▶13◀
Nerwowo obgryzając paznokcie, chodziłam po mieszkaniu w tę i z powrotem. Cała ta sytuacja nie dawała mi spokoju, ciągle miałam przed oczami scenę bójki. Nie mogłam pozbierać myśli, a Tommy... Jedynie przyglądał mi się z politowaniem w przerwach między lizaniem łapek.
Janek to kawał drania. Po co w ogóle się z nim zadawałam?
Przecież pomógł mi się unormować. Nie powinnam tak go odtrącać.
Jego obecność przywołuje przeszłość, a to ci sprawia ból.
Może jednak powinnam z nim porozmawiać?
Wykluczone. Nie potrzebuję więcej problemów.
A ten drugi? Ha!
Próbował mnie bronić, dżentelmen.
Z drugiej strony, był całkiem przystojny.
Och, zamknij się!
Moje głuche przemyślenia przerwał dzwonek. Ktoś próbował dostać się do mieszkania, i to niezwłocznie, skoro wciskał domofon kilka razy z rzędu. Spanikowana, nie wiedziałam, co zrobić. Podeszłam do okna i delikatnie odchyliłam półprzeźroczyste zasłony. A potem mimowolnie się uśmiechnęłam.
Obok furtki stał chłopak, który wcześniej na stacji bił się z Jankiem i ubrudził swoją świetną marynarkę. Syn policjanta, jeśli wierzyć tamtej kobiecie. Deszcz, który lał się na niego strumieniami, najwidoczniej go nie zniechęcał – no, jedynie zmuszał do tego, by częściej wciskać dzwonek. Nie miałam pojęcia, jak mnie znalazł ani dlaczego postanowił mnie odwiedzić. Choć nie chciałam z nikim rozmawiać, wpuściłam go do środka.
– Tommy, zachowuj się grzecznie – szepnęłam do kota ze śmiechem. – Będziemy mieli gościa.
W odpowiedzi Tommy odwrócił łebek w drugą stronę, nijak tego nie komentując.
Słysząc kroki na schodach, podeszłam do lustra wiszącego w przedpokoju. Szybko poprawiłam fryzurę, upewniłam się, że mam czyste ubranie i otworzyłam drzwi.
– Cześć – przywitał się. Przesunął palcami po mokrych włosach, dzięki czemu wydał mi się taki... szarmancki. – Mogę wejść?
– Pewnie. Zapraszam.
Wszedł do środka. Zamknęłam za nim drzwi i odebrałam jego kurtkę – skórzaną, z której maleńkie kropelki deszczu spływały na panele. Nie to jednak było moim strapieniem.
– Mogę zapytać, czemu zawdzięczam tę wizytę?
Usiedliśmy po przeciwnych stronach kuchennego stołu. Przez krótką chwilę, gdy rozglądał się po mieszkaniu, miałam okazję, by przyjrzeć się jego twarzy – rozcięta warga nie wyglądała już tak strasznie, podobnie jak podbite oko, ale na wyraźnie zarysowanej szczęce i podbródku zauważyłam kilka siniaków.
– Po prostu chciałem cię zobaczyć – odparł w końcu.
– Miło z twojej strony. Ale jeśli martwisz się o moje samopoczucie, wiedz, że ze mną wszystko w porządku.
– Na pewno? – Kiwnęłam głową. – W takim razie już się nie martwię.
Uśmiechnęłam się.
– Nie jestem pewien, czy dobrze zaczęliśmy naszą znajomość.
– Nie codziennie widzi się tak spektakularne bójki – mruknęłam, podnosząc się z krzesła. – Chcesz coś do picia?
– Miałem na myśli to, że nie zdążyliśmy się sobie przedstawić. – Złapał mnie za rękę, nie pozwalając iść dalej. – Kamil. – Delikatnie pocałował wierzch mojej dłoni.
– Alicja.
– Piękne imię dla pięknej dziewczyny.
Uśmiechnęłam się do niego, a zaraz potem odwróciłam głowę, żeby nie zauważył, jak się zarumieniłam
– Kawy?
– Nie, wolałbym coś słodszego. Masz może sok?
– Oczywiście. Jabłkowy czy porzeczkowy?
– Jabłkowy – oznajmił po chwili wahania i posłał mi szeroki uśmiech.
Zapowiada się ciekawe popołudnie, pomyślałam sobie, nalewając soku do wysokich szklanek. Kiedy zanosiłam je na stół, Kamil przyglądał mi się z zainteresowaniem. Ciężko określić, czy to było krępujące, czy raczej dodawało mi odwagi.
– Masz ładne mieszkanie – powiedział w pewnym momencie. – Na kredyt?
– Na własność.
Przez chwilę patrzył na mnie zaskoczony.
– Zazdroszczę. Ja nadal gnieżdżę się z rodzicami w ciasnym bloku z wielkiej płyty.
– Czym zajmują się twoi rodzice? – spytałam. Upiłam łyk soku, by zamaskować załamanie głosu. Wymówienie słowa „rodzice", mimo upływu czasu, nadal przychodziło mi z trudem i przywoływało złe wspomnienia, tak bardzo niepożądane w tym momencie.
– Ojciec niedawno odszedł na emeryturę, wcześniej służył jako policjant. A matka to raczej typowa kura domowa. No wiesz, pranie, gotowanie, sprzątanie, i tak w kółko.
– Musi jej być ciężko.
Przypomniałam sobie moje podjęte próby sprzątania – włączone żelazko zostawione na mojej ulubionej bluzce, tony piany wylewające się ze zlewu, kiedy próbowałam umyć naczynia, czyszczenie zlewu płynem do szyb... Chyba nie powinnam się tym przed nim chwalić.
– Uwielbia to robić, nawet bardziej niż spotykać się z sąsiadkami. Dziwna z niej kobieta.
– Wcale nie. Wydaje się być bardzo... odpowiedzialna. – W przeciwieństwie do mojej...
– I punktualna. Obsesyjnie nienawidzi się spóźniać.
– Obsesyjnie? – powtórzyłam.
– Ta. – Napił się soku. – A twoi rodzice?
Pustka w głowie. Choć miałam gotową odpowiedź, zawahałam się przed kolejnym kłamstwem. Janek chyba nie myślał, że ktokolwiek uwierzyłby w to, że zostawiłam bezrobotnych rodziców w Warszawie i przyjechałam tu w poszukiwaniu pracy, podczas gdy miałam na własność takie wielkie mieszkanie – z drugiej strony, kiedy on wymyślił tę historię, jeszcze nie kupiłam tego apartamentu. Z kolei prawda o śmierci rodziców, ucieczce ze Stanów i lewych papierach pewnie nie spodobałaby się Kamilowi. Jakby nie było, jego ojciec był policjantem, o czym chyba wiedzieli wszyscy w mieście, a on z pewnością był wychowany do tego, by szanować prawo.
Pozostało improwizować. I dalej kłamać.
– Cóż, nie mam wiele do powiedzenia na ich temat. Pracowali w dużej firmę w Warszawie, dużo zarabiali i kupili mi to mieszkanie. Szkoda tylko, że nie mogli go zobaczyć.
– Kupili je w ciemno?
– Poniekąd. Zapłacili zaliczkę. Zginęli w wypadku, jadąc by je obejrzeć.
– Tak mi przykro...
– Nie mów tak – przerwałam mu. – Nie znałeś ich. A ja nie czuję żalu po ich stracie. Na dobrą sprawę też nigdy ich do końca nie poznałam.
Kamil wydawał się poruszony. Milczał, a ja w tym czasie postanowiłam subtelnie zmienić temat.
– Pewnie się zastanawiasz, dlaczego tu jestem.
– Trochę tak.
– Chciałam się tu przeprowadzić. Uciec ze stolicy w bardziej spokojne miejsce...
– Nie nazwałbym tego miasta spokojnym, ale jak chcesz. – Zaśmiał się, pokazując lśniące białe zęby.
– Kupiłam mieszkanie za pieniądze, które mi zostawili i przeprowadziłam się w to całkiem nieznane mi miejsce. Zostawiłam przeszłość za sobą. Nie wracam do niej, chyba że to naprawdę konieczne.
Pokiwał głową i delikatnie przykrył moją dłoń swoją. Nie zabrałam jej. Przez chwilę siedzieliśmy tak w ciszy, patrząc na siebie.
– Jesteś odważna. Straciłaś rodziców w tak młodym wieku...
– Skąd wiesz, ile mam lat? – obruszyłam się.
– Nie wyglądasz na więcej niż dwadzieścia dwa.
Cwany jest, pomyślałam sobie. Ale to dobrze. Uważał mnie za starszą, a to akurat mogło okazać się pomocne. Gdyby wiedział, że skończyłam jedynie osiemnaście...
– Mam dwadzieścia jeden lat.
W pewnym sensie to była prawda. Janek najwidoczniej pomyślał tak samo jak Kamil, skoro w moich nowych papierach figuruje inna data urodzenia. Stałam się starsza o trzy lata nawet o to nie prosząc. I nie miałam absolutnie nic przeciwko temu.
– No więc straciłaś rodziców mając zaledwie dwadzieścia jeden lat, a mimo to postanowiłaś się nie poddawać. Masz mieszkanie, samochód...
– Kota – wtrąciłam żartobliwie, kiedy dostrzegłam wchodzącego do kuchni Tommy'ego.
– I kota – dodał ze śmiechem i pochylił się, by go pogłaskać. Ku mojemu zdziwieniu, zwierzak nie stawiał oporu. – Nie jesteś taka jak inne dziewczyny w twoim wieku. Większość nawet nie myśli o dorosłości, wciąż żyje jak nastolatki. Podziwiam cię za to.
– Dziękuję.
– Wiesz, nie chciałem mówić tego wcześniej, ale podoba mi się sposób, w jaki wymawiasz niektóre wyrazy, szczególnie te z literą R. Brzmią wtedy nieco amerykańsko.
– Coś w tym jest – mruknęłam.
– Pewnie dobrze znasz angielski, co?
– Nawet bardzo dobrze – odparłam.
Posłał mi uśmiech. Wyglądał uroczo, kiedy to robił. Rysy jego twarzy łagodniały, piwne oczy stawały się błyszczące, a usta... Jeszcze nigdy nie widziałam kogoś równie przystojnego.
– Zazdroszczę. Ja nigdy nie byłem dobry w te klocki, ale umiem się dogadać. Mimo to bardziej wolę przedmioty ścisłe.
– Cóż, nie każdy ma dar do nauki języków. Ale dobry nauczyciel często jest kluczem do sukcesu. – Mówiąc o dobrym nauczycielu przypomniałam sobie godziny spędzone na rozmowach z Krzysztofem, kiedy ten czesał mi włosy. Choć był fryzjerem, nauczył mnie języka polskiego dużo lepiej niż wszyscy moi nauczyciele ze szkoły językowej razem wzięte – co dziwne, w większości były to dwujęzyczne dzieci imigrantów z Polski.
– W takim razie ci się poszczęściło, skoro trafiłaś na dobrego nauczyciela.
– Oj, tak.
Jego entuzjastyczne nastawienie spowodowało, że nawet ja się uśmiechnęłam.
Przez resztę spotkania zastanawiałam się, czy postępowałam właściwie, zadając się z nim. Nasza znajomość mogła okazać się niebezpieczna – pochodził z dobrej, przestrzegającej prawa rodziny, a ja byłam niemalże kryminalistką. Rozmowa z Kamilem przypominała taniec na ostrzu noża – zjawiskowy, ale szalenie ryzykowny. Nie dość, że musiałam pilnować języka, żeby brzmieć bardziej po polsku, to jeszcze uważałam na to, by nie poruszyć drażniącego tematu, który doprowadziłby mnie do łez albo, co gorsza, który mógłby rozbudzić jego ciekawość.
Kiedy zbliżała się dwudziesta, Kamil postanowił wrócić do domu. Przestało padać, więc odprowadziłam go do furtki.
– Dzięki za miłe popołudnie – powiedziałam.
– Cała przyjemność po mojej stronie. Zobaczymy się jeszcze?
Zawahałam się przed odpowiedzią. Naprawdę chciałam, żebyśmy spotkali się jeszcze raz. Był jedyną osobą, z którą do tej pory stworzyłam dobrze prosperującą relację. I znał to miasto, co mogło okazać się przydatne. Jednak jakaś część mnie krzyczała, żebym odpowiedziała „nie". W każdej chwili mogłoby mi się coś wymsknąć, zaplątałabym się we własnych kłamstwach, a on mógł zacząć węszyć – musiał znać różne sztuczki, skoro znalazł mnie, choć nie podawałam mu adresu.
– Pewnie, czemu nie?
Kamil uśmiechnął się szczerze. Chyba żywił nadzieję na coś więcej.
– Podaj mi swój numer.
Ochoczo podyktowałam mu ciąg dziewięciu cyfr, a potem on zapisał mi swój.
– Masz piękny uśmiech – dodał, odchodząc. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że się uśmiechałam. Momentalnie oblałam się rumieńcem.
Patrzyłam, jak Kamil się oddala. Musiał mieszkać niedaleko, skoro szedł pieszo. Taka myśl w jednej chwili wydała mi się słodka i przerażająca. Słodka, bo wyobraziłam sobie ciepłe, letnie wieczory, kiedy Kamil odprowadzał mnie do mieszkania. Przerażająca, bo mógł mnie odwiedzać praktycznie codziennie, co na tym etapie znajomości mogłoby stać się wręcz natrętne. W moich rękach spoczywała decyzja, czy mu na to pozwolić.
Wróciłam do mieszkania w podskokach. Czy to była radość czy raczej ucieczka przed zimnem – trudno powiedzieć.
– Czemu on myśli, że jestem piękna? – zadałam sobie to pytanie stając przed lustrem.
Przez ostatnie kilka tygodni bardzo się zmieniłam. Trochę schudłam, przez co kości policzkowe stały się bardziej widoczne, podobnie jak obojczyki. Odkąd Krzysztof przestał dbać o moje włosy, całkiem straciły one blask, stały się suche i coraz trudniej się je rozczesywało. Nigdy nie byłam wysoka, raczej przeciętnego wzrostu i fizycznie niczym się niewyróżniająca – nie przypominałam wychudzonej modelki, ale wiele brakowało mi do kobiecych kształtów. Zaczerwienione z zimna policzki i nos wcale nie wyglądały uroczo, raczej żałośnie. Próbowałam się uśmiechnąć sama do siebie, ale wyszedł z tego jedynie grymas.
Co takiego szczególnego Kamil we mnie widział? To pytanie na razie musiało pozostać bez odpowiedzi.
Z tą myślą wróciłam do sypialni, próbując położyć się spać po całym ciężkim dniu. Kiedy jednak zmarnowałam pół godziny przekręcając się z boku na bok, postanowiłam zrobić coś innego. Usiadłam po turecku i położyłam laptopa na miejscu poduszki. Zamiast marnować czas na przeglądanie wiadomości, od razu zalogowałam się na Facebooka i poprosiłam Krzysztofa o rozmowę wideo.
– Dobry wieczór, moja droga! – przywitał się. Wyraźnie był zadowolony, że zadzwoniłam. – Dawno ze sobą nie rozmawialiśmy. Co u ciebie?
– Jest nieźle. Chyba.
– Wyglądasz na przybitą. Coś się stało?
– Sama nie wiem.
Krzysztof zrobił nieco zasmuconą minę.
– Czy to coś poważnego?
– Tak... Nie... Znaczy... Myślę, że... – Wzięłam głęboki oddech, żeby pozbyć się wrażenia, że plątał mi się język. – Chyba się zakochałam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top