Słodki Chłopczyk
Gojo Satoru od zawsze był bezczelny nie zważając na to z kim ma do czynienia. Zdawało się, że był miły tylko dla młodszych kolegów z pierwszych klas, którzy ubóstwiali kapitana drużyny koszykarskiej w ich szkole. Jednak tym razem Satoru naprawdę przesadził i zdawał sobie z tego sprawę, jednak nie przyznałby tego na głos. Nie powinien kłócić się z panią profesor od chemii w sprawie treningu w środku lekcji. Poprosił, a raczej zażądał zwolnienia z zajęć osób, które należały do drużyny, aby w tym czasie odbyć dodatkowy trening. Jak się okazało nazwanie pani Ketllys wredną czarownicą nie należało do najmądrzejszych czynów. Może faktycznie Satoru wywalczył dodatkowy trening z dedykacją dla nowych kolegów, ale teraz sam siedział w kozie i omijał ten popołudniowy.
Był głodny, zmęczony i bolały go oczy. Świetlówki w białej sali go drażniły, szczególnie ta jedna, którą ciągle mrugała, a dźwiękiem przypominała odbijającego się od ścian owada. Nie było tu nawet okien z wyjątkiem jednego na korytarz szkolny, przez które Gojo wyglądał i patrzył na roześmianych uczniów, jedzących obiad na przestrzeni w szkole, którą potocznie nazywano forum. Walnął głową w pomazaną ławkę i westchnął głośno. Chciał już iść do domu, a przez irytację i wściekłość, które wciąż czuł czas ciągnął się w nieskończoność. Miał wrażenie że minęły już te trzy godziny, jednak po spojrzeniu na zegar godzina wskazywała dopiero piętnastą.
Nagle drzwi od sali otworzyły się. Satoru uniósł wzrok z zaciekawieniem, patrząc na nowego skazańca. W progu stanął jego najlepszy przyjaciel Geto ubrany w krótkie spodenki i luźną koszulkę z numerem szóstym na plecach. Spojrzał na woźnego, który kiwnął mu głową, lekko się do niego uśmiechając.
Suguru znalazł spojrzeniem przyjaciela i uśmiechnął się, jak prawdziwy anioł mrużąc przy tym oczy.
- Satoru, już czas. Zasiedziałeś się. - powiedział bardzo przyjemnym tonem i oplótł spojrzeniem siwowłosego, który wręcz spływał z za niskiego krzesła.
Siwowłosy zmarszczył brwi i spojrzał niezrozumiale na przyjaciela. Był pewien, że dostał odsiadkę do siedemnastej, a nie piętnastej. Bez większego namysłu wziął swoje rzeczy i wręcz zerwał się z krzesła podbiegając do Suguru.
- Do widzenia! - wrzasnął i wypchnął czarnowłosego z sali, zamykając szybko za sobą drzwi. Spojrzał na rozbawionego czarnowłosego i uśmiechnął się do niego, pokazując przy tym swoje zęby. - Nie wiem co zrobiłeś, ale wiszę ci piwo.
Suguru roześmiał się i złapał Gojo za rękaw. Zaczął ciągnąć go w stronę schodów i kontynuował. - Ma się swoje sposoby. Nanami wcisnął dozorcy pół litra pod fartuch. Pomysł był mój, ale tylko on miał jaja żeby się tego podjąć.
- Nasz grzeczniutki Nanami? Nie wierzę! - parsknął śmiechem. Z radości zbiegł schodami, a na ostatnim schodku, aż podskoczył. Cała energia wróciła w przeciągu chwili.
- Ja też. - zaśmiał się. - Będziesz musiał mu ładnie podziękować. Ratuje nam tyłek przed ważnym meczem. Świeżaków jest dużo, a nasz kapitan jeszcze nie ćwiczył z nimi nowych zagrywek. - dogryzł, przez co Satoru poczuł nieprzyjemny dreszcz na plecach.
- Ej! To wy chcieliście mnie na kapitana! Możecie sobie zmienić, jeżeli nie pasuje! - burknął, jak dziecko i skrzyżował ręce na piersi, robiąc obrażoną minę. - Będziesz godnym następcą, Suguru.
- W tej kwestii nic się nie zmieniło. - wywrócił oczami. - Nie zachowuj się, jak rozkapryszony bachor, tylko rusz tyłek i idź poprowadzić nasz trening. Ledwo dałem radę cię zastąpić na poprzednim.
- To wszystko przez tę szmatę od chemii. - poprawił okulary na nosie. - Stara rura myśli, że jej przedmiot jest najważniejszy na świecie, a każdy chce tylko zdać to gówno i mieć z głowy. - warknął wściekłe. Oboje zaczęli iść w stronę hali sportowej. - No i nie zachowuję się, jak bachor!
- Co nie zmienia faktu, że nie powinieneś jej wyzywać. - westchnął i spojrzał na przyjaciela. - Satoru, jako kapitan powinieneś dawać przykład. Nie możesz robić takich akcji na początku roku. Przy mnie możesz być sobą, ale przy innych hamuj się.
- Gdybym mógł cofnąć czas... Zrobiłbym to znowu!
- Satoru...
- No co?
- Ja przy innych też jestem grzeczny i ty też musisz być grzeczny jeżeli chcesz dostać stypendium.
- Mówiłem ci już, że nigdzie się bez ciebie nie ruszam, Suguru. Pójdę do tego samego collegu, co ty. - powiedział cicho. Dalej wyglądał, jak ofukane dziecko. Marszczył brwi i ciągle patrzył w inną stronę. Geto nie powiedziałby tego na głos, ale siwowłosy wyglądał naprawdę uroczo.
- Satoru... Co cię dzisiaj ugryzło?
- Jajco.
- Nie mam czasem do ciebie siły. Gówniarz z ciebie.
- Przepraszam, mamo, już nie będę.
- Gadanie do mamusiek zostaw na noc dla swoich szmat, które dają ci dupy z nadzieją, że cię uwiodą i wypromują się na twoim Instagramie. - odpowiedział, czując wzrastającą irytację.
- Ja przynajmniej mam jakieś szmaty do pieprzenia. Widać po twoim paskudnym humorku, że żadnej dawno nie miałeś.
- Mam wysokie wymagania i nie pieprzę wszystkiego co mi wpadnie w ręce.
- Bo jesteś kretynem, który nie potrafi korzystać z życia.
- Wyrosłem z zabaw na jedną noc.
- Myślę, że po prostu ktoś stracił zainteresowanie u płci pięknej.
- Jebać cię, irytująca mucho. - westchnął i minął go idąc w stronę sali. - Następnym razem będziesz siedział w jebanej kozie do usranej śmierci.
- Ej, Suguru... Żartowałem. Nie gniewaj się. Jesteś tak piękny, że nawet ja mógłbym cię przelecieć.
- Nie słucham twojego pierdolenia.
- Suguru, nie obrażaj się!
- Zajmij się sobą. Masz obsesję na moim punkcie.
- Nie lubię kiedy się obrażasz. Wiesz, że mam tylko ciebie.
- Co będzie, kiedy pójdziemy na uczelnie? - zatrzymał się i odwrócił się do niego przodem.
- Pójdę tam gdzie ty.
- Ty naprawdę masz obsesję na moim punkcie. - zaśmiał się.
- Nie każ mi tego mówić... - zrobił obrażoną minę i spojrzał w bok.
- Czego dokładnie?
- Tego, że cię kocham. Spierdalaj. Teraz ja się wkurzyłem! - powiedział wściekłe, a jego policzki zrobiły się czerwone.
- Ja ciebie też. - odpowiedział śmiejąc się. - Szczerze, to serio przydałaby ci się jakaś laska a na noc. Wszystko tak w tobie buzuje, że... Aż kipisz. - uśmiechnął się słodko.
- Już mi nie dokuczaj.
- Mówię poważnie.
- Prędzej przelecę ciebie, niż randomową laskę.
- Hm... W sumie już sypiałem z facetami.
- Co?
- Nic, dzieciaczku. Chodźmy już na ten trening. - wywrócił oczami. Znów złapał go za rękaw bejsbolówki i zaczął ciągnąć go w stronę hali sportowej.
Gojo nie stawiał oporów. Był w szoku przez wyznanie przyjaciela. Zazwyczaj mówili sobie o wszystkim, ale w zasadzie intymne sprawy zostawiali dla siebie.
Siwowłosy zatrzymał się, przez co Suguru również stanął i spojrzał na wyższego, odwracając się do niego przodem.
- Suguru...
- Satoru, rusz tyłek. Zachowujesz się dzisiaj jak wariat.
- Naprawdę wolisz facetów?
- Może... - odpowiedział wymijająco.
- Dlaczego nie powiedziałeś mi o czymś tak ważnym?
- Nie było okazji. - wzruszył ramionami. - Poza tym to tylko zabawa. Z laskami też sypiam.
- Zabawa? Jak może ci stanąć na widok drugiego faceta?!
- Masz coś do tego? - zmrużył oczy i spirounował go spojrzeniem.
- Tylko tyle, że nic mi nie powiedziałeś do cholery!
- Japierdole, Satoru. Co cię dzisiaj ugryzło? - złapał się za głowę i spojrzał z wyrzutem na przyjaciela.
- Chuj mnie ugryzł.
- Naprawdę zachowujesz się, jak bachor.
- Bo jestem gotowy jechać za tobą na drugi koniec świata, a okazuje się, że nawet nie wiem kim jesteś.
- Dramatyzujesz. Mam ci zacząć opowiadać o moich fantazjach erotycznych? Jak mówimy o głupim całowaniu, to zaraz zamieniasz się w buraka.
- Nieprawda.
- Prawda.
- Jeb się, Suguru. Ćwicz sobie dzisiaj z kimś innym. - wyminął przyjaciela i ruszył przodem w stronę sali gimnastycznej.
- Aha? Teraz to ty się obrażasz i będziesz mnie olewać, ta?
- Ta.
- Jesteś dzisiaj nieznośny. Idź się wypłacz do Nanamiego.
- A właśnie, że pójdę!
- Jeb się!
- Ty się jeb! - Satoru uniósł do góry rękę i pokazał czarnowłosemu środkowy palec.
Spojrzał na niego przez ramię w momencie, w którym dotarł do dużych, szklanych drzwi prowadzących na hale sportową, gdzie właśnie trwał trening. Geto stał w miejscu i patrzył na siwowłosego przez chwilę, po czym odwrócił się i zaczął iść w drugą stronę.
Gojo zdenerwował się jeszcze bardziej i otworzył ciężkie drzwi, wchodząc na teren hali.
- Nanami! - krzyknął na całe gardło, na tyle głośno, że mimo hałasu przez odbijanie piłek blondyn stojący na boisku usłyszał wołanie Satoru, aż za dobrze.
Nanami niechętnie przestał kozłować i podbiegł do linii autu, gdzie stał rozemocjonowany siwowłosy.
- Widzę, że udało ci się wyrwać i jednak zaszczycisz nas swoją obecnością na treningu, kapitanie. - powiedział praktycznie bez emocji, patrząc na przyjaciela.
- Nanami... Wiem, że to twoja sprawka, ale teraz przechodzę załamanie.
- O co chodzi? - uniósł brwi. - Znowu dostałeś okresu i wszystko wokół cię denerwuje?
- Ej! Znowu Suguru napieprzył na mnie jakiś głupot!
- Patrząc na twoje regularne napływ gniewu myślę, że może mieć rację.
- Przecież to niemożliwe, Nanami! Nawet ty przeciwko mnie?!
- Nigdy cie nie szanowałem. Sory.
- To nie zmienia faktu, że dziś ze mną ćwiczysz.
- Znowu masz separację z Suguru?
- Nie powiedział mi o sobie ważnej rzeczy i jestem zły.
- Czego?
- Nie mogę powiedzieć.
- Myślę, że Suguru mówi mi więcej o sobie, niż tobie. Jesteś emocjonalnym gówniarzem i nie potrafisz mu doradzić.
- Czyli to ty mu doradziłeś, że seks między facetami jest spoko i w sumie można go uprawiać dla zabawy?
- Tak. W końcu się zorientowałeś, że Suguru lubi facetów? Myślałem, że zajmie ci to więcej, niż rok. Gratulacje.
- Co? To trwa już rok?
- Tak.
- I ja nic nie wiem?
- Tak.
- Japierdole! Jebać was wszystkich!
- Satoru, nikogo nie obchodzą te twoje odklejki. Idź się przebierz i poprowadź nam trening, bo pierwszaki się zniechęcą i nie będziemy mogli wystartować w lidze.
- No jasne... - pomasował się po karku. - Znowu moja wina...
- Gdybyś zaczął myśleć o niektórych sprawach poważniej chyba wszystkim byłoby łatwiej. - westchnął, przymykając oczy. - I ani słowa na głos o twoich homofobicznych poglądach. Mamy parę gejów w drużynie.
- Nie jestem homofobem! Szanuję gejów! Lubię gejów! Kocham gejów! O co wam wszystkim chodzi do cholery?! - uniósł się i zaczął żywo gestykulować dłońmi. Uderzył się nogą w ławkę, którą stała tuż obok niego. - Kurwa! - zaklął i kopnął ją. Ona przewróciła się na ziemię i zwróciła uwagę wszystkich obecnych na hali.
- Gojo, odpierdala ci. - podsumował Nanami i odwrócił się w stronę drużyny. - Przebierz się. My czekamy. I nie narób sobie więcej wstydu przed nowymi.
- Jebcie się wszyscy!
Satoru wściekły, jak osa ruszył w stronę szatni. Nie rozumiał dlaczego wszyscy go oceniali w dodatku bardzo nietrafnie. Nigdy nie miał nic przeciwko homoseksualnym związkom. Przecież każdy zasługiwał na miłość bez względu na to kim był. Sam pragnął kiedyś spotkać miłość życia, więc dlaczego ktoś miałby odbierać tę szansę innym tylko dlatego, że urodzili się homoseksualni.
Wszedł do szatni i zamknął za sobą drzwi. Widząc w środku osobę o ciemnych włosach wziął głęboki wdech. Nie miał pojęcia co robił tutaj Geto, ale z całych sił starał się znów nie wybuchnąć gniewem.
Rzucił plecak na ławkę, tam gdzie zwykle, czyli obok rzeczy Suguru. Czarnowłosy spojrzał na przyjaciela i westchnął ciężko.
Gojo od razu zdjął z siebie koszulkę i rzucił ją na ławkę, jednak nie kontynuował przebierania się, bo Geto odciągnął jego uwagę.
- Kupiłem ci twoje ulubione bułeczki z truskawkami i serem. - powiedział cicho i usiadł na ławce, przy której przebierał się siwowłosy. - Pomyślałem, że będziesz głodny... Nie jadłeś przecież obiadu. - uniósł do góry papierową torebkę i wręczył ją przyjacielowi.
- Dzięki... - mruknął cicho i przygryzł dolną wargę. - Nie chcę się kłócić.
- Ja też i... Nie mów nikomu. Ciężko było mi się przyznać... - spojrzał w dół i przygryzł dolną wargę.
- Nie chciałem żeby tak wyszło.
- Ja też.
- Pogadamy o tym potem? U mnie?
- Tak. - posłał mu delikatny uśmiech.
- Przepraszam, Suguru. - powiedział cicho i odwrócił wzrok do boku. - Wiesz, że cię kocham.
- Wiem. Powinienem powiedzieć ci wcześniej.
- Miałeś powiedzieć, że też mnie kochasz, a nie co powinieneś. - zaśmiał się cicho i zrobił krok w jego stronę.
Geto spojrzał do góry na swojego przyjeciela. Jego uśmiech był taki ciepły, a wzrok życzliwy. Szybko poderwał się do góry i wpadł w ramiona Satoru mocno go przytulając. Siwowłosy znów cicho się zaśmiał i mocno objął Geto.
- Też cie kocham. - powiedział cicho czarnowłosy i zacisnął palce na ramieniu wyższego. - Czemu musisz mnie tak zawstydzać?
- Bo to ja? Najprzystojniejszy chłopak w całej szkole Gojo Satoru. - powiedział dumny z siebie.
- No tak, po co pytałem.
- Suguru... Ale obiecaj mi jedno.
- Co takiego?
- Od tej pory będziesz mi mówić o wszystkim. Będę dla ciebie dojrzalszy. Przyrzekam.
- To nie takie proste...
- Jak to nie? Jestem dla ciebie bliższy niż brat!
- No właśnie. - westchnął ciężko i odsunął się od niego. - Pogadamy potem. Rusz tyłek i się przebieraj. Trening czeka.
*
Gojo zdjął z siebie koszulkę, zwinął ją i z całej siły uderzył Nanamiego w pośladki. Zaczął od razu uciekać, a blondyn dał się sprowokować i zaczął za nim biec. Biegali przez chwilę wokół hali dopóki Satoru nie wskoczył na stos materacy. Kento zrobił to samo, ale kiedy dopadł przyjaciela oboje sturlali się na ziemię i mocno się obili.
Suguru zaśmiał się cicho i spojrzał na trójkę pierwszaków, stojących przed nim - Yuuji, Megumi i Nobara. Może do zawodów nie dopuszczano dziewcząt, ale obie płcie mogły ze sobą trenować. Grupka nowych uczniów wydawała się dalej być wystraszona, mimo że trening był naprawdę przyjemny, a ciężką rozgrzewkę Satoru wynagrodził wszystkim żartami i szerokim uśmiechem.
- Kapitanie, nie rób z siebie pajaca, bo narobisz sobie wstydu u młodszych kolegów! - krzyknął Geto, dalej śmiejąc się z przyjaciela, który teraz ledwo podnosił się z podłogi.
- Chyba zbiłem tyłek! - wrzasnął, powoli wstając z ziemi.
- Bo jesteś kretynem. - powiedział spokojnie Nanami, również się podnosząc.
- Nie jestem!
Suguru znów zaśmiał się głośno i spojrzał na trójkę nowych zawodników. - Mam nadzieję, że podobał wam się trening i zostaniecie z nami na dłużej, aby grać w między szkolnej lidze. - uśmiechnął się do nich ciepło.
- Jasne, że tak, vice kapitanie! - Yuuji zasalutował i uśmiechnął się szeroko, pokazując swoje zęby.
- Trochę ruchu nigdy nikomu nie zaszkodzi... - dodał Megumi, łapiąc się za ramię.
- Może być... Więcej powodów do bycia popularną. - odpowiedziała dumna z siebie Nobara.
- Nasz kapitan jest... - spojrzał w stronę Gojo, który właśnie wskoczył na plecy Kento. - Nieco infantylny, ale potrafi wiele rzeczy. Nasz trener nie może często przychodzić na treningi, więc dużą część drużyny oddał w ręce Satoru.
- Pan Yaga? - zapytał Fushiguro.
- Zgadza się. Pan Yaga przez stanowisko dyrektora ma bardzo dużo na głowie w tym roku, ale stara się przynajmniej raz w tygodniu być na treningu.
- Nanamiego naprawdę nie da się zdenerwować!
- Zamknij się, bo ci przywalę.
Nanami i Satoru w końcu stanęli obok Suguru i nowych członków zespołu. Gojo objął ramionami od tyłu Megumiego i Yuujiego, a Nobara stała centralnie przed nim, tak że oparł brodę na jej głowie.
- Suguru, przestań dręczyć świeżynki swoim pierdoleniem. - uśmiechnął się, jak anioł.
- Co? - mruknęła zdezorientowana rudowłosa i zmrużyła oczy. Nie miała pojęcia, dlaczego siwowłosy opierał się o nią. To miało być objęcie?
- Satoru, nie obmacuj młodszych kolegów, bo oskarżą cię o molestowanie i nie będą chcieli przychodzić na treningi.
- Co? Czy wasz przystojny kapitan was molestuje, moje świeżynki? - zapytał, uśmiechając się uroczo.
- Kapitanie, zniosę twoje molestowanie, bo jesteś super kapitanem! - powiedział radośnie Yuuji, który bardzo wczuł się w całą sytuację.
- Podoba mi się to podejście!
- Wystarczy, że muszę cię znosić poza szkołą... - westchnął Megumi i złapał się za czoło. - Lepiej daj nam w końcu drużynowe koszulki, bo spóźnię się na autobus.
- Odwiozę cie, Megumiś. - zaproponował, klepiąc go po ramieniu.
- Podziękuję. Mój ojciec jest w domu. Rozwali cię, jeżeli znów zobaczy twoje auto na parkingu.
- Znacie się? - zapytał Suguru, patrząc pytająco na przyjaciela.
- Oczywiście! To mój ukochany, młodszy kolega z podstawówki. Jest dla mnie, jak syn. - powiedział dumny z siebie.
- I dlatego jego ojciec cię nie znosi? Czuje konkurencję?
- Hm... Nie do końca. Może Megumiś wtajemniczy swój zespół w szczegóły, hm?
- Wal się. - powiedział cicho i odwrócił wzrok. Jego policzki stały się czerwone.
- Przestań pastwić się nad pierwszakami i idź dla nich po stroje. - odezwał się Kento i spiorunował siwowłosego spojrzeniem. - Limit pajacowania na dzień dzisiejszy już się skończył.
- No dobra, dobra. - zachichotał i w podskokach ruszył w stronę pokoju dla trenerów.
Wszedł do środka, zostawiając otwarte drzwi. Zgarnął z biurka stroje zapakowane w folie i spojrzał na listę wisząca na tablicy korkowej. Złapał za długopis i odznaczył trzy nazwiska nowych osób, odnotowując odebranie zespołowych strojów. Zaśmiał się widząc, że Itadori wybrał numer sześćdziesiąt dziewięć.
- Jak ja i Suguru... - powiedział sam do siebie. Suguru miał koszulkę z szóstką, Satoru z dziesiątką i z dumą wstawiali zdjęcia na instagrama, na których stali obok siebie tworząc razem 'zabawny' numer.
Wyszedł z pokoiku i zamknął go na klucz. Podszedł do czworo osobowej grupy, bo Nanami najwidoczniej poszedł już do szatni i rozdał odpowiednie stroje nowym członkom zespołu, mówiąc przy tym ciche 'proszę'.
- Bluzy będą za tydzień. Jebnęli się w zamówieniach i zrobili nadruki ze złymi nazwiskami. - dodał i zarzucił rękę na szyję Suguru przyciągając go do siebie.
- Wow! Kozackie! - zachwycił się Yuuji.
- Idźcie się przebierać. Mamy szatnie jeszcze tylko dwadzieścia minut, potem mają trening siatkarze. - powiedział czarnowłosy z lekkim uśmiechem.
- Jasne!
Grupka przyjaciół ruszyła w stronę szatni. Satoru z uśmiechem patrzył na ich plecy, dopóki nie poczuł ciepłej dłoni na klatce piersiowej.
- No, no, byłbyś niezłym tatusiem. - zażartował Suguru, patrząc na przystojną twarz przyjaciela. - Nie wiem co zrobiłeś, ale już cię lubią. Z wyjątkiem Megumiego. No i jego ojca.
- Co? Chcesz spowiedzi? - spojrzał na niego, unosząc swoje brwi.
- Czysta ciekawość. - wzruszył ramionami.
- Okej, więc... To było głupie, ale... Przed pójściem do szkoły średniej Megumi chciał spróbować alkoholu, więc kupiłem parę piw i... Przelizaliśmy się. Jego ojciec nas przyłapał.
- Ty też masz się ku chłopcom?
- Nie, ale Megumi poprosił mnie o kilka porad, bo ktoś mu się spodobał i nie chciał spierdolić, więc pokazałem mu, jak fachowo wsadzić język do czyjegoś gardła.
- Nie wiedziałem, że jesteś takim zdolnym chłopcem, Satoru.
- Mam wiele talentów.
- Może mnie też czegoś nauczysz w twoim domu, hm?
- Czego na przykład?
- Robienia pizzy, albo spaghetti.
- Kurwa, znowu mam ci gotować?
- Tak. Nie chce mi się, sory. Odpierdoliłem dzisiaj za ciebie połowę roboty.
- Okej, okej... Po drodze skoczymy po składniki.
- Kocham cię, paskudo. Idę pod prysznic. - oderwał się od przyjaciela i ruszył w stronę szatni. Rozpuścił włosy, ściągając z nich gumkę jednym ruchem, a ich pasma zafalowały pod wpływem ruchu. Gojo naprawdę je uwielbiał. Były miękkie i naprawdę ładne. Większość dziewczyn w szkole mogła zazdrościć mu tej kondycji i długości.
- Nie jestem paskudą. - powiedział zwyczajnym tonem, patrząc na plecy przyjaciela.
- Nie? - spojrzał na niego przez ramię, a jego włosy znów zafalowały pod wpływem ruchu. - A jeżeli powiem, że tak się tylko z tobą droczę?
- Całe szczęście idziemy do mojego mieszkania i będziemy mieć czas tylko dla siebie. Przywiąże cie do kaloryfera i na twoich oczach będę jadł pyszniutkie spaghetti dopóki się nie wyspowiadasz. - uśmiechnął się łobuzersko. - To jak chciałeś mnie nazwać, Suguru?
- Słodziakiem. - posłał mu figlarny uśmiech i puścił oczko w jego stronę. Odwrócił się i zniknął w męskiej szatni.
Satoru nie mógł przez chwilę się ruszyć. Miał nieodparte wrażenie, że właśnie frlitował ze swoim najlepszym przyjacielem i cóż, to było bardzo przyjemne. Lubił kiedy Suguru był taki frywolny, rozpuszczał włosy i łaskotał go nimi w odsłoniętą skórę. Uwielbiał kiedy leżał i relaksował się, robiąc przy tym bardzo seksowną i jednocześnie delikatną minę, oraz zaciskał palce na bluzce Gojo przez przyjemność. Tak, Satoru często bawił się włosami Geto, co zazwyczaj kończyło się drapaniem po głowie i drobnym masażem, które czarnowłosy wręcz kochał. A teraz? Teraz Suguru był taki zrelaksowany przez samo objęcie i rozmowę. To było seksowne. Czuł dziwne uczucie w brzuchu po tej całej sytuacji, ale... Było fajne.
- Kurwa... - zaklął cicho. Nie miał pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Może zachowywał się, jak dziecko, a głupie żarciki nie odstępowały go na krok, ale nie był głupi. Był cholernie mądry i znał się na sprawach sercowych.
Ruszył w stronę magazynka z piłkami w celu zamknięcia go. Musiał jeszcze chwilę odetchnąć zanim znów zostanie z Suguru sam na sam. To było fajne, ale nie wiedział dlaczego tak bardzo mu się podobało.
*
Satoru postawił na stole dwa talerze ze spaghetti z bardzo ciągnącym się serem.
- Suguru! - krzyknął, patrząc na zakręcone schody, prowadzącego do jego pokoju. - Jedzenie gotowe!
Nie minęło dziesięć sekund, a jego oczom ukazały się długie, nagie nogi pędzące po schodach na dół z prędkością światła. Uniósł wysoko brwi widząc przyjaciela w jego nieco za dużej na niego, białej koszulce marki adidas i w dłuższych skarpetkach za kostkę.
- Pysznie pachnie! - ucieszył się i zasiadł do stołu. Odgarnął swoje włosy do tyłu i od razu złapał za widelec. Wsunął do ust porcję i zamruczał z zachwytu. - To jest fantastyczne! Zamiast być koszykarzem otwieraj restauracje ze spaghetti.
- Miałem nadzieję, że będzie ci smakować. - uśmiechnął się lekko, opierając się biodrami o blat.
- Uwielbiam twoją kuchnię. Twoja żona będzie szczęściarą.
- Mówiłem ci, że nie wiem czy będę zakładać rodzinę.
- A no tak, będziesz milionerem, a twoje kochanki będą w każdej części świata.
- A ty będziesz mieć żonę, czy męża? - zapytał niepewnie, drapiąc się po głowie. Usiadł obok Suguru i złapał za widelec.
- Cóż... Jeżeli trafi mi się taki facet, jak ty, to pewnie męża. - uśmiechnął się do niego w uroczy sposób. - Ale... Zawsze chciałem mieć dzieci. Córeczkę.
- Miałbyś piękną córeczkę.
- Szkoda będzie jeżeli twoje geny się zmarnują.
- Mogę zostać dawcą nasienia.
- W sumie gdyby większość populacji była podobna do ciebie życie byłoby przyjemniejsze.
- Sugerujesz, że ci się podobam?
- Jesteś atrakcyjny. Chyba sam wiesz. - zaśmiał się i wsunął widelec z nawinietym makaronem do ust. - To jest pyszne... - dodał. - Gotuj mi częściej.
- Mogę nawet codziennie, tylko musisz do mnie przychodzić częściej.
- Siedzę u ciebie całymi dniami.
- Ale nie z rzędu. - oparł brodę na ręce, łokieć na stole i wbił w niego wzrok, kontynuując jedzenie. - Mógłbyś być u mnie częściej...
- Żeby być częściej musiałbym się wprowadzić.
- Przecież wiesz, że możesz się wprowadzić. - wyznał cicho, odwracając wzrok.
- Nawet teraz, kiedy wiesz, że jestem biseksualny?
- Cóż... Nic mi do tego. - wzruszył ramionami. - Zawsze ludzie cię uwielbiali i zastanawiałem się dlaczego tyle facetów do ciebie zagaduje. Teraz już wiem o co chodziło.
- To znaczy?
- No wiesz... Masz ładną buzię... I ładne włosy... I nogi... I dłonie... Nie patrzyłem na ciebie nigdy w taki sposób, ale teraz nagle otworzyłem oczy. Wiesz to nie zmienia tego, że jesteś dla mnie najważniejszy i tak dalej... Dalej kocham cię, jak brata. - wyznał, trochę plącząc się w swoich słowach.
- Wiem co masz na myśli. - zaśmiał się. - Spoko, nie pomyśle, że na mnie lecisz czy coś. To tak jakbyś miał świadomość, że masz atrakcyjną siostrę, ale jej nie tykasz, bo jest twoją siostrą i jedyne co ci zostaje, to być dumnym z tego, jak ładna jest.
- Tak coś w tym stylu. - przytaknął. - Ale... Dalej zastanawiam się, jak się zorientowałeś, że wiesz... Lubisz też facetów.
- Trochę zaszalałem w klubie i przelizałem się z takim samcem alfa. Bardzo mnie zdominował i spodobało mi się. Zacząłem trochę zazdrościć kobietą, że przy mężczyznach mogą czuć się tak bezpiecznie. To pozorne uczucie, ale kiedy jest się mniejszym fizycznie i ktoś cię przytula, dotyka, pożąda... To jest cholernie fajne.
- Czyli jesteś tym... Na dole?
- Jeżeli pytasz o seks analny, to nie było jeszcze sytuacji żebym ja komuś... No wiesz... - nieco się zawstydził i odwrócił wzrok. - Przepraszam. Powinienem powiedzieć ci to wszystko wcześniej.
- Jest okej. W sumie też nie mówiłem Ci, że całowałem się z facetem.
- Chodzi o Fushiguro?
- Tak... - wyznał cicho. - Też powinienem spróbować z facetem?
- Myślisz, że cię pociągają?
- No w sumie... Megumi jest całkiem słodki... Fajnie jęczał, kiedy go całowałem, ale jakoś nie mogłem wcześniej przyznać tego przed sobą.
- On akurat jest zajęty. Iatdori to jego facet.
- Co? - otworzył szeroko oczy. - Zawsze miał powodzenie u dziewczyn. Uwielbiały go.
- A on uwielbia Yuujiego. W sumie pasują do siebie.
- W sumie tak.
Oboje dokończyli jeść spaghetti. Gojo schował talerze do zmywarki i zrobił Suguru jego ulubioną, zieloną herbatę z dodatkiem pomarańczy. Miał też zapas jego ulubionych ciasteczek o smaku matchy, które razem z kubkiem gorącego naparu zaniósł do pokoju i postawił na biurku. Suguru leżał na jego łóżku. Nogi ułożył na ścianie, a jego głową zwisała za łóżko. Pisał coś na telefonie i gryzł dolną wargę. Satoru usiadł obok niego, rozkładając się na poduszkach. Położył nogę na jego brzuchu, a drugą trzymał zgiętą w pół. Również wziął telefon do ręki i zaczął przeglądać Instagrama.
- Satoru, musisz mi doradzić. - odezwał się nagle czarnowłosy.
- O co chodzi? - zapytał i spojrzał na przyjaciela.
- Myślisz, że mgiełka do włosów o zapachu mango będzie dla mnie lepsza, czy o zapachu nektaru kwiatowego?
- Zdecydowanie nektar kwiatowy. Delikatne zapachy do ciebie pasują. Wszystkie twoje ubrania pachną, jak... Jakiś balsam, a twoja skóra jak ciasteczka z śmietankowym nadzieniem. - posłał mu uśmiech i spojrzał w jego oczy.
- To słodkie, że znasz o mnie takie szczegóły. - zachichotał seksownie i poklepał przyjaciela po nodze.
- Staram się. Jesteś dla mnie najważniejszy.
- A Shoko? Przecież też przyjaźni się z nami.
- Shoko jest słodziutka. Wiem, że jest naszą przyjaciółką, ale czasem mam ochotę... Jakby to ująć... Jak się upiję, a ona się do mnie klei... Czasem bym ją po prostu przeleciał. - odpowiedział pewnie. - Dlatego czuję dystans pomiędzy nami. Myślę, że tobie jest bliższa.
- Ah, w tym rzecz. Shoko może być całkiem zadowolona z tego faktu.
- Nie jest. Raz po pijaku złapałem ją za tyłek i powiedziałem, że mam na nią ochotę. Dostałem w twarz. - zaczął się śmiać.
- Nie mówiłeś tego wcześniej.
- Bo mi wstyd za to, kurwa. Przepraszałem ją za to z miesiąc. - jego policzki zaczerwieniły się. - Całe szczęście, że to dobra kobieta i szybko puściła to w niepamięć.
- To śmieszne, że nie wiemy o sobie tylu rzeczy.
- Mówmy sobie od dziś o wszystkim. - położył dłoń na jego dłoni. - Będzie nam łatwiej skoro już wyznaliśmy sobie te wstydliwe rzeczy i w sumie nic się nie zmieniło.
- Oj, Satoru. Naprawdę jesteś słodki.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top