᯽12᯽

Rozciągając się lekko spojrzałem w lustro za mną. Moja rana kompletnie znikła, znaczy została blizna po cięciu ale poza tym nie było ran. Pan Sho zaprowadził mnie do uczennicy z starszej klasy która mnie wyleczyła. Nie sądziłem że istnieją tu takie dary. Sądziłem że raczej tu osoby mają inne ambicje.

Zostało parę minut do rozpoczęcia festiwalu. Rozcierając krem na ramionach obróciłem się z powrotem do lustra i złapałem za dużą koszulkę i kitel. Spojrzałem jeszcze na torbę gdzie były moje papierosy i zaciskając oczy zapiąłem ją zakładając na ramię.
Od powrotu z rodzinnego domu miałem jedna czy dwie wizje krwi wokół mnie. Mimo to paliłem już znacznie częściej niż w tedy kiedy potrzebowałem. I uznać że pięć fajek właśnie wprowadziło mnie w uzależnienie.

Wychodząc z przedziału w szatni zauważam Opala który trzymał swoje pudełko. Pojawił się obok mnie z uśmiechem i założył mi rękę na ramię.

- Słyszałem o tym że miałeś spinę z jaszczurką.

- Ta, mniej więcej.

- To wy w końcu jesteście wrogami czy jednak po cichu się lubicie?- Zaśmiał się a ja przekręcając oczami, wsunąłem okulary na nos i zerknąłem na dłoń.
Wypuściłem mały impuls w stronę dłoni która podświetliła się lekko na zielono. Wiedząc że już mu nie odpowiem chwyciłem legitymację i patrząc na jego zawiedzioną minę uruchamiam przejście.
Nie powinien o tym myśleć, ja też nie. Muszę się skupić inaczej nie dojdę do celu nigdy.

- Chodź. Czekają na nas  w końcu nasza klasa jest pierwsza.

Mruknąłem i ruszyłem przez hol. Obok zobaczyłem błękitno włosą ale też Zoe która trzymała nie wielkiej objętości dysk. Obok pojawił się też wychowawca z listą.

- Witam, więc tutaj mam rozpiskę kto kiedy się prezentuje. W pierwszej kolejności będzie to Zoe potem Opal i Rose a na końcu będzie Izuku. Na przedstawienie każdy ma minimum godzinę ale zwykle wszyscy używają paru minut. No starsze klasy czasem używają całej godziny ale one zwykle są rozbudowane

- W porządku. Mamy wyjść?

- tak, teraz mamy prezentacje. Potem możecie oglądać resztę festiwalu.
Pokiwałem jedynie głową szukając ręką w kieszeni fajki ale nie było ich tam. Wzdychając cicho oparłem się o ścianę i zagryzłem lekko wargę.

Wyszliśmy całą klasą chwilę później gdy usłyszeliśmy bębny i trąbki oznaczające rozpoczęcie. Od początku roku siedzieliśmy ciągle w klasie lub w Sali zajęć nie mieliśmy okazji widzieć zbytnio starszych klas. Teraz wszyscy ubrani w kitle staliśmy na baczność przed komisją na trybunach.
Profesorowie z różnych stron świata. Czytałem o nich z podręczników i oglądałem w Internecie i telewizji. Będą nas oceniać?

Spojrzałem w tył gdzie były nasze torby z prezentacjami a zaraz potem wracaliśmy już do naszego tunelu. Tak jak inne klasy.

Podczas gdy miejsca na trybunach były powoli zajmowane ja upewniałem się że szkielet który mam nie zabije mnie. Znaczy takie ryzyko i tak jest jednak sam fakt że zamontowałem to sobie bez testu jest szalony.

W tunelu usiedliśmy na ziemi spoglądając na Rose która przytargała całą tablice i dwa swoje szczury oraz cała maszynę pełną próbek.
Dostała mikrofon na słuchawce i pukając w niego chrząka cicho.

- Rose Vanillia rok pierwszy wydział biologiczny. W wieku kilku lat uzmysłowiono mi że w przyszłości nie będę mogła wykonywać wielu czynności ponieważ mój dar okazał się zbyt silny na ciało.- Za silny... Czyli nie jest taka idealna, nie spodziewałem się takiego wyznania. -Od tamtego czasu mówiąc w skrócie zajęłam się badaniami mutacji jaką posiada już 80% społeczeństwa.  Dary z którymi się rodzimy zdają się być specyficzne, często przyporządkowane charakterowi. Zwierzęta nie uzyskują super zdolności jednak dość długo pracując nad tym zdołałam wyselekcjonować prawdopodobny czynnik powstawania darów.

Powiedziała a na trybunach ludzie zamilkli. Sam byłem zdziwiony. Istotą darów nie jest zbytnio zbadana mimo że pierwszy człowiek z darem pojawił się kilkanaście pokoleń temu to wciąż o darach nie wiemy prawie nic. Albo część której nie znamy jest nie opublikowana.

Błękitno włosa poprawiła kitkę i nachyliła się nad klatkami.

- Szczur zero oraz jego bracia są trzymanie  tych samych warunkach i podawana jest im ta sama pasza jedynym czynnikiem zmiennym jest opracowana przez mnie mieszanka hormonów wzrostu która w ciałach osób z darami jest wysoka. To nie jest zwykły hormon wzrostu, a coś jak czynnik ewolucyjny. Również na podstawie daru czasowego jednej z moich rówieśnic opracowałam zależności które mogą wspomóc projekt. To pierwszy z wielu etapów mojej pracy. Zamierzam ukończyć akademię tworząc lek na dary. By odbierać ją tym którzy wykorzystują ja w zły sposób oraz wspomóc bohaterów których dary często mają liczbę wady.
Skończyła monolog trzymając klatki pierwszy wstał europejczyk o siwych włosach. Naukowiec z centralnego laboratorium światowego.

- Młoda damo czy już zauważyłaś różnice w swoich badaniach?

- owszem Profesorze Braun. – mruknęła i wyjęła z jednej klatki szczura.

Skubana punktuje nawet znastwem nazwisk profesorów- Obiekt „zero” oraz obiekt „zero a” z pozoru wcale się nie różnią. Przeciwnie oba obiekty są bliźniętami z jednej hodowli i oba to samice. Jednak jedna z samic dostała kilka dawek leku i w następnym tygodniu zostaną dopuszczone do samców w przeciągu kilku tygodni jestem pewna że wykryje czy nowe pokolenie szczurów wykazuje tendencję mutacyjną jak komórki obiektu zero który jest za stary by już ewoluować.

Następne pytania nie interesowały mnie aż tak. Jednak sam zamysł projektu pośrednio był tym co zamierzałem dokonać. Jednak najpierw musiałem dokonać innego przełomu. Na poziomie fizycznym.

Zagryzając wargi spojrzałem jak po pół godzinie dziewczyna z tablicą wraca do korytarza a szczęśliwa wybiega Zoe która stając się nieco przezroczysta trzymała duży dysk. Była nieśmiała.

- Nazywam się Zoe... – ścisnęła mocno palce częściowo się pojawiając odetchnęła głęboko. – Od zawsze ... lubiłam tworzyć gadżety jak moja mama. Kiedyś planowałam być bohaterką jednak. – Napełniła powietrzem policzku i spojrzała na mnie zaciskając kciuki pojawiła się z czerwoną twarzą. – Nie zdołałam nią zostać bo byłam zbyt słaba. Dlatego postanowiłam się nie poddać i stworzyć coś lepszego niż wszyscy bohaterowie razem wzięci! – pisnęła i z determinacja w oczach uśmiechnęła się do mnie.

Było jej bardzo ciężko. Zdołałem już usłyszeć parę słów o Zoe. Była emocjonalna i nieśmiała, wszystkiego się obawiała ale była miłą i dobrą osobą. Chciała nieść pomoc. Nie pasowała do wizji szkoły, tu wszyscy w środku są wężami. Ta szkoła ma chore zasady stworzone przez naukowców bogaczy chcących odnaleźć szaleńcze perełki. Takie są najlepsze.

- Bohaterowie nie jednokrotnie niszczą potężne części miast dlatego opracowałam pierwszy prototyp. – postawiła drążek na ziemi. – Innowacyjna siatka strefy!- Wskoczyła na nią a zaraz przestrzeń wokół niej objęła się wielką bańką o złotych liniach zamknięta w środku spojrzała na tłum prezentując dość spora przestrzeń. – Mój projekt obejmuje bezpieczeństwo przede wszystkim. Strefa jest cała jak z gumy chociaż można po niej chodzić normalnie ale w momencie gdyby rzucić w nią kamieniem ten odbije się jak od gumy.
Projekt Zoe był również pułapką. Wytrzymała struktura w pół przezroczysta zamykała strefę walki w środku. Bohater i złoczyńca zamknięci w jednej bańce nie mogą zagrażać innym.

Nie ma ucieczki chyba że pilotem... który miała tylko Zoe. To przydatne urządzenie. Jej zdolność też by mi się przydała ja bym na to nie wpadł.

Opal też miał niezły projekt. Więc kiedy wyszedł zamierzałem się przyjrzeć jego zdolności. Otworzył szkatułkę i zaprezentował ulepszone pierścienie. Tym razem w pakiecie z drobnymi łańcuszkami. Podczas procesu tworzenia zmieniał projekty co chwilę. Głównie dlatego że pierścienie się rozpadały od siły energii ale też były dość duże.

- Opal Strawberry. Moim projektem na pierwszym roku są pierścienie telekinetyczne. Bohaterów z tego typem daru jest garstka a w każdym mieście powinien być co najmniej jeden. Poza atakami złoczyńców tych silniejszych większość akcji ratunkowych jest z terenów na których wystąpiły różne klęski żywiołowe. W tedy by wydostać skądś człowieka jest trudno chyba że ma się dar którym można coś unieść.- Ciekawe przedstawienie, nie spodziewałem się tego.

W jednej chwili założył pierścienie i wskazał stolik.

- obecnie moja szkatułka to wielki głaz a tuż pod nim leży człowiek. By go stamtąd wystarczy że o tym pomyśleć – uśmiechnął się i diody doczepione do jego skroni zaświeciły się zaś gdy dłońmi skierował pudełko w górę to uniosło się i zaczęło kręcić według własnej osi. – Obecnie skala mojego projektu nie jest zbyt wielka. Trzy tony mogę unieść na wysokość metra w nie wielkiej odległości od siebie jednak pod koniec roku jestem pewien że cały ładunek będzie o wiele większy.
Mówi chłopak i na ekranie za nim pojawiają się szkice prototypów różnych takich urządzeń. Niektóre to były nawet dyski które rzekomo miały unieść więcej niż sam All Might.

Przygrywając wargę spojrzałem na ten cyrk i zadrżałem. Opal pracował nad tym cały czas... codziennie tworzył kilka projektów. To było szalone.
Zrobił więcej niż ja przez te tygodnie. I był bym kłamcą gdybym powiedział że jestem lepszy.

Widząc twarze innych uczniów wyglądali na zaskoczonych jakby ich twarze mówiły „niezłe te pierwszaczki”

I faktycznie, te pomysły były całkiem niezłe.. Nawet boli mnie to że ja tworzyłem projekt myśląc o sobie a oni, chcieli ratować ludzi.

Ale to nie był koniec. Teraz była moja kolej. Podniosłem się niosąc torbę na wielkim boisku pojawiły się trzy głazy nie wiem dokładnie skąd.

Chciało mi się palić. Czułem stres. Pan Sho wyglądał na zadowolonego pokazał mi bym pokazał oba projekty. Ruszyłem. Wyjąłem moje projekty i przykleiłem je do tablicy powoli podnosząc wzrok na widownię. Jeśli nie zaakceptują projektu i tak będę go kontynuował. Jednak ta sytuacja przypomina mi sytuację z dzieciństwa. Przed gabinetem lekarskim gdzie miałem poczekać na wyniki doktora w sprawie mojego daru.

- Nazywam się Izuku Midoryia. W wieku czterech lat wykryto mój brak daru ale mimo to miałem marzenia by potrafić cokolwiek. Na nieszczęście nie odziedziczyłem ojcowskiego ziania ogniem ani madczynego daru przyciągania przedmiotów. Przyszedłem do szkoły z celem wytworzenia syntetycznej mocy dla tych którzy zawsze jej pragnęli ale nie uzyskali. Jednak do tego długa droga.

- Proszę przejść do omawiania projektu. Ckliwe historię...

- proszę mi nie przerywać. – Mówię do mikrofonu zimno i w ten zauważam jak ci mniej zainteresowani w jednej chwili spoglądają na mnie. Oblizuje usta i łapie mocniej mikrofon. – Stworzyłem projekt dzięki któremu ktoś słaby bez daru może poczuć się potężnym. To nie prawda że tylko obdarzeni mogą być super. Zamierzałem udowodnić że ktoś z pozoru zwyczajny też może być wyjątkowy a wszytko zależy tylko od nas i tego czym dysponujemy.
Wskazałem projekt stroju który pojawił się na wielkim ekranie za mną. Dusiłem się. Stres... drżenie rąk. Wszystko robiło się czerwone ale nie mogłem się poddać nie teraz.

- chociaż obecnie nie wyglądam jestem w stanie poruszać się znacznie szybciej niż inni ludzie. Ale również mogę podnosić znacznie więcej niż dotychczas. To dzięki pobocznemu projektowi który powstał by wspomóc ten pierwszy. – uniosłem dłoń wskazując pierścień.- Stworzyłem strój który kurczy się do rozmiarów pierścienia. – Zdejmuje powoli kitel i moje ciało obejmuje powoli strój dziwnie wyglądający jak żywa istota. – Inspirowany komiksami z czasów przed bohaterskich stworzyłem coś jak materiał z włókien metalu. Jest odporny na wszelkie możliwe substancje i czynniki zewnętrzne. Podczas fazy testowania odkryłem dokładny zakres zastosowań oraz odporności. Podczas nich okazuje się że strój jest znieść najmocniejsze uderzenia i użytkownik z początku ich nie odczuwa gdyż strój jest zwarty. – łapie głęboki wdech i uśmiecham się. – podczas testu uszkodziłem ciało. Uderzenie jest rozprowadzane ale zdążyło to uszkodzić moje ciało. – Zacząłem pokazywać jak strój leży na mnie. – w krótkim czasie stworzyłem wspomaganie stroju w postaci szkieletu siatkowego. Wyjąłem z torby srebrny kijek i stawiając go przed sobą spojrzałem na obserwujących milczących ludzi.
- Szkielet jest jak sieć nerwowa. W tym że obejmuje prawie każdy minimetr ciała, wszystkie możliwe tkanki i narządy.

Strój zaczął się rozkładać i po chwili powstał kształt człowieka który był całkiem gęsty. Jednak przyglądając się mu było widać malutkie niteczki splątane razem.

Teraz się bałem w końcu zaczynałem najbardziej kontrowersyjną część.

- Ta siatka jest jak organizm wspierający łączy się z wszystkimi częściami ciała, nerwami, żyłami, organami. Wręcz wchodzi w nie i się zakleszcza do końca życia. Ma na celu badać całe ciało i w razie uszkodzeń natychmiast je naprawiać. Ale pierwotnie ma przed nimi chronić rozprowadzać wibracje na przykład uderzenia po całym ciele i je znosić. Ma również być wytrzymały tak bardzo że podczas zmiażdżenia przez jeden z głazów za mną mają być jedynie obtarcia bez większych ran oraz złamań.  W połączeniu ze strojem w niewielkim stopniu przypomina to zdolność bohatera All mighta którym się inspirowałem. Człowiek staje się wytrzymały i silny jak on. No może prawie.

Kończę mały wykład i czekałem na jaki kolwiek ruch na trybunach. Dostrzegłem naszego nauczyciela od praktyk który nadzorował cały przebieg oraz podsunął mi papierosy.

- Zaprezentuj działanie stroju. Domyślam się że siatki nikomu nie zamontowałeś więc pokaż jak działa strój.

Mruknął a ja zagryzłem wargę.

- Siatka jest już zaprogramowana w pacjencie zero. Dzięki niej jest silniejszy i sprawniejszy oraz według pierwszych wyników metabolizm oraz działanie niektórych narządów znacznie się poprawiły. – Szeptam nerwowo do mikrofonu i widzę poruszenie. Szepty słychać było aż na moim miejscu. Kontrowersja.

- Czy testowałeś swój projekt? Czy jest bezpieczny?

- Kim jest pacjent zero?- Z trybun padły różne pytania. Podczas prezentacji kolegów nie było tego. Poczułem jak ramiona mi sztywnieją a do gardła podchodzi śniadanie.

- Projekt był testowany ogólnie, testy wypadku pozytywnie więc mechanizm jest bezpieczny... – Tu zamarłem i wskazałem siebie. – Jestem pacjentem zero. Nie naraził bym nikogo na ewentualne uszkodzenia dlatego cała siatkę zamontowałem  sobie.

Mówię cicho i nagle słyszę jak opinie są wygłaszane do siebie niemal krzykiem.  W końcu wstał jeden z mężczyzn. Młody, wysoki, czarnowłosy wyglądał na biznesmena nie na lekarza.

- Izuku tak? Chcesz pokazać jak działa to coś w tobie?

- Oczywiście. – mówię i poprawiając strój odsuwam wszystko na bok razem z drugim prototypem szkieletu we mnie i podchodzę do jednej z skał oblanej krwią ... ale to było w mojej głowie.
Jak mantrę powtarzałem w koło „robisz to dla siebie Izuku, dla siebie i nie ważne co pokażesz bohaterom gdzie ich miejsce.” Czy to tym projektem czy następnym. Zniszczę ich.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top