Rozdział 17. Masz nietypowy sposób proszenia, wiesz?
Nicolas
Kolejny raz spojrzałem na telefon. Nie wiem, który to już był raz w ciągu ostatnich dwóch godzin, jednak nic się nie zmieniło. Nie dostałem żadnych nowych wiadomości. Odłożyłem go z powrotem na blat biurka i wróciłem do czytania maila od Eleny. Odpisałem krótko, które punkty musimy zmienić oraz co dopracować. Nie znosiłem pracować w niedziele, ale czasami nie było wyjścia. Czułem na sobie wzrok zirytowanego przyjaciela. Od ponad godziny siedział na kanapie i oprócz wgapiania się we mnie, nie robił nic pożytecznego.
- Dlaczego tak się na mnie patrzysz, Connor? - zapytałem, nawet na niego nie spoglądając.
- Bo nie chcesz mi pokazać.
- Nie będę się przed Tobą rozbierać. - stwierdziłem oczywistość.
- Mówisz tak, jakbym nigdy nie widział Cię nago. - oburzył się.
- Nigdy nie chciałeś zobaczyć mnie nago. To mnie przeraża Connor. - próbowałem ukryć uśmiech. Dobrze wiedziałem, o co mu chodzi, dlatego tak dobrze bawiłem się, nie robiąc tego, co chciał, tym samym igrając z jego cierpliwością.
- Nie chce widzieć Twojej gołej klaty. Chciałem sprawdzić ranę, a Ty jak zwykle bagatelizujesz sprawę. - uniósł lekko głos.
- Natomiast Ty zachowujesz się jakby wybuchła bomba i urwało mi pół tyłka.
- Niewiele brakowało. - pokręciłem głową, rozbawiony. Granie na nerwach Connora, to była jedna z moich ulubionych zabaw.
Podszedłem do regału i wyjąłem dokumenty pracowników. Kilku ochroniarzom kończyły się umowy, powinienem je odnowić. Będę musiał z nimi porozmawiać.
Connor podszedł do mnie i zaczaił się na moją koszulę. Kiedy wyciągnął dłoń, trzepnąłem go teczką.
- Najpierw powinieneś zabrać mnie na randkę, dopiero później obmacywać.
- Chce tylko zobaczyć! Czy Ty zawsze musisz być taki oporny? - gdy znowu próbował się do mnie dobrać, upuściłem kartki, broniąc się przed jego atakiem. Kilkukrotnie odepchnąłem jego rękę.
Kiedy to nie zadziałało, zmienił metodę. Złapał mnie w pasie od tyłu i podniósł.
- Kurwa, ile Ty ważysz? - starałem się opierać, więc z niemałym trudem rzucił mnie na kanapę.
Chwycił mnie za nadgarstki w jedną rękę, po czym usiadł na mnie okrakiem.
- Masz nietypowy sposób proszenia, wiesz?
- Zamknij się.
Drugą ręką chwycił dół koszuli i podciągnął ją w górę, tym samym ukazując wielki plaster przyklejony na moich żebrach.
W tym momencie do biura weszła Bonnie. Stanęła w progu lekko zdziwiona, nie do końca wiedząc, co zrobić.
- Przeszkadzam Wam?
- Nie. - odpowiedziałem, na co Connor zareagował zirytowany.
- Tak. - poprawił mnie.
- Zostawić Was samych? Mogę przyjść później.
- Nie.
- Tak.
Odpowiedzieliśmy w tym samym momencie. Nie wytrzymałem. Zaśmiałem się i wyrwałem się spod jego uścisku. Zrzuciłem go z siebie, po czym wstałem. Poprawiłem materiał koszuli, zabrałem z podłogi teczkę i wróciłem na swoje miejsce za biurkiem.
- Jaką masz sprawę? - spojrzałem na dziewczynę.
- Przejdę się po kawę. - odburknął przyjaciel, kiedy już pozbierał się z podłogi. - A z Tobą jeszcze nie skończyłem. - obiecał i wyszedł niezadowolony.
- Connor musi być zdruzgotany, że mu odmówiłeś. Chyba pierwszy raz został odrzucony. - zażartowała.
- Przeżyje. Co jest?
- Raport z wczoraj. Nie było żadnych problemów. - położyła przede mną plik kartek. Usiadła w fotelu i przyjrzała badawczo. - O co chodziło wcześniej? Nigdy nie uwierzę, że Connor chciał Ci się dobrać do tyłka.
- Chciał zobaczyć moją ranę. Nie wierzy, że to tylko draśnięcie. - wzruszyłem ramionami.
- Broń była na śrut. Rozumiem jego niepokój.
- Wiem, lekarz to sprawdził i oczyścił. Nic mi nie jest. Mam swój rozum i wiem, kiedy powinienem zgłosić się do specjalisty.
- Po prostu się martwimy. - przewróciłem oczami. Jeszcze raz to usłyszę, a odetnę sobie uszy. - Pomogłeś każdemu z nas, kiedy byliśmy w gównianej sytuacji. Connor wiele Ci zawdzięcza. Jesteś jego jedyną rodziną jak brat, którego nigdy nie miał.
- To ojciec wziął go pod swoją opiekę.
- Gówno prawda. Gdybyś go nie przekonał, prawdopodobnie Connor też już by nie żył.
Gdy Connor miał dwanaście lat, stracił rodziców, a będąc dokładnym, zamordowano ich. Jego ojciec prowadził interesy z rodziną Evans. Nie mieli najlepszej reputacji, ale wszystko szło dobrze. Do czasu. Któregoś razu Wilson został oskarżony o przekręt. Sprawdzili jedną z dostaw kokainy i nie była tak czysta jak się umawiali. Podobno próbował ich oszukać na kilka milionów dolarów. Delikatnie mówiąc, nie byli zadowoleni. Przynajmniej taką znałem wersję.
Tej samej nocy na ich dom napadło trzydziestu uzbrojonych ludzi. Nie zważali na status osoby, po prostu likwidowali wszystkich. Ochronę, służbę, a nawet dzieciaki. Każdego kto nawinął się pod lufę pistoletu. Pokojówka ukryła Connora w sekretnym pokoju, o którym wiedzieli tylko nieliczni, chociaż wyrywał się, żeby walczyć to prędko go spacyfikowała. Był zbyt młody, aby dać sobie z nimi radę, dlatego kobieta go znokautowała i zostawiła w bezpiecznym miejscu. W ten sposób przeżył, ale stracił bliskich, na których mu zależało. Ubłagałem ojca, by wziął go pod opiekę, dopóki nie będzie pełnoletni. Przynajmniej w teorii. Nie chciałem by rozbijał się po dalekich krewnych, gdzie w każdej chwili ludzie Evans'a mogliby go dopaść, gdzie nie miałby żadnej ochrony. Już wtedy był moim przyjacielem i nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś mu się stało.
Przypomniałem sobie słowa Mikaela. "Przygarnięty kundel". Przygarnięty może i owszem, ale kundel niekoniecznie. Rodzina Wilsonów miała dość wysoki status w społeczeństwie, porównywalny do naszego.
- To przeszłość. - urwałem temat. Nie lubiłem wracać do rzeczy, których już w żaden sposób nie mogłem zmienić. - Pomęczę go tylko trochę. - pokręciła głową z uśmiechem na ustach.
- Oby nie oszalał. Czasami nawet się przydaje, gdy myśli racjonalnie.
- Postaram się.
- Jadę do kasyna, podobno mieli tam jakiś problem. Niby nic poważnego, ale akurat jestem wolna. Zadzwonię później. - pożegnała się i wyszła. Lubiłem Bonnie, bo miała głowę na karku. Pośród całej tej bandy imbecyli, zwanymi też moimi przyjaciółmi, jako jedyna była w pełni odpowiedzialna za swoje zadania. Często też pomagała Clyde'owi, dzięki czemu ja miałem trochę mniej.
W końcu wrócił Connor, z dwoma kubkami kawy, torbą ciasteczek i jakąś dokumentacją.
- Jechałeś na drugi koniec miasta po tę kawę, czy jeszcze zbierałeś i prażyłeś ziarno?
- Nie. - pokazał logo znanej mi kawiarni.
- Musiałeś, prawda? - zapytałem niezadowolony.
- Akurat pracuje tam śliczna ruda dziewczyna. Ma na imię Melanie i dała mi swój numer. Twojej blondyneczki nie było. - odłożył wszystko na blat.
Wiedziałem o tym, ale i tak nie spodobało mi się to. Głównym powodem było to, że od wczoraj Layla nie odpisywała na moje wiadomości. Nie miałem z nią kontaktu i to mnie tak drażniło. Z każdą kolejną minutą traciłem cierpliwość, a zaczynałem się niepokoić.
Za to blondyn promieniował, prawdopodobnie już zapomniał o sytuacji z rana lub rozmawiał z Bonnie, która go uspokoiła.
- Pomijając Twoje liczne podboje. - odkąd opowiedział mi jak udało mu się zbałamucić matkę i jej dwie córki, w tym samym czasie, unikałem tego tematu. - Pamiętasz, co miałeś zrobić? Kto się tym zajmuje?
- Niejaki Noah Shadow.
- Sprawdź mi go.
- Wiedziałem, że to powiesz. Jestem przygotowany. - Connor podsunął mi jego dokumenty. Najpierw spojrzałem na zadowoloną mordę mojego przyjaciela. Był z siebie cholernie dumny, to oznaczało, że ma dla mnie ciekawe informacje albo pomimo trudności zdobył cokolwiek. Oby to była opcja numer jeden, bo inaczej powieszę go przed klubem za jaja. Dla przykładu.
Szybko przesunąłem wzrokiem po papierach. Normalny chłopak, który może się pochwalić służbą dla państwa i średnimi wynikami egzaminów. W dodatku nie żyje. To jakiś żart?
- Czego mi nie mówisz? Albo czego nie widzę? - ponownie skierowałem na niego wzrok.
Nie cieszyłby się tak, gdyby nie chodziło o jakąś grubszą sprawę. Znałem go już na tyle długo, że wiedziałem, kiedy chciał mnie podrażnić. Domyślałem się, że to odwet za poranek.
- To fałszywe dane. - spojrzałem na niego jak na debila, którym prawdopodobnie był.
- Pozwól, że zapytam. Mogę Ci jebnąć? Tak dla zasady. - wstałem z fotela i zbliżyłem się do niego.
- Przystopuj Rocky. Nie zabija się posłańca. - podniósł ręce w górę, w geście poddania.
- Zaraz ten posłaniec będzie miał kij od miotły w tyłku. Gadaj czego się dowiedziałeś.
- Coś często wspominasz o moim tyłku, podoba Ci się? - spojrzałem na niego jakby właśnie pochował swoją ostatnią szarą komórkę, ale przemilczałem. - Nie było mnie tylko kilka godzin, Ty znowu zmieniłeś się w starego tetryka. Jakiś kryzys wieku średniego? Może zadzwonię do Caroline?
- Nie chce jej widzieć. - mruknąłem zmęczony.
- A może to przez tę blondynkę? - szturchnął mnie w ramię. - Spławiła Cię? Może przekonała się jakim jesteś draniem?
- Ona nie ma z tym nic wspólnego. - warknąłem, powoli tracąc cierpliwość. Wróciłem na swoje miejsce.
- Jasne. - odpowiedział pewnie, ale na jego twarzy błąkał się uśmiech, dlatego byłem pewien, że absolutnie mi nie uwierzył. - Layla Solberg... - opadł na fotel naprzeciwko mnie.
Przerwałem mu zanim powiedziałby coś więcej. Coś czego mógłby żałować.
- Co wiesz o tym agencie? - wycedziłem przez zęby
- Nudziarz... - zmarszczył nos, ale po chwili znowu się uśmiechnął. - Noah Shadow. Dwadzieścia trzy lata. Głównodowodzący specjalną jednostką. Rok był w wojsku. Zgarnął najlepsze wyniki z egzaminów. Posiada młodsze rodzeństwo, siostrę, dwóch braci i kolejne w drodze. To on "zajął się" Podziemiem na Manhattanie. Przez ponad dwa lata zwodził Owena, że jest po jego stronie. Chciał dojść do lokalizacji Ghosta. Jednak gdy odkrył, że nawet Owen tego nie wiedział, zapuszkował go. - położył mi teczkę przed nosem. - Tu masz więcej szczegółów.
Byłem przekonany, że jeden z naszych dystryktów został rozwalony przez doświadczonego agenta. Ten jednak aktualnie miał dwadzieścia trzy lata. Młody, bardzo.
- Jak myślisz? Jest tak dobry, czy miał po prostu szczęście.
- Nie do końca. Podobno miał zaplanowaną całą akcję. I tylko jedną wtopę.
- To znaczy? - spojrzałem na przyjaciela. Chciałem dowiedzieć się jak najwięcej zanim podejmę jakieś kroki. Jeden błąd i mój plan pójdzie się jebać, a ja stracę głowę.
- Pamiętasz Alekę? - przytaknąłem. Zamaskowana dziewczyna bez tożsamości z siłą dwóch bokserów. Nie było o niej za wiele informacji. Tylko kilka amatorskich filmików z Podziemia, które o dziwo ostały się w Internecie oraz te, które ostatnio ktoś opublikował. - Nie uwierzysz, ale są rodzeństwem. - popatrzyłem na przyjaciela jakby wyrosła mu druga głowa.
- Skąd to wiesz? - to nie było coś, z czym obnosiliby się po takich wydarzeniach.
- Zakręciłem się wokół jednej agentki. Była straszną gadułą, ale wyśpiewała mi wszystko. - ten idiota był z siebie naprawdę dumny, musiałem zakończyć ten temat zanim go rozwinie.
- Mniejsza, zapomnij, że pytałem. Co spieprzył? - miałem już powoli dosyć jego gadania. Gdy Connor zbytnio się czymś ekscytował, uwielbiał przekazywać szczątkowe informacje i rozwlekał rozmowę, wchodząc w szczegóły. Jednak wyglądał jakby miał jeszcze kilka asów w rękawie, dlatego musiałem to dzielnie znieść.
- Aleka została ranna. Najpierw Owen ją poturbował, a potem postrzelił podczas obławy. Po tym słuch o niej zaginął, a Noah nie chciał już więcej brać takich spraw. Między innymi, dlatego w Hudson działał ktoś inny. - zmarkotniał.
Nie chciałem o tym słuchać. Kiedy Noel dowiedział się, że szykują się na nich mundurowi, zebrał zawodników i innych zamieszanych w tę sprawę, a potem zatruł ich dwutlenkiem węgla. Uszczelnił i zaryglował wszystkie okna oraz drzwi. Zostawił ich na pewną śmierć. Jednak nie znaliśmy powodu, dla którego to zrobił. Równie dobrze Liderzy mogli po prostu zniknąć. Już nie raz stosowaliśmy podobną taktykę, ale tym razem coś poszło nie tak. Dlatego stwierdzenie, że oszalał wydawało się całkiem możliwe, jednak miałem wrażenie, że sam nie podjąłby takiej decyzji. Co dziwniejsze, pozostali Liderzy byli nieznani. Może już smażyli się w piekle.
Hudson to był totalny niewypał. Ledwo udało się uratować garstkę osób.
- Myślisz, że ona nie żyje, dlatego się wycofał?
- Początkowo tak sądziłem. Jednak wziął pod lupę Krąg. Potem usłyszałem, że odwiedził siostrę w okolicy. Nataly Shadow. - uśmiechnąłem się. To było coraz prostsze.
- Shadow. Pasuje do niej. - mruknąłem. - Nawet nie próbowali jej ukryć przed światem. - ponownie spojrzałem na Connora. Oczy mu się świeciły, a na ustach błąkał uśmiech. Czułem, że to nie był koniec rewelacji z jego strony.
- To prawda. Jednak wtedy nikt nie wiedział, że są rodzeństwem oprócz czwórki Liderów na Manhattanie, nie licząc Noah, a cały sprzęt, który ocalał w pożarze zabrali federalni. Wszystko znajduje się w ich rękach.
Powoli w głowie kiełkował mi plan. Informacje, które zdobył mój przyjaciel były wystarczające.
- Jest jeszcze coś, co raczej Ci się nie spodoba. Rodriguez pracuje z nim i spotyka się z jego siostrą, a Twoja blondyneczka jest ich przyjaciółką.
- Co?
- Mały jest ten świat, co nie? - przeczesał dłonią włosy.
- Teraz mi to mówisz? - zaśmiał się nerwowo.
- Nie wiedziałem wcześniej.
- Właśnie dlatego sprawdzamy nowych zawodników. - warknąłem. Obawiałem się, że zaraz Connor naprawdę ucierpi. To był jego pomysł by dać Alexa na ring.
- Wiem, ale to była wyjątkowa sytuacja. - westchnął. - Co zrobimy z Rodriguezem?
- Nic. Za dwa tygodnie walczy z Clydem. Niech go trochę pomęczy.
- Jesteś pewien? - zawahał się. Pozostawienie go w Kręgu było jak strzelenie sobie w kolano. Jednak tym razem znaliśmy jego cel.
- Wiemy czego chce. Nie będzie trudno izolować go od istotnych informacji.
Przyjrzałem się dokumentom Noah. Miał naprawdę interesujący życiorys.
- "Unieszkodliwia defekty"? Co to niby ma znaczyć? - zmarszczyłem brwi. Pierwszy raz słyszałem takie określenie.
- Pozbywa się byłych agentów. Wiesz, tych co przeszli na ciemną stronę mocy. Taki terminator w wydziale, aczkolwiek niewiele osób o tym wie.
- .Mówisz mi, że mamy na głowie pieprzonego terminatora? -
Robiło się coraz ciekawiej.
- Spójrz na to z drugiej strony. Nie przestrzega wszystkich zasad i nakazów z góry. Może być przydatny.
- A jak myślisz, od kogo on dostaje te rozkazy? Obserwuj go przez jakiś czas.
Jednak jedno nie dawało mi spokoju. Z powrotem odłożyłem papiery.
- Jak myślisz czemu zrezygnował z Podziemia w Hudson, a bierze się za Krąg?
- Siedział wtedy na Manhattanie. Moim zdaniem, nie miał czasu, a jak przyszło co do czego, nie miał pojęcia jak ono działo. Każde Podziemie ma swoją politykę, wiesz o tym. Dlatego nie brał tego ciężaru na siebie.
- To nie to... - zamyśliłem się.
- Może zwykły kaprys. Dlaczego doszukujesz się drugiego dna?
- Nie uważasz, że to dziwne? Nie siedział na Manhattanie dwóch lat, żeby wiedzieć jak ono działa. Chciał dopaść mojego ojca. To było jego zdanie, więc dlaczego się wycofał? Noel miał lepszy kontakt z Ghostem. Nie wiemy wszystkiego, coś mi tu nie pasuje.
- Spróbuję czegoś poszukać.
- Mówiłeś, że Owen postrzelił Alekę? - przytaknął głową. - W jakim była stanie?
- Nie mogę się dokopać do żadnych medycznych danych. Sprawdzę, czy Oliver może się włamać do systemu szpitala.
- Daj mi znać jak tylko się czegoś dowiecie. Później skontaktuj się z Noah. Zrób rozeznanie i nie działaj pochopnie. Powinno pójść gładko, jeżeli będzie po naszej stronie. Później powiedz, że znasz lokalizację innych dystryktów. Zacznij od Los Angeles.
- Wiesz, że sami możemy zrobić czystki. Po co mieszać w to federalnych? W końcu dojdą do Ciebie jako Przywódcy Podziemia, a nie właściciela klubu, którym kurwa jesteś. - wiedziałem, że nie podobał mu się mój plan. Nie. Od początku, kiedy ojciec przepisał mi wszystko był wściekły na staruszka.
- Skończyły się dobre czasy. Podziemia coraz bardziej mieszają mi w interesach. Dlatego lepiej pozbyć się ich teraz, po cichu. Gdybyśmy zrobili to sami, trudno byłoby utrzymać to w sekrecie. Niech myślą, że to wina Liderów. Kiedy już trafią do więzienia, łatwo będzie ich zlikwidować.
- Tym samym odciągniemy uwagę piesków od Kręgu. - dodał.
- Na razie to wszystko. Informuj mnie na bieżąco.
- Jak zawsze, szefie. Będę się zbierał. - już wychodził, ale zatrzymał się w progu. - Pewnie Cię to nie zainteresuje, ale Noah Shadow jest byłym chłopakiem Layli. Swoją drogą, Twoja blondyneczka ma rozmach. Najpierw agent, a potem mafijny Boss, a może raczej sam diabeł w ludzkiej postaci. - spojrzałem na niego zirytowany.
- Chcesz, żeby ten diabeł zrobił Ci piekło na ziemi? - zmrużyłem groźnie oczy.
- Nie nadwyrężaj się, za późno na to. - uśmiechnął się złośliwie. - Jak się czujesz, wiedząc, że możesz być porównywany przez nią do swojego wroga?
- Jesteś upierdliwy. Możesz się oddalić parobku.
- Wedle życzenia, Panie. - ukłonił się pokracznie i zaśmiał. - Nie, to nie pasuje.
Kiedy zostawił mnie samego, ponownie zagłębiłem się w jego dokumentach. Na jednej z kartek było przypięte jego zdjęcie z blondynką. Natomiast na kolejnym z tą samą dziewczyną, jednak jej włosy były rude i wyglądali na starszych o kilka lat niż na poprzednim. Minęły prawie trzy lata, a ona zmieniła tylko kolor włosów. Już ją polubiłem. Wyglądało na to, że nie bała się mojego ojca i jawnie pogrywała sobie z nim.
Uśmiechnąłem się.
Kiedy przejąłem władzę po ojcu, odpuściłem sobie znalezienie Aleki i zemstę. Gdybym to ja był pod rządami Owena postąpiłbym tak samo jak ona. Żałowałem tylko tego, że już nie walczyła dla nas. Miała charakterek, który podobał się widzom. Może powinienem się z nią spotkać i złożyć propozycję. Z pewnością wzrosłaby nam oglądalność.
Następne przedstawiało ich w rodzinnym gronie. Noah był młodszą kopią ojca. Kojarzyłem jego twarz. Kiedyś walczył i był jednym z najlepszych bokserów, ale odszedł na emeryturę. Matka według raportu pracowała w wydawnictwie. Były jeszcze bliźniaki w wieku siedmiu lat. Dziadek był wojskowym, a babka striptizerką ze strony ojca, jednak ze strony matki, nie było informacji. Z pozoru normalna rodzina.
Na ostatnim zdjęciu był Layla i Noah, prawdopodobnie z czasów, gdy jeszcze się umawiali. Tutaj wyglądała na szczęśliwą.
Chciałbym ją zobaczyć.
Walić to. Nie będę czekał jak na boskie zmiłowanie. Zabrałem marynarkę i wyszedłem.
/Misiaczki moje!! 💜 Lecę do Was z nowym rozdziałem ^^ Mam nadzieję, że nie był nudny, bo taki bardziej informacyjny 😁
/Ledwo spadł śnieg, a już prawie leżałabym plackiem przed firmą, w której pracuję... Nienawidzę zimy, możemy ominąć ten czas i przejść już do wiosny? Bardzo ładnie proszę 🥺
Kolejny rozdział będzie gdzieś w okolicy Wigilii/Sylwestra, taki mały prezencik. Mam nadzieję, że zdążę, ponieważ mamy sporo zaliczeń przed świętami 😓
/Piosenka: DJ Snake, Lil Jon - Turn Down for What (NORTKASH Remix)
/Data publikacji: 08/12/2021
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top