᯽2᯽

Moja właściwa historia zaczęła się inaczej, dużo później mimo że przygotowania zacząłem nie długo po tym załamaniu. Dokładniej pierwszego kwietnia dwa lata temu, prawie już trzy. Zanim dotarłem na koniec 3 klasy ukochanej uczelni naukowej.

Jednak to co ze mną się stało należy opowiedzieć od początku.

Jako dziecko byłem fanem super bohatera którego pseudonim był znany na calutkim świecie. Oczywiście że każde dziecko jak ja chciało być w przyszłości tak wspaniałym. Problem w tym że świat nie podzielił nas równo. Co za tym idzie nie każdy mógł być jak

ON.


Wiele lat temu nie wiadomo dlaczego i w jaki sposób powstała mutacja pozwalająca ludziom korzystać z nad przyrodzonych mocy. Było ich tak wiele rodzajów jak dzieci które się rodziły nią obdarzone. Problem w tym że gdy ja się urodziłem dary posiadało jedynie 80% populacji a ja na swoje nie szczęście w czwarte urodziny dowiedziałem się iż należę do tej nie chcianej mniejszości. Ludzie nie chcieli mieć do czynienia z czymś takim jak ja. Pozbawiony mocy straciłem przyjaciela i nie wiadomo z jakiej przyczyny ale i ojca, potem byłem  nie zbyt lubiany i poniżany a na domiar złego wciąż ciągnąłem za marzeniem o byciu herosem, z perspektywy pierwszych miesięcy po zmianie było to głupie a co dopiero teraz.

All might. Bohater którego podziwiali wszyscy, oznajmił mi wprost że jestem życiową ofermą co mogło oznaczać dwie rzeczy. Albo skoczyć z dachu z oczekiwaniami niektórych, albo kopnąć cały świat w dupę i udowodnić że wcale tak nie jest. Ale ze jestem ciapą i szkoda było by mi mamy to wybrałem drugą opcję stając się nieco mniejszą ofermą, bez uczuć, prawie.

Istniała placówka edukacyjna dla elity geniuszy. Zdawalność jest tak mała że rekord wielkości klasy pod względem uczniów to piętnaście. Moja klasa składała się z czterech osób. Które miały stać się bliską mi rodziną.

Szkoła ta była dość specyficzna. Już na pierwszej lekcji dowiedzieliśmy się że szczerze na całym świecie nienawidzą bohaterów ponieważ co? Odebrali im sławę z odkrywania. Uważano że dary są lepsze niż jakieś maszyny. Dlatego Psychotyczny nauczyciel i jego uczniowie obiecali że staną na wysokości zadania i staną się naukowcami ratującymi ludzi. Tak by to bohaterowie poczuli smak cienia.

Nienawiść.... we mnie rosła coraz bardziej i bardziej do granic. Skoro nie mogłem być bohaterem, obiecałem sobie że nikt już więcej nie będzie mógł, a tymi którzy będą ratować bezbronnych będą ci którzy zdobyli siłę własnymi rękoma a nie z nią się urodzili.

Stałem się potworem... jednak nie jest to czas by o tym mówić należy wrócić do początku i zacząć od tego jak się nim stałem.


᯽1 Kwietnia xxxx᯽
Klasa 1


Stojąc przed wielką bramą moja twarz została zeskanowana a chwilę potem wielkie wrota zaczęły się rozsuwać. Akademia Naukowa była nie typową placówką. Począwszy od tego że omijała trzy lata nauk w liceum aż po to że trwała dwanaście lat. To tak jakby wliczyć w to liceum, studia i dodatkowe studia, chociaż poziom nauki jest tam wyższy. Ostatnie ponad pół roku spędziłem z głową w książkach tylko po to by dostać się do tego miejsca. Całe dziewięć miesięcy na zmianę spędzałem czas nad encyklopediami i siłowni.

Ubrany w oficjalny mundurek a właściwie sam kitel z logiem szkoły wszedłem do środka gdzie kolejne urządzenia skandowały mnie i moje walizki, a potem te przepadły zabrane przez dwa drony.

Cały szkolny teren znajdował się na prywatnej wyspie częściowo sztucznie rozbudowanej. A z lotu ptaka wyglądała jak wielkie iglo zupełnie srebrne, jednak środek był tajemnicą.
Gdy drzwi się otwarły a ja pojawiłem się na końcu ogromnych schodów miałem wrażenie jakbym był w innym świecie. To co z lotu ptaka wydawało się być srebrną tarczą z tej strony było barierą przez którą widać było całe błękitne niebo i przemieszczające się chmury. Wszystkie budynki wyglądały tak samo jak wyspa, jak małe i duże igla, tyle że w kolorze bieli. Wszędzie kręcili się ludzie a po wyznaczonych szlakach przemieszczały się Szklane kule z ludźmi w środku. Było tu tyle technologii której nie znałem... A jednocześnie było tu pełno zieleni. Jak technologiczny raj może być jednocześnie dżunglą?

Na końcu schodów pojawiła się białowłosa kobieta w dużym kapeluszu która uśmiechała się delikatnie. Ruszyłem po białych schodach Podziwiając jednocześnie to że są wciąż białe aż dotarłem do kobiety.

- Witaj. Nazywam się Anna Kalahan jestem odpowiedzialna za rekrutację oraz poszukiwanie naszych przyszłych uczniów. Jestem pewna że ty to Izuku Midoriya. Jeden z dwojga kandydatów w testach. Proszę wejść do auta. Jesteśmy nieco opóźnieni – Mówi patrząc na zegar a potem sama wsiada do pikap’a. – Miło mi poznać osobę która bezbłędnie przeszła test. Jak wiesz uczy się tu jedyne elita. Jest tu naprawdę mało uczniów. Ponieważ najwięcej uczniów w całej historii ma obecna klasa piąta gdzie jest ich aż piętnastu. To był dość wyjątkowy rocznik. Wyglądasz jakbyś to wiedział – Komentuje widzą moja minę skupioną na krajobrazie -  Nasza Szkoła zapewnia niezbędne rzeczy każdemu uczniowi z osobna ponieważ naszym celem jest rozwinięcie waszych młodych umysłów do granic możliwości. Nasze jedyne wymaganie to kreatywność. Można powiedzieć że robimy więcej ponieważ dla chętnych organizujemy kursy na prowadzenie różnego rodzaju pojazdów a gdy jest więcej chętnych to i zdają kursy na prowadzenie małych odrzutowców jak i samolotów osobowych czy pasażerskich. Chcemy byście byli wykształceni na wielu poziomach. Waszym zadaniem jest udowadnianie że nauka wciąż jest ważna. – Nie wiem czy to było potrzebne na wstępie. Skręciła powoli a w oddali dostrzegłem dość duży pomnik jakiegoś jeszcze nie znanego mi człowieka pod którym stał mały tłum ludzi. – Cele naszych uczniów są różne ale zgadzamy się na wszystkie ponieważ stosujemy nie konwencjonalne metody. Można wręcz powiedzieć że nasza szkoła hoduje szalonych naukowców ale bez tego szaleństwa nie odnosili byśmy zwycięstw. – Spojrzała w lusterko na mnie a jej srebrne oczy lekko rozbłysły. Kto mówi takie rzeczy na początku. – Posuwamy się nawet do mało szlachetnych i ludzkich metod i to jest ta ciemna strona nauki. Nie ma sensu okłamywać cię, tutaj nie musimy przejmować się etyką... ponieważ tu jest zupełnie inny świat, taki który musisz tworzyć sam.- Gdybym nią był nie mówił bym tego. Mógłbym zrezygnować teraz z nauki. W środku widziałem te reklamy  „ucz się u nas skończysz z traumą i psychopata” Nie zbyt dobra ulotka szkoły.

Stanęła gwałtownie obok miejsca tłumu a ja otwierając drzwi uśmiechnąłem się. W końcu.

- Nie przyszedłem tutaj mając ambicje na grzeczne badania. – odpowiadam kobiecie a ta z uśmiechem i dzikim błyskiem w oku kiwa głową i odjeżdża zaś ja spokojnie ruszam po trawniku w stronę klasy która była oznaczona hologramowym numerem.
Dopiero stając wśród nich zauważyłem że oprócz mnie są tylko trzy osoby plus nauczyciel. Mężczyzna spojrzał na mnie i kiwnął tylko głową. Moja klasa jednak zdawała się nie zainteresowana całym tym początkowym cyrkiem. Najpierw w moje oczy wpadł blondyn, Blondyn o jasnych błękitnych oczach który patrzył w ekran telefonu jakby świata poza tym nie było. Informatyk? Miał dość ostre linie szczęki i wyglądał na kogoś zza granicy, nawet jeśli teraz nie za bardzo da się rozróżnić. Obok niego stała dziewczyna o długich do kolan czarnych włosach która była w pół przezroczysta. Była strasznie chuda i wyglądała trochę jak upiór. Ale była na swój sposób piękna. Jednak ostatnia osobą wydawała się jak wyjęta z filmu o magicznych stworzeniach. Miała długie do pasa błękitne włosy i rogi wychodzące po bokach zawinięte do tyłu. Siedziały na nich małe motyle ruszając co jakiś czas skrzydłami. Jej blade policzki częściowo pokryte były błękitnymi łuskami błyszczącymi w słońcu. Miała jasne błękitne oczy i delikatne rysy twarzy. Z pleców wychodziły średniej wielkości tak samo błękitne smocze skrzydła zwinięte blisko ciała. Jedna z jej nóg była również opleciona dość grubym ogonem i mógłbym się założyć ze uderzenie nim boli jak batem. Spojrzała w moją stronę poprawiając swój Golf i chwilę przyglądała się mojej osobie po czym jakby zupełnie mnie przejrzała skrzywiła się odwracając głowę. Naśladując ten gest spojrzałem w drugą stronę z lekkim rumieńcem. Jestem idiotą, przecież nie przyszedłem tu oglądać dziewczyn. Nie powinienem tak dokładnie się jej przyglądać. Ale perfekcja przykuwała uwagę.
Słysząc paplaninę prawdopodobnie dyrektora bądź kogoś innego równie ważnego, czekam aż nadejdzie upragniony koniec a ten nadchodzi niezwykle szybko po zaraz potem uczniowie starsi zaczynają się rozchodzić z wyjątkiem nas.
Spoglądam na wysokiego mężczyznę o jasnych srebrnych włosach i czarnych oczach. Miał dobre dwa metry wzrostu i nie mam pojęcia czemu wyglądał tak przystojnie w tej białej koszuli i zarzuconej na ramiona marynarce.

- Nazywam się Sho Park i jestem waszym wychowawcą przez najbliższe dwanaście lat. Zapraszam na wspólną podróż do internatu przy okazji pokaże wam parę ważnych obiektów.
Ruszył w stronę małego podróżnego auta i zasiadł na miejscu kierowcy czekając aż cała reszta znajdzie się w środku. Obok mnie dosiadł się blondyn który z uśmiechem wystawił dłoń.

- Siema, nazywam się Opal Strawberry, miło mieć kolegę zamiast samych babeczek, ale nie narzekam.

Wyszczerzył się a ja łapiąc jego dłoń potrząsnąłem lekko.

- Izuku Midoriya.

- Okej to ja coś opowiem o naszej szkole. Miejsce z pod którego wyruszamy to dziedziniec bezpieczeństwa. Jedna z najbezpieczniejszych stref kampusu. Jest tu pomnik założyciela, uczniowie często organizują tu pikniki i ogniska. – Mówi i powoli odpala auto ruszając po wyznaczonej ścieżce. Gdzie wskazuje na dość spory pół przezroczysty budynek. – tam znajduje się oceanarium i strefa botaniczna. Obie te rzeczy to strefa badawcza dla nowych gatunków roślin i zwierząt. Zaleca się bycie ostrożnym gdyż od niedawna znajdują się tam drapieżne ssaki przywrócone do życia. Staramy się je odtworzyć.

Z końcem tego zdania coś głośno wybuchło powodując drobne drżenie całej powierzchni a gdzieś na horyzoncie barierą zaświeciła się na czerwono.

- Bez obaw, tam z drugiej strony wyspy jest strefa testowa dla robotów i mechów, często coś wybucha. – Rusza jeszcze szybciej, podczas gdy wszystkie drony pędzą w tamtą stronę. Co jakiś czas mężczyzna pokazywał nam różne obiekty jak budek biologiczny czy budynek rozrywkowy gdzie można było się zabawić. Ale w pewnym momencie pojawił się budynek bardziej przypominający pałac i tu nieco zwolniliśmy. Na środku ścieżki była fontanna a wokół trawnika zielone krzaki które najprawdopodobniej staną się różami.

- Oto i najważniejszy budynek. Dokładniej centrum wyspy chociaż wcale nie jest na środku. Szkoła. Tutaj są debaty profesorów z różnych części świata ale po lewej stronie znajdują się małe sale wykładowcze gdzie uczniowie opracowują różnego rodzaju wynalazki i eksperymenty by następnie w drugiej części wyspy realizować je. Sal wykładowczych jest jedynie dwanaście a nauczyciele przychodzą do nich gdy jest ich pora, nie znajdziecie nigdy tam tłumów chyba że na konferencji. Klasy są oznaczone więc wiadomo kto gdzie i kiedy ma jakie lekcje. – Chyba skończył pogadankę o szkole - Oczywiście to tylko mała część naszej wyspy można powiedzieć że jedna czwarta. Jest najbliżej głównego wejścia nie przypadkowo. Na dalsze części wyspy dostęp mamy tylko my i uczniowie. – Powiedział i ruszyliśmy przez coś jak sad, pełny kwitnących kolorowych kwiatów. Wstawiając dłoń łapie palcami jeden z nich po czym patrzę na niego.

- Sad otacza całą strefę leśną w której są dormitoria.- Wskazał wyżej gdzie były wysokie jak budynki drzewa – Uczniowie sami rozbudowali swoje miejsce tworząc w koronach drzew sieć atrakcji, z tego co kojarzę w soboty jest tam sauna a w środy masażysta. Jest też kafejka z tego co wiem każdy może robić tam kawę jaka lubi a sami dostarczacie tam potrzebnych rzeczy. – Kończąc te słowa przejechaliśmy z kwiecistego lasu do ostoi tych wysokich gdzie po jakiejś chwili pojawiliśmy się w okręgu gdzie stały dość duże pół szklane pół drewniane chatki ułożone w pół księżyc. Miały tabliczki z podpisami klas i dość spory garaż w którym pewnie stały te szklane kule. Byłem prawie pewny że będziemy nimi jeździć wszędzie. A przynajmniej ja.
Spojrzałem automatycznie w górę gdzie faktycznie rozciągała się cała sieć małych i dużych drewnianych domków na drzewie. Z uśmiechem szturchnąłem blondyna.

- Pójdziemy tam? – Pytam a on kiwa na tak z uśmiechem. Wychodzimy powoli z pojazdu a nauczyciel rusza w stronę najbliższego domku.
- To nasze dormitorium na ten rok. Zapraszam. Zjemy obiad i nieco się zapoznamy.


᯽᯽᯽


Siedząc przy stole zabrałem się za miskę ryżu i wszelkiego rodzaju sałatki. Błękitno włosa wzięła miskę z kurczakiem a gdy blondyn chciał zabrać kawałek spojrzała w jego stronę groźnie na co automatycznie się wycofał. Mężczyzna z uśmiechem otworzył ramiona.
- Jak mówiłem zapoznamy się nieco, opowiemy o sobie parę zdań. – Uśmiechając się poprawił włosy. – Ja jestem Sho Park mam koreańsko-japońskie pochodzenie i jako urodzony geniusz zostałem powołany do tej szkoły, jednak kochałem ją tak mocno że zostałem jej nauczycielem. – Zaśmiał się nerwowo- Właściwe dwa lata temu ukończyłem sam tu naukę i teraz jestem nauczycielem. Było to moje marzenie. Więc ja wyznaczam kolejkę. Jaszczurko twoja kolej. – Skromności mu pozazdrościć.

Powiedział do dziewczyny która z obrzydzeniem zdejmowała przypaloną skórę z kurczaka a potem część oddzieliła widelcem. Uniosła lekko wzrok wycierając dłonie.

- Nazywam się Rose Vanilia jestem pochodzenia słowiańsko-skandynawskiej. Nie wiem dokładnie jakiego. Moim darem jest smocza przemiana. Częściowo mam przez to zmieniony organizm co czyni mnie mięsożercą o dużym apetycie. Nie potrafię kontrolować żywiołu jednak jestem dość silna i mam wyczulone zmysły. W wieku dziesięciu lat stworzyłam obiekt pochodzenia zwierzęcego z zdolnością manipulacji nieznanej mocy podobną do darów jakie posiadają ludzie. Jestem bliska odkrycia jak powstała mutacja odpowiadającą za dary. Kiedyś miałam inne marzenie które się nie udało dlatego też zdecydowałam się przystąpić do nauki w tej szkole.
Powiedziała i wsadziła kawałek mięsa w usta.

Wszyscy spojrzeli na czarnowłosą która zamrugała zielonymi oczyma i z rumieńcem w połowie stała się niewidzialna.

- J-ja jestem Zoe Gutenberg, urodziłam się w Niemczech i mój dar to znikanie... – Z rumieńcem zakryła się dłońmi. – Od dziecka tworzę gadżety do strojów dla bohaterów jak moja mama. Niektóre z nich osiągnęły dużą sprzedajność przez co dostałam zaproszenie ze szkoły, by rozwijać te technologie. Chciała bym być zauważona ale jestem bardzo wstydliwa. – chwilę po tych słowach znikła a widać było tylko unosząca się miskę ryżu. Urocze to na swój sposób.

Blondyn już wciągający makaron odłożył błyskawicznie go do miski i kaszląc w ramie uśmiechł się.

- jestem Opal Strawberry, Urodziłem się w Ameryce ale wychowałem w Chinach, mam nie typowy dar przez który od dziecka jestem uznawany za przyszły czarny charakter. Jestem uważany przez ludzi za złego, dlatego przysięgłem sobie iż pokaże wszystkim co można robić nie używając daru dla złoczyńców. Udowodnię mojemu mentorowi że ktoś taki jak ja też może być bohaterem.- Naiwne, chociaż lepiej mieć zły dar niż nie mieć go wcale.- Najlepszym. – Nie zostaniemy bohaterami ale widocznie ciebie nie uświadomiono - Od dziecka bawiłem się narzędziami a potem stworzyłem zabawki opierające się na nano i mikro technologii ale moje projekty były jednorazowego użytku przez słabość materiałów. A potem dostałem zaproszenie od jednego z profesorów więc przyszedłem do tej szkoły nie mając szans na zdanie egzaminu w U.A.

– Jak wiele osób jest jak ty i ja?

Wzruszył ramionami a ja przymykając oczy potarłem czoło odstawiając pałeczki na talerz. Nie mogli poznać właściwego celu mnie tutaj. W innym przypadku mogli zacząć źle o mnie myśleć. Przez ostatnie miesiące wiele się zmieniło, ja sam siebie nie poznawałem. Uniosłem wzrok i poprawiłem włosy.

- Jestem Izuku Midoriya, Pochodzę z Japonii okolic Tokio. Gdy byłem mały chciałem zostać bohaterem ale mój dar nigdy się nie objawił. Jednak na upartego ćwiczyłem i zbierałem informacje o bohaterach by zostać jednym z nich... – a potem mój mentor zniszczył moje marzenia – A potem zrezygnowałem rozumiejąc że nigdy nie zdam samego przyjęcia a co dopiero walka z złoczyńcami.  – do wyboru miałem skoczyć z mostu albo kopnąć świat bohaterów w dupę... – Więc wziąłem się za naukę by wykorzystać jedyny dar jaki dał mi świat, własną inteligencję. Obiecałem sobie – położyć świat bohaterów na kolana – że udowodnię iż osoby bez mocy wcale nie są gorsze.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top