Rozdział 33. Od kiedy organizujesz mi randki w ciemno?
Layla
- Wszystkiego najlepszego, skarbie!
- Dzięki, mamo.
- Jak się czuje moja najlepsza córka?
- Jestem Twoją jedyną córką. - zauważyłam.
- I to Cię czyni najlepszą!
- Tak, to logiczne. Mamo, jesteś moją najlepszą mamą na świecie. - oznajmiłam radośnie.
- Ty to potrafisz wszystko zepsuć. Nawet mój żart. Jak się czuje jubilatka?
- Zapomniała, że ma urodziny i nie chce o tym pamiętać, a po prostu przeżyć ten dzień jak wszystkie inne.
- Eh... Nieważne. Jak zawsze to samo. Powiedz mi lepiej, co tam u Andrew? Ostatnio nie widziałam, żebyście wstawiali razem jakieś zdjęcia.
- Zerwaliśmy.
Wstałam z łóżka i podeszłam do szafki wybrać kolczyki.
- To się świetnie składa. - mruknęła tak cicho, że ledwie ją zrozumiałam. Najwyraźniej moja rodzicielka również ucieszyła się na tę wiadomość.
- Słucham?
- Dlaczego? Mówiłaś, że świetnie się dogadujecie. - czy ja się przesłyszałam?
- Cóż. Jednak nie wypaliło. - przyłożyłam srebrne, długie łańcuszki z perełką na końcu do ucha i spojrzałam w lusterko. Wyglądały w porządku.
- Przykro mi skarbie. Może wyjdziemy dzisiaj na zakupy?
- Dlaczego? Co kombinujesz? - zapytałam podejrzliwie. Ta kobieta nie rozstawała się ze słowem intryga.
- Nic. Czasami kobieta musi kupić sobie kilka nowych rzeczy. Odbiorę Cię z kampusu uczelni o szesnastej. Do zobaczenia! - rozłączyła się.
Spojrzałam na moją szafę i już trochę zmęczone ubrania. Właściwie potrzebowałam nowych.
I tak nie miałam innego wyjścia. Zaciągnęłaby mnie siłą do galerii handlowej.
Czasem nie nadążałam za nią. Była świetną mamą, ale bardzo roztrzepaną. W ciągu jednej rozmowy o pieczeniu ciasteczek potrafiła przejść na temat dekoracji ślubnych przez wieczór panieński, kończąc opowieść na wibratorach. Tak, była wyjątkowa i za to bardzo ją kochałam. Jednak czasami jej pomysły przyprawiały o gęsią skórkę.
***
- Dobra. Dlaczego ubrałaś mnie jak szczur na otwarcie kanałów? - niezadowolona poprawiłam sukienkę, która ponownie podjechała zbyt wysoko.
Kiedy powiedziała mi, że wieczorem wyjdziemy na kolację, nie sądziłam, iż każe mi założyć takie ubrania. Obawiałam się, co tym razem wpadło jej do głowy.
- Daniel zaprosił na kolację swojego kontrahenta. Podobno to bardzo duży projekt. Chcą wybudować kompleksowy kurort i podpisali umowę z Danielem. Nazywa się Ivan Miller. Przyjdzie z żoną i synem. Marcus jest od Ciebie kilka lat starszy i pracuje w kancelarii. - zaczyna się. Ledwo zostałam singielką, a ona już była gotowa złożyć mi propozycje matrymonialne. - Pomyślałam, że powinnaś go poznać. - spojrzała na mnie uśmiechnięta od ucha do ucha jakby wyświadczyła mi wielką przysługę.
- Co? Nie. Nie ma mowy. Od kiedy organizujesz mi randki w ciemno? Sądziłam, że po ostatnim już to sobie odpuściłaś.
Wiedziała, że nienawidziłam tego od momentu, gdy chciała mi wepchnąć w ramiona syna jej przyjaciółki. Delikatnie mówiąc był fanatycznie pierdolnięty na punkcie religii katolickiej, a w kieszeni nosił krzyż. Na pierwszą randkę zabrał mnie na Mszę Świętą. Kazał mi się wyspowiadać, ponieważ gdzieś w tym jego mózgu wielkości orzeszka ziemnego ubzdurał sobie, iż nie będzie rozmawiał z takim grzesznikiem jak ja. Jednak prawdziwe piekło zaczęło się, kiedy powiedziałam mu, że jestem ateistką. Wylał na mnie wiadro wody święconej i zaczął się modlić za moją nikczemną duszę. Niewiele brakowało, a wsadziłabym mu ten krzyż do gardła i dopchnęła stopą.
Nigdy więcej go nie spotkałam.
Naprawdę nie miałam pojęcia skąd mojej mamie przyszło do głowy, że może znajdziemy ze sobą nić porozumienia.
- Od kiedy sama nie potrafisz wybrać sobie porządnego chłopaka. Ten Andy był jakiś nijaki. - skrzywiła się jakby zjadła plasterek cytryny. - Ratował go trochę zawód lekarza, ale nadal mnie do siebie nie przekonywał.
- Nic nie mówiłaś. - powiedziałam z wyrzutem.
- Nie chciałam być nachalna.
- A teraz nie jesteś? Narzucasz mi jakiegoś obcego faceta. Nie pamiętasz już co się dzieje, gdy próbujesz mi znaleźć chłopaka? - zbyła mnie machnięciem ręki, jakby tamten dzień przeszedł do historii jako malutki błąd, a nawet zwykłe nieporozumienie. Tylko, że to nie ona musiała wracać do domu w mokrych ubraniach przez pół miasta!
Nigdy w życiu nie najadłam się takiego wstydu.
- Bądź miła, jest prawnikiem. Na pewno się dogadacie.
- Co? Nie ma opcji. Wychodzę.
- Ani się waż, Daniel prowadzi interesy z jego ojcem. Nie możesz go teraz wystawić. To tylko kolacja.
- Mamo. - jęknęłam żałośnie.
- Bez dyskusji. - westchnęłam cierpiętniczo, ale to nie pomogło. Skarciła mnie wzrokiem. - Masz być damą. Wyprostuj się. - klepnęła mnie w plecy i weszła do środka z uśmiechem na ustach.
Czy gdybym powiedziała jej, że spotykam się z kimś, odpuściłaby mi? Jasne, że nie. Była kobietą, która wyznawała zasadę, że dopóki związek nie był przypieczętowany cyrografem, to hulaj dusza piekła nie ma.
Restauracja była jedną z najdroższych w Nowym Jorku. Nienawidziłam tego przepychu i tej sztywności na każdym kroku. Chociaż odkąd mama wyszła za Daniela, takie kolacje nie były dla mnie nowością. Jednak nadal wolałam pizze niż kawior.
- Dzień dobry. Mamy rezerwację na nazwisko Holden. - rozejrzałam się po holu, gdy mężczyzna sprawdzał zapiski w księdze. Ściany były w złotym kolorze z czarnymi dodatkami, a na suficie wisiał wielki kryształowy żyrandol. Wszędzie porozstawiane były żywe kwiaty lub badyle jak to miałam w zwyczaju je nazywać. Obsługa wyglądała na profesjonalną, nawet stroje były prawdopodobnie droższe niż niejednego klienta. Mówiłam przepych ponad wszystko.
- Reszta gości już przybyła. Zaprowadzę Panie.
Poczułam wibracje telefonu, dlatego zanim podeszłyśmy do stolika, sprawdziłam wiadomość.
"Masz dzisiaj chwilę? Chcę Cię zobaczyć." To był Nick.
Na moje usta wpłynął uśmiech.
"Jestem na sztywnej kolacji z rodzicami. Jak się wyrwę dam Ci znać." Odpisałam szybko, a kiedy podniosłam oczy, natrafiłam na karcący wzrok mamy. Schowałam telefon do kopertówki i jeszcze raz poprawiłam sukienkę. Strasznie się opinała i denerwowała mnie jej długość. Ledwo zakrywała mi tyłek! Choć musiałam przyznać, że jej kolor był po prostu cudowny. Intensywny turkus.
Zajęłyśmy dwa ostatnie wolne miejsca. Oczywiście ja musiałam siedzieć naprzeciwko Pana prawnika. Jakżeby inaczej. Po krótkim przedstawieniu się, rodzice zaczęli rozmawiać między sobą, pozostawiając młodych w słodkim milczeniu. Nie chciałam się z nim spoufalać, choć ta cisza była przygnębiająca.
Dopóki patrzył w telefon, ja przyjrzałam się jemu. Był patyczkowaty, chociaż nie mogłam być tego pewna, jego garnitur był źle skrojony. Natomiast uroda przeciętna. Mysie włosy miał zaczesane do tyłu, na twarzy dłuższy zarost. Wyglądał na zadbanego i całkiem urzekającego. Z pewnością były kobiety, którym podobał się ten typ mężczyzn. Tylko, że ja nie należałam do tego kręgu.
- Ojciec mówił, że studiujesz kryminalistykę. - oderwał wzrok od telefonu i pokierował go na mnie. Jasne oczy przewiercały mnie na wylot, zwłaszcza w niższych partiach ciała. Tak, zatrzymał się dokładnie na moim biuście.
- Kryminologię. - poprawiłam go.
- A to nie to samo?
- Nie do końca. - mruknęłam. Nie miałam najmniejszej ochoty tłumaczyć mu, na czym polegała różnica, więc ponownie zaległa cisza.
Chociaż patrząc jak nauczał nas profesor Collins, łatwo można było się pogubić w terminologii. Kryminologia była szerszą dziedziną. Głównie polegała na tym, aby zbadać część psychologiczną mordercy, nasz dział opierał się na wynikach badań - oczywiście w teorii. Głównym przedmiotem zainteresowania kryminologów były motywy, dla których człowiek schodził na drogę przestępczą. Natomiast kryminalistyka była dziedziną praktyczną. Głównie chodziło o wykrywanie przestępstw i przestępców.
Wtedy postanowiła interweniować moja rodzicielka. Jedyne, co tym osiągnęła to uruchomienie słowotoku egocentryka.
- Marcus, podobno ostatnio wybroniłeś podejrzanego o morderstwo?
- Tak, to było boskie. Moim przeciwnikom opadły szczęki, kiedy przedstawiłem im zebrane dowody na niewinność mojego klienta. - widać było, że pękał z dumy.
"Cudownie. Chcesz za to medal?" Cisnęło mi się na usta, ale ugryzłam się w policzek, żeby przypadkiem nie powiedzieć tego na głos.
Po chwili zjawił się kelner, zebrać zamówienie. Kiedy wszyscy wybrali preferowane dania, przyszła kolej na mnie. Wzięłam jakiś makaron, który wydawał się w porządku, choć jego nazwę widziałam po raz pierwszy.
- Poproszę jeszcze Aperol Spritz. Podwójny. - w przeciwnym wypadku mogę nie znieść jegomościa naprzeciw mnie przez cały wieczór.
- Oczywiście. - odpowiedział uprzejmie kelner. Natomiast moja mama uszczypnęła mnie w udo, tak aby nie widziała tego reszta zebranych przy stoliku. Podskoczyłam lekko, nieprzygotowana na coś takiego.
- Nie rób z siebie alkoholiczki. - szepnęła do mojego ucha ze sztucznym uśmiechem wymalowanym na ustach, kreowanym specjalnie na takie okazje dla takich ludzi.
- Nie musiałabym, gdybyś nie zaciągnęła mnie tutaj podstępem. - odszepnęłam.
W taki sposób minęły kolejne trzy godziny. Marcus przechwalał się każdą wygraną rozprawą, a ja piłam coraz więcej alkoholu. Chyba żadne procenty nie przyćmiłyby jego aroganckiego charakteru i wybujałego ego.
- Może wybierzecie się gdzieś razem? - zaproponowała Pani Miller. - Na pewno nudzicie się ze staruszkami. Noc jeszcze młoda. Korzystajcie.
Tylko nie to. Chciałam się spotkać z Nickiem.
- Dobry pomysł, mamo. - stwierdził Marcus, a ja krzyczałam wewnątrz swojego umysłu.
"Dobry pomysł"? Chyba go pogrzało.
Cholera.
Złapałam kieliszek w dłoń i na raz wypiłam ostatniego drinka, którego niedawno przyniósł kelner. Jak ma się rozumieć, nie obyło się bez krzywych spojrzeń mojej rodzicielki.
Odeszliśmy od stołu, żegnając się z rodzicami i życząc im udanego wieczoru.
- To jaki masz plan? - zapytałam, gdy odebrał kluczyki od obsługi. - Naprawdę chcesz gdzieś jechać?
Przez cholerne schody i moją ruchową niepełnosprytność, oczywiście potknęłam się, o jakąś wystającą kostkę, czy inną dziurę w chodniku.
Oh, kogo ja chciałam oszukać, byłam pijana w trzy dupy. Po co Ci to było, kobieto?
Złapałam za ramię Marcusa i przeklęłam pod nosem. Na szczęście zdołał mnie podtrzymać za łokieć, a nawet przyciągnął bliżej siebie, jakby w przypływie troski, czy coś.
Nie. Jednak nie, chciał tylko spojrzeć w mój biust. Czego ja oczekiwałam?
- Przyjaciel organizuje domówkę. - odgarnął mi włosy z czoła i uśmiechnął się jakby to wszystko tłumaczyło.
Zabijcie mnie. Jakakolwiek śmierć będzie lepsza teraz niż spędzenie z nim kolejnej minuty.
- Może zdradzisz mi jakieś szczegóły? - dopytałam. Kto go wiedział, gdzie chciał mnie wywieźć.
- W willi przyjaciela.
Yhym... Tak. Więcej mi do szczęścia nie było potrzebne. A ja głupia sądziłam, że to odbędzie się na brzegu rzeki gdzieś pod mostem, kurwa, w pieprzonym kartonie - czwarty od lewej strony żwirowej drogi! Wypuściłam powoli powietrze przez usta i odliczyłam do dziesięciu.
Szok i niedowierzanie. To nic nie pomogło.
Obszedł samochód i zasiadł za kierownicą. Świetnie. Sama otworzyłam sobie drzwi. Co za burak!
Chyba zbyt przyzwyczaiłam się do nawyków Nicka. On zawsze przestrzegał zasad savoir-vivre'u. Natomiast ten tutaj osobnik niekoniecznie.
Dobra. Layla uspokój się. Może za szybko go oceniłaś i powinnaś dać mu szansę. Właściwie nic o nim nie wiesz. Powinien mieć choć jedną pozytywną cechę albo cokolwiek.
- Co robisz w wolnym czasie?
- Będąc prawnikiem, nie ma czegoś takiego jak czas wolny. - na moim czole pojawiła się zmarszczka.
Pomyślałam o Alexie, który pomimo napiętego grafiku w kancelarii, znajdował czas na masę innych rzeczy.
- Żartuję. Jest coś takiego. - no dobra, czyli reprezentował ten poziom humoru.
- No to, co Cię interesuje? - zapytałam, czując, że brnęłam w coraz większe bagno.
- Słyszałaś coś może o orgiach w prywatnych domach bogaczy?
Zamyśliłam się. Tak, to było całkiem możliwe. Choć nie interesowały mnie takie rzeczy to na czacie studenckim czasami przewijały się podobne tematy. Jak nazywała się ta grupa? Podobno ciężko było się tam dostać, ponieważ wszystko było utrzymane w ścisłej tajemnicy. Niewielu wiedziało, co się tam działo i kto miał wstęp do tego klubu.
- Coś jak "Lava"?
- Dokładnie jak "Lava". - zmarszczyłam brwi. Czy on twierdził, że należał do "Lavy"?
Tylko... dlaczego mi to mówił? Przecież chciałam usłyszeć, co robi w czasie wolnym, a nie... Ooo... Nowa wiedza uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą. Dokładnie jak ostatni drink, który wypiłam bardzo szybko przed wyjściem z restauracji.
Powoli skierowałam wzrok na jego twarz. Uśmiechał się bezczelnie.
A teraz on zabierał mnie do jakiegoś kumpla na domówkę. Do prywatnej willi, czyli był nadziany.
Wow, chyba tym razem przesadziłam z alkoholem, skoro tak długo zajęło mi sklejenie tego wszystkiego do kupy.
- Może mówi Ci coś termin glory hole? - kontynuował. Chociaż w tym momencie już powinnam uciekać, gdzie pieprz rośnie.
- Raczej nie.
- Moja ulubiona atrakcja. Każdy z oficjalnych członków, przyprowadza na spotkanie kobietę. Musi być piękna i napalona. - im więcej mówił, tym mniej mi się to podobało. - Mamy specjalną ścianę, w której są trzy otwory, na tyłeczki każdej z tych dam. Nie widać twarzy, od pasa w górę jesteś po jednej stronie. Wygodnie leżysz, a z drugiej pieprzą Cię do nieprzytomności. Marzenie każdego mężczyzny. Bufet z cipek. Druga ściana jest bardziej klasyczna, gdzie mieści się tylko...
- Skończ. - prawie krzyknęłam. Nie miałam zamiaru dłużej tego słuchać.
Dreszcz obrzydzenia przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa. Mimowolnie wzdrygnęłam się.
Co za pieprzony kretyn! Jebany zboczeniec!
W jednej chwili wytrzeźwiałam i pewnie zrobiłam się blada jak ściana.
- Skąd pomysł, że chciałabym jechać z Tobą do takiego miejsca? - nie ukrywałam irytacji, jednak on ani trochę się tym nie przejął.
- Przez cały wieczór udawałaś trudną do zdobycia. Odpowiadałaś półsłówkami, nie patrzyłaś na mnie. Znam ten typ kobiet. - położył dłoń na moim kolanie i przesunął ją w górę. Zatrzymując ją tuż przed materiałem bielizny. Niewiele brakowało, a dotknąłby moich majtek. Cały Aperol, który pochłonęłam przy kolacji, podjechał mi do gardła. Myślałam, że zwymiotuje. - Pochylałaś się, pokazując mi swoje piersi, a nawet seksownie bawiłaś się słomką w swoim napoju. - niby kiedy?! Chciałam wykrzyczeć, ale głos ugrzązł mi w gardle. - Ta sukienka pewnie też znalazła się na Tobie specjalnie dla mnie. - ścisnął rękę, która znajdowała się na moim udzie i mrugnął prawym okiem, porozumiewawczo.
Za żadne, kurwa, skarby świata!
- C-czy Ciebie do reszty pojebało? - zrzuciłam jego dłoń z nogi jakby była ohydnym, pełzającym robakiem.
- Co? Sama się ubrałaś jak dziwka, ale to mnie pojebało? - zaśmiał się jakbym tylko żartowała.
- Nie potrafisz odczytać kobiecych sygnałów. W sukienkę wcisnęła mnie mama. Ignorowałam Cię przez cały wieczór, ponieważ nie byłam Tobą zainteresowana. Aktualnie spotykam się z kimś. - zwilżyłam usta językiem. - Natomiast tę zabawę słomką sobie ubzdurałeś. Nawet z Tobą nie flirtowałam. - westchnęłam. - Zatrzymaj się. - nie posłuchał mnie. - Chce wrócić do domu. - kiedy tego nie zrobił, pociągnęłam kierownicę w prawo. Z piskiem opon zahamował na poboczu.
W tej chwili nie myślałam o konsekwencjach, przecież mogłam spowodować wypadek, gdyby Marcus nie zareagował w odpowiednim momencie. Choć nie było zbyt dużego ruchu na ulicy, to nadal nikczemnie lampy czyhały na moje życie. Jednak było mi wszystko jedno, chciałam się stąd wydostać.
- Co Ty odwalasz?! - ryknął na mnie wściekły. Złapał mnie za podbródek i zmusił do spojrzenia na jego odpychającą gębę. - Aaa... rozumiem. - odparł z zachwytem jakby coś do niego dotarło. - Teraz też grasz? Lubię powalczyć o kobietę, ale nie przesadzaj. Zbyt długa zabawa w kotka i myszkę mi się nudzi.
- Nie. - trzepnęłam go w rękę. - Naprawdę nie chce mieć z Tobą nic wspólnego. Jasne? - złapałam za klamkę i próbowałam ją otworzyć. Nie dało się.
Uczucia wściekłości i przerażenia mieszały się ze sobą, obawiałam się tylko, że wygrają te drugie.
Spróbowałam jeszcze raz. Nie ruszyły się nawet o milimetr. Zablokował drzwi.
- Otwórz je.
- Co jeśli nie chcę? - złapał mnie za nadgarstek, odciągając rękę od klamki i siłą zwrócił ku sobie. - Zwodziłaś mnie przez cały wieczór. - zacmokał niezadowolony jakbym go oszukała, ale to on wymyślił sobie wszystkie te sytuacje. - Czas wykorzystać Twoje usta, do ciekawszych rzeczy niż słowa.
- O czym Ty pieprzysz?
- Zamknij się i posłusznie wykonuj moje polecenia. - wzmocnił uścisk, kiedy zaczęłam się szarpać.
Ile miałam opcji przy zamkniętych drzwiach? Niewiele.
Byłam silna, potrafiłam wiele znieść, ale nie miałam zamiaru się temu poddać.
Chyba sądził, że nie będę się bronić, dlatego zdziwił się, gdy wolną ręką złapałam go za włosy i uderzyłam jego głową o kierownicę.
- Ty suko. - złapał się za krwawiący nos, dzięki czemu ja byłam wolna, teoretycznie.
Nadal nie wiedziałam jak wyjdę z tego przeklętego auta.
/Misiaczki dzisiaj miałam ciężki dzień, dlatego by poprawić humor chociaż Wam, wstawiam kolejny rozdział ❤ choć nie powinnam 🙈 Dawno nie było, więc dziękuję z całego serduszka za gwiazdki i komentarze 🥰 To dzięki Wam historia idzie do przodu ^^
/Piosenka: 24K - Still 24K ❤ Pewnie niewiele osób zna ten zespół, zwłaszcza, że ich skład zmieniał się prawie co comeback, ale w latach 2016-2018 mój ulubiony. Nawet specjalnie jechałam na ich koncert do Wawy, a mam kawałek xD
/Data publikacji: 06/09/2022
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top