Rozdział 4. Kochaj mnie, karm mnie i nie opuszczaj.
Hayden
Popatrzyłem w oczy ładnej blondynki. Kokieteryjnie nawijała włosy na palec. Dotykała mojej piersi, czy ramion. Wiedziałem czego ode mnie oczekiwała. Cały wieczór mnie urabiała tylko po to, żeby się ze mną przespać. Przeniosłem dłoń na jej odkryty brzuch, a kciukiem pocierałem jej nagą skórę. Pochyliłem głowę i wyszeptałem parę zbereźnych słów wprost do jej ucha, na co zaśmiała się zniewalająco.
- Jesteś niemożliwy.
- Napijesz się piwa? - pokręciła głową.
- Nie, na dzisiaj mi wystarczy, ale mam ochotę na coś, a raczej kogoś innego.
- A ten ktoś o tym wie?
- Może coś podejrzewać. - uroczo zmarszczyła nosek. - Chcesz się stąd urwać?
- Ja...
Chciałem potwierdzić, jednak coś nie dawało mi spokoju. Kątem oka zerknąłem na Meave. Przyszliśmy na imprezę razem, ale często bawiliśmy się osobno. Problem pojawiał się wtedy, gdy wypijała więcej alkoholu niż stanowił jej limit. Właśnie widziałem jak powoli go przekraczała, grając w butelkę z chłopakami z drużyny footballu i cheerleaderkami.
Czy moja mała, pyskata Wiedźma znała umiar? Czasami jej się udało.
Ponownie butelka wskazała ją, ale zamiast wykonać zadanie, którego nie usłyszałem, wypiła kolejnego shota.
- Romeo, tu jestem. - blondynka dotknęła ręką mojej linii szczęki i odwróciła głowę w swoją stronę. - Co się dzieje? Kręci Cię ta mała? - kiwnęła w stronę Meave.
- To nie tak. To moja przyjaciółka. Jak wypije, robi się nieznośna i stwarza zagrożenie dla siebie i innych w odległości trzydziestu metrów.
- I dlatego bawisz się w działalność dobroczynną?
Ponownie zwróciłem uwagę na środek salonu, gdy usłyszałem krzyk Meave po wypiciu tequili z gwinta. Jej hamulce puszczały jeden po drugim. Przymknąłem oczy, nie chciałem ponownie robić za niańkę, ale nie mogłem jej też zostawić. Od najmłodszych lat była moją przyjaciółką. Nie raz mi pomogła, nie raz wyciągała mnie z bagna, czy ratowała z opresji. Nie mogłem zostawić jej w takim stanie.
- To słodkie Hayden, ale ona Cię ogranicza.
- Co masz na myśli? - zmarszczyłem brwi.
- To prawie jak posiadanie dziecka. Nie możesz wyjść i zabawić się tylko dlatego, że musisz mieć na nią oko. - wyjaśniła z grymasem na twarzy.
- To nie tak. Zazwyczaj nie pije tyle. Nie wiem, co w nią dzisiaj wstąpiło.
- Hayden, to słodkie, że tak dbasz o przyjaciół. Potrafię to zrozumieć, jednak nie na to liczyłam.
Nie trafiłem jeszcze na dziewczynę, której nie przeszkadzałaby moja przyjaźń z Meave. Zazwyczaj kończyło się tak samo, kazały mi wybierać, a taki wybór był prosty.
Widziałem w jej oczach, że chce odpuścić, ale kurde, podobała mi się.
- Spotkajmy się jutro na kawę, co Ty na to? Bez upierdliwej przyjaciółki. - uśmiechnąłem się czarująco. Dzięki mojej twarzy i temu uśmiechowi, nie raz zaciągnąłem dziewczynę do łóżka, ale tym razem coś mnie w niej zaciekawiło, oprócz ładnego ciała.
Oparłem się przedramieniem o ścianę tuż nad jej głową i pochyliłem patrząc w oczy. One też były śliczne. Właściwie cała cholernie mi się podobała. Jej tyłek idealnie pasował do moich dłoni. Sprawdziłem. Domyślałem się, że piersi również.
- To nie ma racji bytu. Powinieneś się nią zająć. - kiwnęła głową w stronę brunetki. Ponownie spojrzałem w tym kierunku. Znowu piła. Cholera.
- Tylko kawa. - pogłaskałem zewnętrzną stroną dłoni jej policzek.
- Wyglądasz na takiego, co potrafi złamać kobiece serce. To nie jest dobry pomysł. Wolę jednorazowe przygody.
- To też da się załatwić. - złączyłem nasze usta w krótkim pocałunku. Nie broniła się, a nawet z chęcią odpowiedziała mi tym samym.
- Jutro o szesnastej, w tej kawiarni obok szkoły. Spóźnisz się o minutę, a...
- Nie spóźnię. - przytaknęła głową, po czym jej wzrok powędrował w stronę ludzi grających w butelkę, w tym Meave.
- Zabierz ją do domu. Ma dosyć. - pocałowała mnie w policzek i odeszła. Przez ułamek sekundy patrzyłem na jej seksowne ruchy. Słodko kręciła tyłkiem. Była pewna, że patrzyłem na nią. Zrobiła to specjalnie, abym żałował tego, że dzisiaj ją wypuściłem. Oderwałem się od jej sylwetki i kolejny raz popatrzyłem na pijaną przyjaciółkę. Właśnie miała pocałować Thomasa.
- Kurwa.
Szybkim krokiem podszedłem do mojej przyjaciółki i pociągnąłem ją z tyłu za kołnierz koszulki zanim przylizała się z tym złamasem. Gdybym jej na to pozwolił, prawdopodobnie najpierw zabiła by jego, potem mnie, a na końcu siebie. Nienawidzi tego gnojka.
- Koniec zabawy.
- Daj spokój Hayden. To tylko gra w butelkę. Mała chce się zabawić. Jak zawsze musisz...
- Zamknij się, Thomas. Wiesz, że gdyby była trzeźwa, nie ruszyłaby Cię nawet patykiem.
- Słowa i czyny pijanych...
- Nie pierdol. Jest tak pijana, że nie odróżnia Ciebie od kota sąsiada. A nawet ten pchlarz jest lepszym wyborem.
- Hmm... Gdzie te usteczka do całowania? - mruknęła brunetka.
Spojrzałem na nią wymownie.
- Nie pomagasz. - zwróciłem się do dziewczyny. - Wychodzimy.
Postawiłem ją do pionu. Chwiała się, więc wziąłem ją w ramiona. Ciasno oplotła moją szyję dłońmi.
- Hayden. - powiedziała czule i wtuliła się we mnie. - Gdzie mnie zabierasz?
- Do domu.
- Co? Nie. Nie chce. Tak dobrze się bawię. - zachowywała się jak rozpieszczone dziecko, które nie dostało ulubionej zabawki.
Wyrwała się z mojego uścisku i upadła tyłkiem na podłogę. Jęknęła z bólu. Choć przy tym, ile wypiła nie powinna nawet poczuć uderzenia.
- Tego już za wiele.
Złapałem ją za rękę i przełożyłem przez ramię, przytrzymując jej uda.
Prawdopodobnie zaraz zacznie krzyczeć, że chce zostać, jednak ja nie mogłem pozwolić, aby dalej rozpijała się do nieprzytomności.
Wyszedłem, pomimo sprzeciwu jej i kilku naszych znajomych. Nie zwróciłem uwagi na tego dupka Wooda. Jednak domyślałem się, że nie był zadowolony. Właśnie zepsułem mu jeden z jego nikczemnych planów.
- Hayden. Niedobrze mi. - puściłem ją od razu po przekroczeniu drzwi.
Dziewczyna usiadła na schodach domu gospodarza imprezy.
- Co? Cholera.
Tak właśnie się kończy niańczenie Meave Lennox.
- Spójrz na mnie i oddychaj głęboko. - nie zrobiła tego. Położyłem dłoń na jej policzku, była rozgrzana. Podniosłem jej głowę. - Otwórz oczy. Zaraz będzie lepiej. Obiecuję. - kiedy jej duże oczy popatrzyły w moje, dodałem. - A teraz oddychaj ze mną. - brałem głębokie wdechy, żeby powtarzała za mną. W końcu zakrztusiłem się powietrzem, a ta mała szkarada wybuchnęła śmiechem.
- To co każesz mi robić jest niebezpieczne. Chcesz mnie zabić?
- Jeszcze nie, ale jestem blisko wykonania tego czynu. Już lepiej?
- Tak. Przejdziemy się? Czuje, że muszę przetrzeźwieć.
Powoli szliśmy w stronę domu. Bardzo powoli. Dziewczyna ciągnęła jedną nogę za drugą. Była bardzo cicha, co oznaczało tylko jedno. Alkohol dopiero zaczynał działać, zmuliło ją od takiej ilości.
Po minięciu kilku ulic, uwiesiła mi się na szyi.
- Hayd... Weź mnie na barana. - powiedziała jakby właśnie skończyła maraton.
Chciała iść, zgodziłem się, a teraz pewnie była zmęczona albo bolały ją nogi. Ewentualnie i najbardziej prawdopodobne, była zbyt leniwa.
- A jak to jest na barana?
- Co? - zmarszczyła brwi i zaczęła tłumaczyć, choć nie miałem na myśli przewiezienia na barkach. - No wchodzę na Ciebie i niesiesz mnie... - mówiła dalej, zanim jej mózg przyswoił, że pytałem o pozycję seksualną.
- Wchodzisz na mnie? To chyba nie tak się robi.
Gdybym się nie uśmiechnął, pewnie nadal by mi tłumaczyła, co miała na myśli.
- Ty pieprzony zboczeńcu. - zaśmiałem się na jej minę. - Nie ma takiej pozycji. - walnęła mnie pięścią w ramię.
- Skąd wiesz?
- Na pieska już Ci nie wystarcza? - odwróciła się w moją stronę i nadal szła tyłem. - Musisz jeszcze beczeć podczas seksu? Beee... - wydała dźwięk jaki robią te zwierzęta.
- Ty Wiedźmo! - krzyknąłem wkurzony.
Zacząłem ją gonić wzdłuż ulicy. Niestety, nawet pijana, to kiedy tego chciała, była również szybka. Ulicę przed naszymi domami w końcu ją dorwałem. Złapałem ją za ramię i obróciłem, przytulając do swojego torsu. Oddychaliśmy głęboko, próbując złapać trochę powietrza.
- Przeciągnęłaś mnie, Wiedźmo.
- Co? Latka, już nie te? - zaśmiała się, a wibracje jej głosu dotarły do mojej piersi. Łaskotało.
Chyba musiałem wypić jedno piwo za dużo skoro zwracałem uwagę na takie trywialne rzeczy.
- Idziemy spać. - zarządziłem.
Wiedziałem, że zbliżała się godzina snu Meave. Maksymalnie potrafiła wysiedzieć do drugiej, w porywach trzeciej w nocy. Co również się przydawało, nie musieliśmy zostawać zbyt długo na domówkach.
- Nie powiedziałeś mi w końcu, jak to robisz? Na barana? - podniosła głowę w górę, żeby spojrzeć mi w oczy. Drwiła ze mnie.
- Zdradzę Ci jeden sekret. - powiedziałem konspiracyjnie. - Samochody są jak laski, traktuj je łagodnie...
- To dłużej pojeździsz? - dokończyła za mnie.
Prychnąłem. Pijana była znacznie bardziej wyszczekana.
Wypuściłem ją z objęć i poprowadziłem do mojego domu. Wątpiłem, czy byłaby w stanie pokonać przejście przez nasze balkony. Zresztą o tej godzinie sam nie miałem na to ochoty. Po cichu udaliśmy się do mojego pokoju. Choć musiałem przyznać, że schody były dla niej wyzwaniem. Raz prawie z nich spadła, gdy cofnęła jedną nogę w tył. Na szczęście zdążyłem ją złapać zanim narobiła hałasu.
- Dobra. Zrzucaj tę sukienkę i kładź się do łóżka. - powiedziałem i wyjąłem z szafy jedną z moich koszulek, aby mogła się przebrać.
- To Twoja gra wstępna? - zaśmiała się, na co rzuciłem ubraniem w jej twarz. Nie złapała jej. Z głuchym klapnięciem opadła na podłogę, ale przynajmniej ten wredny uśmieszek zszedł jej z twarzy.
- Zmyj makijaż i wyszczotkuj zęby. To minimum, które musisz spełnić, żeby ze mną spać.
- Mówisz to każdej? - prychnęła.
- Z takim talentem do irytowania innych to trzeba się urodzić. - mruknąłem do siebie.
Złapałem ją za rękę i pociągnąłem w stronę łazienki. Taki przywilej najstarszego, dostałem pokój z osobną łazienką.
Trochę marudziła, ale posłusznie poszła za mną. Posadziłem ją na toalecie. Namoczyłem płatki kosmetyczne płynem micelarnym i podałem jej. Powoli i niechętnie przyłożyła waciki do zamkniętych powiek. Kiedy już skończyła, włożyłem jej w dłoń szczoteczkę do zębów z nałożoną pastą, na co skrzywiła się.
- Rano mi za to podziękujesz. - mruknąłem. - Otwórz usta.
Ponownie parsknęła śmiechem. Od razu domyśliłem się, co chodziło jej po głowie.
Zacisnąłem usta.
- Jesteś zboczona. Jak mogłaś pomyśleć o czymś tak zbereźnym? To przez alkohol? - starałem się być poważny, jednak moje rozbawienie zdradził uśmiech pod koniec pytania.
- Nic nie powiedziałam.
Zaczęła szczotkować zęby. Kiedy udało jej się skończyć, choć i to zadanie sprawiało jej trudność, zabrałem ją z powrotem do pokoju.
Odnalazłem tabletki przeciwbólowe, które trzymałem w szafce nocnej właśnie na takie okazje.
- Otwórz .
Pomimo tego, że wiecznie pyskowała, tym razem była potulna. Zrobiła to, o co prosiłem.
Położyłem na jej język dwie tabletki ibupromu i podałem szklankę wody.
- Połknij, Wiedźmo.
- Powinieneś być milszy. Z takim samym wyrazem twarzy mówiłeś to Olivii? Nie dziwię się, że Cię zostawiła.
Odebrała ode mnie szkło i popiła.
- Jesteś naprawdę nieznośna.
- A Ty powinieneś nad sobą popracować. Jak będziesz taki nieczuły to inne laski przestaną połykać albo co gorsza nie wytrzymają nawet tygodnia. Kto będzie Ci podcierał tyłek na starość jak żadnej nie znajdziesz?
Zakryłem jej usta dłonią.
- Uduszę Cię, Larwo.
Czułem, że się uśmiecha. Miała wyjątkowo dobry humor, żeby mi dogryźć. Jednak nie miałem jej tego za złe. Nie mówiła tego na poważnie, nadal była na mnie wkurzona za całą sprawę z Olivią, więc i jej słowa były ostrzejsze.
- Co ja mam z Tobą zrobić?
- "Kochaj mnie, karm mnie i nie opuszczaj."
- To z Garfielda, złodziejko.
- Obiecaj.
Przewróciłem oczami.
- Obiecuję.
/Misiaczki! 😍 Witam w ten ponury i deszczowy wieczór. Jaki film polecacie na taką pogodę? Mi dotrzymuje towarzystwa kot i kręci się po klawiaturze... Jakiekolwiek błędy w tekście wynikają z jego frywolnego zachowania! 😅
/Piosenka: NCT 127 - Fact Check (Nie przypomina Wam innej piosenki ten refren?)
/Data publikacji: 31.10.2023
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top