᯽3᯽
Błękitno włosa upuściła widelec i uniosła wzrok na mnie. Inni też spoglądali w moją stronę. Ich miny były dziwne.
- Nie masz mocy?
- Nie...- Unoszę brwi i biorę pałeczki. Coś powiedziałem nie tak? Ludzie bez darów są prześladowani więc to się zgadza, chce udowodnić iż jestem równy.
- Ludzie bez darów są wyjątkowi. Dzięki nim możemy sprawdzić co jest odpowiedzialne za mutacje darów. Po co chciałbyś udowodnić że jesteśmy na równi?- Powiedziałem to na głos?
Przymykam oczy i biorę miskę po czym wzdycham.
- To moja sprawa. Ale uwierz dałbym wszystko by mieć dar.
- Chyba nie wiesz co mówisz. – Opal spochmurniał a Rose wygięła w palcach widelec. Chciała coś powiedzieć ale nauczyciel był szybszy.
- Dla waszej informacji ja również nie mam Qurik. – powiedział. – Jedyny w rodzinie. – Złapał moje ramię. – tutaj dar nie jest ważny. Liczą się wyniki. Dużo osób przychodzi tu z takich powodów jak wasze, więc zamiast się kłócić o to czy fajnie jest mieć dar czy nie, dogadacie się. Dobrze a teraz wszyscy jemy i pójdziemy rozpakować walizki.
᯽᯽᯽
Ubrany w czarny golf i wysokie czarne spodnie przejrzałem się w lustrze. Wyglądałem dobrze. Miałem też Biały kitel z logiem szkoły w postaci małego herbu. Była w nim mała fiolka chemiczna z roślinką która z jednej strony była jak utworzona z śrubek i blaszek metalu a z drugiej była normalna a na liściu siedział mały owad. Ciekawa koncepcja. Łączący różne dziedziny nauki.
Założyłem legitymację na szyję i wkładając okulary do kieszeni kitla wychodzę jeszcze zabierając torbę.
Usłyszałem dość donośne krzyki więc zbiegając na dół wpadłem do kuchni jak burza. Blondyn z dwiema torbami stał na stole trzymając chochle kuchenną a czarnowłosa przerażona płakała pod stołem zaś Rose machała wściekłe wszystkimi kończynami trzymając nóż. Nauczyciel spokojnie zaś pił kawę czytając gazetę. Chyba po raz pierwszy jest mi dane zobaczyć szalona nastolatkę.
- co tu się dzieje!?
Krzyczę a blondyn obraca się do mnie.
- Stary wziąłem dwie torby a upiór zaczął płakać przez co jaszczura rzuciła się na mnie. – Jestem pewien że on nieświadomie kiedyś zwyzywa kraj.
- Nie pochwalam solidarności męskiej ani kobiecej dlatego najpierw może się uspokoicie i dowiem się co się stało.
Pytam a wściekła błękitno włosa była gotowa wejść na stół. Czarnowłosa pojawiła się obok mnie wtulając się w moją klatkę piersiową po czym łkając wytarła sobie oczy.
- Chciałam tylko zanieść wam śniadanie... a Opal powiedział że przekaże je tobie ale pomyliłam torby i Opal trzyma torbę dla Rose która źle zrozumiała to wszystko.
Wyszeptała mi przez łzy. Ale przynajmniej wiedziałem co się stało już pierwszego dnia. Banda psychopatów.
Łapiąc obie torby z rąk opala wystawiam je przed błękitno włosą która patrzy na mnie krzywo i odkłada nóż. Zdawała się taka perfekcyjna... chociaż moja mama też zawsze wrzeszczy jak zabiorę jej jedzenie. Nigdy nie pojmę kobiet.
- Weź swoją... Opal się pomylił musisz mu wybaczyć. – Czarno włosa podała mi cicho moją porcje i uśmiechając się delikatnie znikła. Pozostały jedynie jej torba i śniadanie.
Rose wściekłe wyszła z budynku a nasz wychowawca spojrzał na nas.
- A jednak nie zabiła.
- Nie powinien pan reagować w takich sytuacjach? – Pytam a on kiwa na nie po czym wstaje z uśmiechem.
- W pierwszy dzień mój przyjaciel posłał całą klasę do szkolnego szpitala. Skoro nic wam nie jest to znaczy że jakoś się dogadacie.
Obserwowałem jedynie jak opuszcza pokój z kawą w ręku i zamrugałem dwa razy i śmiejąc się schowałem jedzenie do torby po czym ruszyłem do wyjścia. Blondyn czekał już na mnie w szklanej kuli. Zszedłem po schodach i po białych kamieniach dotarłem do kuli i do czytnika przyłożyłem legitymację na co kula się otworzyła. Wsiadłem do środka spoglądając na Opal’a który wpisał trasę.
- Do szkoły go! – To będzie długi dzień.
᯽᯽᯽
Stając przed klasą zauważam że błękitno włosa ląduje przede mną i poprawia torbę na ramieniu po czym odwraca się w moim kierunku marszcząc brwi i fukając wchodzi do Sali.
Opal zaśmiał się klepiąc mnie w ramie.
- Widzę że nie próżnujesz i już obczajasz ładne panienki. – Poczułem jak włosy mi się jeżą na plecach.
- Jeszcze raz wypowiedź się w ten sposób o kobietach a ci jebnę. – otwieram mu drzwi z sztucznym uśmiechem a on lekko sztywnieje i wchodzi do środka zaś ja za nim.
Cała nasza klasa w dość sporych odstępach dziewczęta od chłopców zmieściła się w pierwszym rzędzie. Nauczyciel czekał na nas siedząc na biurku z dużym kubkiem prawdopodobnie kawy. Odstawił go gdy pojawiliśmy się, a sekundy potem poprawił ciemny płaszcz i z krzesłem ruszył pod naszą ławkę i usiadł przodem do oparcia w rozkroku.
Rozdzwonił dzwonek a ja uruchamiając tablet włączam notes, spojrzałem w końcu na mężczyznę.
- Witam was pierwszaki na pierwszej lekcji w tym roku szkolnym. Na imię mi Alan Kaller i bez zbędnego gadania przejdę do tego czym się zajmiemy. Każdy was przyszedł do tej szkoły z marzeniem. Wasze marzenia mogą być zrealizowane jeśli podejmiecie odpowiednie kroki i cele. Aż w pewnym momencie będziecie u mety. Porozmawiajmy więc o marzeniach. Zaczniemy od panny o czarnych lokach, przedstaw się i powiedz jakie masz marzenie.
Lokach?
Spoglądam na naszą klasową szara myszkę która wstała z rumieńcami o faktycznie jej włosy były mocno zakręcone ale rano takie nie były...
- Więc nazywam się Zoe Gutenberg i moim marzeniem – tu praktycznie znikła mówiąc ciszej niż wcześniej. – chciałabym uczynić ludzi jeszcze silniejszymi za pomocą moich wynalazków tak by mogli się chronić w jakimś stopniu sami. – Usiadła trzymając tablet a następna była smocza dziewczyna.
- Rose Vanilia. Moim marzeniem jest rozwiązać w stu procentach tajemnice darów oraz udoskonalić je tak by nie zagrażały użytkownikom, jak wiadomo często nowe kombinacje doprowadzają do samo unicestwienia. Chce również umieć pozbywać się darów u tych którzy stwarzają zagrożenie społeczne. – powiedziała chłodno i siadając spojrzała obojętnie na mnie. O co do kurwy jej chodzi?
Poza tym, to nie jest zbyt ambitne jak na nastolatkę? (Powiedział to facet który ma podobne plany.)
- jestem Opal Strawberry i moim marzeniem jest w dużej mierze stworzenie mechanizmu dla ludzi którzy pozwoli stać się im bohaterami nawet jeśli nie mają do tego mocy. Bądź są postrzegani jako ci źli. – Usiadł a ja zrozumiałem że to moja kolej więc wstałem poprawiając kitel po czym spojrzałem na nauczyciela.
- Nazywam się Izuku Midoriya a moim marzeniem jest, sam właściwie nie wiem– wzdycham głośno i patrzę na „kolegów” z klasy.- Zamierzam udowodnić że każdy może być bohaterem, łączyć przy tym nie zwykle wynalazki do których potrzebne mi będzie wiele informacji o Qurik których jeszcze nie znamy. Mam zamiar pokazać światu że bohaterowie wcale nie byli nam tak bardzo potrzebni oraz że każdy może chronić siebie i innych, że możemy być silni. To obejmuje... marzenia reszty obecnej tu klasy.
Kończę zdanie a w spojrzeniach moich rówieśników dostrzegam zrozumienie i poparcie może ze względu na to że to co ja zrobię obejmuje to co oni chcą zrobić. Łechtam ich ego swoim panem ale teraz wiedziałem jedno... oni, skończyli tu tak samo jak ja. Zaczęli walczyć umysłami bo mieli do wyboru to albo poddanie się. Wojna nauki z super mocami właśnie zaprosiła nowych członków. Chodź te marzenia zakładają co innego, są połączone.
- Widzę że tak naprawdę wszyscy macie ten sam cel. Co sądzicie więc o świecie bez bohaterów? Gdzie to was by zauważono i doceniono?
Siadam a nauczyciel z krwiożerczym uśmiechem spogląda na nas. Wstał i zaczął wchodzić po schodach które sam tworzył pod stopami a zaraz potem stał przed naszym stołem opierając się o niego. W granatowych oczach zabłyszczały mu iskierki szczęścia.
- Obojętne mi to, jednak czasem przez bohaterów nie możemy robić wszystkiego. – Mówi Rose. – To przez nich nauka nad darami nie idzie do przodu. Nikogo nie obchodzi co wywołało quriki i dlaczego są tylko u ludzi. Dlaczego istnieją, raczej ciekawi ich jak super mogą być.
- A jeśli są złe jesteś postrzegany jako ktoś zły. Świat gdzie są bohaterowie... nie jest wcale przyjazny dla odmieńców. – Opal wzdycha jakby przypominając sobie coś ciężkiego. Może prześladowanie. – trzeba mieć super dar dla bohatera inaczej jest się kimś obrzydliwym.
- Przez moce jest więcej zła, Bohaterowie są po to by niszczyć naturalny czynnik ewolucji - Zoe pojawiła się na chwilę i zagryzła usta. – ale nie każdy jest równy i niektórzy jak ja nie mogą sami się bronić.
- Cóż czyli każdy z was w jakimś stopniu ma związane marzenie z bohaterstwem. Mogę się nawet założyć że dawno temu chcieliście nimi zostać ale udowodniono wam że jesteście do niczego. To popularne zjawisko w tej szkole. Można powiedzieć że odławiamy takich jak wy. – Szepta a ja poczułem dziwny ból w karku. Jakby wspomnienie. To w zasadzie prawda. Nie zbyt popularna szkoła a po niej staje się w czołówce inteligentnych światowej. Przyćmiona przez bohaterów. Sam nie pamiętam jak ja ją znalazłem. Ale to był przypadek. Między ofertami zawodów.
-Bo wiecie, ja też mam marzenie. Chce by świat przejrzał na oczy. Ponieważ ci bez daru i ci ze złym darem bądź słabym nie potrzebnym albo i destrukcyjnym... każdy z nas może ratować ludzi jeśli tylko chce a mało tego – zaśmiał się i włączył coś na pilocie przez co cała sala wypełniła się zdjęciami planów i szkiców. – Możemy robić to tysiąckrotnie lepiej. Po raz pierwszy większość klasy ma podobne zdanie do mojego - Obrócił się znów do nas wyciągając obie ręce- Dam wam wolną rękę, uczynię najlepszą klasą pod jednym warunkiem. Niech każda minuta lekcji ze mną będzie poświęcona marzeniom w którym pokażemy bohaterom gdzie ich miejsce. Każdy z was pokaże co potrafi. Ja pomogę wam a wy mi.
᯽᯽᯽
Pierwszym zadaniem stało się stworzenie projektu tego nad czym będziemy pracować. Chociaż projekt zaliczeniowy roku będzie inny, tak jak nasz projekt debiutu. Mieliśmy znaleźć coś co nam pomoże w drodze do celu. I tak oto przez kolejną godzinę szkicowałem To co w głowie miałem już wcześniej. Problem był jeden. Z czego stworzyć mój przełomowy wynalazek miesiąca. Blondyn który położył się na stole szkicował coś na rodzaj rękawic przynajmniej tak było na początku ponieważ zaraz potem dostał w mordę tabletem i projekt się usunął więc wpadł na lepszy że zmniejszy go do minimum tworząc zestaw pierścieni, postanowiłem skorzystać z tego motywu, chyba się nie obrazi. Błękitno włosa była chyba od urodzenia pewna co będzie robić i już dawno miała projekty z tą różnicą iż dopiero teraz je poprawiała, chyba pod względem interpunkcji. Za to nasz upiór postanowił stworzyć innowacyjną strefę oczywiście też nie wiadomo jeszcze z czego. Sam nie wiem też na czym miało to polegać.
Intensywną pracę przerwały wiadomości które pojawiły się na środku ekranu.
- Zorganizowana nowa grupa przestępczą dziś rano zaatakowała pierwszorocznych uczniów U.A....
Otwierając oczy obróciłem się z tabletem w ręce i spojrzałem na ekran gdzie stał nie kto inny niż Bakugou wraz z All Mightem. Zagryzając wargę spojrzałem na kogoś wynoszonego przez drzwi za nimi i uderzyłem w blat. Nauczyciel spojrzał na mnie. I wyłączył wiadomości przymykając oczy.
Zazdrość... tak byłem zdecydowanie zazdrosny. Stał u boku Bohatera którym mógłbym być gdybym nie urodził się gównem. Ale dopiął swojego. Nie podszedłem do egzaminów.
- jeśli skończycie do jutra projekty i powiecie co jest potrzebne jutro zaczniemy praktykę. Na dziś koniec. – Naukowcy pracują nad projektami całe lata a my mamy zrobić je w jeden dzień?
Nie ważne.
Złapałem się za skronie oddychając nieco ciężej. Bakugou Katsuki... Gdy byłem dzieckiem przyjaźniliśmy się, a potem nie wiedząc dlaczego gdy obudził się jego dar on zaczął mnie nienawidzić, a ja i tak każdego dnia przez wszystkie te lata wciąż uważałem go za przyjaciela. Wiem o nim wszystko nawet rzeczy których sam w sobie mógłby nie zrozumieć. A dopiero niedawno dotarło do mnie że i zwyczajnie mnie nigdy nie znosił. Opierając głowę o blat łapie się go mocno czując drżenie palców. Dlaczego mimo że wyrządził mi tyle krzywd wciąż i wciąż wracam wspomnieniami do dni kiedy byliśmy blisko? Nawet jeśli było tego tak mało?Dlaczego nie potrafię go nienawidzić i wciąż boje się o to czy jest w pełni zdrów... Tak jak w dniu zanim zrozumiałem bycie bezużytecznym... Wciąż myślałem o tym czy jest cały.
Chciałbym nie myśleć o nim chociaż raz.
᯽᯽᯽
Stojąc przed ekranem z dużym zdjęciem siadam na ziemi wkładając dłonie w włosy. Zaczynam to czaić. Starałem się zapomnieć, ale nie on Od zawsze był na pierwszym miejscu. Kładąc się na ziemi spojrzałem w górę i przeczesałem włosy a potem jakby doznając olśnienia podniosłem się spoglądając na tablet z otwartym projektem na jutrzejsze zajęcia.
Spojrzałem w stronę Bakugou na ekranie telewizora i zakładając okulary odsunąłem krzesło.
- Jeszcze cię dogonię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top