Rozdział 23. Po prostu dawno Cię takiej nie widziałem.

Layla


Pocałował mnie.

W pierwszej chwili nie wiedziałam jak zareagować. Miałam pustkę w głowie. Dopiero, gdy podświadomość szarpnęła umysłem, wyrwałam się z amoku.

Złapałam go za ramiona i próbowałam odepchnąć, ale to niewiele dało. Przysunął się do mnie jeszcze bliżej. Naparł na mnie całym ciałem. Zapomniałam już jaki to był przyjemny ciężar. Jego dłoń mocno złapała moje biodro, zaskoczona pisnęłam w jego usta, co odebrał jako zachętę. Wsunął język między moje wargi. To było coś niezwykłego, a zarazem zakazanego.

Poddałam się. Nie potrafiłam z nim walczyć. Był mężczyzną, z którym się nie dyskutowało, który lubił postawić na swoim, a zarazem chciało się zgadzać z nim we wszystkim. Niezależnie, co to było.

Odsunął się nieznacznie, po czym delikatnie potarł swój nos o mój. Często tak robił, a ja to uwielbiałam.

- Przestań. - wyszeptałam. To było dla mnie zbyt wiele.

Nie zrobił tego. Po raz kolejny wpił się w moje usta.

- Noah. - wysapałam pomiędzy krótkimi, namiętnymi pocałunkami. - Proszę.

- Lubię kiedy jesteś taka uległa. - a ja lubiłam, kiedy on dominował. Jednak to nie powinno mieć miejsca.

Nasze oddechy mieszały się ze sobą. Dłonie szukały wygodnego i znajomego dla siebie miejsca. Serca szalały, a zdrowy rozsądek gdzieś przepadł.

- Noah, proszę. Przestań. - to były ostatnie odruchy trzeźwości mojego umysłu i wiedziałam, że jeżeli tego nie przerwę, przepadnę. Znowu.

Oczywiście, on w żaden sposób mi tego nie ułatwiał. Spojrzałam w jego oczy.

- Jeszcze raz powiedz moje imię. - mruknął wyczekująco.

Przebiegłam wzrokiem po pomieszczeniu, próbując znaleźć coś dzięki czemu zakończy ten teatrzyk. Kątem oka zobaczyłam, jak para, o której mówił Noah idą w stronę wind.

- Czarna sukienka się przemieszcza. - wysapałam.

Odsunął się i spojrzał w danym kierunku.

Powoli doprowadzałam się do porządku. Co nie było proste. Nadal czułam smak jego ust na swoich. Ich miękkość. Zdecydowane ruchy rąk na moim ciele. Jakby na moment nasze rozstanie poszło w zapomnienie.

- Idziemy. - złapał mnie za dłoń, po czym skierowaliśmy się do drugiej windy na parterze.

- Wiesz, który pokój jest jego? - zapytałam, gdy znaleźliśmy się na odpowiednim piętrze i szliśmy korytarzem.

- Niedaleko naszego.

- Zaraz, jak to "naszego"? - przystanęłam w miejscu, ale on nie miał takiego zamiaru, więc nieświadomie pociągnął mnie za rękę, tym samym zmuszając do ponownej wędrówki.

- Chyba nie sądzisz, że Alex zostawi teraz moją siostrę. Jest przewrażliwiony na punkcie jej zdrowia. Myślisz, że tak łatwo go stamtąd wygonisz? Powodzenia.

Miał rację. Westchnęłam ciężko, to oznaczało spędzenie nocy w jednym pokoju z tym osobnikiem. Czy mogło być jeszcze gorzej?

Gdy tylko drzwi wynajętego pomieszczenia zamknęły się za nami, spojrzałam na mężczyznę wściekła. Nie chodziło już o ten cholerny pokój hotelowy, który musieliśmy dzielić, a o to dlaczego się znaleźliśmy w tym mieście. To nie miało nic wspólnego z imprezą, to była sprawa drugorzędna i dodatkowa. Noah dostał zadanie pozbycia się tego człowieka, którego obserwowaliśmy w holu.

- Dlaczego nadal to robisz? Mówiłeś, że odpuścisz sobie takie zlecenia, kiedy Cię postrzelili. - naskoczyłam na Noah.

- Bo wyłaś jak bóbr. Co innego miałem Ci powiedzieć? - odpowiedział bez żadnej, najmniejszej kurwa skruchy, a mnie zatkało.

Kłamał, kiedy tak niewiele brakowało, a nie stałby teraz obok mnie. Miałam ochotę krzyczeć z powodu jego głupoty, a swojej naiwności. Dlaczego sądziłam, że wtedy był szczery? Prawdopodobnie dlatego, że mu ufałam, a on był bardzo przekonywujący.

- Może prawdę? Twoje serce zatrzymało się aż trzy razy! Trzy razy, Noah! Wiesz jak się wtedy czułam? Zresztą nie tylko ja, Twoja rodzina także. Nataly myślała, że ponownie straci brata, a ja sądziłam, że mój chłopak umiera. - w ostatnie zdanie wcisnęłam tyle goryczy, ile tylko potrafiłam.

Zacisnął usta w wąską linię.

- Nie chciałem, żeby tak wyszło. - zwilżył usta językiem - To moja praca.

- Nie prawda. Dlaczego mieliby wysłać dowódcę do takiej szemranej roboty?

- Ponieważ jestem w tym dobry.

- Nie tylko Ty. - powoli traciłam cierpliwość dla tego człowieka. - Jeżeli zginiesz, Twój oddział zostanie sam.

- To się więcej nie powtórzy. Wtedy to był po prostu pech.

- Nie rozumiesz, co mam na myśli?! Jesteś dowódcą, do cholery. Jak mogą...

- Przestań. Robię to, żeby moi ludzie nie musieli. Jak myślisz ilu naszych już zginęło w pogoni za takimi hienami? - zapytał, ale nie oczekiwał odpowiedzi. - Zbyt wielu. Nie chce kolejny raz przekazywać informacji o śmierci ich synów, mężów, czy ojców. Nie będę patrzył na rozpacz tych kobiet i ich rodzin.

- To... - zamknęłam oczy - więc ja mogłam patrzeć jak umierasz?! - naprawdę, miałam ochotę mu przyłożyć i rozpłakać się jednocześnie. Właśnie takie emocje wyzwalał we mnie Noah. Zmartwienie, pożądanie, wściekłość, szczęście, rozpacz. Wszystko w maksymalnych dawkach i tak częstych zmianach, że sama za nimi nie nadążałam.

- Nie umarłem. - przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem. W końcu odpuściłam.

Wzięłam głęboki wdech. Przecież nie powinno mnie to już obchodzić. To było tylko i wyłącznie jego życie.

- Jesteś upartym, cholernym draniem. - nie odpowiedział od razu.

Przytaknął głową jakby się ze mną zgadzał, ale tak naprawdę aprobował własne myśli.

- Nigdy nie potrafiłaś tego zrozumieć.

- Tego, że możesz w każdej chwili umrzeć, narażając swoje życie dla pracy? Wierz mi, nawet kurwa nie próbowałam. - przeczesałam dłonią włosy. - Pójdę pod prysznic.

Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że wszystkie moje rzeczy są w drugim pokoju. Spojrzałam na Noah.

- Nie mam, co na siebie założyć. - warknęłam zła.

- W torbie są moje ubrania. Wybierz cokolwiek będziesz chciała. Nie pomyślałem, żeby zabrać coś dla Ciebie. Nie lubisz spać w ubraniach.

- Skąd mogłeś wiedzieć, że tak to się skończy? Przecież... - nie wiedziałeś, że wylądujemy tu razem. Słowa ugrzęzły mi w gardle. Czy aby na pewno? Jeszcze raz przeanalizowałam jego słowa. - Nie zaplanowałeś tego, prawda?

- Na pewno nie to, że Taly struje się alkoholem.

- W takim razie, co?

- Nie patrz tak jakbym zabił Ci chomika.

- Nie zmieniaj tematu. Utknęliśmy w tym samym pokoju. Wiedziałeś, że tak będzie. Wpadła tylko jedna zmienna do planu, chora Nataly, ale to było Ci na rękę.

- Tego nawet nie brałem pod uwagę.

Wyjęłam czarną koszulkę z krótkim rękawem i tego samego koloru spodenki dresowe. Najchętniej wyszłabym już stąd i wróciła do mieszkania, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Jutro rano w pokoju naprzeciwko policja znajdzie trupa i gdybym wyszła teraz, byłabym pierwszą podejrzaną.

- Ukartowałeś to? - rzuciłam oskarżycielsko.

- To nie tak.

- Więc jak? - ponownie nie odpowiedział. Zacisnął usta w wąską linie. - Mieszasz Noah. Od kiedy znowu Cię ujrzałam mącisz mi w głowie. Jednego razu martwisz się i opiekujesz. - nawiązałam do wieczora, gdy obiecał, że pomoże mi. - Innego znowu skaczemy sobie do gardeł. - tak jak w tej chwili. - Zdecyduj w końcu albo odpuść. - zdzieliłam go koszulką po głowie i ukryłam się w łazience.

- Layla! Cholera. - usłyszałam jego przytłumiony głos, ale nie dodał nic więcej.

Zamknęłam oczy opierając się o drzwi. Noah Shadow grał mi na nerwach i uczuciach. Czego on ode mnie, do cholery, oczekiwał?

Zsunęłam z siebie sukienkę i buty. Zmyłam pośpiesznie makijaż, po czym weszłam pod gorącą wodę.

Dotknęłam palcami usta. To nie był pierwszy raz, gdy pomagałam wtopić mu się w tłum, gdy dotykaliśmy się w taki sposób, gdy tak mnie całował. Jednak to był pierwszy taki raz od kiedy zerwaliśmy. Nie wiedziałam jak to odebrać, ale jednego byłam pewna, zrobił to dla zlecenia, a nie dlatego, że coś jeszcze do mnie czuł.

Prawda? Byłam głupia, że choć przez ułamek sekundy taka myśl przemknęła mi przez głowę. Zapomniałam już, co było dla niego najważniejsze. Praca.

Nie wiem ile czasu minęło, ale ciało miałam mocno rozgrzane i powoli robiło mi się słabo od duchoty i pary. Wiedziałam, że jak zaraz nie wyjdę, zemdleję, ale wytrzymałam najdłużej jak mogłam. Oparłam czoło i piersi o chłodne kafelki. To był błąd. To uczucie przypomniało mi jak Noah lubił mnie pieprzyć pod prysznicem. Kiedy trzymał mnie za ramiona, wchodząc we mnie mocno od tyłu. Westchnęłam głośno.

- Kurwa. - mruknęłam wściekła i zrezygnowana.

Z drugiej strony uderzyło mnie znacznie nowsze wspomnienie. Kiedy Nicolas dotykał mojego ciała, kiedy drażnił moje wejście, kiedy jego silne ramiona trzymały mnie przy sobie. Droczył się, finalnie zostawiając podnieconą do granic możliwości. Nie potrafiłam być obojętna na uczucia jakie wyzwalał we mnie Nick.

Sama się w tym wszystkim pogubiłam. Powracająca słabość do Noah, spychała mnie na urwisko i kazała skoczyć. To mnie dobijało, ponieważ nic oprócz czarnej, ziejącej chłodem dziury na mnie nie czekało. Z drugiej strony był Nick, który zawładnął moim umysłem i powoli wdzierał się do serca. To było coś innego. Zupełnie jakbym na nowo odkrywała własne emocje, o których nie miałam pojęcia.

Pośpiesznie wyszłam z kabiny. Otarłam ręcznikiem i szybko nałożyłam na siebie ubrania. Były przesiąknięte jego zapachem. To była kolejna cegiełka, która przypomniała mi, że ten zapach mnie uspokajał.

Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się na balkon, zaczerpnąć świeżego powietrza. Noah odprowadził mnie wzrokiem, ale nie dopytywał. Znał mnie na tyle dobrze, iż wiedział, że kąpałam się we wrzątku i jakie są tego skutki.

Po chwili czułam jak rozjaśnia mi się umysł.

- Znowu przesadziłaś z temperaturą? - po chwili obok pojawił się mężczyzna. - Jesteś cała czerwona. - wierzchniej dłoni dotknął mojego ramienia, a potem czoła. - Nie powinnaś się tak katować. To nie jest zdrowe. W końcu zasłabniesz i zrobisz sobie krzywdę.

Wolałabym, żeby tego nie mówił. Nie chciałam widzieć go zmartwionego moim zachowaniem. O wiele łatwiej byłoby udawać, że się nie znamy. Teraz rozumiałam, co miał na myśli wtedy w kawiarni.

- Nic mi nie jest. - wyszeptałam. 

Byłam wściekła na siebie, ponieważ zaczynałam go postrzegać inaczej niż dotychczas. Byłam pewna, że wszystko między nami skończone. Nasz związek. My. Jednak kiedy ponownie go zobaczyłam po tak długiej przerwie, to wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Mówi się, że co z oczu to z serca. Teraz wiedziałam, że było w tym więcej prawdy niż sądziłam.

- Layla, jeżeli chodzi o wcześniej... Chciałem zostać z Tobą sam, żeby porozmawiać.

- Jakoś nie jesteś wylewny. Cały czas unikasz rozmowy ze mną. - prychnęłam. Jego czyny ani trochę nie pokrywały się ze słowami.

- Nie wiem, od czego zacząć.

- Może od początku? Dlaczego wkurzyłeś się ostatnio?

- Usłyszałem, że ktoś chciał się z Tobą zabawić i ledwo uciekłaś. Nie chciałaś mi nic wytłumaczyć. Chyba nie sądzisz, że nie powinienem być zły?

Gdy przedstawił to w taki sposób, zrozumiałam jego zachowanie. Jednak nadal uważałam, że nie powinien podsłuchiwać mojej rozmowy.

- Nie wydaje mi się. Dlaczego miałbyś się tym przejmować? Noah, my...

- Nadal jesteś dla mnie ważna. - oświadczył, spoglądając mi w oczy.

Przesłyszałam się?

- Co?

- Chciałbym Ci wyjaśnić wszystko w tym momencie, ale nie jestem w stanie. To trudne. Najpierw muszę zmierzyć się z własnymi demonami.

- Coś się stało?

- Nie jestem pewien. - zamyślił się, urywając myśl.

- A ten pocałunek?

- Byłaś zbyt głośna. Gdybym Cię nie uciszył, spaliłabyś nas. - przytaknęłam głową świadoma swojego błędu.

Właściwie gdyby się zastanowić, to czy naprawdę ta cała szopka, którą odegraliśmy była potrzebna? Nie musieliśmy udawać pary. To on zainicjował całe to zdarzenie, żeby odwrócić od nas uwagę.

Z drugiej strony, dlaczego w ogóle na to pozwoliłam? Przecież gdybym go zdzieliła w ten zakuty łeb, na pewno by zrozumiał, że robi źle.

Jednak chyba sama nie chciałam tego przerywać.

Może.

Kurwa. Nie miałam pojęcia.

- Po prostu, nie rób tego więcej.

Zbliżył dłoń do mojej twarzy i pogłaskał mnie po policzku.

- Przepraszam.

- Znowu uszy mnie mylą?

Drugi raz w ciągu dnia, to naprawdę był wyczyn. Noah nie mówił tego za często. Był zbyt dumny na takie słowa, ale gdy już to robił, z pewnością był szczery.

- Nie utrudniaj. - mruknął.

Czując się znacznie lepiej, wróciłam do sypialni, po czym usiadłam na łóżku.

- Kim on jest? - zapytałam, żeby zmienić temat.

- Kolejna wtyka. Dezerter.

Tak określali ludzi, którzy zmieniali stronę. Chociaż to akurat była jedna z tych łagodniejszych nazw. Często takie osoby najpierw działały sprzedając informacje, a dopiero później zaczynały w pełni pracować dla przestępców, całkowicie odcinając się od federalnych. Trudno było wyczuć ich wcześniej, ponieważ ich głównym zadaniem było wtopić się w ten mroczny świat i rozrywać go od środka. Niestety niektórym takie życie zbyt mocno uderzyło do głowy.

- Wie za dużo. Musimy go zdjąć.

- A sąd? Więzienie?

- Nie w tym wydziale. I nie pod kierownictwem starego. - wyjął z ucha słuchawkę. - Nadal się pieprzą. Coś czuję, że zapowiada się długa noc. Posłuchaj, a ja idę zapalić. Gdyby skończyli daj mi znać. - wcisnął mi w rękę urządzenie, a on wyszedł na balkon.

- Naprawdę? Noah! Przecież stamtąd też masz sygnał. Po prostu chcesz mi to wcisnąć.

- Wytrzymaj trochę.

Cholera.

Przez kolejne kilka minut słuchałam jęków kobiety i dyszenia mężczyzny. To było okropne, ale przynajmniej pozwoliło mi wyrzucić z głowy niepotrzebne myśli.

Po chwili wrócił.

- Zaczynają drugą rundę. Powodzenia. Ja idę spać. - odparłam trochę szczęśliwsza pozbywając się niekomfortowego zadania.

- Chcesz mnie zostawić samego?

- Radź sobie. To Twój cel. - zgasiłam wszystkie światła, oprócz jednej nocnej lampki i zakopałam się pod kołdrą.

- Dobranoc, Layla.

- Dobranoc, Noah.

Próbowałam zasnąć, ale sen nie nadchodził. Chociaż byłam zmęczona, nie potrafiłam się rozluźnić. Wierciłam się na łóżku. Odkrywałam by po chwili zakryć się kołdrą. Nie wiem jak długo to trwało, jednak gdy w końcu mi się udało, nie zasnęłam głęboko. Słyszałam jak Noah wychodzi z pokoju, a kilka minut później wraca. Nienawidziłam, gdy to robił od czasu, kiedy został ranny.

Tego dnia, wszystko szło sprawnie, jak za każdym razem, ale cel poznał Noah. Co nie powinno się nigdy wydarzyć. Udawał, zwodził go, a potem zaczaił się i postrzelił. Dostał w płuco i brzuch. Gdybym nie była wtedy razem z nim, udławiłby się własną krwią. Dlatego wymusiłam na nim obietnicę, żeby nigdy więcej tego nie robił. Najwidoczniej przestała obowiązywać po naszym rozstaniu, a może nigdy jej nie spełnił.

Takie zadania były częstą zgubą agentów. Oficjalnie, agencja nie miała z nimi nic wspólnego. Mieli działać na własną rękę, a gdyby wpadli to musieli zdać się na siebie i odpowiedzieć za naruszenie zasad.

Gdy wyszedł z łazienki, nie położył się od razu. Kręcił się po pokoju jakby nie wiedział, co ma zrobić.

- Mogę wiedzieć, co Ty wyprawiasz? - zapytałam półprzytomna.

Usłyszałam jakiś huk, a potem przekleństwo z ust mężczyzny.

- Cholera. Nie strasz mnie kobieto. Myślałem, że śpisz.

- Tak hałasujesz, że obudziłbyś umarlaka. Położysz się w końcu, czy nie?

Nie odpowiedział. Czułam jak pod jego ciężarem ugina się materac.

- Dlaczego nie śpisz?

- Bo zachowujesz się jak słoń w składzie porcelany?

- A nie dlatego, że nie potrafisz zasnąć w nowym miejscu?

Nienawidziłam tego, że znał mnie tak dobrze. Był dobrym chłopakiem, a jeszcze lepszym człowiekiem. Za każdym razem precyzyjnie odgadywał mój nastrój. Wielokrotnie pocieszał, gdy miałam gorsze dni. Potrafił mnie rozbawić. Chociaż miał swoje zasady i ciężko było go przekonać do zmiany decyzji, to liczył się z moim zdaniem.

Czułam, że tracę grunt pod nogami. Objęłam dłońmi ramiona. Jakbym chciała powstrzymać wyrywające się w jego stronę uczucia. Chociaż często się sprzeczaliśmy było nam razem dobrze, dlatego to było takie ciężkie.

- Może. - mruknęłam sennie.

Nie trwało długo jak usłyszałam szelest pościeli i poczułam jak Noah się rusza. Przysunął się bliżej mnie i objął ramieniem. Zesztywniałam na jego dotyk.

- Mogę wiedzieć, co robisz?

- Pomagam. W tym pokoju jestem jedynym co znasz na tyle, żeby się odprężyć.

Niestety miał rację.

Poprawiłam trochę ułożenie ciała, żeby wtulić się w niego mocniej, na co złapał moje biodro i powiedział żartobliwie.

- Trochę za blisko, mała. - z początku nie rozumiałam co ma na myśli, dopiero po chwili dotarło do mnie, że przybliżyłam tyłek w stronę jego krocza.

- To było niechcący. - odparłam ze skruchą.

Obróciłam się twarzą do mężczyzny. Głowę ułożyłam na jego ramieniu, a rękę skierowałam na pierś. Od razu wyczułam, że nie miał na sobie koszulki.

- Tak chyba nie jest lepiej. - cofnęłam dłoń, ale on złapał ją i położył w tym samym miejscu, co wcześniej.

- Mi nie przeszkadza. Może być.

Jemu może i nie, ale mnie tak!

Położył rękę na mojej talii i przysunął się bliżej. Czułam jego oddech na mojej głowie, a po chwili jego usta znalazły się w tym miejscu.

- Śpij dobrze.

Teraz to nie byłam pewna, czy w ogóle zasnę. Dlaczego robił coś takiego? Dlaczego czułam uścisk w podbrzuszu? I do cholery jasnej, dlaczego mi się to podobało?

Mocno zagryzłam wargę, aby nie powiedzieć czegoś jeszcze. Przestałam dopiero, gdy poczułam na języku metaliczny posmak.

- Mówiłem, że zrobisz sobie krzywdę. - szeroko otworzyłam oczy. Jak on to dostrzegł?

Oh, światło lampki nocnej padało na moją twarz. Szlag by to. Widział każdą zmianę wymalowaną na mojej twarzy. Czy już powinnam zapaść się pod ziemię?

- Nad czym tak intensywnie myślisz?

- Nie myślę, próbuję zasnąć.

Guzik prawda. Jednak dzięki temu kłamstwu, miałam spokój od jego natrętnych pytań.

Minuty mijały, a ja czułam, że coraz bardziej odpływam, ale coś nie dawało mi ukojenia.

- Co się stało z tą kobietą? Rano znajdzie trupa? Czy ją też zabiłeś, żeby nie było świadków?

- Nie. Wyrzucił ją zaraz po tym jak skończyli.

***

Nie chciałam jeszcze wstawać, ale czułam, że powinnam się ruszyć. Noah już nie spał, tylko delikatnie muskał moje ramię.

- Przestań. Wiesz, że mam łaskotki. - wyszeptałam.

Powoli otworzyłam oczy. Brązowooki patrzył na mnie badawczo, więc od razu je zamknęłam.

- Nie gap się. - zaśmiał się cicho.

Nie rozumiałam zmian w jego zachowaniu. Jeszcze niedawno kłóciliśmy o najmniejszą pierdołę, a teraz był w dobrym humorze. Może mi się to po prostu śniło.

- Wstawaj, mała.

- Jeszcze pięć minut. Daj mi pospać.

- Znam pewną metodę, żeby Cię rozbudzić.

- Nie tym razem. - krótko spojrzałam na mężczyznę. Był już ubrany, z mokrymi włosami na głowie. Bez wątpienia rano był pobiegać, a przed chwilą brał prysznic. Nawet po takim czasie byłam w stanie odtworzyć jego dzienną rutynę. Prawdopodobnie obudził mnie tylko dlatego, że chciał już coś zjeść.

- Zawsze jestem skory do pomocy.

- Z pewnością. - gdy wstał, położyłam głowę na jego poduszkę i rozłożyłam się na całym łóżku.

- W takim razie zamówię śniadanie do pokoju. Na co masz ochotę? - miałam rację. Uśmiechnęłam się w duchu.

- Cokolwiek wybierzesz, będzie dobre. - nie słyszałam, co finalnie dostaniemy do jedzenia, bo na powrót zasnęłam. Jednak nie trwało to długo. Wydawało mi się, że minęło kilka minut zanim przyszła obsługa.

Przyniosła smakowicie wyglądające burgery i kawę. Nim skończyliśmy jeść, Noah wskazał głową moją torbę na podłodze.

- Mam nadzieję że jest tam wszystko czego potrzebujesz.

- Dziękuję. Kiedy zdążyłeś po nią iść?

- Jeszcze jak spałaś.

- Jak mniemam o świcie. - uśmiechnęłam się. Z nas dwóch to zawsze ja byłam budzona przez niego. Poczułam rumieńce na policzkach przypominając sobie w jaki sposób to robił.

Uświadomiłam sobie, że spogląda na mnie, dlatego podniosłam wzrok, ale niewiele mogłam odczytać z jego wyrazu twarzy.

- Coś się stało? Ubrudziłam się? - przetarłam kąciki ust palcem wskazującym, poszukując sosu, ale go nie znalazłam.

- Nie. Po prostu dawno Cię takiej nie widziałem. 

- Co masz na myśli?

- Ubranej w moje rzeczy, wyluzowanej, a przede wszystkim uśmiechniętej.

Wychwyciłam w jego głosie nostalgię. Tak, czułam się przy nim dobrze. To było jak powrót do domu po długiej nieobecności.

Serce znowu waliło mi jak opętane. Byłam idiotką. Uciszyłam wszystkie myśli i uczucia, nakazujące mi rzucić się w jego ramiona. To już za mną. Nie zejdziemy się ponownie. Już raz mnie zranił, a to wystarczający powód.

- Od rana nie dałeś mi powodu do kłótni. - wzruszyłam ramionami. - Pójdę się przygotować.

Gdy byłam już gotowa do wyjścia, spakowałam ostatnie rzeczy. Omiotłam spojrzeniem pokój, sprawdzając, czy niczego nie zostawiliśmy.

Na parterze czekali już na nas Nataly z Alexem. Ruda od razu wystrzeliła do mnie i przytuliła.

- Przepraszam. Nie sądziłam, że te kilka drinków tak mnie poskłada. Nie pozabijaliście się?

- Nie było łatwo. - uśmiechnęłam się, aby ją uspokoić. Nie wyglądała najlepiej. Pomimo makijażu, zauważyłam podkrążone oczy i zmęczenie widoczne na twarzy. Domyślałam się, że jej noc też nie należała do najprzyjemniejszych. - Rozmawialiśmy jak prosiłaś. Nasze relacje nie są najlepsze, ale można je określić jako znośne. - przytaknęła głową w zamyśleniu jakby analizowała sytuację.

- Dziękuję. Wydaje się, że Noah czuje się lepiej. - spojrzała na swojego brata, który zdawał klucze. - Dręczyło go to jak Cię potraktował. Nie wyglądał jak on.

- Pewny siebie, narcystyczny dupek? - zaśmiała się.

- Między innymi. Czy Wy...?

- Nie. Nigdy w życiu. To już przeszłość.

- Jesteś pewna? - spojrzałam jej w oczy. Martwiła się o mnie. Wiedziałam o tym. Była dobrą przyjaciółka, ale też siostrą mojego byłego. To nie mogło zagrać.

- Tak. Chce spróbować z Nickiem. Zobaczyć, co z tego wyjdzie. - uniosłam kącik ust.

Ta noc dała mi odpowiedzi oraz przekonanie, że życie z tym mężczyzną nie było mi pisane. Chociaż serce jeszcze się nie pozbierało, a obecność Noah dawała mi siwe znaki, to wiedziałam, że jedyne co nas łączy to wspomnienia i tak powinno zostać.



/Dobry wieczór i dzień dobry, dla tych co czytają po przebudzeniu 🤍 Co sądzicie o decyzji Layli? Wolicie Nicka, czy Noah? 

Pytanko weekendowe: Co robicie na majówkę? Ja mam chętkę na grilla, ale wyjeżdżam 🙈 także może innym razem. Maturzystom powodzenia życzę oraz dużo siły i wytrwałości  😎

/Piosenka: T.LOVE – POCHODNIA

/Data publikacji: 28/04/2022

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top