Rozdział 18. Jak się będziesz wlec to wylądujesz na miejscu pasażera.

Nataly

Wyszłam na ganek. Świeże powietrze przedzierało się do mojego umysłu i odpierało na bok problemy pozostawione na Manhattanie. Zapach mokrej ziemi i świeżo skoszonej trawy przypomniał mi o wakacyjnych przygodach z Noah. Kochałam to miejsce i ludzi, którzy tutaj mieszkali. Mocno zaciągnęłam się... dymem tytoniowym.

- Dziadku, babcia nadal nie zabrała tych papierosów? - spojrzałam na starszego człowieka wymownie.

Powinien już dawno z tym skończyć, ale upierał się, że to nie daje mu zapomnieć o najgorszych rzeczach jakich doświadczył, aby móc cieszyć się tymi dobrymi, które go spotykają.

- To mój rytuał, nie jest w stanie. Dołączysz do mnie? Kiedyś często razem wychodziliśmy zapalić.

- Pamiętam, chowaliśmy się przed babcią i moim bratem. Wymykalillśmy, kiedy już spali. - wzięłam z paczki fajkę, a dziadek mi odpalił. - Zawsze pomagało mi to w zaśnięciu.

- Dręczyły Cię koszmary, gdy Lila odeszła. Budziłaś się z krzykiem. To było straszne, ale na szczęście Noah potrafił Cię uspokoić.

- Tak, dopóki nie zrozumiałam, że nie ma sensu płakać po kimś kto po prostu nie dał rady.

- Nie mów tak, to nadal Twoja matka.

- To nie tak, że mam jej za złe. Widziałam jak cierpiała za każdym razem, gdy tata wracał po walce, gdy musiała opatrywać jego rany. Kiedy już z tym skończył, zaczął walczyć jej syn, a potem ja. Miała dość. Rozumiem, że chciała innego życia. 

- Jesteś moją wnuczką, to zrozumiałe, że zauważyłaś coś takiego. Myślę, że Noah nadal się z tym nie pogodził.

Dziadek lubił udawać, że Noah nadal z nami jest, a ja nie odbierałam mu tej nadziei. Nie potrafiłam. Miał już swoje lata i jeden zawał serca za sobą. Dlatego nigdy go nie poprawiłam.

- Wydaje mi się, że zniósł to lepiej ode mnie. 

- Nie, udaje twardego, ale ma wrażliwy charakter matki. Od dzieciaka próbowałem to wytępić, ale co roku w wakacje przyjeżdżał z jeszcze większym bagażem tego cholerstwa. Ty za to jesteś wykapany ojciec. 

- Nie wydaje mi się, żeby rosła mi broda. - zaśmiałam się, bo wiedziałam, że z wyglądu przypominam mamę. Blondynkę z niebieskimi oczami i smukłym noskiem. Natomiast Noah miał piwne oczy i czarne włosy jak ojciec. Nawet rysy twarzy były dokładnie takie same.

- Nie chodziło mi o wygląd zewnętrzny, a o charakter. Jesteś narwana, wybuchowa, kłótliwa i uparta jak osioł. 

- Dziadku, widzę, że spieszy Ci do grobu. - Tym razem on się zaśmiał.

- Czysty ojciec. Kiedyś powiedział mi to samo. - ujął mnie za rękę i spojrzał na mnie. - Wiesz, przypominasz mi kogoś jeszcze.

- Kogo? 

- Mnie, oczywiście. Po kimś musiałaś odziedziczyć te piękne cechy. A teraz powiedz mi kim był ten chłopiec, z którym przyjechałaś.

- Też chce posłuchać. - na zewnątrz wyszła babcia z nalewką wiśniową i trzema kieliszkami. Spoglądałam to na nią to na alkohol. - To tylko na lepszy sen. Ten stary piernik pali to ja mogę wypić. 

- Stary? Mam tylko 68 lat kobieto. - zbyła jego uwagę i spojrzała na mnie wyczekująco.

- Babciu to przyjaciel. Jest miły, silny i zbyt często narusza moją przestrzeń osobistą.

- Tylko przyjaciel nie jedzie 12 godzin autem, żeby przywieźć Cię do dziadków. Myślę, że czuje do ciebie coś więcej. - odparła z uśmiechem na ustach.

- Po prostu wisiał mi przysługę. Nie chcę na razie o tym myśleć. - próbowałam zakończyć temat. 

Chociaż chciałam o tym zapomnieć, nie mogłam. Gdy zamykałam oczy, wyobraźnia sama podsuwała mi uśmiechniętą twarz Alexa, a rozmowa nie pomagała w tym. 

- No już dobrze wypijcie i kładziemy się spać. Jutro czeka nas kopanie ogródka. 

Codziennie pomagałam dziadkowi przy pracy w ogrodzie. Z babcią upiekłyśmy tartę z malinami i jabłecznik. Wieczorami oglądaliśmy telewizję. Po południu wychodziłam na spacer, czasami zaglądałam do Miriam i Adel. Willa unikałam jak ognia chociaż udało mi się raz na niego wpaść. Alex miał rację był naprawdę dziwny. Kiedy dowiedział się, że przyjechałam sama bez mojego ojca, upierał się, że zabierze mnie na świetną imprezę na obrzeżach miasta. Nie mogłam się zgodzić. Mimo, że już dawno wybaczyłam mu to co się wydarzyło, nie mogłam o tym zapomnieć. Nawet nie spróbował o nas zawalczyć, po prostu uciekł, kiedy ojciec chciał z nim walczyć. 

W tym czasie odpuściłam moje mordercze treningi. Brakowało mi ich, ale musiałam się zregenerować. Rany dobrze się goiły, więc wiedziałam, że to nie potrwa długo. Jednak z jednej rzeczy nie mogłam zrezygnować. Codziennie o 5 rano budziłam się i biegałam, do utraty tchu. To było moje oczyszczanie.

Tak spędziłam większość czasu. Cieszyłam się każdą chwilą. To była moja mała ucieczka od prawdziwego życia, które prowadzę na Manhattanie. Wyparłam z głowy istnienie Podziemia, Noah i Alexa. 

W sobotę wieczorem odnalazłam dziadka w garażu. Pucował lakier starego mustanga. Zawsze uwielbiałam tę furę. Za wygląd, ryk, który wydawał za każdym razem, gdy dodawało się gazu, a zwłaszcza za zapach skóry. 

W ostatnie wakacje, kiedy Noah jeszcze z nami był, wykradliśmy dziadkowi kluczyki do niego i pojechaliśmy na imprezę. Do dziś pamiętam jaki ojciec był wściekły, gdy wróciliśmy. Jako karę mieliśmy morderczy trening, żeby wybić nam takie pomysły z głowy. Natomiast dziadek dopytywał, jak udało nam się odpalić silnik, ponieważ dodał blokadę na skrzynię biegów i kierownicę, o której wiedział tylko on. Jednak nie był zły, raczej dumny, że ominęliśmy jego przeszkody.

- Kocham ten samochód. - powiedziałam do dziadka i z czułością spojrzałam na auto. Uśmiechnęłam się na wspomnienia z nim związane.

- Nie tylko Ty, skarbie. Przejedziemy się? - nim zdążyłam odpowiedzieć rzucił mi kluczyki. Złapałam je i wsiadłam za kierownicę.

- Jak się będziesz wlec to wylądujesz na miejscu pasażera. - ostrzegł dziadek. Zaśmiałam się i odpaliłam.

- Jak możesz mnie o coś takiego posądzać? To byłby niewybaczalne. - wyjechałam z garażu i skierowałam się na naszą stałą trasę.

Po chwili byliśmy na wyludnionej drodze. Odkąd powstała niedaleko autostrada prawie nikt tutaj nie jeździ. Została zapomniana by skrócić trasę o kilka minut. 

- Dziadku, mam pytanie. Zastanawiam się jak można dostać się do czyiś danych na komputerze będąc niezauważonym. - spojrzałam przelotnie na starszego mężczyznę by sprawdzić jego reakcję jednak on już zaczął zastanawiać się nad pytaniem.

- To nie jest proste, ale do zrobienia. Jednym ze sposobów jest ukryć swoje dane, ale w tych czasach są takie algorytmy, które potrafią rozszyfrować nawet najlepsze kodowanie. Można też zmienić je na inne. Chociaż najłatwiej zamaskować wtargnięcie inną awarią. Wtedy system szaleje, jeżeli nie jest na to przygotowany.

- Na przykład jaką? - zapytałam nie spuszczając drogi z oczu.

- Może to być wirus, który namiesza w ustawieniach. Jednak jeżeli zostanie on zauważony przez system, ten zablokuje wszystkie ścieżki połączenia i go usunie. Bezpieczniejszym sposobem będzie odcięcie mu prądu. Wtedy się zrestartuje. - spojrzałam na zamyślonego dziadka.

Chociaż jego wiek nie wskazywał na to, sporo wiedział o współczesnej technologii. Jego zamiłowanie do nowinek technicznych ani trochę nie zmalało odkąd odszedł na emeryturę. Właściwie to nawet rosło z każdym dniem. Za co naprawdę go podziwiałam. Niejedna osoba młodsza od niego nie wiedziała jak posłużyć się smartfonem, a co dopiero jak włamać się do strzeżonego systemu.

- Przepraszam kochana. Ostatnio tyle o tym czytam, że zatracam się w rozmowie. Chyba przesadziłem z informacjami. - zaśmiał się i rozejrzał po okolicy. - Wracajmy, te chmury zwiastują burzę.

/Szczęśliwego Nowego Roku!! ~ obiecałam, więc publikuję 😁

/Szukam ciekawej książki, czekam na propozycje ~ 🤗

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top