Rozdział 34. To groźba, czy obietnica?
Layla
Nigdy nie byłam mistrzem planowania, ale teraz dałam wyjątkowy popis. Działałam spontanicznie, atakując biedną kierownicę, twarzą Marcusa. I na tym mój plan się kończył. Nie miałam czym wybić szyby, natomiast przyciski blokady były w drzwiach kierowcy. Może kluczyki? Rozejrzałam się po samochodzie, były w stacyjce. Sięgnęłam ręką, aby je wyjąć. Nie zdążyłam, złapał mnie za nadgarstek i mocno ścisnął.
- Złamałaś mi nos. - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Nie Tobie pierwszemu. - zmrużyłam groźnie oczy, choć w środku ani trochę tak się nie czułam. - Wypuść mnie, dopóki jestem miła.
- Co jeszcze możesz mi zrobić, dziewczynko?
- Naprawdę chcesz wiedzieć? Nie jestem pierwszą lepszą kobietą, którą znajdziesz na środku ulicy. - przyglądał mi się i oceniał. W końcu chyba doszedł do wniosku, że nie byłabym w stanie zrobić mu większej krzywdy, ponieważ uśmiechnął się. Krew pokryła jego zęby, ale nie przejął się tym szczerząc jak głupi do sera.
Reasumując, mogłam uderzać jego głową w kierownicę tak długo, dopóki nie straciłby przytomności. To był jakiś pomysł.
W tym momencie ktoś zapukał w okno od strony kierowcy. Powoli wypuściłam powietrze przez rozchylone usta. Może to była policja, zaalarmowana stojącym pojazdem na poboczu, a może nawet zwykły przechodzień. Mało mnie to interesowało. W tym momencie wystarczyłoby, aby odwrócić uwagę Millera.
- Kurwa, co znowu? - Marcus powoli otworzył drzwi, ale one jakby zostały wyrwane przez osobę po drugiej stronie. Wielka, umięśniona łapa złapała go za materiał garnituru i dosłownie wywlekła z miejsca kierowcy.
Zgarnęłam kluczyki ze stacyjki i wyszłam, sprawdzić co się wydarzyło. To było co najmniej dziwne. Stanęłam jak słup soli widząc, jak Clyde trzymał za płody marynarki Marcusa kilka centymetrów nad ziemią i po prostu rzucił nim jak szmacianą lalką. Dosłownie. A mężczyzna zatrzymał się dopiero kilka metrów od niego. Ponownie do niego podszedł i postawił na ziemi. Tylko po to, żeby wymierzyć prawy sierpowy prosto w jego szczękę.
Parę osób zwróciło uwagę na to co się działo, ale nie reagowali w żaden sposób. Nie chcieli się mieszać, kiedy oni sami mogli oberwać. Wcale im się nie dziwiłam, Clyde wyglądał jakby właśnie miał przeprowadzić Marcusa na tamten świat.
- Wybrałeś złą kobietę, chłopie. - uśmiechnął się złowieszczo. Zupełnie jakby podobało mu się wymierzanie sprawiedliwości.
Dopiero jego słowa sprowadziły mnie na ziemię.
- Poczekaj. Clyde! - zatrzymał pięść kilka centymetrów od twarzy Marcusa. Może nie powinnam. Przecież mu się należało, jednak porównując ich sylwetki i ogólne predyspozycje do walki, w kolejnym ciosie Clyde mógłby go zabić.
- Szef miał rację. Masz za miękkie serce, dziecinko. - ponownie się zamachnął i uderzył Marcusa.
Spojrzałam wymownie na Sherwooda. Czułam się jakbym właśnie karciła dziecko, które mnie nie posłuchało i zrobiło wszystko po swojemu, i jeszcze było z tego dumne!
- Clyde! - niezadowolony puścił półprzytomnego mężczyznę.
Powoli podszedł do mnie i zatrzymał się krok ode mnie. Wyciągnął rękę w stronę mojej głowy jakby chciał mnie pogłaskać, ale w ostatnim momencie się rozmyślił. Schował dłoń do kieszeni spodni.
- Uwierz mi. Lepiej, żeby oberwał ode mnie teraz. Później może być już tylko gorzej.
- Chyba mu wystarczy.
Spojrzałam z pobłażaniem na Marcusa, który w tej chwili kwilił z bólu, leżąc w pozycji embrionalnej na asfalcie. Był mięczakiem.
- Co tutaj robisz? - przeniosłam wzrok na Clyde'a, a w tym samym czasie on zapytał mnie o samopoczucie.
- W porządku? - powtórzył.
- Tak. Nic mi nie jest. Tylko spanikowałam, kiedy nie mogłam otworzyć drzwi.
- Skurwiel... Mogę go jeszcze kopnąć?
- Nie. Mam lepszy pomysł.
Pochyliłam się, aby podnieść kostkę brukową, która niespecjalnie trzymała się chodnika.
- Co chcesz z tym zrobić?
- Zobaczysz.
Zastanowiłam się ponownie. Nie chciałam wpaść w kłopoty. Jednak jaka była szansa na to, że zgłosi coś takiego na policję? On miał o wiele więcej grzechów na sumieniu.
Podrzuciłam w ręce kostkę, sprawdzając jej wagę. Właściwie była idealna. Uśmiechnęłam się promiennie. Nigdy nie sądziłam, że odpłacanie się za zło było dobrym pomysłem, ale ten koleś ewidentnie zasłużył, a chciałam, żeby zapamiętał to na długo.
Odwróciłam się w stronę auta i uderzyłam w przednią szybę. Najpierw pojawiła się mała pajęczyna, dosłownie kilka pęknięć. Powtórzyłam cios w to samo miejsce, przez co objęła całą stronę pasażera. Na koniec rzuciłam kostką w szkło i wpadła do środka, tworząc dziurę.
Faceci mieli fioła na punkcie swoich samochodów i byłam pewna, że to zabolało go bardziej niż którykolwiek wcześniejszy cios.
- Zemszczę się. - syknął Marcus. Prawdopodobnie na więcej nie było go stać w tym momencie.
- Rób co chcesz. Następnym razem będę gotowa. - rzuciłam kluczyki w jakąś ciemna uliczkę. A niech sobie ich szuka.
- Karma, suko. - zaśmiał się Clyde. Najwidoczniej spodobała mu się moja inicjatywa.
Ruszyłam przed siebie, nie oglądając się. Clyde odprowadził mnie pod same drzwi kamienicy. Spacer dobrze mi zrobił, przynajmniej trochę przetrzeźwiałam. W międzyczasie ponownie przeanalizowałam sytuację. Nie widziałam innego wyjścia jak nagłe pojawienie się Sherwooda. Dosłownie, sparaliżowało mnie. Podziękowałam mu za pomoc i już chciałam odejść, ale jedno nie dawało mi spokoju.
- Co robiłeś w tej okolicy?
- Musiałem coś załatwić dla Nicka. Zobaczyłem, że jakiś facet szarpie się z kobietą w samochodzie. Chciałem pomóc. Nie sądziłem, że to będziesz Ty. - odparł jakby to była jego codzienna powinność.
Tylko, że nie był zdziwiony, gdy mnie zobaczył.
Pokręciłam głową. Zamroczony umysł podsuwał mi niewiarygodne teorie. Przecież nie śledził mnie od restauracji. To byłoby dziwne.
- Rozumiem. Jeszcze raz dziękuję. I proszę nie mów Nickowi, sama to zrobię. - zawahał się. Czyżby już mu się wygadał?
- Do usług, dziecinko. - odpowiedział pokornie, jednak wątpiłam w jego słowa. - Poradziłabyś sobie z tym kretynem. Ja byłem tam zbędny.
Uśmiechnęłam się. Ja nie byłam tego taka pewna jak Clyde. Z moim przybranym bratem, Dylanem, nie dałam rady. Kiedy znalazłam się w tej sytuacji i poczułam dokładnie te same emocje. Strach, przerażenie i bezwład. Kompletnie mnie zmroziło. Jedyne co mogłam zrobić to pogrozić mu palcem? Żałosne.
Swoją drogą moja mama miała niezły rozrzut. Od fanatyka religijnego po maniaka seksualnego. Powinnam była dać jej do zrozumienia, że nie potrzebuję pomocy w znalezieniu faceta. Raz na zawsze.
Weszłam do pokoju. Napisałam do Nicolasa, że byłam już wolna. Zsunęłam szpilki z nóg i zapaliłam światło. Zdjęłam sukienkę i rzuciłam ją w kąt pomieszczenia. W tym momencie wiedziałam, że musiałam ją spalić. Nie dość, że była niewygodna to przypominała mi o tym koszmarnym wieczorze z Millerem. Porażka. Wyszłam do kuchni, musiałam się napić. Byłam w samej bieliźnie, ale niekoniecznie się tym przejmowałam. Nat i Alex w końcu poszli na randkę, którą przekładali już z trzy razy. Byłam sama w mieszkaniu, a przynajmniej powinnam.
Wyjęłam białe wino z szafki i niezdarnie otworzyłam. Tym razem mi się udało! Napiłam się z gwinta, nie kłopocząc się znalezieniem kieliszka. Kilka kropel alkoholu zebrało się w kącikach ust i spłynęło w dół. Oderwałam się od butelki, kiedy zabrakło mi tchu. Zakaszlałam kilka razy. Wytarłam zewnętrzną częścią dłoni wino, które dotarło aż do szyi.
- Zły dzień? - podskoczyłam na dźwięk zachrypniętego głosu Noah. Wyszedł z cienia.
- Oszalałeś?! Chcesz, żebym umarła na zawał?!
- Przepraszam. Nie chciałem Cię przestraszyć. - oddychałam głęboko, próbując, uspokoić przyspieszone bicie serca.
- Co tutaj robisz? - zapytałam, gdy udało mi się opanować własne emocje.
- Wpadłem na chwilę.
- Nataly wyszła. - oparłam się o blat kuchenny. Zerknęłam na niego, znów miał krótkie włosy. Przystrzyżone na bokach i dłuższe na górze. Dokładnie takie same, gdy spotkałam go po raz pierwszy. Nostalgia uderzyła w mój umysł i serce.
- Wiem. Miałem tylko zostawić jej kilka rzeczy. - cały czas patrzył na moją twarz, aż w końcu zapytał. - Wszystko w porządku? Blado wyglądasz. - przytaknęłam głową.
- Tak. Byłam na kolacji z rodzicami. Wiesz jaka mama potrafi być nachalna. Zmęczona jestem. - uśmiechnęłam się najlepiej jak potrafiłam. Nie wierzył mi. Wiedziałam to. Zatrzymał wzrok na mojej dłoni, w której miałam butelkę. Znał moje nawyki. Ostatnio też zauważył, że coś było nie tak właśnie przez to cholerne wino.
Jednak przytaknął głową.
- Jasne. Odpocznij. Będę leciał. - zbliżył się do mnie i musnął ustami moją skroń.
Nie potrafiłam mu powiedzieć, że moja rodzicielka znalazła mi kolejnego kandydata na męża, który okazał się być... Chyba ciężko było mi znaleźć jakieś określenie, ale zdołał przebić wszystkich, z którymi kiedykolwiek się spotykałam.
Dźwięk zamykanych drzwi wyrwał mnie z letargu. Może w końcu się przełamię, żeby mu się zwierzyć i zaufać. Może.
Napiłam się ponownie, opróżniając butelkę do połowy. Wtedy spojrzałam na moje bose stopy. Przymknęłam oczy. Tym razem paradowałam przed Noah pół nago. Westchnęłam. Bywało i tak. Tego wieczoru było mi już wszystko jedno.
Wzięłam szybki prysznic i zrobiłam na nowo makijaż. Delikatny, ponieważ na więcej nie było mnie stać. Wino spełniło swoją rolę, zwłaszcza, że ustawiłam sobie gorącą wodę, co tylko spotęgowało jego działanie. Owinięta ręcznikiem, wróciłam do pokoju.
Kiedy spojrzałam na łóżko, nie spodziewałam się, że znajdę tam bukiet żółtych róż.
- Dwadzieścia jeden. - mruknęłam, gdy przeliczyłam wszystkie.
Tylko od kogo one były? Po chwili oglądania badyli znalazłam przyczepiony liścik.
"Będę Cię kochał, dopóki nie zwiędną wszystkie róże. Wszystkiego najlepszego. N." Przeczytałam na głos.
N? Nicolas je zostawił? Tylko nie wierzyłam, że użyłby takich słów. Jeszcze mi nie powiedział, że mnie kocha. Zresztą częściej wykorzystywał czułe gesty by wyrazić uczucia.
Wybrałam numer do mężczyzny. Przecież mieliśmy się spotkać, ale może coś mu wypadło.
- Przepraszam Layla. Zaraz będę. Connor mnie zatrzymał.
- Czekaj to nie Ty zostawiłeś u mnie kwiaty w pokoju?
- Jakie kwiaty? Przecież ich nie lubisz.
Racja Nick wiedział, że nie przepadałam za wszelkimi roślinami, a zwłaszcza ciętymi różami, które szybko usychały i zostawiały po sobie dużo bałaganu.
- Nieważne. To nic takiego. Niedawno wróciłam, ubiorę się i będę gotowa.
Przy okazji kończąc wino. Dodałam w myślach.
- Nie spiesz się. Chyba był jakiś wypadek. Wszystkie drogi są zakorkowane. Trochę mi to zajmie.
- Jasne. Widzimy się niebawem.
- Do zobaczenia. - rozłączyłam się i jeszcze raz spojrzałam na żółte pąki.
Cóż, chyba trzeba je wstawić do wody. Skoro już je dostałam, szkoda byłoby wyrzucić. Zastanawiałam się, kto mógłby je zostawić. Kogo jeszcze znałam i mógł się podpisać jako "N". Może Nataly? Tylko, że ona złożyła mi już życzenia. Noah? To raczej niemożliwe. Dlaczego miałby to zrobić?
Nieważne. I tak za trzy dni zwiędną. Także kochaj mnie szaleńczo przez trzy dni N.
Ubrałam komplet czarnej, koronkowej bielizny. Na to założyłam czarne, obcisłe spodnie i bordowy top. Odszukałam jakiś wazon i nalałam wody. Ułożyłam do niego róże, wcześniej przycinając końcówki łodyg. Zabrałam torebkę i ramoneskę, po czym wybrałam szare trampki i wyszłam z mieszkania.
Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam Nicka przed kamienicą. Szczęśliwa skoczyłam na niego. Pewnie złapał mnie za uda i złączył nasze usta. Objęłam dłońmi jego kark i pogłębiłam pocałunek. Usta miał gorące w porównaniu do moich. Oparłam czoło o jego.
- Tęskniłam. - wyszeptałam, rwącym głosem.
- Wszystkiego najlepszego, kociaku. - wymruczał seksownie, a ja chciałam się rozpłynąć pod jego głosem.
- Mogę to nagrać? Będę sobie odtwarzać za każdym razem, kiedy będę miała zły dzień. - zaśmiał się cicho. Beztrosko.
- Będę to powtarzał do końca życia. Nie potrzebujesz nagrania. - serce zatrzepotało mi, a w podbrzuszu poczułam przyjemny uścisk. Ponownie go pocałowałam.
- Skąd wiedziałeś?
Jakoś nigdy nie przepadałam za datą moich urodzin, ale słysząc życzenia od Nicka, chciałabym ją polubić. Kiedyś uważałam, że nie powinnam się urodzić. Zostałyśmy z mamą same, co było jasne, że nie było łatwo. Wychowała mnie, ale czułam się jakbym była dla niej ciężarem. Jakbym nie powinna istnieć.
- Na policyjnych dokumentach były Twoje dane, w tym data urodzin. Widziałem, gdy je podpisywałaś.
Najwyraźniej był bardzo spostrzegawczy. Inteligentny i cudowny.
- Kiedy są Twoje?
- Za dziewięć dni.
Różnica między nami wynosiła dziewięć lat i dziewięć dni? Słodko.
- Zapamiętam.
- Mam coś dla Ciebie, ale najpierw niespodzianka.
Otworzył mi drzwi i zaprosił do środka samochodu. Tak, tego mi brakowało przez cały wieczór. Po prostu Nicolasa.
Znaleźliśmy się w budynku, w którym mieszkał mężczyzna. Zdziwiłam się. Co mógł przygotować? Może kolację? Jednak nie zatrzymaliśmy się przed jego apartamentem, a poprowadził mnie dalej.
- Co to za niespodzianka?
- Uzbrój się w cierpliwość. Spodoba Ci się.
Znaleźliśmy się na dachu wieżowca. Sądziłam, że to oklepane, dopóki nie zobaczyłam całości. Wszędzie były rozwieszone lampki, które pięknie rozświetlały ciemną noc. Niedaleko nas był rozłożony koc razem z poduszkami, a gdzieniegdzie stały kwiaty w doniczkach. Natomiast widok na całe miasto po prostu zachwycał.
- Kiedy zdążyłeś to wszystko przygotować?
- To nie jest ważne. Cieszę się, że Ci się podoba.
- Podoba? To mało powiedziane. Jest cudownie. Dziękuję. - pocałowałam go w usta. Krótko i namiętnie. Choć zasłużył na o wiele więcej.
Usiadł na kocu i poklepał miejsce przed sobą. Usadowiłam się między jego nogami. Objął mnie ramionami i odgarnął mi włosy tylko po to, żeby złożyć buziaka na karku.
- Niespodzianka się udała, więc teraz zamknij oczy. - posłusznie wykonałam polecenie. Choć miałam ochotę podglądać, nie zrobiłam tego. Poczułam jak zakładał mi coś chłodnego wokół szyi, potem palce Nicolasa na karku. To był naszyjnik.
- Zawieszka ma kolor Twoich oczu. - złapałam ją między palce. Była piękna. W kształcie łezki. - Noś go zawsze, nawet jak się pokłócimy. Dobrze? - przytaknęłam głową. - Jeżeli będziesz miała go na sobie, znajdę Cię.
- To groźba, czy obietnica?
- To zależy tylko od Ciebie. - mruknął blisko mojego ucha, aż przeszedł mnie przyjemny dreszcz. - Zaproponowałbym szampana, ale chyba masz już dosyć alkoholu na dzisiaj.
- Zdecydowanie.
Przylgnęłam plecami do piersi mężczyzny. Złapałam jego dłoń i splotłam nasze palce na brzuchu.
- To był jeden z najlepszych i najgorszych dni ostatniego czasu. - gładziłam jego rękę. Było mi tej chwili dobrze. Czułam się bezpiecznie.
- Dlaczego najlepszy?
- Udało mi się z Tobą spotkać. Nick naprawdę Cię lubię. - musnął ustami moją szyję.
- Też Cię lubię, kociaku. - uśmiechnęłam się. - A najgorszy?
- Nie chcesz tego usłyszeć. - sama nie mogłam w to uwierzyć.
- Powiedz mi. Może poprawię Ci humor. - zbliżył usta do mojej szyi, pocałował ją kilka razy, potem przygryzł skórę. Poruszyłam się niespokojnie.
Obróciłam się w jego ramionach. Uśmiechał się zadowolony. Ostatnio sam mi powiedział, że chciał patrzeć na każdą moją reakcję. Zaczynając od małych pocałunków, kończąc na wielu innych, mocniejszych doznaniach.
Dotknął ustami mojego czoła. W takich chwilach zauważałam, że naprawdę był opiekuńczy i kochany, jak również potrafił się zdenerwować, czego obawiałam się w tym momencie.
- Obiecaj, że się nie wkurzysz. - wyszeptałam.
- Nie mogę tego obiecać. Ostatnio naprawdę trzymam nerwy na wodzy z Twojego powodu. Miałaś wypadek, wylądowałaś w areszcie, pijana poszłaś do garderoby aktorów w teatrze, kiedy się przebierali. - wymieniał na palcach.
- To Ariel mnie tam zaciągnęła. - mimo uszu puścił moją uwagę w eter.
- Nie zauważyłaś, kiedy barman dosypał Ci narkotyków do drinka. - kontynuował. - Ostatnie dwa miesiące były dla mnie prawdziwym egzaminem cierpliwości.
Jak również próbowałam skontaktować się z Elijah, ale bez większego sukcesu. O tym jeszcze nie wiedziałeś i będzie dla mnie bezpieczniej, kiedy pozostaniesz w tej słodkiej niewiedzy.
- W takim razie, to może być Twój największy test.
- Laylo... - warknął groźnie tuż przy moim uchu. Następnie złapał jego płatek pomiędzy wargi. - Mogę się zrobić złośliwy.
- No tak wilczki gryzą. Zapomniałam. - droczyłam się z nim, ale prawdą było, że nie chciałam o tym mówić. Tylko, że on zasługiwał na prawdę. - Pisałam Ci, że byłam z rodzicami na kolacji. One same w sobie są straszne. Jednak tym razem mama zorganizowała mi randkę w ciemno. - czułam, że napiął mięśnie ramion. Byłam pewna, że nie spodobało mu się to, ale nadal nie określił kim dla siebie byliśmy, a ja nie zamierzałam go do niczego zmuszać, dlatego czekałam. - Wyszliśmy wcześniej z Marcusem. Mieliśmy spędzić razem czas i lepiej się poznać.
- I? - zapytał przez zaciśnięte zęby.
- I miałam ochotę go zatłuc. - przyznałam. - Próbował mnie zabrać na grupową orgię, bo uznał, że jestem chętna i napalona. - zaśmiałam się czując, że byłam bardziej rozluźniona, a cały stres zszedł ze mnie, gdy zobaczyłam Nicka. Alkohol zrobił swoje, a dokładniej to spustoszenie w moim otępiałym umyśle. Czułam, że wariuję.
- Co? - zmarszczył groźnie brwi. Wiedziałam, że się wkurzy.
- Też nie sądziłam, że kiedykolwiek będę miała okazję bzykać się z tyloma facetami na raz. - znowu się zaśmiałam. Już nie kontrolowałam tego. - I to przegapiłam! Dasz wiarę?
Tylko, że to nie był powód do śmiechu. Nick wiedział, co się działo, zanim ja się zorientowałam.
Moje ciało zaczęło niekontrolowanie drżeć, ale nie z zimna, a tego co mogło się wydarzyć.
- Kociaku? - mocno mnie przytulił i pogłaskał po głowie. - Nic Ci nie grozi. Nie pozwolę, żeby ktoś Cię skrzywdził.
- Wiem. Po prostu, kiedy o tym mówił, a ja to sobie wyobraziłam... - pokręciłam głową. To było za wiele.
Nie odpowiedział. Mocniej zacisnął ramiona. Oparłam głowę na jego piersi i wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Zasypiałam pod wpływem ciepła jego ciała, miarowego oddechu i delikatnych sunięć dłonią po moich włosach.
- Jak się nazywa? - zapytał, gdy pozostały mi już tylko resztki świadomości. Jednak i one nie wychwyciły złowrogiego tonu w tym pytaniu, dlatego odpowiedziałam, nie zdając sobie sprawy, co Nicolas zamierzał zrobić z tą informacją.
- Marcus Miller.
/Cześć ❤ Normalnie czytelnicy mnie szokują, w ciągu jakiegoś miesiąca Lose control podskoczyły wyświetlenia o 10 tyś. Jestem w szoku, ale pozytywnym 😍 Nie wiem jak to się stało, ale dziękuję 😘
/Jeżeli chodzi o kolejny rozdział mogę potrzebować jakieś dwa tygodnie, ponieważ jest troszeczkę rozkopany 🙈 a jeśli chodzi o komentarze pod poprzednim rozdziałem, będę nadrabiać. Niestety ostatnio jestem bardzo zalatana i nawet nie miałam kiedy przeczytać i odpisać... 😅
/Piosenka: 24K - BINGO
/Data publikacji: 15/09/2022
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top