Rozdział 55. Naprawdę, prosisz się o kulkę w tyłek.


Alex


Przez kolejne, przynajmniej dla mnie, niespodziewane wydarzenia musieliśmy odłożyć istnienie Podziemia na boczny tor. Mieliśmy ich już na wyciągnięcie ręki. Po prostu musieliśmy to dobrze rozegrać.

Wypad do Miami był przyjemny, pomijając wyskok mojej dziewczyny kryminalistki. Czy ona choć raz w życiu nie mogłaby ominąć kłopotów szerokim łukiem, a nie pakować się w nie specjalnie? Kiedy Ares powiedział mi skąd mam ją odebrać, myślałem, że rozszarpię ją na kawałki. Powstrzymał mnie jedynie fakt, że w takiej sytuacji, ja zrobiłbym tak samo.

Kolejne zaskoczenie przeżyłem parę dni później, gdy Noah cudownie objawił się nam w Podziemiu! Zobaczenie go wywoływało we mnie mieszane uczucia. Po szoku jaki nam zafundował, dopadła mnie złość na tego dupka. Sfałszował swoją śmierć, zostawił bliskich bez najdrobniejszej wskazówki. Żył dalej obracając się w mrocznym świecie. Tego chyba najbardziej nie mogłem pojąć. Zawsze był sprawiedliwy i praworządny. Nie potrafił krzywdzić niewinnych osób. Nie mogłem zrozumieć jak trafił w takie miejsce z własnej woli.

Kiedy zobaczyłem go drugi raz wtedy na polanie musiałem się powstrzymać. Jeżeli chciałem być podporą dla Nataly, nie mogłem się na niego rzucić. Im więcej wyjaśniał tym lepiej rozumiałem sytuację. Chciał chronić siostrę, dokładnie tak jak robił to kiedyś, gdy jeszcze przy niej był. Wtedy też wróciły wspomnienia. Gdy byliśmy w wojsku to właśnie on miał najgłupsze pomysły, a zarazem najskuteczniejsze. Nieraz wyciągał nas z bagna, w które wkopali nas dowodzący. Był najlepszym żołnierzem z całej jednostki i najbardziej spontanicznym. On nie myślał, tylko działał i czasami takie zachowanie wpędzało nas w kłopoty. Potem zrzucał całą winę na mnie, ale plusem było to, że prowadzący oddział nigdy mu nie wierzyli, więc razem wykonywaliśmy kary. Z nim przynajmniej nie było nudy, ale nie raz skakaliśmy sobie do gardeł. Zwłaszcza, gdy pewnego razu musieliśmy wyszorować wszystkie kible szczoteczką do zębów. Tego nigdy mu nie podarowałem. Przez tydzień chodził z podbitym okiem.

Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że Noah jednak żyje. Choć mogłem się tego spodziewać. Tego skurwysyna nic i nikt nie tknie.

Teraz gdy zobaczyliśmy go na własne oczy, a wszystko co zrobił było wyłącznie po to żeby chronić Taly jakoś nie mogłem się na niego złościć. Chociaż, gdy ujrzałem go po raz pierwszy chciałem mu spuścić łomot życia, to musiałem się powstrzymać ze względu na dziewczynę. Natomiast blondynka, uważała inaczej. Kiedy pozbierała się wtedy na polanie zwyzywała go od najgorszych. Choć nie mógł tego usłyszeć, wynajdywała w swojej pamięci coraz to nowe obelgi. Szczerze to sama Blaire mogłaby pozazdrościć jej zasobu słów.

Jej ojcu też się zebrało. Jak wróciliśmy do domu, na jego nieszczęście, był w nim. Nie owijała w bawełnę, od razu przeszła do nieprzyjemnej rozmowy. Nie była łagodną kotką, tylko tygrysicą, która żądała odpowiedzi. Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie i choć cholernie mi się to podobało. Jednak w tej chwili, nie chciałbym być na miejscu Aresa. Kiedy emocje opadły, porozmawiali szczerze, wyjaśnili sobie nieporozumienia. Jednak nadal można było wyczuć między nimi napięcie.

Gdy jeden problem z głowy zniknął pojawił się kolejny, a raczej wrócił do łask. Dane Podziemia nadal znajdowały się w naszych rękach i nie wiedzieliśmy jakim służbą możemy je przekazać. Ostatnio na walkach pojawił się sam szef policji, więc ta opcja odpadała. Wiedział o wszystkim co się tam działo i z pełną świadomością pozwalał na to, więc jaka była szansa, że trafimy na kogoś przychylnego naszej sprawie. Jedna opcja odpadła, ale pojawiła się inna.

Nie powiedziałem Nataly z kim i po co mieliśmy się spotkać. Jednak sądząc po ostatnich wydarzeniach, to była ostatnia zaufana osoba w tym mieście.

***

Wszedłem do kawiarni, szukając chłopaka. Kiedy w końcu udało mi się go namierzyć, ruszyłem w jego kierunku. Z tego co się orientowałem Tobias pracował w innym dziale, bo w sprawach związanych z narkotykami, dlatego oprócz przekazania informacji dalej, nic więcej nie mógł zrobić.

- Gadaj, co chcesz. Od kiedy jestem w mieście, nagminne to wykorzystujesz. - warknął na przywitanie.

- Ciebie też miło widzieć. Gorszy dzień?

- Raczej tydzień. Te baby mnie wykończą. Najpierw zgadzają się na otwarty związek, a potem robią jazdy, bo przespałem się z inną. - pokręcił głową. - Nieważne. To mów w końcu, o co chodzi. Mamy przerwę w kłótni, więc nie mam za dużo czasu.

- Ciekawe... Jasne, będę się streszczał. Pierwsza, sprawdź dla mnie kartotekę Nataly Shadow.

- Nataly? Znasz ją? - zdziwił się, ale po chwili na jego twarz wpłynął uśmiech.

- To moja dziewczyna. Ostatnio odbierałem ją z komisariatu, więc jestem ciekawy, co jeszcze ma za uszami. - wzruszyłem ramionami.

Nie była to sprawa nadrzędna, ale chciałem ją załatwić zanim pojawi się blondynka. Nie byłaby zadowolona z tego powodu.

- Nie wiem czy starczy Ci życia na przeczytanie tego. - zaśmiał się.

- Skąd wiesz? - zmrużyłem na niego oczy.

- Shadow... - zamyślił się jakby ważąc słowa, ile tak naprawdę może powiedzieć. - Znałem jej brata. Przy każdej możliwej okazji wpadali w kłopoty. Zwykłe wyjście na spacer, potrafiło skończyć się bójką w parku. Nie wiem, czy to Noah dawał jej taki przykład, czy to była po prostu wrodzona głupota. Jednak zawsze bronili słabszych.

- Twój tyłek też kiedyś uratowaliśmy. - obok stolika pojawiła się Taly. Na jej ustach błądził delikatny uśmiech.

Tobias zerwał się z krzesła i mocno przytulił moją dziewczynę. Zaśmiała się dźwięcznie, gdy uniósł ją w górę.

- Jednak żyjesz, cholero. Nie łaska się było odezwać? - w końcu odstawił ją na ziemię.

- Jak widać. Po przeprowadzce chciałam zacząć wszystko od nowa, dlatego nie odpowiadałam na wiadomości. Wybacz. - skrzywiła się.

- Skoro obyło się bez niezręcznego powitania, przejdźmy dalej. - usiedli na swoje miejsca.

- Właśnie po co nas tu ściągnąłeś? - popatrzyłem w oczy blondynki.

- Ufasz Tobiasowi? - przytaknęła głową, więc od razu przeszedłem do rzeczy.

Wyjąłem z kieszeni spodni kartę pamięci i przesunąłem ją w stronę chłopaka.

- To wszystko, co udało nam się zdobyć na temat Podziemia. Kiedy cała sytuacja zostanie rozwiązana przekaż to odpowiedniej osobie.

- Nie mogę, to nielegalne źródło. Sędzia nie będzie go brał pod uwagę.

- Anonimowy donosiciel. - mrugnąłem konspiracyjne do przyjaciela, na co ten pokręcił głową.

- Prawnik się znalazł, psia mać. Dobra wezmę to, ale myślę, że nasi ludzie będą mieli własne dowody.

- To tylko w razie, gdyby coś poszło nie tak.

W tym momencie podeszła do nas kelnerka i zebrała zamówienie. Cały czas patrzyła maślanymi oczami na Tobiasa, a on nie pozostał jej dłużny. Kiedy się oddaliła, poprzedni temat odszedł w zapomnienie.

- Niezła dupa. - przekrzywił głowę, lustrując brunetkę, ale już po chwili oberwał w ramię od Taly.

- Jeszcze się nie nauczyłeś? - zmrużyła na niego groźnie oczy. - Naprawdę prosisz się o kulkę w tyłek.

- Przestań. Ledwo mnie wtedy drasnął. - pokręciła głową, ale nic nie dodała. Za to wyjaśniła pokrótce jak Tobiasa i jakąś dziewczynę znalazł jej ojciec, nagich w łóżku. Gdy tylko wyjął broń, chłopak tak szybko uciekał z pokoju, że w locie złapał różowy szlafrok, w którym paradował po osiedlu i próbował się dostać do domu. Co wcale nie było takie proste, gdy ludzie uważali go za zboczeńca.

- Tak poznałem Noah. Zabrał mnie do domu i dał jakieś normalne ubrania. - zakończył historię Tobias.

- Gdyby to zależało ode mnie, zostawiłabym Cię na pastwę losu. - pokazała mu język i upiła łyk kawy.

- Okrutna. Właśnie, coś mi się przypomniało. Wtedy na wyścigach, to ty prawie wydrapałaś oczy lasce, co startowała do Alexa? - potwierdziła skinieniem głowy. - Wiedziałem! Red mnie zrobił w ciula.

- O to chyba nie tak trudno, prawda? - uśmiechnęła się zaczepnie.

- Uważaj sobie. - pogroził jej palcem, ale po chwili roześmiał się.

- Skąd Jared mnie zna? - spoważniała.

Z tego co kojarzyłem, to musiał być ten wysoki, czarnowłosy chłopak, który tak chętnie zgodził się odwieźć Nataly po wyścigach. Na samą myśl o nim spiąłem wszystkie mięśnie, ale łagodny dotyk dłoni blondynki na moim udzie pozwolił mi się rozluźnić.

- Przez Noah. Pracowali razem. To długa historia nie na teraz. Muszę już lecieć. Moja diablica się niecierpliwi. - spojrzał na komórkę, która kolejny raz wibrowała na stole. - Dobrze było Was zobaczyć. Uważajcie na siebie.

Odprowadziłem go wzrokiem aż do drzwi. Natomiast Taly patrzyła na mnie, dopóki nie rozdzwonił się jej telefon. Ze zmarszczonym czołem odebrała go.

- Jay? Poczekaj, uspokój się. Co się dzieje? - wysłuchawszy odpowiedzi, zerwała się z miejsca. - Zaraz będę.

- O co chodzi? - zapytałem zmartwiony, widząc jej wściekłą minę.

- Grozili jej. - wymamrotała. - Zabiję tych gnoi. - wysyczała przez zaciśnięte zęby. Żwawym krokiem wyszła z kawiarni. Położyłem kilka banknotów na stoliku i podążyłem za dziewczyną.

Dogoniłem ją zanim wsiadła na motor. Złapałem za nadgarstek i mocno przytuliłem do piersi. Wiedziałem, że mogę tego pożałować. Nikt nie ma prawa wchodzić jej w drogę, kiedy jest w takim stanie, ale zostawić ją samą, wydawało się jeszcze gorszym rozwiązaniem.

Wcale nie musiałem długo czekać, zaczęła mnie okładać pięściami.

- Puść mnie, do cholery. - warknęła.

- Nie.

- Nic nie rozumiesz. Mogą zrobić jej krzywdę. - jej siła słabła i mogłem to wyczuć po uderzeniach, jednak nadal ją trzymałem w objęciach, dopóki całkiem się nie opanowała.

- Rozumiem. Wiem, co czujesz, ale jeżeli teraz niefortunnie zabijesz się na drodze, nie pomożesz jej w żaden sposób.

- To co mam zrobić?

- Pomyśl, zaplanuj, a nie działaj bezmyślnie. Wiem, że to domena rodziny Shadow, ale takimi pochopnymi decyzjami możesz wpakować Jay w jeszcze większe niebezpieczeństwo.

Czułem jak dziewczyna się rozluźnia, spojrzałem w jej oczy. Choć niewiele mogłem z nich wyczytać byłem pewien, że chociaż przemyśli moje słowa.

- Wiem to, ale...

- Żadnych "ale". Po pierwsze, gdyby chcieli jej coś zrobić, nie wahaliby się, po drugie, zawsze ktoś przy niej będzie, przynajmniej dopóki nie uznamy, że jest bezpiecznie. - westchnęła zmęczona.

- Dobrze, ale teraz mogę już do niej jechać?

Przez chwilę zastanawiałem się, czy to dobry pomysł. Jednak doszedłem do wniosku, że spokojniejsza już nie będzie. Zgodziłem się, na co szybko pocałowała mnie w policzek i wsiadła na maszynę.



/Witajcie misiaczki po mojej długiej przerwie... <3 Tak, w końcu mamy kolejny rozdział! Zostały nam już tylko 2 i epilog. Czy to nie cudownie? ;)

/Mała niespodzianka: za 2 dni pojawi się kolejny rozdział (lub szybciej), ogólnie do 31 sierpnia chcę udostępnić Wam całą resztę :D To takie małe wynagrodzenie, za moje opóźnialstwo ;)

Trzymajcie się ciepło <3

PS Dziękuję za gwiazdki i komentarze, a wyświetlenia przekroczyły 7 tyś. (nie mogę w to uwierzyć) jesteście cudowni ^^

/Piosenka: JVLA - Such a Whore (Stellular Remix)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top