᯽5᯽
W moje ręce wsadzono kartkę. Odsuwając się z deską z pod wielkiej maszyny patrzę na Nauczyciela który pojawił się znikąd a mój asystent wylądował obok.
- Prosiłem o klucz nie koniecznie kartką można coś przykręcić. – Śmieje się a potem ocierając twarz patrzę na kartkę.
– Licencja lekarska? – co to do cholery?
- Wszyscy wy macie plan by ratować ludzi prawda? Nasza szkoła nie jest gotowa i zgłoszona do rejestru byśmy startowali na licencję bohaterską. Jednak mamy licencję lekarzy, tymczasowych. Głównie Rose miała dostać tę okazję ale potem zrozumiałem że wy też będziecie jej potrzebować. Nie wiem czy Opal i Zoe się nauczą ale damy radę. – Oparł ręce na ramiona i nachylił się nad sprzętem wdychając głęboko powietrze. – Umożliwia ona wam pojawienie się na polu bohaterów a mało tego, mając wystarczające wykształcenie i szkolenie możecie pomóc bronić potencjalnych pacjentów co czyni was bohaterami tak jakby.
- Nie głupie, nie wpadł bym na takie obejście – drapie się po głowie i przyglądam. – Ale czy przypadkiem nie trzeba mieć poziomu magisterskiego albo chodźby zwykle studia medyczne by zostać lekarzem?
- Tak i nie. Raczej tymczasowy lekarz nie ma za zadanie chirurgii jednak. Myślę że wtrącanie się w walkę będą potrzebowali waszego doświadczenia. – rozłożył ramiona a potem westchnął opuszczając je i wyjął paczkę fajek i rzucił ją mi. – Słuchaj potrzebujesz tego. Po utworzeniu prototypu pojawi się ci parę godzin wolnych. Nadrobiłeś około 40 różnych rodzaju nauk na poziomie tego co normalnie uczą się od 3 do 17 , ty zrobiłeś to w pół roku a ta wiedza jest jak encyklopedia. Tu masz tylko biologię i materiał na 8 lat nauki powinieneś się wyrobić.
Przyglądam się papierosom a on mruga w moją stronę i rusza dalej. Podążając jeszcze za nim wzrokiem jak przemieszcza się między stołami patrzę na Opal’a który podał mi klucz opierając ręce na biodra.
Nie zarejestrowałem tego czemu mam papierosy w ręce ani po co.
- Klucz był w smarze stary twój kitel jest do prania. – Mówię i zauważam jak błękitno oka łapie szczura na klatce po czym okręca się wokoło. Zagryzam wargę i ruszając kluczem w ręce obracam się do obrzydzonego smarem chłopaka i przykładam mu klucz do klatki piersiowej. – Trzymaj, więcej się nie brudź i trzymaj kciuki żeby jaszczura mnie nie zjadła...
- STARY... mój strój...
Złapał znów klucz a ja zgarniając kartkę ruszam przez stoły przeskakując parę i wskakując na blat obok biurka, kładę obok dziewczyny kartkę. Bałem się jej ... ale przez to chciałem być jeszcze bliżej. Może wyrobiłem sobie zboczenie bycia poniżanym ale widząc jej twarz nie mogłem nie skorzystać. Dziewczyna podskoczyła prawie ściskając na śmierć szczura i krzycząc puściła go uderzając mnie w twarz. Niemal nie reagując ma ból łapie pełzające stworzenie i patrzę w jej kierunku.
- Hej... Słuchaj...
- PRAWIE ZABIŁAM MÓJ EKSPERYMENT. Chcesz zginąć?- zaciska palce w pięści pokazując mi jedna z nich a ja lekko się odsuwając znów łapie kartkę i unoszę w jej stronę.
- Zanim mnie zabijesz posłuchaj mnie. Potrzebuje zdolnej i inteligentnej nauczycielki.
- Rozwalę ci głowę. Jak psu.
- Oh no, obawiam się że nie skrzywdzisz zwierzątka.- Mówię głaszcząc szczura- Chyba że przypadkiem. – wystawiła dłoń po szczura z uniesioną brwią. Nie powinnem jej denerwować.
- Jesteś prawdziwym potworem. Nie znoszę takich jak ty więc oddaj szczura i zmykaj do swojej zabawki.
Cofając się cofam do linii klatek i łapiąc jej dłoń wciągam za sobą unosząc szczura obok twarzy. Ona próbuje lekko wyślizgnąć dłoń ale łączę nasze palce i uśmiecham się kładąc szczura na ramieniu, blokuje nasze dłonie zakładając jeszcze jedną na swoją. Ciekawy trik a dobry.
- Okej skoro jesteś teraz w mojej pułapce nogę to wykorzystać. – Jej miną stała się groźna i drugą ręką się zamachała ale przysunąłem się bliżej. Unikając jej brutalnego ciosu. – Okej puszczę cię o ile obiecasz mi uczenie o biologi, tej spod mikroskopów. To jedyna dziedzina której nie rozumiem.
A tak naprawdę chce integracji z paru powodów, raz kiedyś będzie mi potrzebna, dwa z każdym oprócz niej mam dobry kontakt i cztery... nie rozumiem czemu ale chcę być jej bliżej.
Dziewczyna szarpała się jeszcze chwilę i spojrzała na mnie i zmarszczyła brwi.
- Negocjując mogłeś chociaż ubrać koszulkę. Nie zgadzam się z nie lubię cię. – patrzę w dół, faktycznie nie miałem koszulki, uh.
- Tu nie ma nic do negocjacji. Ja potrzebuję lekcji a ty się rozerwać. Niby jaki kujon nie bawi się przy uczeniu? Jakoś taniec do ciebie nie dotarł więc nauka powinna.
Wystawiam szereg zębów w uśmiechu a ona łapie mój podbródek i odsuwa w górę przez co zostaje mi widok białego sufitu i lamp.
Przymykając oczy poczułem się naprawdę nie zwykle zadowolony z tego że była tak blisko. Może to było wykorzystywanie, nawet gdy nie była nim, zwyczajnie to zachowanie było tak podobne że chciałem być bliżej. Nie mogłem się zbliżyć do jej poprzednika bo ten już dawno by mnie zabił ale ona nie zrobi mi krzywdy. To tylko jedna różnica.
- Nie chce cię znać, jesteśmy ze sobą w klasie ale nic poza tym więc daj mi spokój. Jesteś potworem nie możesz się tak zachowywać.
Powoli przesuwam głowę tak by jej dłoń wjechała na mój policzek. Powoli przenoszę wzrok z sufitu na jej oburzoną twarz i pochylam się unosząc nasze związane dłonie. Teraz sprowadzę jej prawdziwy gniew.
- Jeszcze nie dałem ci powodu byś uważała mnie za potwora. – Szeptam powoli szykując drogę ucieczki i pochylając się przywieram ustami do jej policzka czując dziwną ulgę i mrowienie całego ciała. Z pod przymkniętych oczu patrzę na jej wzrok gdzie oczy zaczęły się świecić a miejsce pocałunku pokryło się łuskami. Spokojnie puszczam jej dłonie i obserwuję jak ta otępiała łapie swój policzek. – Teraz już masz powód. Przyjdę o szesnastej zaczniemy od mikrobiologii nie organicznej.
Znów szeptam i nim mnie zaatakuje znikam zza klatkami zaraz po tym biegnąc niemal, prosto na swoją stronę z dudniącym sercem. Przykładając tam dłoń czuję szalone bicie. Nie wiem skąd we mnie odwaga, ale odkąd usłyszałem bolące mnie słowa wiele moich standardowych cech zachowania zaczęło się zmieniać... W tym miałem więcej odwagi na rozmowy z kobietami. A teraz miałem uczucie jakbym po raz drugi spełnił swoje marzenie... Żałosne było tylko to że z zastępstwem osoby którą naprawdę lubię, nie byłem gejem to pewne ale skoro ona przypomina mi Bakugou to jaki miałem cel?
Pozostało mi więc pytanie czy ona mi się podoba czy czuję przywiązanie przyjacielskie mimo że zupełnie jej nie znam. I co więcej, jeśli to przywiązanie jak do przyjaciela a może... jak... czy Kacchan... Nie ważne.
Łapiąc się za twarz patrzę na projekt i przecieram policzki.
- Skup się Deku, nie zależy ci na kim kolwiek, chcesz pokazać jak cały świat się mylił, przestań i zacznij się uczyć.
᯽᯽᯽
Godzina szesnasta wybiła na zegarze a ja siedząc w pokoju spojrzałem na książkę i poprawiając okulary obróciłem się na bok dalej czytając. Nie przyszedłem tu by bawić się w zakochanie przyjaźń czy inne bezsensowne relacje. Zresztą jakie zakochanie, widzę w niej jedynie osobę która całe życie dawała mi po dupie i mnie nienawidzi. Dlatego jemu też pokaże jaki się stałem. Muszę tylko jutro uruchomić moja maszynę i sprawdzić co działa na substancje którą mam nadzieję utworzyć oraz jak uformować ją w strój. Potem uczyć się do egzaminu ulepszyć prototyp do perfekcji i będzie dobrze. Potem wymyślę inne genialne rzeczy i zajmę się głów....
Pukanie do drzwi dobiegło mnie zza pleców a potem usłyszałem cichy głos.
- Skoro już deklarujesz że coś zrobisz mógłbyś dopełnić tego obowiązku. Przyniosłam książki na poziomie studenckim miałam cię nauczyć więc zrobię to ale nie za darmo. Pomożesz mi w badaniu które prowadzę. Moje szczury na ciebie reagowały, przynajmniej te którym wszczepi... nie ważne. Otworzysz mi?
Cichy melodyjny głos był zupełnie inny niż zwykle. Powoli się podnosząc patrzę na syf w pokoju i zgarniam go pod łóżko poczym prycham i zdejmuje koszulkę oraz okulary i przeczesuje włosy. Najpierw chce ją tu sprowadzić a teraz odstraszyć, ciekawie.
Zmieniam ledy na kolor ciemnego fioletu i uchylam drzwi opierając się o nie ramieniem i spoglądam na dziewczynę która była nieco niższa. Trzymała już dłoń na wysokości mojego serca by znów zapukać w drzwi. Cofnęła ją przełykając ślinę i poprawiła książki w rękach.
- Mam wszystko czego potrzebujemy. Jestem gotowa cię uczyć.
- Ale ja jednak nie jestem gotowy. – Mówię próbując zamknąć drzwi ale ona schyla się i pod moim ramieniem wchodzi do środka i przygląda się mojemu łóżku gdzie leżały sterty książek.
Marszczę brwi i zamykam drzwi nogą ruszając w jej kierunku.
- Próbowałeś się uczyć albo już to robiłeś. Więc czemu poprosiłeś mnie o pomoc, sam mogąc to robić?
- Mam swoje powody – Mówię siadając na biurku a ona zbiera moje książki i podchodzi do mnie stawiając je obok.
- Jesteś inny niż widuje cię na codzień.
- Jestem taki sam. – mruczę pod nosem przerywając jej i zakładając nogę na nogę patrzę na nią krzywo. – Obserwujesz mnie jaszczurko?
Przekręciła głowę kładąc mi na kolanach książki a potem marszczy brwi jakby nie tego się spodziewała. Odwraca wzrok spokojnie i rusza do półki obok gdzie stały puste zeszyty i markery.
- Nie. Przynajmniej nie specjalnie. Mam wyczulone zmysły. Słyszę rozmów których nie chce słyszeć, widzę rzeczy których nie chce oglądać. – Zaczęła wymieniać do każdego zmysłu kolejno czynności których nigdy nie pragnęła a ja stając za nią dmucham w kark na co podskakuje i spina się. Opierając się o półkę spojrzała na mnie unosząc dłoń w której tkwił żółty marker a potem kończę za nią.
- I nie chcesz odczuwać wszystkiego tak dokładnie. – Czytałem o tym jaka zdolność ma. Włamać się do bazy szkoły jest za łatwo. Przynajmniej dla kogoś kto poza bohaterstwem spędzał czas na zabawie w internecie, długa historia tego jak stałem się mistrzem informatyki.
Chociaż to dziwne że szkolne serwery są tak łatwe do wejścia. Może to pułapka.
Rose zaś mogłaby mnie z łatwością powalić i połamać na miazgę. Większość darów przy jej siłę wymięka, ale już znałem osoby które mając silne dary wykształciły sobie niezwykle czucie. Tam gdzie nerwy były wręcz zepsute od ilości bodźców i tam gdzie zanikały w działających miejscach stawały się tysiąckrotnie wrażliwsze. Tak silne osoby jak ona traciły często czucie na ramionach i dłoniach, czasem ich stopy i mięśnie szyi były nieczułe Jednak w tedy dotyk w innych miejscach był wrażliwy bardzo, do granic.
Tylko że ona urodziła się z tym darem, nie wykształciła go więc jej czucie było jeszcze lepsze i nie utraciła go w pewnych miejscach.
Ta wrażliwość była zabawna, ale dlaczego ona nie odsunęła mnie, a jedynie zaczęła się rumienić zaciskając palce na książce. Może wcale nie była taka wroga ludzkości.
Pochyliłem się lekko opierając ręce i półkę za nią i zmarszczyłam brwi. Było mi gorąco, owszem, bliskość z jej płcią w jakimś stopniu wciąż oddziaływała na mnie płosząco jednak część odczuć zostanie.
- Co znaczy że nie specjalnie. Podsłuchiwałaś nas? Mnie?
- Przecież mówię że tego nie kontroluje. – Mówi groźnie przez zęby, jej lekko szpiczaste uszy poruszyły się pod włosami a oczy zaświeciły. Odbijam się od szafki i ruszam na fotel gdzie biorę wcześniej czytany podręcznik i rozkładam nogi na boki szukając strony, kartkując je kolejno.
Dziewczyna zabrała coś z mojej szafki i usiadła na przeciw włączając lampkę która dała fioletowe światło.
Nie lubiłem tego koloru ale było przyjemne dla zmęczonych oczu. Ponieważ ciemno granatowy się zepsuł będę musiał naprawić pilot gdzie owy kolor się już nie wciska. Wzięła książkę ze swojego stosu i zaczęła czytać fragmentami na głos wyjaśniając je. Tak jakby mnie tu nie było a jednocześnie kierowała każde słowo do mnie.
Smoki rozwijają się szybciej a jednocześnie dojrzewają powoli i mają świetną pamięć. Jednak udawała że nie pamięta jej na pamięć i czytała. Po dwóch stronach jednak w moją głowę uderzył kijek. Łapiąc się za nią wygiąłem się czując ból i spojrzałem z wściekłym wyrazem twarzy na nią.
- Sądzisz że co ty niby robisz.
- Uczę cię, jednak ignorujesz mnie więc posunę się do brutalności. – mówi składając metalowy kijek i spojrzała na moja twarz z psotnym uśmiechem.
Mógłbym ją przekupić by jednak stąd poszła ale w brew pozorom nie chciałem by tego dokonała.
Przekręcając oczami podnoszę się i siadam na krześle porządnie sięgając po okulary. Ona spokojnie podała mi książkę i marker.
- Nauczę cię. W najbliższe dwa tygodnie przed wyjazdem będziesz na poziomie magistra. Tak sądzę.
- Do czasu testu zostało parę miesięcy, przypominam że ja mam ważny projekt i muszę się wyrobić z prototypem zanim pojadę na praktyki
Uderzyła kantem książki w czubek głowy a ja piszcząc z bólu schylam się pod biurko łapiąc za głowę a ta śmiejąc się wstała nachylając się nad stołem uderzyła w książkę aż razem ze stołem pojawiło się drobne wklęśnięcie. Otwarłem szeroko oczy przerażony a ona z uśmiechem zemsty wskazała palcem stronę.
- Gdy zaczniesz pyskować, stracisz uwagę albo będziesz udawał idiotę uderzę cię na tyle mocno byś w pewnym momencie miał dość i zaczął się mnie słuchać. Rób to co ci każe a oboje wyjdziemy na dobre, Izukuś. – Złapała mój policzek lekko tarmosząc a ja z rumieńcem spojrzałem na jej świecące grozą oczy, poczułem znów to ciepło i tak jak w momencie powstania tego pomysłu było mrowienie na karku które kazało mi ruszyć w jej stronę nie zwalniając nigdy tego biegu. Podążać za nią jak za marzeniami i celami.
Była taka sama jak on, a ta grożą i nienawiść ciągła mnie do niej, dając odwagę jak i nakręcając całe przerażenie, ponieważ oni obydwoje byli niesamowici a właśnie tego chciałem dla siebie, na wyłączność. Może ich różnica było to że Bakugou był jak ten jeden głośny atencyjny i agresywny dzieciak a ona bardziej jak władczy kot który na twoich oczach zrzuca szklankę mimo iż prosisz go by tak nie robił.
A ja chciałem tego więcej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top