Rozdział 45. Króliczku, niedługo znów się zobaczymy.

Layla

Miałam więcej wolnego czasu, dlatego spędzałam go w mieszkaniu. Dopiero za parę dni ukończą naprawę kawiarni po ostatniej strzelaninie. Ogólnie, nudziłam się. Ace nie odezwał się od tamtego dnia. Wysłał mi tylko wiadomość, że pilnie musiał wrócić do Ariel. Cokolwiek to miało oznaczać.

Oglądaliśmy film, ale mało zwracałam na niego uwagę. Widziałam go już setki razy, choć nadal pozostawał jednym z moich ulubionych. Piraci z Karaibów. Klątwa Czarnej Perły. Właściwie widziałam wszystkie części, ale jakoś ta szczególnie przypadła mi do gustu.

Popatrzyłam na przyjaciółkę, która przez ostatni tydzień zachowywała się jeszcze dziwniej niż normalnie. Była spokojniejsza, zaczęła pić jakieś herbatki, a ostatnio miała jakieś fazy na łączenie różnego jedzenia. Przecież jak komukolwiek mógł smakować ogórek kiszony z shakem truskawkowym lub miodem. Obrzydlistwo.

- Mam ochotę na lody. Miętowe z czekoladą? - nagle ni stąd ni zowąd wypaliła Nat.

- Jesteś pewna? Nie lubisz ich. - Alex zmarszczył brwi, zastanawiając się na co tym razem wpadła.

To była całkowita prawda. Alex je uwielbiał, natomiast Nataly nienawidziła tych kawałków czekolady i dlatego nigdy nie jadła rzeczy, które miały ten dodatek.

- Chce spróbować, skoro Tobie smakują. - uśmiechnęła się w jego stronę, na co westchnął.

- Ostatni raz. To przez Ciebie waga skoczyła mi w górę. - wstał z kanapy i poszedł do kuchni.

Natomiast ja cały czas przyglądałam się dziewczynie. Coś się zmieniło. Gdyby lekarz nie powiedział jej, że ma nikłe szanse na zajście w ciążę, pomyślałabym, że spodziewa się dziecka. To było niemożliwe, prawda?

Potrząsnęłam głową, żeby wyrzucić z niej te głupie myśli.

- Layla? - spojrzałam na dziewczynę, orientując się, że zadała mi pytanie, którego nie słyszałam.

- Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiłaś?

- Pytałam o Twoje plany na Święta.

- Raczej żadne. Mama z Danielem jak co roku lecą na Hawaje. Nicolas ma wyjazd służbowy, więc pewnie zostanę i pouczę się.

- Widziałam. - wycelowała we mnie oskarżycielsko palcem. - W takim wypadku jedziesz z nami i nie chcę słyszeć odmowy.

- Co? To święto rodzinne, powinniście obchodzić je w swoim gronie.

- Jesteś rodziną. W zeszłym roku Ci odpuściłam, przez wzgląd na Noah, ale tym razem nie ma takiej opcji. - jęknęłam, bo naprawdę nie miałam ochoty ruszać się z Nowego Jorku. Rodzina Shadow była jedyna w swoim rodzaju. Nie byłam pewna, czy to przeżyję.

- W tym roku będą też dziadkowie. - wrócił blondyn i podał dziewczynie kubek oraz łyżeczkę. - Chyba jeszcze nie miałaś okazji poznać Henrego i Melanii. - powiedział, siadając na swoje wcześniejsze miejsce.

- Tak! Jay ze Scottem też wpadną. - rozpromieniła się Nat.

Ostatnio prawie wcale się nie widywały, po tym jak wybrały różne uczelnie, aby być przy swoich chłopakach. Jay została na Manhattanie, studiowała aktorstwo i medycynę. Podobno zagrała już kilka epizodycznych ról w serialach. Natomiast Nataly przez wzgląd na Alexa i jego pracę w kancelarii, przeniosła się do Nowego Jorku.

Dlatego nie dziwiłam się jej reakcji.

- O tym nie wspomniałaś. - powiedział z wyrzutem blondyn.

- Moglibyście już zakopać ten topór wojenny. Przecież Scott niczym nie zawinił, a traktujesz go jak wroga.

Nataly wcisnęła sobie do ust pokaźną porcję lodów.

- Toleruje go przecież. Na nic więcej nie zasługuje.

- Niedobre to. Jak możesz je jeść? - dziewczyna oddała mu kubeczek z kwaśną miną. - Zamówię pizzę.

- Nie odwracaj kota ogonem.

- Racja. Gdyby nie włamał się do systemu Podziemia, Owen razem ze świtą wyszedłby na wolność, bo mój brat to imbecyl i nie zatroszczył się wcześniej o dowody. - uśmiechnęła się zwycięsko, że go przegadała. - Coś jeszcze, kochanie?

- Tak, ta pizza. Tylko bez ananasa. Jak znowu chcesz odkrywać twoje nowe smaki, mnie w to nie mieszaj.

- Cholera, a mają jakąś nową z sushi.

- Kobieto, Ty nie jadasz ryby.

- Podobno jest pyszna. Alex proszę... Bądź dobrym chłopakiem.

- Narzeczonym.

- Co? A racja. Bądź najukochańszym narzeczonym i zjedz ze mną pizze z sushi. - zrobiła maślane oczka, na co pokręcił głową.

- Będę tego żałował. - przymknął oczy. Już prawie go przekonała.

Pochyliła się nad nim i wyszeptała parę słów. Sądząc po zdziwionej minie Alexa, domyśliłam się, że zaproponowała coś, przez co nie mógł odmówić.

- Wiesz kochanie, będzie szybciej jak po nią pojadę. Z sushi tak?

- Tak i sos czosnkowy.

- Nie podpowiadaj. - zgarnął kluczyki, kurtkę w rękę i już go nie było.

- Co mu powiedziałaś?

- Jak pomoże mi zjeść pizzę to ubiorę strój króliczka.

- Króliczka?

- Pokaże Ci! - zanim do mojego umysłu dotarło, że miała na myśli takiego erotycznego króliczka, a nie puchowego minęły wieki. Chciałam ją zatrzymać, żeby nie wychodziła z sypialni, ale nie zdążyłam. Zgrabnym krokiem weszła do salonu.

Na głowie miała uszka, jedno z nich było zgięte w połowie długości, na szyi dostrzegłam kokardkę, a na ciele body, które podkreśliło jej talię i piersi, a na nogi ubrała kabaretki i szpilki. Cały zestaw był w kolorze czarnym z białymi akcentami.

- I jak?

- Wyglądasz bosko, ale jestem co najmniej zaskoczona? - bardziej zapytałam niż stwierdziłam. Sama nie byłam pewna, co o tym sądzić. Nie myślałam, że lubią takie zabawy, choć nigdy nie zaglądałam im do łóżka.

- To nie wszystko.

- Jest tego więcej? - zapytałam trochę przerażona, trochę rozbawiona.

Ustawiła się bokiem i lekko wypięła tyłek. Przekrzywiłam głowę, chcąc domyślić się, o co jej chodziło. Kiedy dostrzegłam puszysty pompon u dołu pleców, myślałam, że spadnę z fotela.

- Czy to ogon?

- Tak! Uroczy, prawda?

- Śliczny. - sama sobie przytaknęłam głową i wstałam czym prędzej na nogi. - Sprawdzę, co porabia Nick i lepiej jak zostanę u niego na noc. - uśmiechnęłam się do Nat.

Objęłam ją i ucałowałam w policzek.

- Nie doprowadź go do zawału.

- Coś się stało? - zmrużyła na mnie oczy, widząc moją niepewność.

- Nie wiem, czuje się jak matka, która po raz pierwszy puszcza swoją córkę na noc do chłopaka.

- Odbiło Ci. - zaśmiałam się. - Przecież w dzień też możemy to robić.

- Bardzo możliwe. - przytaknęłam. - To ja lecę. Bawcie się dobrze.

- Pamiętaj, na święta jedziesz z nami na Manhattan. - przewróciłam oczami.

- Dobra. Niech Ci będzie.

***

Przebudziłam się. Próbowałam ręką odszukać Nicka, ale jego nie było w łóżku. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale o dziwo też pustka. Podniosłam się i ubrałam czarną koszulę mężczyzny, i wyruszyłam na poszukiwania mojej zguby.

Najpierw wyczułam chłodny wiatr na kostkach, a dopiero później zapach palonego tytoniu. Drzwi na balkon były uchylone. Udałam się w tę stronę. Nie myliłam się, był tam, trując się dymem.

Kiedy byłam odpowiednio blisko, przytuliłam się do jego pleców, a dłońmi wodziłam po brzuchu i klatce piersiowej.

- Nie możesz spać? - zapytałam, kreśląc wzory wzdłuż linii jego mięśni.

- Layla.

- Spodziewałeś się kogoś innego?

- Zazdrosna?

- Nie wiem, a powinnam? Ile kobiet tutaj zapraszasz? Dzisiaj ja, jutro inna? - czułam jak napina mięśnie, choć to miał być niewinny żart. Może zjeżył się na wspomnienie Caroline i tego jak prawie doprowadziła do naszego zerwania.

Zgasił papierosa.

- Nie mów takich głupot. Jestem cały Twój.

- To o co chodzi? Jesteś przygnębiony. - westchnął.

- Muszę wyjechać na kilka dni w interesach. Może nie być ze mną kontaktu.

- To coś poważnego? - niespodziewanie odwrócił się całym ciałem, stając naprzeciw mnie.

- Chodzi o mojego przyjaciela. - założył mi kosmyk włosów za ucho, który falował na wietrze. - Gdybym mógł załatwić to w inny sposób... - urwał.

- Rozumiem. - stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta. - Uważaj na siebie.

Spychałam w czeluść umysłu wszystkie sygnały intuicji, że coś było nie tak, że mój chłopak mógł być niebezpieczny, czy mieć jakieś powiązania z mroczną i bezlitosną stroną tego świata. Podświadomie czułam, że to co teraz robił mogło być ryzykowne, to nie chciałam jeszcze o tym wiedzieć. Wolałam pozostać w tej czystej i naiwnej niewiedzy. Wypierałam z umysłu wszystkie myśli dotyczące ostatnich wydarzeń.

Nadal nie miałam żadnych namacalnych dowodów, a tylko swoje domysły. Natomiast bałam się zapytać wprost. Nie chciałam usłyszeć potwierdzenia. Jeśli moja teoria okaże się prawdą, czy będę w stanie to zaakceptować?

Położył dłonie na mojej talii i przyciągnął bliżej siebie, po czym pochylił się i złożył na ustach krótki pocałunek.

- Wracaj do łóżka, jest zimno.

- Sama? - uśmiechnął się

- Zaraz przyjdę. - wyjął z paczki jeszcze jednego papierosa. Zanim go odpalił, zgarnęłam go w dłoń i przyłożyłam do ust. - Co robisz?

- Nie powinieneś tyle palić. To niezdrowe. - złapałam jego dłoń, w której trzymał zapalniczkę i zbliżyłam fajkę w ustach do ognia. Zaciągnęłam się dymem.

- Codziennie dowiaduje się o Tobie czegoś nowego.

- Jeszcze nie jedno jest do odkrycia.

Oddałam mu papierosa i wróciłam do sypialni.

Ułożyłam się z powrotem na łóżku. Jednak, gdy ponownie zasypiałam, usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Spojrzałam na ekran. To był Dylan. Nie pamiętałam już kiedy ostatnio dał jakikolwiek znak, że jeszcze żyje. Tyle czasu było spokojnie.

Gdy przeczytałam, serce zabiło mi mocniej, a żółć podjechała do gardła.

"Króliczku, niedługo znów się zobaczymy." 




/Miśki 💜 Tak, tak wiem powinnam robić projekt, ale nie potrafię się na nim skupić i nawet nie wiem od czego zacząć, a jutro przedstawiamy go na zajęciach... Jestem w czarnej... Dodajcie sobie resztę xD i tak nie powinno być dzisiaj rozdziału... ale pewnie się nudzicie, ponieważ jest wole to dodaję ❤

/Piosenka: Red - Already Over

/Data publikacji: 06/01/2023

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top