Rozdział 16

Następnego ranka znowu zostałem sam. Rodzice oświadczyli, że wrócą za trzy dni i wyszli z domu. Na początku byłem zdezorientowany i nie rozumiałem dlaczego zostałem wybudzony tak wcześnie, ale gdy dotarło do mnie znaczenie ich słów westchnąłem głęboko i przeciągnąłem się z błogim uśmiechem na ustach. Lubiłem być sam.  Lubiłem to poczucie swobody i absurdalnego bezpieczeństwa.
Po podniesieniu się z łóżka umyłem zęby i twarz. Każdego ranka robiłem to samo, ponieważ miałem wrażenie, że bez tego się nie obudzę.
Zrobiłem sobie lekkie śniadanie i poszukałem ubrań, w których mógłbym biegać.
Kiedy w nocy nie mogłem zasnąć obiecałem sobie, że zacznę codziennie biegać i nie pozwolę by powstrzymało mnie zimowe powietrze. Widziałem, że prawdopodobnie szybko zniechęce się do takiego wysiłku, ale przynajmniej spróbuję.
Moje odbicie w lustrze wciąż nie było zadowalające. Niezależnie od tego co mówiła Yuri wciąż czułem się okropnie gruby.
Kiedy przebrałem się w bluzę i luźne spodnie wybiegłem z domu. Wybrałem ścieżkę przez park, mając nadzieję, że nie zobaczy mnie żaden znajomy.
Mój trucht nie był zbyt szybki, ale wystarczający aby wyprzedzić pieszych. Skupiłem się na muzyce rozbrzmiewającej w słuchawkach, ale mimo to szybko poczułem się dość słabo.
Swój bieg zakończyłem szybko, bo po dwudziestu minutach. W drodze powrotnej spotkałem Panią Mieszkającą trzy domki dalej. Dziwinie na mnie spojrzała. Jakby karcąco, dlatego uciekłem od razu po krótkim powitaniu.
W domu było chłodno, ponieważ źle zamknąłem drzwi, kiedy wchodziłem. Często zostawiłem je nie domknięte, ale za to mój pokój zawsze zakluczony był na klucz, który nosiłem w kieszeni spodni. W nim zamknięty był sekret, który nie mógł wyjść na jaw.
- Gdzie byłeś? - Przywitał mnie niezadowolony głos osoby siedzącej przed telewizorem. Przez chwilę wytrzymałem oddech i odruchowo wycofałem się w stronę wyjścia, ale szybko zrozumiałem, że głos należy do narzeczonego Yuri.
- Co robisz w moim domu? To włamanie! - Oskarżyłem go podchodząc bliżej.
Na tyle blisko, że nie miał problemu z pociągnięciem mnie na swoje kolana, co też natychmiast zrobił. Stęknąłem, ponieważ róg kanapy nieprzyjemnie obił moje kolano.
- Zostawiłeś otwarte drzwi. Każdy by wszedł.
- Ale... Ale to wciąż włamanie.
- Więc dzwoń po policję. - Westchnął kręcąc głową. Korzystając z jego nieuwagi wytrwałem się i usiadłem w bezpiecznej według mnie odległości (tzn na drugim końcu mebla).
- Zdążysz uciec.
-Racja. - Mruknął patrząc jak wstaje.
- Idę wziąć prysznic. Możesz już iść.
-Musimy o czymś porozmawiać. Poczekam.
-Jak chcesz. - Od razu pomyślałem, że może chodzić o moją wczorajszą rozmowę z Yuri, dlatego się nie śpieszyłem.  Pozwoliłem, aby ciepła woda powoli obmywała moje ciało. Kiedy postanowiłem wyjść zauważyłem, że zajęty myślami o nadchodzącej rozmowie zapomniałem wziąć ze sobą ubrań na przebranie.
Na początku chciałem obwiązać się ręcznikiem i uciec do pokoju, ale we wszystkich mangach, które czytałem taki manewr nie kończył się dobrze.
Kończył się wręcz tragicznie. Ośmieszeniem lub utratą dziewictwa ( którego co prawda nie posiadam, ale liczy się sam fakt).
Postanowiłem ubraniać jasny, błękitny szlafrok z długimi, króliczymi uszami naszytymi na kapturze.
Strój był na tyle długi, że nie musiałem martwić się tym, że Chanyeol zobaczy nieco za dużo, dlatego nie zwlekając wyszedłem z zaparowanego pomieszczenia.
Od razu uderzyło mnie zimne powietrze, dlatego mocniej otuliłem się miękkim materiałem i zbiegłem ze schodów do salonu.
Chanyeol jak gdyby nigdy nic siedział w tym samym miejscu i oglądał rozdanie nagród.
-BTS zostali artystami roku. - Powiadomił mnie odwracając się w moim kierunku. Poczułem jak mierzy mnie wzrokiem. Kiedy skończył nagle zaśmiał się i poklepał wolne miejsce obok siebie. -  Czuję się jak pedofil. Jesteś pewny, że skończyłeś dwadzieścia lat?
- Przestań. Nie zmienię swojej twarzy.
-Nie każe ci tego robić... Ale do rzeczy. - Jego twarz mieniła wyraz na poważniejszy. Mężczyzna wyłączył telewizor i obrócił się w moją stronę.  Poczułem jak mocno zaciska swoje palce na moim nadgarstku.  Pisnąłem, kiedy brutalnie zmusił mnie do przysunięcia się bliżej. Przycisnął moją rękę do swojego torsu i nachylił się tak, aby mieć moją twarz naprzeciw swojej.
- Otwórz oczy. - Dopiero kiedy to powiedział zrozumiałem, że pod wpływem bólu zacisnąłem mocno swoje powieki.
- To boli! - Poskarżyłem się.  Oczami wyobraźni już widziałem siniaki powstające na mojej jasnej skórze.
- Ma boleć. O czym wczoraj rozmawiałeś z Yuri? - Warknął ściskając mnie jeszcze mocniej.
Poczułem jak w moich oczach stają łzy. To nie był spokojny, uprzejmy Chanyeol. Ten Chanyeol był przerażającą podobizną tego, który miał być przyszłym mężem mojej przyjaciółki.
- Yuri pytała co myślę o sukni w kolorze kości słoniowej. - Załkałem próbując wyrwać swoją rękę co spowodowało większy ból. 
- Nie kłam! - Krzyknął unosząc otwartą dłoń. Widząc to mocno się skuliłem.
- Spróbuj mnie uderzyć to zacznę krzyczeć! - Uprzedziłem go po czym zacisnąłem mocno wargi oczekując ciosu. Ten nie nadszedł. W zamian usłyszałem jak mężczyzna opuszcza dłoń. Chwilę później puścił moją rękę. Nie zdążyłem się jednak wycofać, ponieważ tym razem długie palce zacisnęły się na mojej twarzy i zmusiły od tego żebym uniósł ją i spojrzał zapłakanymi oczami na mężczyznę.
- Nie próbuj przyspieszać ślubu, rozumiesz? - Mocno przytaknąłem głową. - Jeśli będziesz grzeczny będę najlepszym Hyung'iem jakieś miałeś, ale pożałujesz jeśli zaczniesz mieszać się w moje życie, jasne, maleństwo? - Zapytał rozluźniając swój uścisk. Znowu pokiwałem głową. Widząc to uśmiechnął się i przeciągnął mnie do swojego torsu jakby oczekując tego, że go obejme. Nie wiem dlaczego, ale zrobiłem to niemal automatycznie.
- Grzeczny chłopczyk.  Wiedziałem, że się dogadamy. - Powiedział głaszcząc moje wilgotne włosy.
- Przepraszam. - Mruknąłem cicho, wiedząc, że właśnie tego oczekuje.
- Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy.
- Już nie będę. - Obiecałem wciąż przestraszony nagła zmianą jego postawy. Chciałem aby jak najszybciej wyszedł, abym mógł uciec do Kyungsoo i już nigdy więcej nie pojawić się w otoczeniu Chanyeol'a.
Był nieprzewidywalny.
Ale z drugiej strony... Straciłbym możliwość szybkiego zarobku. Przecież wkrótce będę musiał się wyprowadzić, ponieważ od dłuższego czasu rodzice tego oczekiwali. Nigdzie nie zarobie tak dobrze jak na tym układzie, który przecież nie miał trwać długo.
- Uspokoiłeś się już? - Chciałem odpowiedzieć tym samym pytaniem, ale zamiast tego mruknąłem tylko coś potwierdzającego.  Słysząc to odsunął mnie od siebie.
-Kiedy wrócą twoi rodzice? - Zapytał podnosząc się.
- Pojutrze.
- Świetnie. - Rzucił i zdjął z siebie ciemną bluze, która odsłoniła szarą bluzkę i silne ramiona. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego jak silny może być Chanyeol.
-Co robisz?
- Dziś będziesz miał pierwszą okazję, aby nieco zarobić.
_________________
Pada deszcz, pada deszcz sialalalalala.
Mam taki ładny kalendarz adwentowy. Mrau.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top