Rozdział 15. Jesteś zazdrosny?
Nataly
Na następny dzień po przebudzeniu odczułam skutki mojej kraksy. Wszystko mnie zdrowo napierdalało. Ledwo mogłam się ruszyć. Kiedy udało mi się zwlec z łóżka, poszłam do łazienki obejrzeć skutki.
Przyznam, że na to jak się czułam wyglądałam... znośnie. Miałam rozciętą wargę, podpuchnięty lewy policzek i kilka zadrapań. Część pojawiła się po walce z tym dupkiem, a reszta po wypadku. Gorzej było z ramieniem, dłońmi i lewym udem, na które upadłam. Na tyle ile uda mi się ukryć to za ciuchami i makijażem musi wystarczyć. Normalnie nie korzystam z podkładu i innych udogodnień kosmetycznych, tak tym razem jestem do tego zmuszona.
Po zmianie opatrunków, wzięciu lekarstw, wykonaniu owocnego zabiegu kosmetycznego i dostosowaniu ubrań, zeszłam do kuchni. Tam zastałam ojca z kubkiem kawy w ręku i gazetą. Nie myślałam, że tak szybko na niego wpadnę, nie przygotowałam sobie żadnej wymówki...
Zrobiłam uśmiech nr 5 i podeszłam do niego.
- Część tato. - ucałowałam go w policzek i wzięłam z szafki miskę oraz płatki.
Mruknął coś pod nosem w odpowiedzi i wrócił do czytania lektury. Chyba nie ma najlepszego humoru, to źle wróży.
- Zaraz, a Ty nie w szkole? - spojrzał na mnie, jakby czegoś szukając. Znaku lub napisu na czole z dokładnym wyjaśnieniem sytuacji.
Jest jedną z osób, które znają mnie na wylot, dlatego wiedział, że musi być jakiś powód.
- Nie czuje się dzisiaj najlepiej, dlatego wolałam zostać w domu. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. - zrobiłam minę niewiniątka i spojrzałam na niego smutno.
- Nie, jesteś dobrym dzieckiem i zawsze masz świetne oceny. Po prostu przez chwilę pomyślałem, że znowu wpakowałaś się w jakieś kłopoty. Pamiętaj, że zawsze możesz ze mną porozmawiać i postaram się Ci pomóc.
- Wiem tato. To nic poważnego. Po prostu dostałam okres i wszystko mnie boli, w dodatku... - zakłopotany przerwał mi szybko, zanim powiedziałam coś przez co mógł zejść na zawał.
- Poczekaj córciu, akurat to są tematy, na które powinnaś rozmawiać z mamą albo Jay. Możesz powiedzieć mi wszystko, ale akurat to... Po prostu... Ustalmy jakieś hasło na Twoje kobiece problemy. Może wisienka? - parsknęłam śmiechem.
- Serio tato? Wisienka? - ja miałam coraz większy ubaw, a staruszek był coraz bardziej zażenowany. - Dostałam wisienkę!
Kocham tego człowieka, ale tylko on mógł wymyślić coś takiego.
- Jest czerwona! Nieważne. - odparł zrezygnowany.
- Tak z innej beczki. Tato chcę jechać na jakiś czas do dziadków. Dawno ich nie odwiedzałam, a za dwa dni jest weekend. Wrócę w niedzielę wieczorem. Jeżeli nie masz nic przeciwko. - spojrzał na mnie podejrzanie.
- Dobrze, przyda Ci się trochę odpoczynku. Niestety nie mogę wybrać się z Tobą. Dzisiaj rano zadzwonili do mnie z firmy. Podobno chcą nawiązać współpracę z Koreą Południową, ale powiedzieli, że będą rozmawiać tylko ze mną. Wylatuje jeszcze dzisiaj. Przepraszam, skarbie.
- Nie martw się tato. Nic nie szkodzi, przecież to Twoja praca. - Uśmiechnęłam się lekko, żeby nie martwić go dodatkowo.
Posprzątałam po śniadaniu, a tata wyszedł pół godziny później, aby zdążyć na samolot. Wróciłam do pokoju, spakować parę rzeczy. W tym czasie znalazłam najsilniejsze leki przeciwbólowe jakie były w domu i zadzwoniłam do Jay, żeby przyszła. Później przypomniałam sobie o poturbowanym motorze i wykonałam drugi telefon do Scotta. Zawsze zajmował się moimi maszynami. Teraz znając jego możliwości, wiedziałam, iż w tym aspekcie mogę mu zaufać. Był ode mnie starszy tylko o 2 lata, ale znał się na tym lepiej niż niejeden mechanik z dłuższym stażem. Obiecał, że wpadnie za godzinkę.
Jak się później dowiedziałam, Jay też nie poszła do szkoły, dlatego dotarła do mnie po jakiś 30 minutach. Opowiedziałam jej wszystko o wydarzeniach z poprzedniego wieczoru. Oczywiście pomijając fakt o tym że chciałam popełnić samobójstwo.
Sądzę, że nie zrozumiałaby moich uczuć. Sama tego do końca nie rozumiałam. Nigdy wcześniej o tym nie myślałam nawet tuż po śmierci Noah. Dlatego wzięłam to za chwilę słabości, która nie powinna ujrzeć światła dziennego.
Kończyłam pakować walizkę, gdy rozległ się dźwięk dzwonka. Poszłam otworzyć drzwi, a w progu stał Scott.
- Cześć, dobrze że już jesteś. - zwróciłam się do niego. Jego brązowe oczy spoglądały na mnie ze zdziwieniem.
- Wyglądasz jakoś inaczej. - zapewne chodziło mu skutki kraksy, które próbowałam zamaskować podkładem. Teraz tak myśląc, jestem zdziwiona, że mój tata niczego nie zauważył.
- Miałam wczoraj wypadek, chociaż starałam się to zakryć makijażem, pewnie nie najlepiej mi to wyszło. - skierowaliśmy się się do garażu.
- To nie to. Mniejsza.
Po zdjęciu materiału, skrzywiłam się na wygląd motocyklu.
- Wczoraj w nocy wyglądał lepiej. - Spojrzałam na chłopaka, którego twarz wyrażała zdumienie.
- Ciesz się, że uszłaś z życiem. To nie wygląda na delikatny wypadek jak to wcześniej opisałaś.
- Ale dasz radę go naprawić? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Nie wierzysz we mnie?
- Skąd, nikomu innemu nie oddałbym w ręce mojego cudeńka. - uśmiechnęłam się lekko na co odpowiedział tym samym.
- Nat, Alex do ciebie dzwoni. Już odebrałam. - do garażu weszła Jay. Na widok motoru zatrzymała się wpół kroku i obrzuciła mnie wściekłym spojrzeniem. - Mówiłaś, że to był mały wypadek.
- Mnie też to powiedziała. - wtrącił się Scott.
- Później pogadamy. - dodała. Zmrużyła na mnie oczy i ruszyła w stronę chłopaka.
- Zapakuje go. - Kiwnęłam głową i weszłam do środka po trochę prywatności.
- Cześć. Coś się stało, że dzwonisz?
- O co chodzi z tym wypadkiem? Nic Ci nie jest? Dlatego nie przyszłaś do szkoły? I co to był za chłopak, którego słyszałem? - zaczął zasypywać mnie pytaniami. Zupełnie jakby był moim chłopakiem.
Zgrabnie ominęłam pierwsze pytanie i przeszłam do kolejnego.
- Nic mi nie jest. Do szkoły nie przyszłam, bo jak to określił mój ojciec dostałam wisienkę.
- Wisienkę? - zdziwił się.
- Wisienka jest czerwona zupełnie jak okres. Przypuszczam, że trudno mu wychowywać samemu córkę, ale stara się jak może. Chociaż na takie tematy woli nie rozmawiać.
- Rozumiem, zapamiętam, wisienka. - parsknęłam śmiechem, kolejna osoba, której trudno pogodzić się z kobiecymi sprawami? - Nie odbiegaj od ważniejszego. Nadal mi nie powiedziałaś nic na temat wypadku i tego chłoptasia. - Szlag, muszę grać na zwłokę. Nie wiem co mam mu powiedzieć odnośnie wypadku. Nie chcę go też okłamywać.
- Ten chłoptaś to mechanik. A co jesteś zazdrosny?
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo. Wpadnę do Ciebie. Lepiej dla niego, żebyśmy na siebie nie wpadli. - rozłączył się, a ja potrzebowałam kilku sekund, żeby zebrać wszystko do kupy.
On tu zaraz będzie!
Wbiegłam do garażu, na szczęście motor był już na pace. Jay flirtowała ze Scottem. Co mnie nawet nie dziwi. Jest przystojny, dobrze zbudowany, a przede wszystkim inteligentny i odpowiedzialny. Chociaż i tak uważam, że jego największym atutem są te słodkie dołeczki w policzkach.
Lepiej żeby Alex go nie spotkał.
- Jak oceniasz straty? - zwróciłam się do Scotta, gdy podeszłam bliżej nich.
- Cóż, da się go naprawić, ale potrzebuje czasu. Niektóre części trzeba ściągnąć z Japonii, a to trochę potrwa.
- Nie ma problemu. Daj znać ile potrzebujesz kasy. Wyślę Ci.
- Jasne, to lecę. Do zobaczenia.
Pożegnaliśmy się z chłopakiem i wróciliśmy do salonu. Jay była jakaś rozkojarzona. Nawet miałam pomysł wokół czego, a raczej kogo błądzi myślami.
- Podoba Ci się, prawda? - spojrzała na mnie zdezorientowana, ale po chwili zrozumiała o kogo pytam.
- Kto? Scott? - potwierdziłam skinieniem głowy. - Tak, jest przystojny, ale wydaje się nieosiągalny.
- Co? Czemu? Pierwszy raz słyszę żebyś mówiła tak o chłopaku! To niemożliwe! Żaden nie oprze się Jayden Morgan!
- Ten widocznie tak. Chyba szuka niebezpiecznej i seksownej z zamiłowaniem do motoryzacji dziewczyny. Ja taka nie jestem, wiesz przecież.
- Bzdury! Jesteś seksowna i niebezpieczna jak ktoś Ci podpadnie. Pamiętasz jak załatwiłaś Nicolasa Pettersona rok temu? Do tej pory Cię omija szerokim łukiem na szkolnych korytarzach. Jest pośmiewiskiem całej szkoły.
Wtedy się działo. Kiedy Jay dowiedziała się, że Nicolas zdradza ją z Shelly wyciągnęła na światło dzienne jego największe występki i opublikowała to na Instagramie. Chociaż i tak gwoździem do trumny okazała się plotka, że jest strasznie kiepski w łóżku, a filmik, na którym Jay kopie go w klejnoty obiegł cały internet.
- Pamiętam, ale to było co innego. Należało mu się.
Wiedziałam, że nie do końca ją przekonałam, ale delikatny uśmiech, który kiełkował na jej ustach, udowodnił mi, iż nie podda się tak łatwo.
\Równe dwa miesiące od ostatniego rozdziału... Jestem okropna :(
\Powiem Wam, uwielbiam moje szczęście. Na koniec czerwca/początek lipca, kiedy były te okropne upały zamówiłam wiatrak. Im bliżej był mojego miejsca zamieszkania tym pogoda była coraz gorsza, a w dzień gdy do mnie dotarł padało... i tak po dziś dzień xD Mam nadzieję, że macie więcej szczęścia niż ja ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top