Percabeth


Pszczolo-osa,  zamawiałaś Percabeth. Oto i ono. Napisałam go w trochę nietypowym stylu. Nie wiem, czy będzie ok, bo jest krótko i paranormalnie, ale mam nadzieje, że ujdzie. I Tak, wiem że późno, ale jakoś nie miałam do tego głowy, przepraszam.

________________________________


Pov. Percy

Czułem adrenalinę pulsującą w moich żyłach. Wskoczyłem na stolik, rozbijając stojący na nim wazon i szybkim ruchem miecza przecinając na pół drugiego olbrzyma. Następnie wybiłem się w powietrze, mocno ściskając Orkan w dłoni i rzuciłem się na tego w koszulce z Myszką Miki, przewracając przy okazji i stolik. W tle leciał Bach. Kątem oka zobaczyłem lecący w moją stronę poobijany ekspres do kawy. Przez chwilę czułem się, jakby nagle ktoś wyłączył grawitację. Przygotowałem się już na uderzenie, kiedy...

*dźwięk zatrzymanej taśmy*

*stopklatka*

Cześć, tu Percy Jackson. Zastanawiacie się pewnie, jak znalazłem się tej sytuacji. 

Wszystko zaczęło się od randki z moją cudowną dziewczyną, Annabeth. Ona jest naprawdę wspaniała. Taka mądra, piękna, zorganizowana, silna, pewna siebie, piękna i to nie jest wcale istotne, czemu ja to mówię.

Umówiliśmy się o jedenastej w kawiarni na rogu. Niebo było praktycznie bezchmurne,  a więc promienie słoneczne idealnie wplatały się w jej złote, gęste włosy. Rozpuszczone. Był to dość rzadki widok, często ma je spięte, bo je przeszkadzają, no a po za tym znowu zbaczam z tematu. W każdym razie miała na sobie czarną sukienkę i jeansową kurtkę. Wyglądała w tym pięknie. Nie że na co dzień nie wygląda pięknie, po prostu nie każdej dziewczynie taki zestaw by pasował, ale jej tak, bo jest wyjątkowa i to też nie jest temat.

Usiadła przy stole na przeciwko mnie i się uśmiechnęła. Miała piękny uśmiech. 

Zamówiliśmy dwie kawy. Annabeth przez chwilę milczała i patrzyła się w stół, bawiąc się skrawkiem materiału sukienki. Palce też ma ładne... Długie i smukłe, trochę poobdzierane od ciągłych walk, ale to tylko nadawało wyjątkowości. Jej opalona skóra świetnie komponowała z bogowie, co jest ze mną nie tak

Nagle usłyszałem chrząknięcie. Zrozumiałem, że się gapię. Zwróciłem głowę w stronę wyraźnie zirytowanej kelnerki. Zacząłem się zastanawiać, ile już tutaj stała, próbując zwrócić naszą uwagę. W rękach trzymała tacę z dwiema kawami. Postawiła je przed nami z już sztucznym uśmiechem na twarzy i zapytała, czy jeszcze czegoś byśmy chcieli. Pokiwałem przecząco głową. Co prawda przydałoby się trochę więcej cukru, ale bałem się, że jak się odezwę, to następnym razem już nie będzie taka cierpliwa. 

Prze chwilę po cichu sączyliśmy kawę. Miałem dość tego milczenia. Chciałem usłyszeć jej głos. Zobaczyć te iskry w oczach.

-To jak tam ci idzie na stażu?

W jej szarych jak burzowe chmury oczach zalśniła ekscytacja. Od razu zaczęła opowiadać. Jest wspaniała, kiedy to robi. Nie żeby nie była wspaniała na co dzień. Po prostu zwykle jedyne co to walczymy o życie, ratujemy świat i te inne super niebezpieczne i samobójcze sprawy, więc sama możliwość spokojnego odetchnięcia sprawia, że wszystko jakoś staję się piękniejsze. Chociaż Annabeth jest także piękna kiedy walczy i robi plany. I kiedy wymyśla strategie. I kiedy opowiada o pracy. I kiedy Po co to ja mówię, zawsze jest najpiękniejsza, wiadomo, ale to nie jest opowieść na ten czas.

Rozmawialiśmy tak przez dobre pół godziny. Znaczy ona mówiła, podczas gdy ja się na nią gapiłem. Tylko od czasu do czasu przytaknąłem i zachęcałem ją by mówiła dalej. Swoją drogą, w pewnym momencie słońce znalazło się w idealnej pozycji na niebie i efektownie oświetliło jej włosy, tak że mogłem obserwować chyba z pięćset odcieni złota i to był chyba najpiękniejszy widok jaki można by sobie wyobrazić ( Żeby nie było, do tamtej nawet nie wiedziałem, że złoty ma odcienie). A przynajmniej myślałem, że to był najpiękniejszy widok jaki można sobie wyobrazić, dopóki nie spojrzałem ponownie w jej szare jak chmury burzowe oczy. 

Zastanawialiście się kiedyś, czy szare chmury w tle będą pasować do złotego outfitu? Odpowiedź brzmi: tak. Bezdenna szarość jej tęczówek świetnie kontrastowała z jej włosami. Zresztą jak zawsze, ale teraz jeszcze w połączeniu ze świecącym słońcem...

(Annabelle aka. Autorka) Ok, twój czas się skończył.

Ale jeszcze nawet nie doszedłem do kluczowej opowieści!

Właśnie dlatego twój czas się skończył. Miałeś opowiedzieć jak znalazłeś się w powietrzu z Orkanem w dłoni przewracając stolik i skacząc na olbrzymkę w koszulce z Myszką Miki...

A więc to jednak była kobieta!

....podczas gdy inny rzuca w ciebie staroświeckim ekspresem do kawy, w kawiarni i z Bachem w tle, podczas gdy ty zapodałeś mi jakiś romans z desperatem w roli głównej, któremu wyraźnie brak subtelności.

Sama chciałaś, bym opowiedział o tym razem z randką!

Miałeś o tym wspomnieć na początku w kilku zdaniach, a nie robić wykład jak piękna jest Ann!

Ty serio myślałaś, że tak zrobię?

...Coś w tym jest. 

A poza tym to nie możesz jeszcze tego zakończyć! Przecież sama mówiłaś: mam opowiedzieć jak się znalazłem w tej sytuacji.

*Do siebie* Cholera, ma racje...

Czy tego chcesz, czy nie, nie możesz tej opowieści od tak zostawić.

*Dostaje nagłego olśnieniaMasz rację. Nie mogę porzucić opowieści. Ale kto powiedział, że to ty masz opowiadać?

Nie waż się...

*Bierze głęboki oddech* Tuż po tym jak Annabeth wyszła, bo wezwał ją szef, do kawiarni weszło czterech osiłków, z czego jedna w koszulce z Myszką Miki. Percy, który chciał jeszcze dopić już zimną kawę, w niczym im nie zawadzał, ale oni zaczęli go zaczepiać i okazali się być kanadyjskimi olbrzymami i zaczęli go atakować, wypłaszając tym wszystkich z kawiarni. Percy szybko wyciągnął Orkana i nawet się nie wahając, wbił go w brzuch jednego z olbrzymów. Nie zauważył jednak ręki tej w koszulce z Myszką Miki, którą rzuciła go o ścianę. Pobolało, ale wstał i od razu przeciął na pół zbliżającego się kolejnego olbrzyma. Następnie jakimś cudem udało mu się wskoczyć na stolik i się wybić, skacząc na olbrzymkę w koszulce. W tym czasie zdarzyły się dwie inne ważne z historycznego punktu widzenia rzeczy: radio przełączyło się na Bacha, a czwarty olbrzym właśnie odkrył, że ekspresami do kawy można rzucać w skaczących nastolatków i jak każdy naukowiec postanowił natychmiast przetestować swoją teorię. Tak więc rzucił tym w Percy'iego, który jakimś cudem zdołał zrobić unik i wbić olbrzymce Orkana w oko. Gdy ta padła na podłogę wrzeszcząc, szybko odciął jej głowę i została tylko kupka piasku. Z czwartym poszło najłatwiej. Może i miał duszę naukowca, ale jak się okazuje nie jest ona pomocna w łapaniu wkurzających herosów. Syn Posejdona dźgnął go w pierś, podczas gdy ten ciągle wpatrywał się w miejsce, gdzie roztrzaskał ekspres. A reszta to nudne rzeczy, typu zamawianie taksówki do domu, dziwny taksówkarz i wielkie oczy matki.

Przyznaję, jestem pod wrażeniem.

Ja też.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top