☙•❧

Najlepszego Kacchan!! 

Dźwięk przekręcanego zamka, a następnie uchylanych drzwi wypełnił niewielkiego rozmiaru korytarz. Bakugou rzucił jakieś przekleństwo pod nosem, zatrzaskując drewniane skrzydło i zamykając je za sobą na klucz, który następnie rzucił na komodę. Czarne buty wylądowały niechlujnie przy ścianie, gdy blondyn paroma szybkimi ruchami pozbył się ich ze swoich stop i w samych skarpetkach przeszedł przez korytarz, aż do małego salonu połączonego z kuchnią. Ciężka torba znalazła swoje miejsce na jednej z puf, zlewając się ze zdjętymi dziś rano ubraniami, pozostawionymi w nieładzie na miękkich meblach.

Przeciągłe westchnienie rozniosło się po pomieszczeniu, gdy Katsuki otaksował wzrokiem cały salon, dochodząc do wniosku, że jest tak cholernie zmęczony, że nawet nie będzie silić się na zebranie wcześniej rozrzuconych rzeczy, tylko od razu skieruje się do łazienki, gdzie weźmie relaksująca kąpiel, która pozwoli ukoić jego zmęczone po całym dniu bycia bohaterem mięśnie.

Waniliowy olejek, który Deku niecały tydzień temu wcisnął blondynowi do plecaka, teraz mieszał się z gorąca wodą i płynem do kąpieli, tworząc przyjemną dla oczu i nosa kompozycje. Niespełna trzy minuty później, całkowicie nagi chłopak zanurzył się prawie po nos w przyjemnej kąpieli, znowu wzdychając. Mógłby przysiąc, że było dobrze, bardzo dobrze, wręcz idealnie, ale brakowało mu tutaj kogoś jeszcze...

– Pieprzony Deku. – Bakugo przeczesał dłonią jasne kosmyki, zwilżając je delikatnie i odchylił głowę do tyłu, rozluźniając się i przyjmując wygodniejszą pozycję w wannie. – Mógłby chociaż wysłać wiadomość... – warknął pod nosem, spoglądając na swoją czarną komórkę odzianą w pomarańczowe etui, która dzisiejszego dnia, nie licząc telefonów z agencji, ani razu nie zawibrowała.

Zmarszczył brwi, ostatni raz posyłając nienawistne spojrzenie w kierunku przedmiotu, następnie zamykając z rozkoszą oczy, oddając się przyjemnemu uczuciu rozluźnienia.

Bakugo nie wiedział, ile czasu minęło, nim poczuł, że gorąca woda przeistoczyła się w letnią, drażniąc tym jego skórę, ale nie narzekał, bo czuł niesamowite ukojenie. Prędko sięgnął po szampon, a potem żel do ciała, nakładając go na skórę, wielokrotnie ozdobioną mniejszymi czy większymi bliznami, jakie zabrał ze sobą na pamiątkę podczas każdej ze swoich misji. Przyjemny zapach owoców tropikalnych, gdzie mango wybijało się najbardziej z nich wszystkich, przypominał Bakugo tamtoroczny wyjazd z Midoriyą, gdzieś na ciepłe wyspy, gdzie przez okrągły tydzień mogli nacieszyć się spokojem, ciepłą wodą, przygrzewającym słońcem, soczystymi owocami i rozgwieżdżonym niebem tuż nad ich głowami, ale również – co także warto wspomnieć – samym sobą.

Katsuki uwielbiał wracać do tamtych słonecznych dni, gdzie był tylko on, szum morza i jego Deku. Nie licząc obsługi, w tamtym czasie, nikt nie kręcił im się pod nosem, nie zawracał im głowy błahymi czy mniej błahymi rzeczami. Nikt nie dzwonił do nich o ósmej rano z przypomnieniem, że oprócz codziennego patrolu, mają jeszcze przy okazji wywiad do gazety i spotkanie z fanami. Tam nie było nikogo, kto mógłby przeszkodzić Kacchanowi i Deku nacieszyć się spokojem i sobą nawzajem.

– Cholera, musimy to powtórzyć – Katsuki mruknął cicho pod nosem, stając przed lustrem w samym białym, puchatym ręczniku przewieszonym przez biodra.

Zwinnym ruchem nałożył na szczoteczkę pastę do zębów, agresywnie poruszając nią w ustach. Znowu myślał o zielonowłosym, mając chęć rozszarpać go na strzępy. Bakugo dobrze wiedział, że Deku robi to wszystko specjalnie, bo wie, jak Kacchan nienawidzi być na dłuższych misjach sam. Widocznie mści się za ostatni tydzień, gdzie Katsuki wyszeptał mu na dobranoc za dużo zbereźnych słów, a później, jak gdyby nigdy nic odwrócił się na drugi bok, zasypiając jak niemowlę. A biedny Deku nie wiedział sam co ze sobą począć...

Zaśmiał się pod nosem, kręcąc przy okazji głową. Mina, z jaką Midoriya chodził cały kolejny dzień, była warta nawet tych późniejszych gróźb o celibat dla blondyna.

Wierzchem dłoni przetarł usta, zgarniając z mebla telefon i wychodząc z już mniej niż parę minut temu zaparowanej łazienki. Nucąc pod nosem jakąś melodyjkę, znowu znalazł się w salonie, tym razem znowu spoglądając na swoje ubrania. Złapał za ciemny podkoszulek, w którym spał dzisiejszej nocy i gdy już prawie przewrócił go na prawą stronę i zaraz miał zakładać na ciało, dźwięk połączenia z aplikacji na jego telefonie wdarł się w ciszę panującą w pomieszczeniu. Blond brwi zmarszczyły się pod wpływem irytacji, ale zaraz cała twarz Katsukiego rozluźniła się, widząc jedno, jedyne w swoim rodzaju przezwisko z dzieciństwa. Szybkim ruchem palca nacisnął zieloną słuchawkę, ustawiając na głośnomówiący.

– Czego? – Mruknął jakby od niechcenia, skutecznie ukrywając to, jak bardzo w tej chwili biło mu serce z radości.

– Cześć Kacchan! – Radosny głosik rozbrzmiał z głośnika, powodując ciepło na policzkach starszego bohatera. – Mógłbyś być dla mnie trochę milszy... – fuknął zielonowłosy po drugiej stronie słuchawki.

Katsuki tylko wywrócił oczami, siadając na ciemnej kanapie, nawet nie kłopoczę się ubieraniem czegokolwiek na siebie.

– Cześć Kacchan, mógłbyś być trochę milszy, bo jestem pieprzona kulka emocji bla bla bla... – zaczął go przedrzeźniać, śmiejąc się pod nosem na westchnienie Izuku. Dałby sobie rękę uciąć, że piegowaty teraz nadyma policzki ze złości, marszcząc nos w ten cholernie uroczy sposób.

– Udam, że tego nie słyszałem... – mruknął cicho Deku, chyba kładąc się właśnie na łóżku, bo Katsuki usłyszał ten charakterystyczny dźwięk skrzypiących sprężyn ich materaca.

Przez chwilę panowała między nimi cisza, przerywana tylko co jakiś czas delikatnym szuraniem. Deku musiał coś właśnie robić, bo nawet nie skupiał się na zagadywaniu Bakugo, tak jak robił to zawsze.

Katsuki przez moment zamyślił się nad tym, aż nie postanowił zapytać. A raczej stwierdzić.

– Kombinujesz coś Deku. – Wypowiedział ostro, spoglądając czerwonymi tęczówkami na czarny ekran komórki leżącej na jego udzie.

– Um, ja? Hah... – Zielonowłosy zaśmiał się delikatnie spanikowany, odchrząkując po chwili. – Wydaje ci się K-Kacchan...

– Nic mi się nie wydaje. Jąkasz się, jakbyś właśnie odwalił największe głupstwo i bał się powiedzieć mamie. – Kolejne prychnięcie wydostało się z półpełnych ust blondyna. – Mów szybko, bo jestem zmęczony i chciałbym pójść do łóżka... – Bakugo delikatnie ziewnął, zakrywając usta dłonią.

Kolejny hałas z drugiej strony słuchawki dobiegł do jego uszu, a Deku nadal nijak nie zareagował na jego słowa. Już miał mówić, że rozłącza się, gdy cichutki głos Deku aż spowodował ciarki na jego skórze.

– Kacchan... Jesteś sam prawda? – Przytaknięcie Bakugo spowodowało, że Deku kontynuował. – Mógłbyś zasłonić okna? – Na słowa zielonowłosego Katsuki podniósł zirytowany brwi, ale „proszę" które następnie usłyszał, przekonało go do dźwignięcia się do góry i zasłonięcia szczelnie okien roletami.

Naprawdę zastanawiał się, o co może chodzić temu cholernemu nerdowi...

– No, powiesz mi w końcu coś więcej?

Kolejna chwila ciszy napawała blondyna dziwnym uczuciem. Jakiś rodzaj strachu i ekscytacji budował się w jego piersi, gdy Midoriya hałasował delikatnie po drugiej stronie, sapiąc bezsilnie. Wydawać by się mogło, że jego stres był wyczuwalny nawet w tymczasowym mieszkaniu Katsukiego.

– Potrzebujesz słuchawek i um... Ach, czekaj, to takie... – stłumiony jęk Izuku rozbrzmiał chwilę przed tym, nim ciemny ekran komórki czerwonookiego zmienił swoje kolory, a już po sekundzie można było ujrzeć na nim piegowatą twarz jego partnera.

Katsuki uniósł zdziwiony brwi, chcąc zapytać, czy wszystko w porządku. Zaczął obawiać się o swojego słodkiego nerda, ale nim z jego ust wypłynęły jakiekolwiek słowa, Midoriya zmienił położenie swojego telefonu, nakierowując kamerę na...

– O ja pierdole...

To były jedyne słowa mogące opisać całą tę sytuację. Momentalnie zaschło mu w gardle, gdy śledził przenikliwym spojrzeniem każdy cal obrazu, jaki przed sobą widział. Duże, pokryte piegami i bliznami uda, prezentowały się nienagannie, gdy Izuku siedział na łóżku z ugiętymi nogami. Naciągnięty na skórę cienki materiał czarnych kabaretek z dużymi oczkami wkomponowywał się idealnie w koronkowy komplet bielizny przylegający do tyłka i klatki piersiowej młodszego. Bakugo przeleciał pośpiesznie wzrokiem po całym jego ciele jeszcze raz, nim zatrzymał się dłużej na białym puszku doczepionym do nadgarstków dłoni, które teraz spoczywały na twarzy chłopaka, zakrywając jego rozległe rumieńce.

– Po-powiedź coś proszę... – Midoriya jęknął zrezygnowany. Nie wiedział jak interpretować ciszę ze strony swojego kochanka, a niemożność widzenia jego twarzy tylko pogarszała jego sytuację.

– Wyglądasz idealnie. – Ochrypły głos wyrwał się z ust starszego. Obserwował, jak drżące dłonie delikatnie oddalają się od czerwonej twarzy i znajdują miejsce gdzieś przed jego ciałem, splatając ze sobą poharatane palce. Jego paznokcie pomalowane na ciemny kolor zmusiły Katsukiego do myśli o ich dotyku, za którym tak bardzo tęsknił.

– Ach, tak sądzisz? Wiesz, ja nigdy... ale super, że ci się podoba! – Mamrotanie nerda, sprawiło, że Bakugo nie potrafił się nie uśmiechnąć. Tęsknił za jego głosem, za jego zachowaniem, za jego dotykiem i zapachem. Miał chęć przymknąć oczy i słuchać jego długiej opowieści, lecz zdecydował się na coś innego i ostatnimi siłami sięgnął po pilota leżącego niedaleko niego, włączając telewizor zawieszony na ścianie naprzeciwko.

Pragnął widzieć go dokładniej, więc czemu miałby zrezygnować z okazji oglądania swojego chłopca na dużym ekranie? Myśl ta wydawała mu się niebywale podniecająca, a on... nie miał zamiaru z niej nie skorzystać.

Szczęście dopisywało mu dziś bardziej, niż na początku myślał. Oprócz udanej misji, którą mogli wreszcie zakończyć z głębokim westchnieniem ulgi, pięknej, słonecznej pogodzie sprawiającej, że kwitnące wszędzie drzewa wiśni, wyglądały przecudownie, mógł też z lubością oddać się myślą, że już jutro wraca do swojego ukochanego. Ukochanego, którego teraz ogląda na telewizorze, w skąpym przebraniu króliczka, z zaczerwienioną twarzą i – tak przeczuwał – rosnącym podnieceniem w podbrzuszu.

– Podoba się to mało powiedziane, kochanie.

Pieszczotliwy zwrot spowodował niekontrolowany uśmiech na twarzy zielonowłosego. Rozpromienił się jeszcze bardziej, a na piegowatej twarzy powstały urocze dołeczki w które, idealnie pośrodku, wbijały się, po jednym z każdej strony, czarnym, okrągłym kolczyku.

– Więc, co dla mnie przygotowałeś, króliczku? – Głos blondyna przyjemnie zawibrował w słuchawkach Midoriyii, powodując pierwszą, nagłą falę przyjemnych dreszczy. Jakby jego zawstydzenie nagle odeszło na drugi plan, uśmiechnął się chytrze i przygryzł dolną wargę, posyłając w stronę kamery wzrok zza w półprzymkniętych powiek.

Bakugo znał ten wyraz grzesznej twarzy swojego ukochanego Deku. Widywał go wielokrotnie, gdy ten pochłaniał w całości łapczywie jego kutasa w opuszczonej uliczce gdzieś pomiędzy wysokimi budynkami w mieście, gdzie odbywali patrol, a gdzie oprócz pysznego obiadu wziętego na wynos, potrzebował do szczęścia jeszcze deseru i paru dużych kropli swojego Kacchana głęboko w jego gardle. Blondyn pamiętał, jak z tą podnieconą miną siadał na jego biodrach, zatapiając w całości ponad ośmiocalowy sprzęt japońskiego bohatera numer dwa, rozgaszczając się na jego wyćwiczonym podbrzuszu jak na pieprzonym tronie. Widywał go w swoich mokrych snach, które przypominały mu każde zbereźne rozmowy, nawet te za czasów licealnych, gdzie oboje, pomimo małego doświadczenia, byli chętni i otwarci na nowe przyjemności.

Jakimś małym pilocikiem Midoriya sprawił, że w pokoju zrobiło się ciemniej, a na ścianie zaczęły biegać delikatne, neonowe wężyki. Do uszu Katsukiego, ozdobionych paroma czarnymi kolczykami dotarła cicha melodia. Deku zadbał o klimat, który wprowadził starszego w większy stan rozluźnienia i podekscytowania całą tą sytuacją. Śledził z zaciekawieniem każdy jego ruch, sapiąc głośno, gdy Izuku pochylił się delikatnie do przodu, opierając na wyprostowanych ramionach i sięgając coś zza kadru. Prezentował grzesznie w lustrze zawieszonym na ścianie za jego plecami, pulchny, odziany w koronkę tyłek. Bakugo warknął pod nosem ostre przekleństwo, widząc, jak jego mężczyzna prowokująco wypina się mocniej, schodząc biodrami niżej i sprawiając, że Kacchan zamieniał się w wulkan emocji. Chciał złapać za jego dużą dupę, ugniatając pokryte piegami pośladki w akompaniamencie cichych stęknięć ze strony młodszego. Chciał spojrzeć na niego z bliska, od tyłu, rozchylając dwie pyszne połówki i napawać się widokiem zaróżowionej słodkiej dziurki, w której rozpłynąłby się z przyjemnością, a w której teraz znajdował się pieprzony puszysty, króliczy ogonek, wetknięty głęboko, tak, by przyjemnie drażnił śliskie ścianki.

– Jesteś niemożliwy, Deku. – Bakugo wręcz wywarczał ostro te słowa, zaciskając mocniej szczękę. Odchylił ręcznik spoczywający na jego talii, odkrywając w końcu już dość mocno sterczące przyrodzenie. Przesunął po nim parokrotnie dłonią, bardziej się pobudzając. Przyjął z uśmiechem przyjemne mrowienie w ciele, spokojnie czekając na rozwój sytuacji.

Midoriya jakby czytając mu w myślach, delikatnie wyprostował się na swoim miejscu, przesuwając się na bok, dając tym samym lepszy wgląd w swój tył odbijający się w lustrze. Założył niesforny kosmyk kręconych włosów za ucho, uśmiechając się niewinnie, gdy przyłożył do języka mała, wibrującą zabawkę. Otoczył drobny przedmiot parokrotnie językiem, śliniąc ją dokładnie, nie zapominając o pokazaniu ulubionego kolczyka przyczepionego do mięśnia.

– Oddałbym dużo, żebyś teraz lizał mojego kutasa, a nie tę pieprzoną zabawkę.

Cichy chichot wypłynął z ust piegowatego.

– Brzmisz na zniecierpliwionego Kacchan... Tak, jakbyś nie robił tego od tygodni. – Mściwy uśmiech wykwitł na jego słodkiej twarzyczce, gdy wymawiał wyraźnie każde ze słów, a potem zatoczył kolejne jedno, drugie i trzecie kółeczko językiem.

– Bo nie robiłem i jestem cholernie podniecony na samą myśl o moim seksownym facecie, który teraz będzie bawił się ze mną, chyba tylko po to, bym jutro mógł sprać mu porządnie ten tłusty, piegowaty tyłek, że nie usiądzie na nim przez najbliższy tydzień.

Ostre słowa wywołały delikatne drgnięcie przyrodzenia Midoriyii. Potarł o siebie uda, kręcąc się na miejscu i oddychając cichutko w mikrofon przytwierdzony do słuchawek. Pomimo że słowa te brzmiały jak ostrzeżenie, napalona dupa Deku nie mogła się doczekać, aż blondyn spełni swoje groźby, a on jeszcze mu za to wszystko podziękuję.

– Trzymam cię za słowo, Kacchan.

Och, i to w jak pięknym stylu mu podziękuję.

Prychnięcie ze strony starszego, wypłynęło w momencie, gdy wibrujące, małe jajeczko podrażniło ociekająca śluzem główkę piegowatego przyrodzenia. Jeździł nią, zataczając kółeczka, sapiąc i mamrocząc pod nosem sprośne rzeczy, które rozpalały ich obu do czerwoności. Szeptał cichutko swoje odczucia, wyobrażając sobie zwinny język otaczający jego sprzęt, liżący i skubiący jego opaloną skórę. Jeździł zabawką po całej długości, urywając sapnięcia, gdy dotknął się w szczególnie wrażliwy punkt. Kawałkiem kolorowej taśmy przytwierdził następnie zabawkę przy główce, mogąc dłońmi zająć się sobą w innym miejscu.

Przesunął palcami okraszonymi licznymi bliznami wzdłuż swoich bioder, przez talię i żebra ku górze, zatrzymując się na dłuższą chwilę w miejscu nabrzmiałych sutków. Ścisnął je delikatnie, sapiąc na swój własny dotyk. Fala przyjemności przetoczyła się przez jego ciało, gdy miejsce palców zastąpiły srebrne klamerki połączone łańcuszkiem.

Bakugo nie pozostawał bierny w całej tej sytuacji, chwalił i namawiał do przyjemności swojego króliczka, w powolnym tempie zajmując się swoim sprzętem. Nie chciał robić tego szybko. Wiedział, że chłopak przygotował coś więcej, coś, do czego wspomnień będą oboje wracać niejednokrotnie, spuszczając się potem z głośnym jękiem.

– Chcę zobaczyć twój tyłek. – Ciche słowa rozbrzmiały w słuchawkach. – Odwróć się ładnie dla mnie.

Posłusznie, słuchając polecenia, Izuku odwrócił się, pokazując do kamery swój krągły tyłek. Usiadł nim wygodnie na poduszce, zerkając w stronę kamery przez ramię. Wyglądał uroczo, w tych króliczych uszach i rumieńcach nieschodzących z policzków. Katsuki szkarłatnym spojrzeniem otaksował jego ciało. Pomimo blizn, mniejszych czy większych, wyglądał cholernie pięknie. Bakugo nabrał ochoty wycałowania każdej z nich i wychwalenia Izuku, aż ten będzie miał dość. Wyszeptał parę ze słodkich słówek, przyprawiając go o kolejne uczucie szczęścia rosnące w klatce piersiowej. Deku podziękował grzecznie, podnosząc tyłek i ukazując puchowy ogonek. Rozszerzył pośladki, trzęsąc nimi, po chwili delikatnie wyjmując i znowu wkładając zabawkę. Była duża, srebrna i ociekająca lubrykantem. Czynność ta wydawała przyjemny, mokry dźwięk, dopóki nie została zakończona jednym głośniejszym plusnieciem i wyjęciem zabawki.

Chciał przejść o krok dalej. Chciał dać Kacchanowi lepszy pokaz. Chciał sprawić mu jeszcze więcej przyjemności.

Dźwięk rozrywanych kabaretek przedarł się przez muzykę. Palcem wskazującym Izuku mocniej odchylił koronkowe majtki na bok, odsłaniając swoje wejście. Oddychaj głęboko, rozsmarowując na ciele śliski płyn. Klepnął się w pośladek, jęcząc po tym słodko. Jego różowa dziurka pulsowała, potrzebując więcej uwagi i stymulacji, do której zaraz został grzecznie zachęcony.

Midoriya jęczał głośno do mikrofonu, wciskając w śliski tyłek wibrującą zabawkę. Długa, lekko giętka marchewka idealnie dopasowywała się do ciasnych ścianek, drażniąc jego wrażliwy punkt, sprawiając, że z jego kołyszącego się na boki kutasa ściekała długa stróżka śluzu. Oparł wygodnie biodra o podłużną, miękką poduszkę, wypinając się wyraźniej w stronę kamery, ukazując soczysty, błyszczący od lubrykantu tyłek.

– Mhh... Dobrze ci Deku? – pytanie przerwało dłużącą się ciszę, przerywaną tylko łamiącymi się westchnięciami. – Lubisz to robić, prawda? Kochasz się pieprzyć jak niewyżyta dziwka. Przyznaj się, ile razy już to robiłeś pod moją nieobecność?

Izuku jęknął przeciągle, zaciskając błyszczące od łez, zielone oczka. Musiał zakryć usta dłonią, by nie wywarczeć w odpowiedzi wprost do uszu blondyna, że ich rozłąka wprowadziła go w istny, dziki stan, gdzie trudno było mu zapanować nad swoim ciążącym w organizmie podnieceniem. Obiecał sobie, przynajmniej na razie, nie zdradzać Katsukiemu informacji o tym, na jak wiele sposobów zajmował się sobą w domu, a nawet i poza nim.

Skupił się na poruszaniu ręką i sprawianiu sobie przyjemności. Poprawił mikrofon, wraz ze swoją pozycją, by idealnie być odbieranym przez drugiego mężczyznę. Pracował coraz ostrzej, chcąc poczuć więcej i więcej. Pragnął zastąpić zabawkę czymś większym i należącym do Bakugo. Wiedział, że tylko on potrafi dać mu największą przyjemność, ale teraz był zdany tylko na siebie i doping starszego. Trząsł się, ocierając ciało o poduszkę. Przypięte do sutków klamerki przyjemnie drażniły jego wrażliwą skórę, a przyklejone do penisa jajeczko, napędzało mocniej jego małe serduszko.

Izuku, spójrz na mnie.

Pomimo że prośby tej nie dało się spełnić dosłownie, Midoriya spojrzał w stronę kamery, przygryzając mocno wargę. Wyglądał, jakby zaraz miał rozbić się na kawałki z nadmiaru przyjemności.

– Kacchan... Kacchan, Kacchan, Kacchan, Kacchan...

Powtarzał przezwisko ukochanego jak mantrę, pompując dodatkowo chaotycznymi ruchami swojego nabrzmiałego penisa, goniąc spełnienie, które ostatnimi czasy spędzało mu sen z powiek.

– Dalej kochanie, zrób to ładnie dla mnie. – Chrypiące słowa ze strony blondyna wywołały fale motylków w piegowatym brzuchu.

Midoriya przymknął pełne podniecenia oczy, wyobrażając sobie, że zamiast gumowej zabawki, to kutas jego kochana wbija się w jego tyłek, sprawiając, że zaraz rozpływa się pod błogim uczuciem dojścia, dopingowany głośnymi sapnięciami ze strony starszego, który także ledwo utrzymywał się na krawędzi.

– Tak, tak, tak, kurwa tak, cudownie Deku. Jesteś taki idealny. – Bakugo chwalił pojedyncze ruchy, z lubością patrząc, jak drgający penis Midoriyii podskakuje, wylewając z siebie długie strużki spermy i mocząc poduszkę, o którą chłopak parę chwil temu jeszcze się ocierał.

Uda młodszego trzęsły się z nadmiaru emocji, gdy cicho stękał, delikatnie wysuwając zabawkę. Bakugo uśmiechnął się, widząc jak biały, gęsty lubrykant wypływa z pulsującej dziurki, imitując lawinę spermy.

Oddychali głośno, próbując uspokoić swoje szybko bijące serca. Z przymkniętymi oczami, blondyn wytarł swoje dłonie do sucha, wręcz rozpływając się ciałem na ciemnej sofie. Był wykończony, jego słodki nerd nawet zdalnie wypruł z niego wszystkie siły, ale nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie. Nie potrafił nie czuć przyjemnego uczucia ciepła rozprowadzającego się w jego ciele raz za razem, gdy chociaż na moment pomyślał o swoim chłopcu.

– Kacchan? – Cichutki głos rozbrzmiał w białych słuchawkach blondyna, na co mruknął tylko, dając znać, że słucha. – Wszystkiego najlepszego... – Słodki głosik dobiegł do jego uszu, na co znów poczuł przyjemne ciepło. – Kocham cię. Bardzo mocno.

Katsuki uśmiechnąłem się w swój charakterystyczny, trochę złośliwy sposób i wychrypiał zmęczone, ale pełne zadowolenia:

– Tak. Ja ciebie też nerdzie... Ja ciebie też... – Czerwone oczy spojrzały na bok, spotykając się z drobnym, zamszowym małym pudełeczkiem leżącym na stoliczku i czekającym na powrót blondyna do domu. – Nawet nie wiesz jak bardzo, Izuku.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top