᯽10᯽

Siedząc przed matką spojrzałem na talerz makaronu i bawiąc się w zasadzie pałeczkami nie miałem pojęcia co powiedzieć. Wyznać jej to co się stało czy nie. Ma prawo znać małą część tego co się stało. A z drugiej strony nie chcę by czuła się jak ja, przytłoczona.

- jak randka?

- dobrze- Nie, wciąż nie potrafię mówić jej takich rzeczy.

Tak mamo bo wiesz ojciec nas ignorował bo jest złoczyńcą”... na pewno jej tego nie powiem.

Mój telefon poruszył się na blacie i szybko go biorąc spojrzałem na przychodzącą wiadomość.

Nie powinienem dawać złoczyńcą numeru telefonu ale w zasadzie chyba nie oficjalnie jestem jednym z nich. Jak do tego doszło?

- To ona?

- Mhm...- mamrotam i wsadzam makaron w usta. Ona, ten cały Shigaraki by się zesrał jakby usłyszał to określenie.

„Przyjdź dziś”

Aha już lecę. Najpierw mieli zabić tamtego bohatera. Chociaż może już to zrobili. Odłożyłem telefon i nachyliłem się nad talerzem.

- Chcesz iść na zakupy?- Pytam- szkoła oferuje mi naprawdę dużo w tym prywatne kieszonkowe za to że się tam uczę.

Mówię a on kiwa sprzecznie głową i z błyskiem w oku wyjmuje torbę z pod ławy i pokazuje mi.

- Wypożyczyłam twoje ulubione filmy o bohaterach, wiem że z chęcią je obejrzysz ze mną więc pomyślałam że tak spędzimy ten weekend. Żebyś odpoczął.

Szepta do mnie ostatnie zdanie i z rumieńcem patrzy na płyty. Czasem mam wrażenie że moja mama wewnętrznie wciąż jest nastolatką. Ale to na swój sposób urocze. Kiwam jedynie głową i jestem pewny że nie pójdę na to spotkanie. Musiałem ochłonąć. Ponieważ już absolutnie nic nie wyglądało mi na prawdziwe. Obraz mojego świata zupełnie się zmienił, wyglądał bardziej na wyjęty z horroru. Mimo że wiem iż tak nie wygląda.
Ściany obciekały krwią, na półkach stały zamiast ozdób domowych słoje wypełnione ludzkimi narządami a w kuchni aż po sufit pod ścianą stały plastikowe pudełka z sercami. Obrzydliwy widok... ale odkryłem jak go wymazać. Okazało się że dym papierosowy przynosi mi ulgę i niszczy ten obraz. Nie zamierzałem się uzależnić chciałem zapalić ze stresu a teraz zapowiada się to na coś zupełnie innego. Co się ze mną dzieje? Kiedy z niedojdy i płaczliwego dziecka stałem się prawie złoczyńcą? Brakuje tylko bym zaczął ćpać ale do tego się nie posunę nigdy.

Złoczyńca też nie miałem być.

Moment. Przecież nie muszę robić tego co mi karzą, przecież nie zabronią spotykać mi się z ojcem. Puki ich nie wydam...

Równie dobrze mogę to przeanalizować jeszcze raz waląc głową w mur a i tak do niczego nie dojdę. A na dodatek moja dłoń wciąż boli od pęknięcia które sobie zafundowałem. Nie miałem pojęcia jeszcze czemu strój przed tym mnie nie uchronił ale zbadam to w pierwszej kolejności.

Koniec myślenia czas na film.


᯽᯽᯽


Stojąc przed lustrem w samych bokserkach oglądałem blizny których wczoraj tu nie było. Po drugim filmie mama usnęła a ja nie mogąc już patrzeć na bohaterów przyszedłem tu. Mimo że kiedyś kochałem te filmy teraz czułem do nich nie smak.

Moją rękę chwyciła mocno inna dłoń unosząc ja do góry. Spojrzałem w lustro ze spokojem zauważając czerwone oczy. Shigaraki bo tak się nazywał uczeń mego ojca spojrzał na mnie z poirytowaniem.

- Nie jesteśmy kolegami bym ze spokojem przyjmował twoją ignorancję. Nauczyciel chce cię widzieć.

Nie szarpiąc się nawet przez sekundę odwróciłem głowę w jego kierunku i zmarszczyłem brwi.

- mówiłem że dołączę do was jak zabijecie tego bohatera. Zresztą, nie jestem dobry w byciu złym.

- bez znaczenia dla mnie możesz chcieć zostać jednorożcem. Szef powiedział że chce cię widzieć nikt nic nie mówił o tym by cię wcielić już teraz do MOJEJ ligi. Ubierzesz się ładnie księżniczko czy sam mam to zrobić? – W innych okolicznościach była by to przyjacielska pogawędka z erotycznym podkładem.

Teraz czuję się raczej zniesmaczony.
Puszcza moja rękę. Podczas gdy ja klnąc ruszam do szafy by wyjąć garniak ze wczoraj, on kładzie się na moim łóżku biorąc książkę z parapetu. Nie za dużo mu można?

- ble ble, czytasz o łączeniu kabli, jaka nuda – Mówi podczas gdy ja zapinałem już koszulę. Przewrócił na kolejną stronę. – Kurogiri obiecał że będzie cię traktował jak jednego z nas a to znaczy że jedna wiadomość a stworzy ci drogę z każdego miejsca na ziemi do innego miejsca na ziemi. – mówi pod nosem a ja szybko zapiąłem spodnie i zabrałem z blatu okulary.

- Sam jesteś kabelki- Wyrywam mu książkę- I nie potrzebuje waszego typa  by podróżować, chodź już jak kolwiek tu wszedłeś.

Mówię wyjmując do niego dłoń a on krzywo spojrzał na nią i podniósł się wsadzając dłonie w kieszenie po czym stojąc obok mnie zaśmiał się. Nie zrozumiałem czemu do puki nogi pode mną się nie ugięły a potem upadłem twarzą na ziemię. Struga krwi wypłynęła z mojego nosa a Shigaraki śmiejąc się niemal dusił zasłaniając usta łokciem. Podnosząc się spojrzałem na niego krzywo wystawiając środkowy palec. W tedy przestał się śmiać i ruszył w kierunku baru biorąc szklankę alkoholu i spojrzał na mnie.

- Nieźle w tym tempie staniesz się bardzo złym Chłopcem.

Mówi prześmiewczo a ja prycham. Zabrzmiał zupełnie tak jakby znał moje myśli. Nie wierząc jednak w ten absurd ocierając krew chustką z kieszeni usiadłem obok zabierając drink przed nim i upiłem łyk.

- Jesteś dziwny. Jak można pić po kimś.
Wystawiam mu język i uporczywie piję dalej zawartość szklanki. Smakowało jak napój energetyczny tyle że z tą nutą typową dla alkoholu. Dziwny smak. A jednocześnie przyjemny.

- Po prostu nie obawiam się zarazków. Chyba że jesteś brudny. Jesteś?

- Nie.

- Więc czego się mam bać? Słyszałem że chcesz być mi bliski– Pytam i odstawiam szklankę zeskakując z stołka. Powinienem się bać, ale jakoś świadomość że są podlegli mojemu ojcu pomaga mi. To by wyjaśniało też ich miny. – Idę znaleźć waszego szefa.

Otwieram drzwi i spoglądam na złoczyńców którzy nawet nie drgnęli. Uznając to za pozwolenie ruszam w stronę schodów i schodzę powoli w dół. Te schody są faktycznie długie. Prowadziły aż do piwnicy. Tam nim otwieram drzwi poprawiam mankiety i wchodzę. Mrugając parę razy musiałem przyzwyczaić się do ciemności.
Idąc slalomem między szklanymi tubami powoli dochodzę do dużego fotela wokoło którego stały kroplówki.

- Witaj synu.

- Kłamco.- Odpowiadam na przywitanie.

Obrócił w moją stronę głowę i uśmiechł się.

- A gdzie znikło tato? – Wskazał krzesło obok siebie.  Usiadłem na nim spokojnie patrząc w ekran gdzie i jego twarz była zwrócona.

- Jak mnie rozpoznajesz?

- Słyszę cię, czuję twój zapach, poza tym to że nie mam oczu nie znaczy że nie widzę. Widzę twoją aurę i też ciepło. Widzę cię na różne sposoby.

- Więc chciałeś mnie widzieć. - to zabawne łapiecie? On nie ma oczu.

- Tak, po to kazałem Shigarakiemu napisać do ciebie.

- Dzisiaj wieczorem wracam do domu, chce spędzić czas z mamą.

- Inko...- Obrócił się na fotelu unosząc głowę w moją stronę. Racja nie tak zapamiętałem te twarz. Jednak wiem że to mój ojciec. – jak ona się miewa? – Pyta niewinnie. Mógłby być największym chujem ale słyszałem w jego głosie szczerość. Kochał ją, ale nie mógłby się pokazać jej takim.

- A jak ma się czuć. Straciła męża i wychowywała syna samego.

- wysyłam wam pieniądze.

- Nic nie zastąpi ojca w domu. Pieniądze nie zawsze wynagradzają brak miłości– siadam obok niego i przymykam oczy. – Może i moja miłość do bohaterów była duża ale myślę że tak samo mama by zrozumiała kim jesteś. Zawsze mówiłeś że rodzina jest ważna. – zaciskam pięści i przecieram skronie. –Ja też tak sądzę, na świecie nie ma nic ważniejszego niż rodzina.

- Nie jestem w stanie spojrzeć na Inko... nie po..

- Stracie oczu? No raczej ciężko patrzeć , nie mając oczu. – Prycham lekką furią

- Okres buntu. Czuję od ciebie papierosy.

- Nie mam ochoty na rozmowy ojca z synem. Podziękuję za dyscyplinę, przez 11 lat cię nie było. Teraz zajmuje się projektem, ważnym dla mnie.

- Tak... – Potarł pomarszczone czoło i uśmiechał się lekko. – Masz swoje życie. Racja. Jednak chciałbym byś spędzał czasem ze mną czas.

Powiedział chłodno mój ojciec a ja czując chłód na plecach rozejrzałem się po tafli krwi której dotykały moje buty. Znów wszystko stopiło się w czerwony obraz mimo że nie było prawdziwe to robiło swoje. Wyjąłem papierosa z ust i drugą ręką szukałem zapalniczki na co mój ojciec się skrzywił.

- Palisz? Nie sądziłem że kiedykolwiek będziesz to robił...

- Wiele o mnie nie wiesz. – Widzę jak zaciska palce na krześle gdy znajduje upragnioną zapalniczkę i wzdychając zerkam w jego stronę. – Truje sobie płuca dopiero piątą fajką w życiu. Bez obaw nie umrę. Nie jestem tobą.
Nadal się krzywił gdy ja przystawiłem ogień do końca papierosa a potem zaciągnąłem się a z wydmuchnięciem dymu spływająca krew zaczęła zanikać.

Ten widok jest potęgowany wszystkimi informacjami z ostatnich dni.

- Nie wyglądasz jak wesoły chłopiec którego obserwowałem. – Przymknął oczy patrząc na zdjęcie na biurku i spojrzał w wielki ekran. Przynajmniej wydaje mi się że to robi.

- W wieku czterech lat zdiagnozowano u mnie brak daru. – Mówię znów wdychając dym  i przymykam oczy. – Ludzie mnie nienawidzą za to że nie mam tego co reszta, sądziłem jednak że przecież to niczego nie zmienia i wciąż mogę być bohaterem. A potem osoba którą ceniłem powiedziała mi że jestem nic nie wart.

Odsuwam papieros od ust a mężczyzna podaje mi popielniczkę i znów odwraca się do mnie.

- Nie tylko to cię trapi.

- Jasne że nie.- Mamrotam strzepując popiół – Chcesz? – Wystawiam w jego stronę papierosa a on wystawia tylko dłoń i bierze ode mnie fajkę oglądając ją.

- Mów więc.

- Nie mam ochoty. Nie lubię bohaterów i wszystkie moje problemy są z tym powiązane. – Odpowiadam chłodno widząc jak ojciec wypala resztę papierosa i odkłada do popielniczki. – będę się zbierał do domu. – podnoszę się i ruszam w kierunku wyjścia.

- Izuku.

- Tak? – zerkam w tył a mężczyzna wystawia komórkę i rzuca w moją stronę po czym wychyla się lekko upewniając że złapałem. Dlaczego reagowałem tak energicznie...

- Dołącz do Ligi. Pomogą ci ze wszystkim. W telefonie masz potrzebne numery. Jeśli pójdziesz na policję nie będę miał ci za złe. Napisz też czasem coś do mnie.

Łapie biały telefon z klapką i prycham przymykając oczy z lekkim uśmiechem.

- Nie powiem. Mamie złamało by to serce. Do puki nie wejdziesz mi w drogę rób co chcesz byle beze mnie.


᯽᯽᯽


Obiecałem sobie że nic nie powiem matce. Na pewno nie. Nie zasłużyła sobie na ból który wywoła to ujawnienie kłamstwa. Teraz wszystko było nie ważne. Przeżyje. Stojąc z mamą przed domem z dużą parasolka spoglądałem w niebo. Poprawiłem projekt, porozmawiałem i spędziłem czas z cudowną kobietą i czas wracać.

- Dziękuję mamo. Do zobaczenia za miesiąc. Zabiorę cię w tedy na jakiś dobry obiad.- Uśmiecham się schylając a ona całuje moje czoło i ściska policzki.

- Dobrze Izuku. Na pewno masz wszystko?

- Hmm. Ubrania?-dotykam torby- są. Czerwone buty. – Zerkam w dół. – Są. Pyszne jedzonko od mamy. Jest – poruszam torbą w ręce i przytulam rodzicielkę. – Muszę iść spóźnię się na samolot.

- No to leć. Pamiętaj izuku, będę z ciebie dumna zawsze, nawet jeśli cały świat będzie uważał to za coś złego. – pogłaskała mnie po włosach i otarła łzy otwierając drugi parasol. Nie sądziłem że te słowa będą bardzo ważne.

Ta kobieta zniosła by wszytko. Dla mnie.

Czułem się spokojny wiedząc że tu jest. Przy mnie.

Ruszając tyłem machałem jej jeszcze na pożegnanie a gdy się obróciłem cały Uśmiech znikł zaś na moim nosie pojawiły się okulary.

Zaciskając palce skręciłem na ulice gdzie mieszkał mój przyjaciel. Ale to nie istotne. Wciskając ręce w kieszenie ruszyłem oddychając głęboko.

Podsumowując ostatnio stało się wiele. Ale niedługo się przyzwyczaję. Moje życie będzie pełne niespodzianek. Zwłaszcza takich których nie chciałem widzieć.

Koleżanka z klasy przypomina mi wroga i przyjaciela, możliwe że zawsze miałem dar, mój ojciec nie pojawiaja się ponieważ ma szkaradną twarz, bohaterowie też mordują. Ale czego ja się spodziewałem.

Teraz już to nie ważne. Mam cel. Pokażę bohaterom że nie powinni stawiać się ponad zwykłymi ludźmi. Ponieważ nie są nikim lepszym.
A All Might wcale nie miał racji.
Podrzucając biały telefon łapie go i zerkam na breloczek z zamazaną twarzą all mighta.

Nie jestem złym człowiekiem, jestem naukowcem, takim który może ratować ludzi umysłem a nie tym co przydzielił nie sprawiedliwy los.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top