Jakieś szczegóły? - Wymruczałam.
- Jeden z dzieciaków nieźle mnie wkurzył i straciłem nad sobą kontrolę.
Spojrzałam na Dereka z przerażeniem w oczach.
- Złapałem go za kark, ale pod wpływem wściekłości, wbiłem mu pazury w szyję. Chyba za głęboko...
- Myślisz, że się przemieni?
Owszem są przypadki przemiany w wilkołaka, poprzez zadrapanie, ale pazury musiałyby wtedy wejść pod skórę bardzo głęboko.
- Ty Derek Hale! Przerośnięte ego, człowiek, który nie potrzebuje nikogo, ten, który pozjadał wszystkie rozumy... przez przypadek zadrapał jakiegoś dzieciaka?
- Jak mówiłem... byłem wściekły.
- To nie jest usprawiedliwienie. Gdybym ja to zrobiła albo nie daj boże Scott... Szlag by cię trafił. Dlaczego o tym nie powiedziałeś wcześniej?
- Niech pomyślę... bo byłaś umierająca?
Spiorunowałam Dereka spojrzeniem. Nie dość, że mamy McCalla na karku to teraz, jakiś inny dzieciak.
- Wiesz co... mam to gdzieś.
Derek był zaskoczony moją reakcją.
- Nikogo w końcu nie potrzebujesz, więc to jest twój problem.
Wzięłam swoją torbę i ruszyłam do drzwi.
- Phoebe! Zaczekaj!
Derek chwycił mnie za rękę, a ja natychmiast wyrwałam się z jego uścisku. Moje oczy przez chwilę stały się żółte, a następnie wróciły do swojego normalnego koloru.
- Gdzie się wybierasz? - Zapytał oschle Derek.
- Gdziekolwiek...
Wyszłam z pokoju i trzasnęłam za sobą drzwiami. Osoba, która siedziała na portierni, spojrzała na mnie zaskoczona.
- Kłótnia w związku?
Młoda kobieta chciała mnie zagadać, ale nie miałam humoru na jej zaczepki.
- Nie interesuj się!
Warknęłam na kobietę, a ta przewróciła oczami, co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło. Zacisnęłam pięści i opuściłam motel. Musiałam chwilę pobyć sama.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top