Lose 2

"I'm sorry I didn't do none of it right, I'm damn lucky you're my boy."

Po chwili, Peter upadł na miękkie podłoże. Jak się okazało była to trawa, jęknął cicho i podniósł się do pozycji siedzącej. Rozejrzał się, znajdował się na jakiejś polanie z drzewami. Zmarszczył brwi i wstał otrzepując się. Dalej na policzkach miał ślady łez ale nie przejmował się tym. Westchnął i przymknął oczy aby tylko poczuć błogie uczucie odpoczynku. Położył się na trawie.  Kompletnie nie rozumiał co się dzieje, jego głowa to był jeden wielki mętlik, mimo tego, czuł się jednak dobrze po krótkiej ale jednak rozmowie z mamą. Czuł w sobie spokój i ukojenie bólu. Po chwili stwierdził, że nie może tak leżeć więc podniósł się i wstał po czym rozejrzał się i wytężył słuch aby usłyszeć może jakiś dźwięk, który doprowadzi go gdzieś. Jednak nic nie słyszał, więc postanowił kierować się jaką kolwiek stronę. Sceneria była milsza niż szpital z, którego wyszedł przed chwilą. Po chwili usłyszał jakieś kroki więc zaczął się rozglądać, nieznacznie się spiął.

— Szabrownik nie powinien się bać— oznajmił głos zza drzew. Quill szybko się odwirócił a gdy ujrzał osobę, od której ten głos pochodził na jego usta wpłynął uśmiech. Yondu Udonta stał przed nim w własnej osobie.
— Yondu.. nie wierzę że to ty— pokręcił głową, tym razem nie płakał oczy były szkliste ale nie płakał
— Jak nie ja to kto? Znasz kogoś innego?— zapytał— Nic się nie zmieniłeś, ale trochę ci się przytyło.— zauwarzył straszy mężczyzna

Peter prychnął tylko na to i pokręcił głową

— Nie prawda— założył ręce na piersi, Udonta tylko się zaśmiał
— Ciągle, taki sam ale serio mógłbyś trochę zrzucić, chłopcze— dodał
— Zbaczając z tematu...więc to wszystko co dzieję się teraz...jest wymysłem mojej głowy?— zapytał

Przybrany ojciec pokręcił głową
— Musisz zbierać się Peter, już czas— mruknął i podobnie jak poprzednio postać zaczęła zanikać
Quill pokręcił głową i postanowił wykorzystać jeszcze krótką możliwość
— Cieszę się że byłeś moim ojcem, traktuje cię jak właśnie tata— powiedział z uśmiechem ponownie nie wypuszczając łez. Yondu się uśmiechnąl tylko
— Ty zawsze będziesz moim chłopcem— powiedział i rozpłynął się w nicości podobnie jak wcześniej Meredith Quill...więc Peter został sam. Tym razem jednak nie leciał w dół, po prostu stał a wszystko inne zaczęło się zmieniać... zamknął oczy.


——------------★
Jak się wam podoba?

Krótszy niż poprzedni, ale to chyba nie problem? 😶

Do następnego ❤️

happinessxz <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top