☙ 30.
Wpatrywał się w komórkę, raz po raz odczytując krótką wiadomość, która zdawała się wywracać jego życie do góry nogami.
Nie zmieniał numeru od lat. Najwyraźniej Ismena nie zdecydowała się usunąć go całkowicie ze swojego życia, choć on zrobił to w chwili, gdy wyprowadził się z Katowic i postanowił się z niej wyleczyć.
Kochał tę dziewczynę jak szaleniec. Był gotów poświęcić wszystko dla jej szczęścia, przez co jej zdrada kosztowała go tak wiele. Długo nie mógł się pozbierać po tym, jak złamała mu serce, a widok jej łez, gdy opuścił wspólne mieszkanie, błagając o wybaczenie, ponownie pojawił się w jego myślach.
Myślał, że tamten etap miał już za sobą, tymczasem siedział nad wiadomością i zastanawiał się, co powinien zrobić.
A przecież miał dziewczynę, której zamierzał zaproponować wspólne mieszkanie! Traktował Ninę poważnie i bez wątpienia się w niej zakochał. Nie tworzyli idealnej pary, ale takie nie istniały. Doskonale wiedział, iż dojrzały związek wymagał pełnej akceptacji swoich zalet i kompromisów, które nie wymagały całkowitego poświęcenia się dla drugiej osoby.
Z całą pewnością w związku nie powinno być też żadnych tajemnic, ani kłamstw.
Dlaczego więc odpisał Ismenie, by się spotkali, tym samym kłamiąc Ninie, że zobaczą się dopiero jutro, ponieważ coś mu wypadło?
Zrezygnowany, spojrzał na śpiącą obok niego Sabę, która ułożyła głowę na jednej z kolorowych poduszek, zdobiących jego kanapę.
Chętnie zabierał psa Niny do siebie, gdy mijali się przez pracę. Uwielbiał Sabę i było mu żal, gdy ta musiała całymi dniami przesiadywać w domu i wyczekiwać ponownego ujrzenia swojej właścicielki.
Gdyby wspólnie zamieszkali, nie musiałby korzystać z dorobionych kluczy i przemieszczać się z jednego mieszkania do drugiego. Bez wątpienia ułatwiłoby to im codzienne funkcjonowanie.
Nie miał jednak pojęcia, jak Nina podejdzie do tematu wspólnego zamieszkania.
Równie niepewny był co do swoich uczuć i tego, jak potoczy się spotkanie z jego pierwszą, prawdziwą miłością.
Kroczyli ścieżką wśród zielonych drzew, wsłuchując się w szum liści oraz liczne rozmowy, błądzących po parku ludzi.
Pogoda dzisiejszego dnia obdarzyła mieszkańców Zirowic przyjemnym ciepłem, lekkim wiatrem oraz promieniami słońca, które zachęcały do opalania.
Nina zajadała się miętowymi lodami, wpatrując się w cudowne tulipany, rosnące pomiędzy dwoma ścieżkami parku. Pomarańczowo-żółte barwy sprawiały, że nie mogła odwrócić od nich wzroku.
Po ciężkim dniu pracy, z chęcią przyjęła propozycję Kaspiana, dotyczącą wspólnego spaceru. Tak też pojawili się w parku, w którym chłopak był po raz pierwszy. Choć przyjeżdżał do siostry do Zirowic, nigdy nie zapuszczał się dalej, jak jej mieszkanie i zwykle zabierał ją do Gliwic, gdzie działo się o wiele więcej i było mnóstwo miejsc do zwiedzenia.
Trudno się nie zgodzić, zważywszy na to, że Zirowice nie miało nawet rynku. Miasto głównie słynęło z ciucholandów i kebabów, upiornie upodabniając się do ponurego Zabrza.
Mimo to Nina nie wyobrażała sobie, by stąd wyjechać. Jej korzenie tkwiły zbyt głęboko, by mogła na dłuższą metę odnaleźć się w innym mieście.
Gliwice jej się podobały, jednak było tam dla niej zbyt tłoczno.
Dla kogoś, kto nie przepadał za ludźmi, a już na pewno nie za ich skupiskami, spokojne Zirowice były idealnym miejscem na stabilizację.
– Kuba nie miał nic przeciwko, że się spotkaliśmy?
Nina odwróciła wzrok od pięknych tulipanów na kroczącego u jej boku wysokiego chłopaka.
Kaspian wpatrywał się w nią jasnobrązowymi oczami z wyraźnym zaciekawieniem. Miał na sobie krótkie czarne spodenki i białą koszulkę bez rękawów, dzięki czemu dostrzegła wyraźny zarys mięśni jego ramion. Bez wątpienia przydawały się podczas masowania klientów.
– Mój związek to nie więzienie. Mam prawo mieć przyjaciół – odparła i wróciła do jedzenia loda. – Dlaczego pytasz?
– Wydaje mi się, że za mną nie przepada.
Nina wzruszyła ramionami, niezbyt przejęta.
– To nie ma znaczenia. Ja też nie przepadam za większością jego znajomych, a oni nie przepadają za mną – przyznała, obdarzając go uśmiechem. – Poza tym, coś mu wyskoczyło, więc i tak nie miałby dla mnie czasu. Gdyby nie ty, spędziłabym ten piękny dzień w domu. Ewentualnie poszłabym z Sabą na spacer, a dopiero potem odpaliła Netflixa.
– Widzę, że jesteś typem domownika, jak ja.
– Zdecydowanie! – Roześmiała się. – Wiesz... Czasem oglądam te wszystkie seriale o paczkach przyjaciół, którzy imprezują, przeżywają jakieś przygody i zdaję sobie sprawę, że mnie by to męczyło. Uwielbiam ciszę, spokój i własne towarzystwo. Zdecydowanie lepiej czuję się, gdy jestem sama lub towarzyszą mi ludzie, których naprawdę lubię. A że jest ich doprawdy niewiele, mam dużo wolnego czasu.
– Na imprezie wydawałaś się świetnie bawić – zauważył, wspominając parapetówkę w apartamencie jego siostry.
Nigdy nie zapomni tamtego wieczoru. Bawił się genialnie w towarzystwie Niny i cieszył się, iż bez poczucia winy mógł z nią tańczyć i trzymać ją za rękę.
– Byłam wstawiona, zła i chciałam utrzeć nosa Kubie – wyznała, wbijając zamyślony wzrok w loda. – Gdyby nie ty, pewnie grzałabym kanapę i czekała, aż Kuba w końcu zabierze mnie do domu. Tamtego dnia nie miałam ochoty na imprezę i czułam się okropnie.
– Czułem dokładnie to samo – przyznał, wpatrując się w jej twarz jak urzeczony. Z każdym kolejnym słowem, padającym z jej ust, czuł ogromną potrzebę, by chwycić ją w ramiona, przytulić i wyznać, iż bardzo ją lubił. – Nienawidzę imprez, ale gdy tylko cię zobaczyłem, mój nastrój momentalnie się poprawił.
– Oboje jesteśmy odludkami – zauważyła, gładząc go po ramieniu z uśmiechem. – Pewnie dlatego tak dobrze się dogadujemy.
Szkoda, że patrzysz na mnie jedynie jak na kumpla, pomyślał z bólem serca.
Ruszył za nią w stronę budki, gdzie Nina zamówiła dwie porcje frytek oraz piwo. Dla niej z sokiem, dla niego bez procentów. W końcu przyjechał samochodem.
Kaspian miał ochotę wyszarpać jej portfel z ręki, gdy uparła się, że zapłaci, jednak ostatecznie skapitulował. Zauważył, że nie miał do czynienia z kobietą, która pozwalała za siebie płacić w każdej sytuacji.
Trudno było do tego przywyknąć, jednak nie zamierzał się z nią sprzeczać. Nie po to przyjechał z Gliwic, by rozstać się w złej atmosferze.
Zajęli miejsca naprzeciwko siebie przy wolnym, drewnianym stoliku i czekali, aż frytki zostaną im dostarczone.
Nina nie jadła obiadu, jednak nie zgodziła się na pójście do jakiejś restauracji. Uznała, że w Zirowicach nie było niczego ciekawego i wolała spędzić ten czas w parku, jedząc frytki.
A on się zgodził. W końcu nie znał tego miasta. Poza tym zależało mu tylko na jej obecności. To dla niej tutaj przyjechał.
– Dlaczego nie chcesz przyjechać do mnie na masaż? – zagadnął, gdy dziewczyna odłożyła komórkę na stół. Wcześniej odpisała na czyjąś wiadomość. – Jestem pewien, że twoje ciało chętnie by się odprężyło po ciągłej pracy. Mówiłaś, że coraz częściej bolą cię plecy.
– Odkąd rozciągam się za pomocą filmików na YouTube, jest lepiej.
– Wiesz, że to nie to samo, co masaż. Nie bądź uparta i się zgódź. Przecież nie zjem cię podczas sesji.
Wizja wydania dwustu złotych przy jej budżecie, zdecydowanie ją zniechęcała. Może gdyby zarabiała więcej i miała już uzbieraną wymarzoną kwotę na czarną godzinę, nie byłoby jej żal poświęcić kasy na taką przyjemność. W obecnej chwili jednak nawet o tym nie śniła.
Tym bardziej że właścicielka mieszkania dźwignęła jej odstępne.
Nie chciała, by Kaspian wziął ją za sknerę lub biedaczkę, jednak musiała stanowczo dać mu do zrozumienia, by o tym zapomniał.
– Wyobrażasz sobie mnie paradującą przed tobą w jednorazowych stringach, z gołymi cyckami? – spytała, a policzki Kaspiana momentalnie oblały się rumieńcem.
Jasnobrązowe oczy błądziły wszędzie, byle nie na jej twarz. Nie był w stanie ukryć zawstydzenia, które nim zawładnęło.
A Nina zaczęła chichotać. Nie mogła nic poradzić na to, że wydał jej się w tym momencie tak cholernie uroczy.
To był pierwszy raz, jak zdołała zawstydzić chłopaka. Czuła się z tym doprawdy dziwacznie.
– Mogę zaproponować ci moją koleżankę, ona...
– Nie, dziękuję. – Podniosła się z krzesła, słysząc w głośniku numer zamówienia i ruszyła do budki po frytki.
Dzięki temu Kaspian miał chwilę na opanowanie emocji.
Już miała wrócić do stolika, gdy ujrzała roześmianą twarz ojca. Wpatrywał się w twarz młodziutkiej dziewczyny, bawiąc się przy tym kosmykiem jej blond włosów.
Nie znała jej, jednak nie zmieniało to faktu, iż owy widok wywołał w niej mdłości.
Przecież ta dziewucha nie mogła mieć więcej, jak dwadzieścia lat!
Zerknęła w stronę siedzącego do niej tyłem nieopodal Kaspiana i zdecydowała się przerwać sielankę ojca, podchodząc do jego stolika.
Nie miała nic przeciwko, by odnalazł szczęście u boku innej kobiety, jednak tego było za wiele!
– Tato?
Tomasz Młynarski momentalnie spiął wszystkie mięśnie, słysząc nerwowy ton swej młodszej córki.
Uśmiech również zszedł mu z twarzy, choć nadal unosił kąciki, chcąc ukryć zdenerwowanie. Nie ukrywał się zbytnio ze swoją nową sympatią, jednak przez myśl mu nie przeszło, iż mógł wpaść na którąś ze swoich córek w parku.
Nina uwielbiała bowiem marnować życie w domu, jak jej matka, podczas gdy Natalia szlajała się po centrach handlowych, kosmetyczkach, fryzjerach, czy imprezach.
Przeprosił na chwilę swoją młodziutką towarzyszkę i odszedł na bok, ciągnąc za sobą Ninę.
– Zwariowałeś?! – Nina wyrwała się z uścisku, obdarzając ojca osądzającym spojrzeniem. – Ile ta laska ma lat? Dwadzieścia?!
– Dwadzieścia jeden...
– Mogłaby być twoją córką!
– To tylko wiek – odparł stanowczo, nerwowo rozglądając się po przyglądających im się ludziach. Widząc dwa opakowania frytek w dłoniach córki, zdecydował się zmienić temat. – Przyszłaś z kimś? Cieszę się, że kogoś poznałaś...
– Tato!
– Nie masz prawa mnie osądzać, Nino – oznajmił, wpatrując się w nią z żalem. – Poświęciłem dla ciebie i Natalii całą swoją młodość. Teraz gdy w końcu odzyskuję swoje życie, chcę czerpać z niego garściami. Dobrze się trzymam, nadal jestem przystojny i wysportowany. Fakt, że taka dziewczyna jak Kaśka na mnie spojrzała, tylko to potwierdza.
Poczuła, jak ciężar opada na jej barki i przygniata ją do ziemi.
Miała ochotę krzyczeć, że przecież nie pchała się na ten świat i niczego od niego nie oczekiwała. Od dziecka czuła, iż w ich domu było coś nie tak. Rodzice się nie kochali, nie spędzali ze sobą zbyt wiele czasu. Jedynymi dobrymi uczuciami obdarzyli Natalię, ją odsuwając zaś na bok i sprawiając, że czuła się jak intruz we własnym domu.
A teraz Tomasz dał jej do zrozumienia, tak samo jak matka, że zmarnował sobie przez nią życie.
To nie tak miało wyglądać.
Miała odzyskać ojca. Jego rozstanie z matką powinno sprawić, że w końcu poczuje, jak to jest mieć blisko jednego z rodziców. Nawet nie miała odwagi marzyć o choćby odrobinie sympatii ze strony matki. Naprawdę wystarczyłby jej ojciec, który dotrzymałby obietnicy i zaczął być częstszym bywalcem jej życia.
Tymczasem po raz kolejny musiała zmierzyć się z rozczarowaniem. Świadomość, iż nigdy nie będzie dla niego na tyle ważna, by poświęcał jej czas, wywołała w jej sercu ból, odbierając całą radość, która towarzyszyła jej do momentu, aż go ujrzała.
Tomasz, widząc lśniące łzy w piwnych oczach córki, przystąpił do przodu, chcąc ją dotknąć, jednak ta momentalnie się odsunęła.
– Nino, przepraszam. Nie miałem tego na myśli...
– Miałeś – przerwała drżącym głosem, ledwo powstrzymując się od rzucenia opakowania frytek w jego stronę. Żal jej jednak było zmarnować jedzenie. A także wydanych dwudziestu złotych. – A ja mam dość błagania rodziców, by mnie kochali. Całe życie staram się, byście z matką w końcu ujrzeli we mnie wasze dziecko, ale jestem tym już zmęczona. Nigdy nie będę Natalią. Nigdy nie zdołacie mnie pokochać tak, jak rodzic powinien kochać dziecko.
– Nino...
– Zostaw mnie w spokoju! – krzyknęła i odeszła, ignorując irytujących gapiów.
Po policzkach spływały jej łzy. Czuła się cholernie źle z faktem, że przez te pieprzone frytki nie mogła ich otrzeć.
Obraz rozmazywał się z każdą kolejną łzą, przez co szła na oślep do momentu, aż ktoś zacisnął palce na jej łokciach i zatrzymał w miejscu.
– Nino, co się stało?
Kaspian.
Człowiek, który właśnie ocierał z jej policzków łzy i otarł oczy, by później wytrzeć mokre dłonie o białą koszulkę.
– Możemy stąd iść? – spytała, wciskając mu w dłoń jedno opakowanie frytek.
Czuła na sobie przygnębione spojrzenie ojca, jednak nie spojrzała w jego stronę.
– Oczywiście.
Zacisnął palce na jej dłoni i skierował z dala od świdrujących ją oczu oraz ojca, który po raz kolejny złamał jej serce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top