Zmartwienia
Niespodzianka wleci z następnym rozdzialem
---
Gojo odwiózł Yuujiego i Nanamiego do domu, a sam zajechał do sklepu po zakupy. Geto i Fushiguro nie odbierali odkąd wysłali swoim mężczyznom smsa z informacją, że idą do kina i że wrócą sami. Cieszył się, że dwie ważne dla niego osoby polubiły się, jednak bardzo potrzebował teraz obecności swojego ukochanego.
Gojo martwił się o Kento. Cała sytuacja z Mahito była dla niego stresującą. Nie robił tego często, ale... W sklepie kupił sobie osiem piw i paczkę papierosów. Wrócił do domu i usiadł przed telewizorem, stawiając siatkę z zakupami obok na podłodze. Otworzył pierwsze piwo o stolik do kawy, przez co zrobił rysę przez twardy materiał kapsla.
- Kurwa. - warknął i spojrzał na wcięcie w meblu. Westchnął po chwili, rozumiejąc, że w tej sytuacji ma już dość zmartwień na głowie.
Przechylił butelkę i wypił na raz ponad połowę alkoholu. Sięgnął po paczkę papierosów i odpalił jednego z nich. Spojrzał w stronę telewizora i widząc talkshow, które zawsze oglądał z Suguru, kiedy przychodził do niego na noc jeszcze jako przyjaciel. Znów zaklął pod nosem. Może miał go na co dzień, ale bardzo tęsknił i potrzebował jego obecności. Czuł, że jego jedne objęcie było w stanie rozwiązać wszystkie problemy świata w tym problem z globalnym ociepleniem. Znów wlał w siebie piwo, a pusta butelka posłużyła mu za popielniczkę. W dość szybkim tempie wypił cały czteropak. Minęła może godzina, a on już czuł się mocno pijany. Palenie podkręcało jego stan przez co kręciło mu się w głowie, a podbrzusze przyjemnie pulsowało. Show do biegało końca, kiedy usłyszał, jak drzwi od jego mieszkania się otwierają. Odchylił głowę do tyłu i widząc Suguru w zwiewnych ubraniach jego serce zabiło mocniej.
- Jestem, Satoru! - przywitał się czarnowłosy, zrzucając z siebie buty.
- Hej, myszko... - mruknął niewyraźnie i zgasił piątego już papierosa, wrzucając go do butelki.
Suguru podszedł do kanapy, na której siedział Gojo i oplótł spojrzeniem reklamówkę z supermarketu, oraz puste butelki.
- Piłeś? - zdziwił się. - I paliłeś...
- Chujowa akcja, kotku. - wytłumaczył i wzruszył ramionami. - Ty też piłeś. - stwierdził, widząc butelkę po winie, którą trzymał Geto.
- Wypiliśmy z Megumim wino po drodze... Lepiej powiedz mi co się stało. - usiadł obok niego. Postawił wszystkie rzeczy z zakupów na podłodze i w czuły sposób dotknął uda ukochanego.
- W skrócie... Nanami pobił się z Mahito, wywaliłem tego skurwiela z drużyny i musiałem odwołać trening. - przygryzł dolną wargę i odwrócił wzrok.
- Ja pierdole. - skomentował i złapał się za głowę. - Z Nanamim jest źle?
- Mówił, że jest okej, ale martwię się o niego. - westchnął.
- Satoru...
- Jest okej. Nie martw się.
- Nie jest okej. Wiem, że pewnie masz przed oczami sytuację z Haibarą i jego pobiciem... - powiedział cicho. - Skarbie...
- Jest okej. - sięgnął po kolejne piwo i znów otworzył je o stolik. - A no i porysowałem stolik, który razem wybieraliśmy.
- To najmniejszy problem. - wywrócił oczami.
- Chcesz? - zaproponował, a raczej wcisnął mu do ręki alkohol, a sam sięgnął po kolejną butelkę. - Muszę jakoś odreagować... Wiesz, że nie radzę sobie z takimi emocjami i w ogóle...
- Wiem. - uśmiechnął się smutno. Zdjął z siebie długi cardigan i rzucił go obok na kanapę. Odgarnął włosy do tyłu i wszedł na kolana siwowłosego. Nogi rozprostował na pozostałej części sofy, a głowę ułożył na jego ramieniu.
- Tęskniłem. - powiedział cicho i objął ukochanego.
- Jesteś głupiutki, Satoru. - uśmiechnął się lekko. - Masz teraz mnie... I moje ciało.
- Nie będę się na tobie wyładowywać.
- Nie każę ci tego robić.
- Nie myśl, że tego nie chce. Bardzo chce. Ciągle. - wyznał i schował twarz w ciemnych włosach.
- Satoru, nie musisz się tłumaczyć. Po prostu tak posiedzmy i upijmy się.
- Jebiemy jutro szkołę?
- Jebiemy juro szkołę.
Satoru uśmiechnął się i odetchnął. Czuł, że właśnie spadł z niego wielki ciężar. Nie miał pojęcia dlaczego, ale dzięki Suguru potrafił bardzo szybko zrelaksować się i zapomnieć o zmartwieniach.
- Chiałbym być już dorosły. - stwierdził. - Marzę o tym żeby wracać do domu po pracy, całować cię na powitanie i z dumą patrzeć na obrączkę na twojej dłoni. Potem gotować razem z tobą obiad, jeść szybką kolację i kochać się na dobranoc. I tak dzień w dzień.
- Jeszcze trochę i twoje pragnienia się spełnią. W sumie nie mamy tylko obrączki i ciągle chodzimy do szkoły.
- I nie wprowadziłeś się do mnie. - burknął i spojrzał na niego z wyrzutem.
- Praktycznie tu mieszkam. - wywrócił oczami.
Satoru parsknął śmiechem. Upił się i właśnie to do niego dotarło. Przejechał dłonią po udzie czarnowłosego i zbliżył się do niego bardziej. Leniwie złączył ich wargi i zamknął oczy. Głośno zamruczał i przejechał językiem po dolnej wardze Geto. Zacisnął na niej zęby i znów go pocałował.
- Ale ty jesteś kurwa piękny. - skomentował i przeczesał jego włosy dłonią.
- Tak? - powiedział zmysłowo. Zaczął składać drobne pocałunki na jego żuchwie.
- Tak... Mam ochotę cię zerżnąć. - przymknął oczy i oparł głowę o kanapę.
- Tak się składa, że mam na sobie koronkę. - szepnął do jego ucha i polizał je. Złapał za jego dłoń i przesunął ją w górę po swoim udzie.
- Tak?
- Sam zobacz. - spojrzał mu w oczy i uśmiechnął się słodko.
Satoru zagryzł dolną wargę i sięgnął do guzika spodni Suguru. Rozpiął go powoli, na co czarnowłosy zadrżał i zsunął z jego bioder zwiewne ubranie.
- O kurwa... - skomentował, widząc jego bieliznę. Czarna koronka prześwitywała i nie zakrywała praktycznie nic.
- Podoba ci się? Megumi pomógł mi wybrać. Ma podobne.
Satoru skarcił się w myślach za to, że wyobraził sobie Fushiguro w podobnym stroju. Nie powiedziałby tego Geto, ale gdzieś w głębi duszy on też mu się podobał. Oczywiście Suguru był na pierwszym miejscu i nie widział świata poza nim, ale wizja Megumiego w seksownym stroju przebiegła przez jego myśli.
- Śliczne są. - powiedział zadowolony i przejechał palcem po jego pachwinie. - Dla tego innego faceta... Też się tak uzbierałeś?
- A co, zazdrosny? - zaśmiał się figlarnie i przejechał nosem po jego policzku.
- Wolę nie wiedzieć, jak się nazywa. Rozkurwiłbym go w sekundę.
- Nie miałem wtedy koronek, ale też coś seksownego.
- Stringi?
- Może, zboczuszku. - pogłaskał jego tors. - Ale nie pamiętam, jak się nazywał. To jakiś obcokrajowiec. Trzyma się z Yutą.
- Ale teraz jesteś mój i wszyscy o tym wiedzą. - zaznaczył i spojrzał mu wyzywająco w oczy. Jego tęczówki lśniły zazdrością, a Geto zachichotał na ten widok.
- Tak i możesz robić ze mną wszystko na co masz ochotę, Satoru.
- Wszystko? Mogę cię teraz nawet zerżnąć?
- A trafisz w dziurkę, pijaku? - parsknął śmiechem.
- Wątpisz we mnie?
- W ciebie? Nie śmiałbym, kochanie. - przejechał palcem po jego torsie i wziął sporego łyka alkoholu. - Zdejmij koszulkę.
Gojo uśmiechnął się seksownie i uniósł się trochę. Szybkim ruchem zdjął z siebie swoją bluzkę, przekładając piwo z ręki do ręki i rzucił ją gdzieś za siebie. Czarnowłosy pocałował jego nagi tors i uśmiechnął się. Jego mężczyzna był bardzo seksowny i czerpał satysfakcję, że nikt inny nie może go mieć. Znów się w niego wtulił i czekał na ruch siwowłosego, ale on po prostu siedział i dalej pił piwo. Napięcie między nimi było przyjemne i chyba żaden z nich nie chciał, aby gdzieś uleciało.
Nagle usłyszeli dźwięk telefonu. Gojo sięgnął po niego do stolika i widząc, że dzwoni Megumi od razu odebrał.
- Halo? - uśmiechnął się lekko, dalej gładząc udo czarnowłosego.
- Hej, Satoru. - usłyszał spokojny głos. - Yuuji opowiedział mi co się stało... Trzymasz się?
- Suguru dba o moje zdrowie psychiczne. - zaśmiał się, a czarnowłosy lekko ugryzł go w ramię. - Jest okej. - dodał i ścisnął mocno udo chłopaka w odpowiedzi.
- Martwiłem się... - wyznał.
- Niepotrzebnie. Trochę się upiłem i takie tam, ale jest stabilnie.
- Okej... Powiedz mi gdyby coś się działo. Masz w nas wsparcie. Gadałem z Nanamim i wszystko jest okej. Opuchlizna powoli schodzi, ale dostał zwolnienie na tydzień.
- Cieszę się, że to nic poważnego. Był cały we krwi, kiedy go zobaczyliśmy... Mahito to jebany skurwiel. Zajebię go.
- Nie rób nic głupiego. Nie chcę żeby wyrzucili cie ze szkoły. Mimo wszystko czuje się bezpiecznie kiedy jesteś obok.
- Nie bój się. Tatuś nie wpakuje się w tarapaty. - zapewnił z głupim uśmiechem na ustach.
- Okej. Ja i Yuuji liczymy na ciebie.
- Jasne, słońce.
- To trzymaj się. Dobranoc.
- Słodkich snów. - odsunął telefon od ucha i rozłączył się.
Spojrzał na Suguru, który miał zamknięte oczy i wtulał się w jego nagi tors.
- Nie podoba mi się, że flirtujesz z każdym. - odezwał się nagle i schował twarz w zagłębieniu jego szyi. - Szczególnie z Megumim.
- Przecież to twoja psiapsióła.
- Całowałeś się z nim.
- Dla beki.
- To nie zmienia postaci rzeczy.
- Zasługuję na karę? - zapytał seksownym tonem.
- I to nie jedną. Jeszcze jeden twój wybryk, a będziesz żyć w celibacie do końca świata.
- Uh, boję się.
- Utnę ci chuja i na twoich oczach będę zabawiać się z macką ośmiornicy.
- Okej, to okrutne. Będę grzecznym chłopczykiem.
Suguru uniósł głowę i od razu pocałował Satoru. Siwowłosy zamruczał i złapał go za pośladek. Wsunął język do jego ust, od razu odnajdując jego i zaczął namiętnie je ze sobą plątać. Przejechał nim po jego wargach i nagle się zatrzymał.
- Suguru, obciągnij mi. - szepnął i odgarnął jego włosy do tyłu.
Czarnowłosy nie protestował. Od razu zsunął się z jego kolan i uklęknął na podłodze, między jego nogami. Odstawił piwo na stolik i sprawnie rozpiął jego spodnie.
- Ale masz być grzeczną dziecinką. - przejechał dłonią po jego podbrzuszu. - Inaczej cie ugryzę.
- Będę bardzo grzeczny, przyrzekam. - jego uda zadrżały.
Suguru zaśmiał się cicho i wyjął jego penisa z bokserek w pizzę. Przejechał po nim kilka razy dłonią, a Satoru sięgnął po paczkę papierosów i od razu odpalił jednego.
- Tylko nie przypal mi włosów, bo pożałujesz.
- Będę uważny, kochanie. - puścił mu oczko i zaciągnął się dymem.
Geto westchnął i poczuł motylki w brzuchu. Przymknął oczy i odważnie wsunął główkę jego penisa do ust. Spojrzał wyzywająco na ukochanego i zaczął go ssać. Zamruczał, jakby był najpyszniejszą słodyczą na Ziemii i wywrócił oczy do góry przez uzależniające uczucie. Satoru zagryzł mocno dolną wargę i z satysfakcją wciągnął dym w swoje płuca. Geto zrobił to specjalnie, wiedział to, a mimo to poczuł, jak podniecanie zalewa całe jego ciało. Pogłaskał czule włosy Suguru i całkowicie zdał się na niego.
Czarnowłosy uśmiechnął się w duchu, widząc jak ukochany cały drży. Wsunął jego penisa tak głęboko, jak było to fizycznie możliwe i zaczął mocno go ssać. Mimo swoich gróźb bardzo uważał na zęby i starał się je schować pod policzkami. Mocniej zacisnął wargi i zaczął powoli poruszać głową. Oparł się łokciami o jego uda i wygiął plecy w łuk, aby Satoru miał widok na jego biodra i seksowną bieliznę, którą kupił specjalnie dla niego. Zamknął oczy i przyspieszył ruchy swojej głowy. Poczuł, jak palce Gojo zaciskają się na jego włosach i ciągną tak mocno, że zaczęły go boleć cebulki. Nie przerywał, dalej zachłannie wkładał jego penisa do gardła i z całych sił powstrzymywał odruch wymiotny.
- Suguru, kocham cię. - wymamrotał Satoru. Jego serce biło głośno, jakby chciało krzyczeć o ich pięknej miłości. Jego wzrok stał się zamglony, a dym który co chwila wypuszczał przez usta jeszcze bardziej zamazywał mu to co było wokół. Liczył się tylko jego ukochany i ich erotyczna chwila.
Suguru zwolnił trochę i wysunął z ust jego członka, odpoczywając przez chwilę. Bolała go szczęka, ale to nie przeszkodziło mu w tym, aby zaraz wrócić ustami do spragnionego pieszczot penisa Gojo. Znów wsunął go na tyle ile mógł, a trzon objął dłonią i poruszał nią w tym samym rytmie co głową. Uwielbiał to robić, mimo że nie przyznałby tego na głos. Penis Satoru był apetyczny i uwielbiał go brać do ust.
- Kochanie, zaraz dojdę... - ostrzegł. - Szybciej.
Suguru wykonał jego polecenie. Przyspieszył ruchy na tyle ile był w stanie. Satoru uniósł drżąc dłoń do swoich ust i znów zaciągnął się dymem. Wypuścił go z ust i stęknął głośno, rozlewając się w buzi Suguru. Doszedł i mocno zacisnął pięść na jego miękkich włosach.
- Kurwa... - zaklął widząc, jak czarnowłosy zlizuje całą jego spermę. - O tak, skarbie...
Zassał się jeszcze na jego główce, przedłużając jego orgazm po czym schował jego penisa z powrotem do bokserek. Frywolnie opadł na kanapę, zgarniając z podłogi swoje piwo i oparł się o ramię ukochanego.
- Suguru, kocham cię, kurwa. - wyznał i od razu objął czarnowłosego. Wrzucił niedopałek do pustej butelki i spojrzał na niego z miłością w oczach.
- To co, film? - zaproponował, jak gdyby nigdy nic, uśmiechając się do niego słodko.
- Oszaleję przez ciebie, Suguru.
- Nie wiem o co ci chodzi, kotku. - sięgnął po papierosa i zapalniczkę na stolik od razu go zapalając. - Robię tylko to co chcesz, dziecinko. - dmuchnął dymem w twarz Satoru.
- To daj mi dupy, Suguru.
- Oh, rozumiem... Masz ochotę posłuchać o tym, jakiego masz dużego chuja.
- Może.
- Prawie mnie nim udławiłeś.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top