[02]
Poprzedniego dnia między mną, a Nicolasem nic więcej się nie wydarzyło. Pomijając pożegnanie i chwilę, gdy zapytał mnie o ilość gałek i smak lodów w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Przez chwilę nawet rozważałam możliwość przeproszenia go, jednak na szczęście szybko oprzytomniałam.
Dzisiejszego ranka przez krótką chwilę łudzilam się, że być może chłopak się podda. Niestety, nadzieja prysła, niczym bańka mydlana wraz z dźwiekiem przychodzącej wiadomości.
920 161 4255 : Dzień dobry, Kelsey! Mam nadzieję, że dobrze spałaś. ;-)
Dziś spotkajmy się tam, gdzie wczoraj, tylko o późniejszej godzinie. Czy szesnasta ci pasuje?
~Nicolas.
Nie odpisałam mu - stwierdziłam, że chłopak albo zaryzykuje i się pojawi, albo nie. To już nie mój problem. A w wypadku, gdyby nie przyszedł zawsze mogę odwiedzić Kevina, który mieszka w okolicy.
Kevin to jeden z najlepszych koszykarzy w naszej szkole. Jest dobrze zbudowanym brunetem o ciemnobrązowych oczach i prawdopodobnie jedyną przeszkodą, która powstrzymywała mnie przed związaniem się z nim, był jego wzrost. Jak na gracza koszykówki jest nadzwyczaj niski, a ja nie mogłam pozwolić sobie na chłopaka, który jest ode mnie niższy, gdy mam na sobie szpilki.
Dla niektórych takie rozumowanie może wydawać się głupotą, natomiast faktem jest to, że moje poglądy są jak najbardziej trafne. Przykładowo wyobraźcie sobie królową jesiennego balu z takim niziołkiem u boku. Przecież to byłby dla mnie wstyd na całe życie.
Dzisiejszy ranek minął mi wyjątkowo prędko, zresztą podobnie jak popołudnie. Po ponad dwugodzinnej rozmowie przez telefon z Victorią o pięknie Grecji i pół sezonu Glee później zorientowałam się, że już czas wychodzić z domu. Szczerze nienawidziłam, gdy dzień mijał mi na robieniu niczego w taki sposób, ale w tym przypadku nie mogłam nic na to poradzić. Vicki pojechała z rodzicami do Grecji, Shelley do Egiptu... W zasadzie to wszyscy moi znajomi poza Kevinem powyjeżdżali. Prawdopodobnie ja także przebywałabym teraz za granicą i wylegiwała się gdzieś nad oceanem, gdyby nie natłok pracy mojej mamy.
Przed wyjściem na spotkanie zdążyłam jeszcze wybrać torebkę (wzięłam beżową, pasującą do koloru butów) i okulary przeciwsłoneczne.
Tym razem spóźniłam się na spotkanie znacznie dłużej, niż wczoraj.
-Już myślałem, że nie przyjdziesz - odezwał się Nick, gdy tylko mnie zobaczył.
-Rozważałam tę opcję, jednak stwierdziłam, że i tak nie mam nic lepszego do roboty - wzruszyłam ramionami. - Co wymyśliłeś na dzisiaj?
Po zadanym przeze mnie pytaniu Nicolas wyraźnie się ożywił. Wcześniej tego nie zauważyłam, ale chłopak miał lekko podkrążone oczy i był bledszy, niż zwykle.
-Mam całkiem niezły pomysł - uśmiechnął się. - Myślałem nad czymś, żebyśmy nie musieli zbyt wiele rozmawiać... boję się, że znów zejdziemy na jakiś delikatny temat, a nie chcę znów nieporozumienia, sama rozumiesz...
-Czyli kino? - zapytałam znużona. Czy on musiał tak rozwijać swoje wypowiedzi? Nie mógł po prostu odpowiedzieć jednym słowem?
-Nie, to byłoby zbyt proste - odpowiedział, a jego oczy zaczęły błyszczeć. - Tak się złożyło, że moj brat kupił sobie i swojemu przyjacielowi bilety do teatru, jednakże nastąpiły pewne komplikacje i nie może się tam pojawić, więc oddał mi bilety.
- Nie - szybko zaprzeczyłam. - Teatry są tylko dla nudziarzy i frajerów.
Nicolas zmarszczył brwi.
-To tylko stereotyp. Spodoba ci się - zapewnił. - Chodź, trochę dalej wzdłuż uliczki zaparkowałem samochód.
Jęknęłam i chcąc, nie chcąc podążyłam za chłopakiem.
Jego samochód w żadnym wypadku nie przypominał samochodu, wyglądał bardziej jak zmutowana blacha. Podobno jest taki "nadziany", a nie stać go na porządne auto?
-Zapnij pasy - upomniał mnie, wkładając kluczyki do stacyjki.
-Po co? - prychnęłam. - To bzdura, przecież ten teatr nie jest daleko.
Nick nerwowo poprawił ręką grzywkę.
-Przecież to nie działa tak, że wypadki zdarzają się tylko wtedy, gdy jedziesz gdzieś dalej.
Przewróciłam oczami. Kim on jest, żeby prawić mi morały?
-Nie jesteś moim ojcem, zluzuj - odparłam, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
-Proszę, zapnij pasy - poprosił, wyglądając przy tym żałośnie, jak zbity szczeniak.
Przewróciłam oczami, co za irytujący i natarczywy idiota.
-Kelsey...
-Długo masz zamiar jeszcze stać w miejscu i tak jęczeć?! - zapytałam głośno, odwracając wzrok w jego stronę.
-Tak długo, jak to będzie koniecznie - odpowiedział, a jego lewy kącik ust drgnął.
Przez chwilę mierzyłam go wzrokiem, gotowa się kłócić, jednak moment później postanowiłam sobie odpuścić.
-No dobra, dobra! Zapnę te cholerne pasy - odkręciłam się i zrobiłam o co prosił. - Zadowolony?
-Tak - uśmiechnął się i nacisnął pedał gazu. -Masz ochotę na radio? Może jakaś płyta? Jak chcesz, to w kieszonce w drzwiach są jakieś płyty...
-Nie, spasuję. I tak pewnie słuchasz Czopina, czy jak mu tam było - powiedziałam i machnęłam lekceważąco ręką.
-Chopina - poprawił automatycznie, brzmiąc na rozbawionego. - Właściwie to mój gust muzyczny wygląda trochę inaczej.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Jeśli lubujesz w metalu to tym bardziej nie.
Nicolas roześmiał się.
-Pudło. Zgaduj dalej.
Ponownie wywróciłam oczami. Teraz będziemy bawić się w zagadki? Co to za gość? Najpierw dyskusja o lodach, a teraz zgadywanki. Urwał się z innego świata, czy co?
-Skoro nie muzyka klasyczna ani nie metal, to podejrzewam pop.
Nicolas skrzywił się nieznacznie.
-Nie, w zasadzie to nie przepadam za popem.
Kto by się tego spodziewał.
-Słuchaj, nawet mnie nie obchodzi to czego słuchasz, więc nie będę dalej brnęła w tę zgadywankę...
-Głównie słucham różnych rodzajów rocka i ewentualnie grunge - powiedział, udając, że nie słyszał pierwszej części mojej wypowiedzi.
-Aha.
-A ty? Czego lubisz słuchać? - spytał uważnie obserwując jezdnie.
-Głównie Justina Biebera i One Direction.
Brwi chłopaka wystrzeliły w górę.
-Poważnie?
-Nie, na niby - odpowiedziałam ironicznie. - Tak, poważnie, matole.
Nicolasm nie odpowiedział. Całą swoją uwagę poświęcił na kierowaniu pojazdu. Rzadko zdarza mi się widzieć kogoś, będącego w takim skupieniu na codzień. Zwykle osoby wokół mnie były nieuważne, a Nicolas zwracał uwagę na każdy szczegół.
Gdy dotarliśmy na miejsce westchnęłam. Wiele bym dała, żeby móc teraz oglądać z Vicki jakąś komedię romantyczną, zamiast iść z tym cymbałem do zbiorowiska pseudo-aktorów.
Nick otworzył mi drzwi wejściowe do budynku i wpuścił mnie pierwszą.
Nie raz już tu przebywałam, głównie na spektaklach szkolnych, więc wystrój wnętrza nie robił już na mnie wrażenia. Pamiętam, że gdy pierwszy raz tu przyszłam byłam zachwycona tym, jak się prezentował teatr.
Tuż przy wejściu znajduje się szatnia - ale nie byle jaka. Wieszaki są wyzłacane, a wszyscy pracownicy są ubrani w ten sam, elegancki, granatowy uniform. Ściany są białe i zawsze wyglądają, jakby były świeżomalowane. Na ścianach wiszą przeróżne obrazy wielkich artystów, przykładowo Szekspir, a podłoga pokryta jest dywanami. Spośród tego wszystkiego największe wrażenie robi wielki, kryształowy żyrandol.
-Myślę, że nie ma potrzeby zatrzymywania się w szatni - powiedział Nick. - Najlepiej byłoby przejść od razu na salę... Chyba, że chcesz coś zostawić?
Mentalnie uderzyłam się w czoło. Przecież i tak nic przy sobie nie miałam, poza torebką. Ale oczywisty jest fakt, że torebek się nie zostawia w szatni.
-Nie, jakbyś niezauważył nie ma takiej potrzeby.
Chłopak pokiwał głową.
- W takim razie chodźmy.
***
Nicolas zabrał mnie do teatru na pieprzononego Romea i Julię. Nie spodziewałam się po nim czegoś tak prostego, ale szczerze mówiąc było całkiem interesująco. O dziwo nigdy wcześniej nie widziałam ani do końca nie przeczytałam tej sztuki, więc zakończenie było dla mnie dosyć szokujące. Oczywiście miałam świadomość, że zakochani nie przeżyją, jednak nigdy wcześniej nie wiedziałam dlaczego. Zwyczajnie mnie to nie interesowało.
-I co myślisz? - zapytał Nicolas po wyjściu z teatru. -Całkiem fajnie spędzony czas, prawda?
-Nie było najgorzej - odparłam wymijająco. Prędzej wydłubię sobie oczy, niż przyznam się, że mi się podobało. Moje zdanie na temat teatru się nie zmieniło i nie zmieni. W końcu jedna jaskółka wiosny nie czyni.
-W porządku.
Byłam wdzięczna, że Nicolas się nie dopytywał o nic więcej. Nie miałam ochoty na kolejną dyskusję, która przy naszych poglądach była gwarantowana.
-Wolisz, żebym cię odwiózł, czy chcesz się przejść?
-Im szybciej wrócę do domu, tym lepiej dla mnie - powiedziałam i nie czekając na Nicka, ruszyłam w stronę jego samochodu.
Witajcie!
Króciutki ten rozdział, ale nie potrafię go bardziej rozbudować. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że następne rozdziały będą dłuższe i będzie się w nich działo o wiele więcej, a te aktualne to tylko wprowadzenie.
Ponownie zaskoczyłam samą siebie wstawiając rozdział tak wcześnie. Planowałam go dodać dopiero w czasie trwania świąt, a tu proszę!
Miejmy nadzieję, że pójdzie tak dalej :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top