☙ 09.
Pełna energii i przepełniona radością, wyłączyła budzik i ucałowała Sabę, dumnie zajmującą miejsce obok niej. Psiak bez wątpienia był zadowolony z faktu, iż miał do dyspozycji połowę łóżka, a nie jego skrawek.
– Idziemy siusiu? – Wystarczyło zadać to pytanie, by Saba zaczęła szczekać i skakać po łóżku jak dziecko po zjedzeniu zbyt dużej ilości czekolady.
Miała dziś drugą zmianę i parę strzyżeń zapisanych typowo do niej w grafiku. Wcześniej zajmowała się co najwyżej obsłużeniem nieumówionych klientów, którzy zjawiali się w salonie oraz pomagała dziewczynom przy nakładaniu koloryzacji, czy też modelowaniu włosów. Robiła, co mogła z ogromnym zaangażowaniem, nawet jeśli chodziło o mycie głowy. Dzięki temu szefowa zdobyła do niej zaufanie i zaczęła umawiać do niej łatwiejsze koloryzacje, strzyżeniami się nie przejmując, ponieważ je akurat Nina miała w małym palcu.
Ubrała szare dresy oraz bluzę do kompletu. Niebieskie włosy upięła w wysoki koński ogon, a oczy ozdobiła czarną kreską oraz tuszem do rzęs. Zwykle nie malowała się na spacer z psem, jednak od momentu, gdy zjadła z Kubą obiad, wolała być przygotowana na ewentualne spotkanie. Wiedziała, że chłopak był bardzo zajęty otwarciem studia tatuaży, które miało mieć miejsce już w sobotę. Nawet w salonie rozdawały klientom ulotki nowego miejsca, co zrobiło na Ninie pozytywne wrażenie. To miłe, że szefowa bez problemu reklamowała inne miejsca.
Spojrzała na kalendarz. Za niecałe cztery miesiące czekała ją rozprawa rozwodowa. Miała ogromną nadzieję, że wszystko potoczy się szybko i bez komplikacji. W końcu nie mieli z Alanem, o co się wykłócać. Nie posiadali żadnego majątku, mieszkania ani dzieci. Nina do dziś dziękowała sobie za to, że nie dała się namówić na potomstwo, którego szczerze nie chciała, a już na pewno nie z człowiekiem, rujnującym jej życie. Kto jak kto, ale ona doskonale wiedziała, czym jest nieszczęśliwe dzieciństwo i nigdy w życiu nie zdecydowałaby się na podarowaniu niewinnej istoty tego samego.
Zerknęła jeszcze przed wyjściem na komórkę, chcąc upewnić się, że Marta faktycznie nie odzywała się do niej od ostatniego tygodnia. Było jej przykro, ponieważ odkąd wparowała do niej do domu, obawiając się, iż popełniła samobójstwo, nawet nie kwapiła się do rozmowy. Nie miała nawet okazji wspomnieć jej o Jakubie. Przyjaciółka zdawała się równie szybko zniknąć z jej życia, jak się w nim na nowo pojawiła, a Nina nie zamierzała jej się naprzykrzać. Mogła dzwonić i pisać pierwsza, a nawet proponować spotkania, ale koniec końców przestała się starać. Skoro Marta nie chciała jej w swoim życiu, to trudno. Jakoś sobie poradzi z kolejnym rozczarowaniem.
Zamknęła mieszkanie i zeszła po schodach. To niesamowite, że czuła się wyspana, wstając o ósmej. Gdy pracowała na trzy zmiany, nieważne ile spała, zawsze była przemęczona i nie miała na nic siły. Dlatego absolutnie nie żałowała zmiany pracy. W końcu robiła to, co lubiła, a i miała siłę na życie poza pracą. W jej przypadku oznaczało to oglądanie Netflixa, czytanie książek i chodzenie z psem na spacery, ale to zawsze coś.
– O rany! – podskoczyła ze strachu, gdy po otworzeniu drzwi z klatki, omal nie zderzyła się z postacią, którą okazał się uśmiechnięty Kuba. Saba momentalnie go obskoczyła, radośnie merdając ogonem, a chłopak odwdzięczył się głaskaniem. – Wystraszyłeś mnie! Co tu robisz?
Blondyn przestał miziać psa i podniósł się z klęczek, bez wahania przytulając ją na powitanie. Tak pięknie pachniał, że Ninie na moment zaparło dech w piersi. Mogła nałożyć choć trochę podkładu na twarz, wtedy zarumienione policzki nie byłyby aż tak widoczne.
– Akurat mam trochę wolnego, więc postanowiłem pójść z wami na spacer – oznajmił tak swobodnie, jakby byli najlepszymi znajomymi od lat.
A rozmawiali dosłownie raz, wiadomości wymienili niewiele. Głównie dlatego, że Nina nie chciała za bardzo się w to angażować.
– A wiedziałeś, że będę z nią akurat o tej godzinie, bo?
– Wspominałaś, że wychodzisz z nią o siódmej, jak masz na ranną zmianę, a po ósmej, gdy masz od południa.
– Czyli co, czekałeś tutaj od siódmej?
Na ustach chłopaka pojawił się cwaniacki uśmiech.
– Powiedzmy. Nie chcesz ze mną za bardzo pisać, nie zaakceptowałaś jeszcze mojego zaproszenia na fejsie, więc wyczułem aluzję, że muszę bardziej się postarać. Byłbym wcześniej, niestety musiałem z kumplem ogarnąć studio, żeby podczas otwarcia wszystko było perfekcyjnie. Mogę ją potrzymać?
To pytanie było tak nagłe, że bez słowa oddała mu smycz. Saba rzuciła jej krótkie, niepewne spojrzenie, ale zaraz zaczęła kroczyć po stronie Kuby, jakby to on był jej właścicielem. Kochała każdego, kto dawał jej smaczki, rzucał patyki i głaskał.
Każdego, prócz Alana. Jego się bała, a Ninę zawsze zastanawiało dlaczego.
Dziewczyna czuła się trochę głupio, ponieważ celowo ucinała rozmowy z Kubą, kłamiąc, że była w pracy lub u znajomych, czy też rodziny. Miała nadzieję, iż sobie odpuści i więcej się nie spotkają, jednak tak się nie stało i teraz musiała mierzyć się z ogromnymi wyrzutami sumienia.
Słuchała gadaniny chłopaka o tatuażach, muzyce, odpowiadała mu nawet na pytania. Gdy pozwoliła mu puścić Sabę ze smyczy i zaczął rzucać jej patyki, spuściła wzrok i oznajmiła nerwowym głosem:
– Przepraszam za to, że tak cię olewałam. – Napotykając jego wzrok, ponownie spojrzała na swoje białe trampki. – Miałam nadzieję, że sobie odpuścisz i dasz mi spokój. Nie jestem przyzwyczajona do takiej... otwartości. Jestem typem samotniczki i poznawanie nowych ludzi przychodzi mi z wielkim trudem. Chciałabym być tak wyluzowana i otwarta jak ty, ale nie jestem.
Wydusiła to z siebie. Mogła w końcu zaczerpnąć oddechu i czekać na jego reakcję. Przestał nawet rzucać Sabie patyka, a ta nie ujadała, jak zwykle to robiła. Grzecznie leżała naprzeciwko chłopaka i patrzyła swoimi dużymi ślepiami to na nią, to na niego.
Już miała się nachylić i pogłaskać suczkę, nie mogąc znieść ciszy, gdy poczuła dłoń na ramieniu.
– Nic się nie stało – zapewnił, a w oczach Niny momentalnie zalśniły łzy. – Cieszę się, że nie chodziło o to, że nie jestem w twoim typie, jednak przykro mi, że tak ci ciężko poznawać nowych ludzi. To musi być naprawdę trudne.
Trudne było powstrzymywanie płaczu w takich chwilach. Nina nie miała pojęcia, dlaczego zawsze chciało jej się płakać, gdy ktoś okazywał jej zrozumienie albo wybaczał najmniejszą błahostkę. Miała ogromny problem z emocjami, które potrafiły dusić ją od środka, by ostatecznie dać upust w najmniej spodziewanym momencie. Zawsze, gdy ktoś okazywał jej dobroć, czuła ból, ponieważ w jej głowie wciąż tkwiły nieprzepracowane, bolesne wspomnienia, które mimowolnie nie pozwalały jej cieszyć się życiem w stu procentach.
– Nie powiedziałam, że jesteś w moim typie – odparła, wymuszając uśmiech.
– Nie powiedziałaś też, że nie jestem – zauważył, na co się roześmiała. Ucieszyło go to, ponieważ dostrzegł łzy w kącikach tych pięknych, piwnych oczu. Nie powiedział nic, co mogło ją zranić, dlatego go zaskoczyły. Pomyślał, że być może były partner doprowadził ją do takiego stanu. – Wpadnij w sobotę do salonu. Zrobię ci tatuaż za free.
Nina uniosła wysoko brwi.
– Zapomnij. Nie chcę nic za darmo, w życiu wszystko kosztuje.
– W zamian pozwolisz mi opublikować go na stronie. I dasz się zaprosić na randkę.
Westchnęła, patrząc na niego ze smutkiem. Od razu pomyślał, że za bardzo się pospieszył.
– Naprawdę nie chcę pakować się w związki. Mam dość po ostatnim facecie.
– Zamierzasz do końca życia być sama tylko dlatego, że jakiś dupek zepsuł ci obraz tego, jak powinien wyglądać prawdziwy związek?
Może nie do końca życia, ale na pewno do czasu rozwodu, pomyślała gorzko, obawiając się wypowiedzieć te słowa na głos. Nie potrafiło jej to przejść przez usta, ponieważ wiedziała, że wówczas Kuba całkowicie się od niej odetnie i tyle będzie po ich znajomości, której rzekomo tak nie chciała rozwijać.
Podobało jej się jego podejście do świata i to, jak starał się ją urobić. Był słodki, pięknie pachniał i tak idealnie wyglądał w czarnych ubraniach. Dawno nie podobał jej się żaden chłopak, dlatego tak bardzo starała się go unikać. Bała się ponownie zaangażować w coś, co mogło ją doszczętnie zniszczyć. Była słaba i krucha. Kolejna porażka oraz złamane serce mogły ją dobić i obawiała się, że nie zdoła się wówczas pozbierać.
Zabrała mu smycz bez słowa i zapięła Sabę, chcąc odejść, gdy zacisnął palce na jej nadgarstku.
– Przepraszam. – Spojrzała mu w oczy i tym razem nie spuściła wzroku. – Naprawdę mi przykro. Rozumiem, że mogłaś wiele przejść i nie będę naciskał. Chciałbym jednak, żebyś przyszła w sobotę i zrobiła sobie tatuaż. To może być nowy start w twoim życiu. Oznaka, że pewien rozdział twojego życia się skończył, a nowy zaczyna. Tatuaże mają ogromną moc przekazu. Możliwe, że poczujesz się dzięki niemu trochę lepiej.
– Musisz mi obiecać, że nie będziesz na mnie naciskać i nie zrobisz sobie żadnych nadziei. Nie jestem dziewczyną dla ciebie.
– To raczej moja decyzja...
– Kuba.
Zamilkł, czując ogromną frustrację. Jak mogła prosić o coś takiego, skoro od samego początku jej powiedział, że mu się podoba? Rozumiał, że mogła nie czuć się gotowa na nowy związek, ale zmuszanie go do takich deklaracji, było nieodpowiednie. Nigdy nie składał obietnic, których nie mógł dotrzymać. Był słowny i nie zamierzał tego zmieniać nawet dla niej.
– Nie będę cię oszukiwał, ponieważ nie jestem w stanie tego obiecać. Skąd mogę wiedzieć, jak to wszystko się potoczy? Na razie się poznajemy, jesteśmy na stopie koleżeńskiej i być może tak zostanie. A może zakocham się w tobie bez pamięci? Nie wiem tego, dlatego, dopóki nic wielkiego się nie dzieje, nie chcę o tym myśleć ani rozmawiać.
Zaimponował jej. Musiała przyznać, że taka postawa była godna podziwu, o ile miała pokrycie w czynach. W końcu faceci potrafili omamić kobiety, a potem i tak zrobić swoje. Nie chciała jednak mierzyć Kubę miarą Alana. Na razie sobie na to nie zasłużył.
– Więc jaki masz plan? – spytała.
– Wykonam dla ciebie zajebisty projekt, przyjdziesz w sobotę do studia, a potem gdzieś pójdziemy. Będziesz moją ostatnią klientką, dam ci znać, o której masz wpaść. Nie będę nazywał naszych spotkań randką, a czas pokaże, jak to wszystko się potoczy. Nikt niczego nikomu nie obiecuje. W porządku?
– A co w przypadku, gdy pojawią się jakieś uczucia?
– Nie ma co gdybać. Jeśli tak się stanie, wtedy będziemy o tym rozmawiać.
Zgodziła się.
W końcu co innego jej pozostało?
Kuba był naprawdę w porządku i cieszyło ją, że miała się do kogo odezwać poza pracą.
Stała nad miseczką z odmierzoną farbą, zastanawiając się, jakiej emulsji powinna użyć, by kolor na włosach klientki prezentował się korzystnie. Dostała spore wyzwanie, ponieważ miała do czynienia z totalnym żółtkiem, a ku utrapieniu Niny, kobieta chciała mieć na włosach blond.
– O jakiej emulsji myślisz? – Nina podskoczyła, słysząc za sobą głos Sandry. To był chyba pierwszy raz, gdy ta dobrowolnie do niej podeszła, najwyraźniej chcąc jej pomóc.
Sandra była mniej więcej w jej wzroście, blond włosy obcinała na chłopaka, z dłuższą górą, którą idealnie modelowała i stawiała do góry. Jej nos zdobił czarny kolczykiem w kształcie kółka. Zielone oczy ukrywała za dużymi, kocimi okularami ze złotą ramką. Była pulchna, na co dzień ubierała szerokie, męskie koszulki, zakupione w Croppie lub Housie oraz spodnie z wiszącym krokiem.
Sandra nie wykazywała chęci na głębszą znajomość, dlatego trzymała się od niej na bezpieczną odległość.
– Myślałam o szóstce, żeby przyciemnić kolor...
– Masz do czynienia z żółtkiem. Musisz najpierw ten kolor rozjaśnić i wydobyć z niego najjaśniejszy kolor, jaki się da – poradziła, wyciągając z szafki folię. Zawinęła miskę z farbą i wyjęła rozjaśniacz, odmierzając odpowiednią ilość. – Gdy już uda ci się pozbyć tego koloru, użyj szóstki i daj do farby, którą wycisnęłaś. Wtedy kolor powinien wyjść. Oczywiście nie obejdzie się bez mycia szamponem neutralizującym żółty odcień. Koniecznie poleć klientce go kupić.
Nina czuła się naprawdę głupio. Została fryzjerką, a nawet nie pomyślała o czymś tak oczywistym! A przecież sama rozjaśniała sobie włosy jak miała je krótsze i pozbywała się żółtego koloru, by idealnie złapały jej różowe wówczas końcówki. Co za wstyd!
– Nie przejmuj się. W razie wątpliwości pytaj. Nie gryzę.
– D-dziękuję... – wyjąkała, a Sandra uśmiechnęła się i ruszyła w stronę swojej klientki, którą opuściła, by jej pomóc.
Były same w salonie, ponieważ Olka i szefowa miały na rano. Nina obawiała się tego dnia, jednak niepotrzebnie. Sandra okazała się nie taka straszna, jak myślała. Najwidoczniej potrzebowała czasu, by zaakceptować nową osobę w grupie.
Wróciła do zniecierpliwionej klientki i oznajmiła z szerokim uśmiechem:
– Najpierw pozbędziemy się tego paskudnego, żółtego koloru. Musimy zrobić wszystko, by miała pani prawdziwy blond na głowie, prawda?
– Och, oczywiście! Proszę robić, co trzeba. Nie mogę patrzeć na siebie w lustrze – wyjąkała kobieta, patrząc na siebie w odbiciu ze szczerym smutkiem. – Te farby ze sklepów są nic niewarte. Faktycznie lepiej przyjść do fryzjera, niż potem męczyć się z takimi włosami.
– Spokojnie, poradzimy sobie z tym problemem. Proszę się teraz odprężyć, trochę tu pani posiedzi.
Podzieliła włosy na sekcje i zaczęła nakładać rozjaśniacz, obiecując sobie, że nie załamie się tą wpadką. W końcu była tylko człowiekiem i miała prawo się mylić. Na szczęście Sandra czuwała i nie dała jej spartaczyć sprawy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top