Na zawsze

Satoru zatrzymał się pod klubem. Nie wyłączył nawet silnika i wyszedł z samochodu. Zobaczył postać siedzącą na krawężniku po przeciwnej stronie. Pobiegł w jej stronę rozpoznając rysy ukochanego.

- Suguru! - krzyknął i ukucnął przy nim. Złapał jego twarz w dłonie i zaczął ją oglądać. Jego oddech gwałtownie przyspieszył. - Skarbie...

- Satoru... Jesteś. - posłał mu słaby uśmiech.

- Wszystko dobrze? Dasz radę wstać?

- Hm... Nie wiem. - mruknął. - Moja historia o gównie ci się podobała? - zamknął oczy.

- Była dość kontrowersyjna, ale chyba cię rozumiem. - uśmiechnął się do niego. Uklęknął przed nim i mocno go objął. Położył sobie jego głowę na ramieniu i w końcu odetchnął. Suguru był cały, ale naćpany.

- Bo ludzie to gówna. Spierdolone małpy.

- Boli cie coś?

- Nie... Ale mogę już spać?

- Jeszcze tylko wsiądźmy do auta, okej?

- Okej...

- Złap się mnie z całej siły.

- Nie mam teraz siły.

- Dasz radę.

Geto objął siwowłosego za szyję. Nogami oplótł go w pasie. Gojo spokojnie wstał i zaczął iść w stronę samochodu.

- W takiej pozycji mógłbyś mnie zerżnąć. - zaczął chichotać.

- Zerżnę cię w każdej możliwej pozycji, Suguru. - otworzył drzwi od auta i powoli posadził na nim czarnowłosego. Rozłożył fotel, aby mógł się położyć i zapiął mu pas. Zdjął z siebie bluzę i nakrył jego ramiona.

- Tutaj mógłbyś mnie wziąć. Mój ulubiony pornol dzieje się w samochodzie.

- Wiem. - pogładził jego policzek. - Już możesz spać, Suguru.

- Tamte dziewczyny były takie miłe... Pomogły mi wyjść z klubu i przepędziły wielkiego chłopa. To były jakieś drag queen.

- Cichutko już. Odpocznij. - zamknął drzwi i zajął miejsce kierowcy.

- Zamknę się, jeżeli dasz mi buziaczka.

Satoru uśmiechnął się sam do siebie. Pochylił się do Geto i bardzo czule pocałował jego usta. Czarnowłosy zamruczał, ale był tak zmęczony, że nawet nie odwzajemnił jego ruchu. Po prostu ucichł, a jego oddech stał się bardzo spokojny.
Gojo ruszył autem w stronę najbliższego szpitala. Złapał Suguru za nadgarstek, sprawdzając jego tętno. Chciał mieć pewność, że wszystko z nim w porządku. Jechał teraz znacznie spokojniej. Geto zwyczajnie sobie spał.
W szpitalu byli już po dziesięciu minutach. Satoru przedstawił całą sytuację pielęgniarkom i lekarzowi. Przedstawił się, jako jego narzeczony, aby na pewno mógł z nim zostać. Geto trafił na salę obserwacji. Nie widząc zagrożenia życia pielęgniarki przeniosły go do salki z innymi pacjentami, aby podać mu kroplówkę. A raczej z innym pacjentem. To był cholerny zbieg okoliczności, że Nanami smacznie spał na łóżku szpitalnym tuż obok. Gojo odetchnął, widząc że na jego twarzy nie ma śladu po siniakach. Wyglądał dobrze, tak samo jak Geto, który uśmiechał się i trzymał dłoń Satoru przez sen.

*

Geto obudził się, czując ciężar na nogach. Otworzył oczy. Zobaczył biały sufit i świetlówki mrugajace w irytujący sposób. Spojrzał w dół. Gojo siedział na krześle obok i spał z głową ułożoną na jego nogach. Na ręku miał założony wenflon, a kroplówka, którą była do niego podłączona praktycznie się skończyła.

- W końcu się obudziłeś. - usłyszał cichy głos. Spojrzał w jego stronę i aż zaśmiał się, widząc kolegę z drużyny.

- Nanami? O co chodzi?

- Ty mi lepiej powiedz.

- Byłem wczoraj w barze i ktoś dosypał mi jakiś syf do drinka.

- Pokłóciłeś się z Satoru?

- Trochę...

- Tak myślałem. Zawsze ryczał przez sen, kiedy go coś dręczyło. - odłożył książkę, którą czytał na bok i sięgnął po butelkę wody.

- Dlaczego jeszcze cię nie wypisali? - zmienił temat.

- Mam lekki wstrząs mózgu. Nic poważnego, ale rodzice uparli się żebym został. Mam zawroty głowy.

- Mimo wszystko brzmi poważnie.

- Nie jest. - mruknął. - Może obudź kretyna. Pójdzie nam po kawę do automatu.

- Oj, Nanami... Zawsze jesteś taki wstydliwy. Twój kapitan chętnie przyniesie ci kawusie, jeżeli tylko ładnie poprosisz. - usłyszeli trzeci głos.

Satoru się obudził. Podniósł głowę z nóg Suguru i przeciągnął się. Na jego ustach od razu pojawił się uśmiech.

- To idź. Mam dzisiaj zły humor. - odpowiedział blondyn.

- Okres?

- Naprawdę prosisz się żebym ci zajebał.

Gojo zaśmiał się. Wstał, ale tylko po to, aby usiąść na łóżku obok Suguru. Odgarnął jego włosy do tyłu i w czuły sposób pocałował go w czoło.

- Jak się czujesz? - zapytał, gładząc jego policzek.

- Bardzo dobrze. Dawno się tak nie wyspałem.

- Poinformowałem Yagę, że jesteśmy w szpitalu. Poprowadzi dziś trening i zwolni nas z lekcji.

- To super. - złapał go za dłoń i spojrzał w dół. - Przepraszam za wczoraj.

- Pogadamy potem, okej? Nie jestem zły, tylko więcej mi nie uciekaj.

- Okej. - kiwnął głowa.

- Ej, nie migdalić się przy mnie. Dalej nie przywykłem do waszego widoku razem. - burknął Nanami.

- Przyznaj się, że chcesz mnie wygonić po kawę.

- Dużą, czarną, bez mleka i bez cukru.

- Jasne. - zaśmiał się. - A dla ciebie, skarbie?

- Możesz mi wziąć... Czekoladę.

- Okej. Już idę. - pocałował krótko jego usta i posłał mu jeszcze jeden ciepły uśmiech.

- Ej, mówiłem wam coś.

- Jesteśmy grzeczni.

- Nie wciskaj mi kitu, Satoru. Gdyby mnie tu nie było już byś spieprzył schorowanego Suguru.

- Ej! - krzyknął siwowłosy.

- Jesteś napalonym gówniarzem i nie ukryjesz tego przede mną. Idź po tą kawę, bo pęka mi łeb bez kofeiny. - spiorunował go spojrzeniem.

- W zasadzie mogę skoczyć do maka albo gdzieś do kawiarni. Na pewno będzie lepsza, niż z automatu. - posłał mu rozbawione spojrzenie. - Ale chcę pięć minutek z Suguru.

- Stoi. Pięć minut i ani sekundy dłużej, bo powiem pielęgniarkom, że wcale nie jesteś jego narzeczonym. - zagroził. - Zostawię was samych. - dodał już spokojniej, a jego wyraz twarzy stał się bardziej łagodny.

- Jasne, jasne. - wywrócił oczami. Złapał na oślep dłoń Geto i splotł ich palce ze sobą.  - Dzięki.

Nanami usiadł i wsunął klapki na nogi. Wziął telefon i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając ich tylko we dwoje.
Spojrzał na niego. Suguru był równie rozbawiony, co Satoru. Nanami był super osobą i oboje go uwielbiali. Był poważny, a jego teksty były godne zapisania w księdze najlepszych wypowiedzi świata.
Gojo odgarnął włosy z czoła ukochanego i założył je za jego ucho. Pogładził jego policzek i posłał mu czuły uśmiech.

- Pamiętasz wszystko z wczoraj, Suguru? - zapytał, gładząc jego dłoń kciukiem.

- Chyba... Pamiętam naszą rozmowę, ale kiedy dojechaliśmy do szpitala totalnie mnie odcięło.

- Czego chciał od ciebie ten facet? - wypytywał dalej. - Tylko bez tajemnic. - dodał, nawiązując do ich poprzedniej sprzeczki.

- Chciał mnie przelecieć. Nie rozumiał słowa nie. Ciągle siedział obok i próbował zaciągnąć mnie do swojego samochodu.

- Proszę, nie chodź w takie miejsca sam. - powiedział cicho i oparł się czołem o jego ramię.

- Przepraszam... Nie będę. - szepnął i też wtulił się w jego ciepłą klatkę.

- I nigdy więcej nie wychodź bez słowa. Zawsze mi mów gdzie idziesz.

- To było... Byłem zły na siebie.

- Wiem, ale ja nigdy nie potrafiłbym złościć się na ciebie. Nie tak na serio. Bez ciebie pękało mi serce. - mocniej ścisnął jego dłoń.

- Przyrzekam. - pokiwał głową. - Nie sądziłem, że ktoś dosypie mi czegoś do drinka... Jestem facetem. To jest jakiś pieprzony pech.

- Bo jesteś przepiękny. Mówiłem ci to z milion razy.

- Między nami jest ok?

- Jasne, że tak.

- Okej, to... Idź po tą kawę, bo Nanami zje cię żywcem. - wplątał dłoń w jego włosy i mimo swoich słów przycisnął go mocniej do siebie.

- Jeszcze dwie minutki. - objął go w pasie i schował twarz w jego szyii.

- Okej, moja dziecinko.

*

Satoru kupił kawę, czekoladę i świeże kanapki. Domyślał się, że szpitalne jedzenie nie było zbyt... Smaczne, więc dla każdego wziął długie bagietki z warzywami i jajkiem. Nanami, choć nie powiedział tego na głos, był wdzięczny. Jadł w ciszy i popijał co jakiś czas kawę. Geto czuł się naprawdę dobrze. Z tego co powiedział lekarz dawka narkotyków była na tyle słaba, że w wyniki wyszły naprawdę dobrze i następnego dnia rano mógł już iść do domu. Dostał jeszcze jedną kroplówkę i leżał w ramionach Satoru na łóżku szpitalnym, zajadając się świeżutkim śniadaniem. Iskierki radości tańczyły w jego oczach, a serce biło tak mocno, że Gojo miał wrażenie, że czasem je słyszy. Siwowłosy był cholernie niewyspany, a mimo to nie potrafił nawet na chwilę zamknąć oczu. Był pobudzony przez szczęście, ale wyczerpany przez zmartwienie i stres. Nie miał pojęcia co zrobiłby gdyby coś stało się Geto, jednak teraz był bezpieczny i zdawało mu się, że czarnowłosy był spokojniejszy po wyznaniu mu całej prawdy.
Gojo czule gładził jego rękę, w której miał wenflon. Całe szczęście dyrektorem ich szkoły był Yaga i zdawał sobie sprawę z całej sytuacji. Nie dociekał dlaczego kolejny raz nie ma Satoru w szkole, co więcej usprawiedliwił nieobecności całej trójki. Domyślał się, że Satoru i Suguru są dla siebie kimś więcej, niż przyjaciółmi. Starał się być dla nich wyrozumiały.

- Mam przywieźć ci jakieś ciuchy, Suguru? - zapytał siwowłosy i rzucił papierek po kanapce w stronę kosza. Trafił do środka i uśmiechnął się dumny z siebie.

- Chyba... Jakieś klapki czy coś.

- Mi możesz przywieźć mojego laptopa, Satoru. - odezwał się Nanami i wziął kolejnego gryza kanapki.

- No spoko.

- Napiszę babci, żeby wpuściła cię do domu, kiedy przyjedziesz.

- Przecież twoja babcia mnie zna.

- Ma cie za niezrównoważonego psychicznie.

- Co? - parsknął śmiechem.

- Widziała cię w kuchni, kiedy byłeś u mnie na noc.

- To nie moja wina, że ktoś zostawił miotłę na środku!

- Tańczyłeś z nią i sugestywnie lizałeś.

- Bo się zjarałem!

- Czy ja o czymś nie wiem? - Geto spojrzał wymownie na ukochanego. - Satoru...

- Paliliśmy zielsko z Nanamim w wakacje, kiedy musiałeś wrócić do domu dziecka. - objął go mocniej. - To było... Z dwa lata temu. Dawno temu.

- Może lepiej, że tego nie widziałem. - uśmiechnął się.

- Bardzo dobrze. Mam przez to koszmary do tej pory. - dodał blondyn.

- Ej! Byłem gówniarzem!

- Dalej jesteś.

- I wcale nie lizałem miotły! Tylko udawałem!

- Próbujesz mi wmówić, że twój tekst o lizaniu guziczka...

- Cicho! - wrzasnął i zrobił minę, jak obrażone dziecko. - Jeszcze jedno słowo, Nanami, a nie przywiozę ci tego cholernego laptopa.

- W sumie dobrze, że założyłeś na koniec gumkę mojego ojca. - zignorował jego groźby.

- Satoru... - czarnowłosy złapał się za czoło.

- Byłem ciekawy, czy serio smakuje truskawkami. - wytłumaczył, a jego policzki zrobiły się czerwone. - Nie miałem wtedy pojęcia co to seks.

- W sumie... Ciekawi mnie kto był pierwszą osobą, z którą się ruchałeś.

- Cóż... Obiecałem, że nikomu nie powiem. I dla mnie i dla niej, to nie było zbyt świetne przeżycie. - policzki Satoru robiły się coraz bardziej czerwone.

- Nie powiemy nikomu. - wywrócił oczami.

- Też mnie ciekawi, która była tak naiwna, żeby się z tobą przespać dla zabawy. - odezwał się blondyn. - W końcu nie miałeś nigdy dziewczyny.

- Okej... To było czysto po przyjacielsku. Oboje chcieliśmy mieć to za sobą i umówiliśmy się po szkole w moim mieszkaniu.

- Powiedz kto to. - naciskał Suguru.

- No... Utahime.

- Co?

- Co?!

- Mieliśmy poważną rozmowę no i... Zrobiliśmy to po przyjacielsku.

- O kurwa.

- Powiedziała, że nigdy by się we mnie nie zakocha, więc była idealną kandydatką. - wytłumaczył.

- Nie wierzę, że zgodziła się na coś takiego.

- Bo nie zgodziła się. To ona mi to zaproponowała. - zaśmiał się. - Ale nikomu, ani słowa. Nikt o tym nie wie.

- Jasne.

- Nie mam powodu dzielić się tym z kimkolwiek. Za bardzo lubię tę dziewczynę, żeby jej zmarnować życie.

- Nanami!













Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top