Lose 1

"You are the light of my life, my precious son, my little Star-Lord"

Blondwłosy mężczyzna rozglądał się po pomieszczeniu w jakim się znajdował. Było ono przyciemnione i puste, nie jeden poczuł by dreszcze znajdując się tutaj. Nie było inaczej z mężczyzną. Westchnął ciężko a przez echo ten odgłos rozniósł się po całym pomieszczeniu. Powolnym krokiem ruszył przed siebie widząc jakieś drzwi, miał wielką nadzieję że to będzie wyjście, nie czuł się swobodnie tutaj. Każdy jego odgłos niósł się echem po przestrzeni, co potęgowało dreszcze, które miał na karku. Gdy tylko doszedł do drzwi, usłyszał coś jakby pikanie. Kojarzył ten dźwięk, ale nie wiedział skąd, niepewnie i z drżącą ręką chwycił za klamkę i wszedł do środka. Miejsce w jakim się znalazł było już jaśniejsze od poprzedniego. Na podłodze walały się jakieś kartki, jednak on szedł dalej gdyż pykanie było głośniejsze. Idąc tak w oddali zobaczył jakąś postać, stanął w miejscu, sparaliżował go strach, nie mógł się dalej ruszyć. Mimo że próbował, uparcie nie potrafił, patrzył na postać parę metrów dalej.

— Peter, dlaczego nie idziesz?— spytał spokojny głos na dźwięk, którego mężczyzna spiął się i otworzył oczy.

Nagle, jakby to co mu uniemożliwiało pójście dalej, zniknęło. Na nowo mógł iść, lecz teraz zamiast iść to biegną, ile sił miał w nogach, chciał jak najszybciej dobiec do osoby przed nim. Cały czas zmniejszał odległość i gdy dobiegł chciał przytulić się do postaci, jednak przeszedł przez nią. Zaskoczony tym odwirócił się i spojrzał na uśmiechniętą kobietę

— Ale wyrosłeś— powiedziała a Peterowi w oczach stanęły łzy
— M-mama?— zapytał z łzami. Może i zachowywał się jak dziecko, ale nie mógł uwierzyć, że jego rodzicielka stoi przy nim
— Tak, Peter— skinęła głową na jego słowa
— A-ale jak? Przecież wtedy...serce..— mówił nie mogąc tego zrozumieć. Meredith Quill popatrzyła na syna
— Jestem przy tobie,to twoja podświadomość mnie przywołała, ja nie żyje ale czuwam nad tobą, synku— odpowiedziała

Peter walczył aby nie wybuchnąć płaczem. Widząc swoją mamę, wiedział, że nie musiał się hamować jednak starał się

— Nawet nie wiesz jak mi ciebie brakuje— wyszeptał a łzy kąpały na podłogę i po jego policzkach

— Odeszłam w lepsze miejsce, wiem że jest ci ciężko jednak tak musiało się stać, wiem że ci mnie brakuje ale pamiętaj, że jestem przy tobie, tutaj— wskazała na jego serce— Zawsze będę

Quill pokiwał delikatnie głową i zmusił się do uśmiechu, który bardziej przypominał grymas. Kobieta chciała go pogłaskać jednak, nie mogła zamiast tego spojrzała na zegar. Potem popatrzyła na jedynego syna

— Musisz iść Peter, czas się kończy— powiedziała
Peter nie widział o co chodzi

— Nie rozumiem? Jaki czas?— spytał ale kobieta zaczęła lekko zanikać— Mamo! — krzyknął
— Peter, kocham cię i będę przy tobie, pamiętaj o tym. Zawsze będziesz moim małym Star-Lordem— posłała mu uśmiech i po chwili rozpłynęła się. Peter krzyknął zrozpaczony i wołał ją aby wróciła, jednak nic się nie stało zamiast tego sceneria zaczęła się zmieniać a sam Peter zaczął spadać w dół, nie mógł nic zrobić...po prostu spadał.

——--------------*
Wiem że pewnie brakowało wam jakiegoś Marvelowego One Shota(wiem że nie xD)

Wena moja droga przyjaciółka uaktywniła się więc napisałam jednego z czterech one shotów jakie tu będą.

Nie wiem czy wam się spodoba, ale muszę wykorzystać wenę skoro już jest...

Więc co sądzicie o pierwszym shotcie?

Okładka od mojego kochanie PHDowney ❤️

Trzymajcie się ciepło i czekajcie na trzy pozostałe❤️

happinessxz ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top