Mój drogi
Suguru obudził się obolały. Jego biodra i miejsca intymne były wykończone. Mimo to zaraz po otworzeniu oczu uśmiechnął się i przeciągnął. Dawno nie był tak szczęśliwy i usatysfakcjonowany. Dotknął miejsca, w którym powinien znajdować się Satoru, ale łóżko było puste. Westchnął i powoli usiadł. Czuł jak nasienie ukochanego zaczyna z niego wypływać i skrzywił się na to uczucie. Wstał z łóżka i okrył się szlafrokiem. Jedyne o czym teraz marzył to prysznic.
Wyszedł z pokoju i rozejrzał się po mieszkaniu. Jego chłopak właśnie wpadł do domu przez drzwi wejściowe z siatką pełną zakupów.
- Suguru! - ucieszył się jak dziecko. Szybko zdjął buty z nóg i podbiegł do czarnowłosego. - Tak długo spałeś. - mruknął i objął go w pasie, wtulając się w jego ramię.
- Wymęczyłeś mnie. - pocałował go w skroń i przymknął oczy. - Musze szybko wziąć prysznic. Twoja sperma... Wypływa... - dodał cicho.
- Kupiłem kule do kąpieli. Przygotuje ci kąpiel. Prysznic jest spoko, ale lepiej żebyś wygrzał się w ciepłej wodzie. Pewnie wszystko cie boli. - pogłaskał jego poplątane włosy i odsunął się trochę, aby spojrzeć mu w oczy.
- Skoro tak mówisz... Okej. - posłał mu uśmiech.
- Kupiłem twoje ulubione praliny i wino.
- Szykuje się jakaś randka?
- Może... Wczoraj było totalnie super i pomyślałem, że musimy oblać nasz pierwszy raz.
- Słodki jesteś, Satoru. - zaśmiał się i w czuły sposób pogłaskał jego policzek. - Mi też się bardzo podobało... - przygryzł dolną wargę.
- Oh, tak? - zamruczał seksownie i zbliżył się do niego bardziej. - Mam dużego?
- Tak...
- Większego niż Mahito?
- Zdecydowanie. - powiedział niemalże w jego wargi.
- To bardzo dobrze się składa, bo mam zamiar kochać się z tobą tak często ile zechcesz. - powiedział zmysłowo, przymykając oczy.
- Mój chłopiec tak bardzo o mnie dba... - również przymknął powieki i powoli złączył ich usta.
Satoru rozpoczął pieszczotę w bardzo leniwy sposób. Powoli kosztował słodki smak Suguru. Nie miał po co się spieszyć. Miał świadomość, że Geto jest tylko jego i wczoraj przypieczętowali to czystą miłością. Czarnowłosy poczuł motyle w brzuchu i spokojnie zarzucił ręce na kark starszego. Uwielbiał całować się z Satoru. Czuł się przy nim tak pewnie i swobodnie, jak przy nikim innym. Czuł jego pożądanie, przez co miał świadomość, że jest atrakcyjny. To było bardzo przyjemne uczucie.
Poruszali wargami jeszcze przez chwilę, ciesząc się słodką pieszczotą. Satoru całował tak dobrze, a Suguru idealnie odnajdował się w jego tempie zupełnie jakby dopełniali się nawzajem.
Przerwali pocałunek z uśmiechami na ustach.
- Kocham cię, Suguru. - powiedział siwowłosy, gładząc w czuły sposób jego plecy.
- Ja ciebie też kocham, Satoru. - westchnął, dalej czując rozkoszne uczucie w brzuchu. - Zrób mi tą kąpiel, a ja skoczę napić się kawy.
- W sumie kupiłem dla ciebie taką mrożoną i jeszcze energetyka.
- Satoru... Czy ty mi czytasz w myślach?
*
Shoko zerwała się z lekcji. Miała zły dzień i nieprzespaną noc za sobą. Bardzo nie chciała iść do szkoły i teraz siedziała w barze mlecznym z Satoru i Suguru, jedząc śniadanie. Zamówili wielką porcję pancakeów z syropem klonowym i owocami. Każdy wziął też koktajl mleczno truskawkowy z kostkami lodu.
Satoru nawet na chwilę nie potrafił odkleić się od Suguru. Na każdym kroku pokazywał, jak bardzo potrzebuje jego bliskości. Ciągle się w niego wtulał. Nawet kiedy jadł zarzucił sobie jego nogę na swoją i delikatnie głaskał ją pod stołem. Geto był cały w skowronkach. Gojo bardzo o niego ubiegał. Chciał znowu za wszystkich zapłacić, ale Geto powiedział stanowcze 'nie' i to on tym razem stawiał.
Shoko nie pytała o szczegóły, ale domyślała się, że układało im się w związku. Nigdy nie widziała tak bardzo zapatrzonego w kogoś Gojo. To było urocze i cieszyła się ich szczęściem, ale... Nie potrafiła przestać myśleć o Haibarze. Nie byli razem. Dziewczyna była w nim zabójczo zakochana i nie potrafiła przestać myśleć o nim nawet kiedy był od roku w śpiączce, a nadzieja że chłopak się obudzi powoli wygasała. Odwiedzała go praktycznie codziennie. Czytała mu książki. Opowiadała co działo się w szkole. Puszczała mu muzykę i przynosiła kwiaty. Każdego poranka tak bardzo łudziła się, że to może 'ten' dzień. Że może Haibara w końcu się obudzi. Na marne. Każdą noc spędzała z rozczarowaniem w sercu.
- Słodcy jesteście. - podsumowała Shoko. - Parę lat temu nie pomyślałabym, że możecie być razem.
- Wiem, nigdy nie wyglądałem tak gejowo, jak Suguru.
- Ej!
- Zawsze byliście bardzo dominującym facetami... A jednak ulegliście sobie. - posłała im czuły uśmiech.
- Chyba Suguru mi. - parsknął siwowłosy i przeczesał dłonią ciemne włosy ukochanego. - To ja jestem na górze.
- Mam ci przypomnieć kto po naszym pierwszym razie biegał za mną, jak szczeniaczek i prasował mi ciuchy? - Geto spojrzał na niego wymownie.
- Szczegóły. - odwrócił wzrok.
- Ja chcę znać te 'szczegóły'. - Shoko skrzyżowała dłonie. - Opowiadaj, Suguru.
- Cóż... Satoru kupił dla mnie kule do kąpieli, drogi balsam i jeszcze przygotował śniadanie, a przed wyjściem robił mi masaż stóp. Rozczesał mi włosy i zawiązał mi buty, bo stwierdził, że muszę być obolały po seksie.
- Pieprzyć to. Od teraz będę najgorszym chłopakiem świata. - zawstydził się i odwrócił głowę w drugą stronę.
- Nie wierzę, że Satoru może być tak kochany.
- To wielki bobas.
- Tylko nie bobas, Suguru! Już wolę dziecinkę!
- Jasne, skarbie. - zaśmiał się czarnowłosy. - A ty Shoko? Jak twoje sprawy sercowe? - zmienił temat i wziął sporego łyka koktajlu.
- Cóż... Nie wiem, czy Haibara się obudzi, więc... Wszystko jest tak, jak było. - wzruszyła ramionami i posmutniała. - Doszłam do wniosku, że nie powinnam się łudzić, że któregoś dnia się obudzi. Chcę znaleźć sobie kogoś i zapomnieć. Dzisiaj nie byłam u niego rano w szpitalu, więc mały sukces.
- To dobra decyzja. - stwierdził Gojo. - Haibara byłby dla ciebie cudownym chłopakiem, ale... To ciebie cholernie krzywdzi. Cieszę się, że podjęłaś taką decyzję. Już nie mogłem patrzeć, jak każdego dnia się zadręczasz i płaczesz każdej nocy.
- N-nie jest tak źle...
- Jest. - odparli obydwoje w tym samym momencie.
- Moim zdaniem terapeuta pomógłby ci wszystko sobie poukładać. - powiedział Suguru.
- To dla mnie za drogie.
- Satoru opłaci ci sesje. - dodał.
- Jesteście tak blisko, że już nawet rządzisz jego pieniędzmi. - zachichotała.
- Cóż... Suguru owinął mnie sobie wokół palca. Ostatnio byliśmy w drogerii i kupiłem mu milion mgiełek i innych rzeczy do włosów.
- Moje włosy cię pociągają więc zamknij się.
- Są przepiękne. - puścił mu oczko. - Dzisiaj możemy razem poszukać na necie jakiegoś dobrego terapeuty, Shoko.
- Skoro tak... Mogę spróbować. Dzięki, jesteście kochani.
- Drobiazg, kicia.
Satoru poczuł wibracje swojego telefonu. Zmarszczył brwi i sięgnął do kieszeni spodni. Spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił Nanami.
- Halo? - odebrał telefon. - Co tam, Nanami?
- Satoru, jesteście z Shoko? - zapytał. Jego głos drżał, a oddech był tak głośny, że Gojo mógł go usłyszeć.
- Tak, co się stało? - zmarszczył brwi.
- Haibara się obudził.
Satoru otworzył szeroko oczy. Znieruchomiał. Był w szoku. Poczuł, jak jego serce zaczyna bić mu szybciej, a tętno przyspiesza.
- Gdzie jesteś? - zapytał po chwili milczenia.
- Właśnie wychodzę z domu.
- Poczekaj. Przyjedziemy po ciebie i pojedziemy razem.
- Okej. Czekam. Pospieszcie się, okej?
- Będę najszybciej jak to możliwe.
- Dzięki.
Rozłączyli się. Suguru i Shoko patrzyli z ciekawością na siwowłosego. On przez chwilę nie potrafił nic z siebie wyrzucić. Szok go sparaliżował.
- Wychodzimy. - powiedział tylko i wstał od stolika.
- Co się stało, Satoru? - Geto zmartwił się i złapał go za rękę.
- Haibara się obudził. Jedziemy do niego. Zgarniemy Nanamiego po drodze.
- C-co? Jak to... - Shoko znieruchomiała. Nie docierało do niej co właśnie usłyszała. Wielkimi oczami wgapiała się w Satoru, podobnie jak Suguru.
- Haibara... - powiedział cicho czarnowłosy i złapał się za usta.
- Też w to nie wierzę.
- Chodźmy. Nie ma czasu do stracenia. - Geto otrzasnął się i wstał od stolika.
Shoko dalej nie potrafiła się ruszyć. Zaczęła się trząść, a do jej oczu napłynęły łzy. To był jedyny dzień od bardzo dawna, kiedy mogła odwiedzić Haibarę w szpitalu, ale tego nie zrobiła. Czy to miało coś wspólnego z nagłym wybudzeniem Yu? Nie było czasu żeby o tym myśleć, a mimo to ciągle zadawała sobie to pytanie w głowie.
- Shoko, wszystko dobrze? - zapytał zmartwiony Satoru. - Kicia...
- J-ja... Ja nie wiem... Boże. - złapała się za usta i spojrzała na przyjaciela. - Chcę go już zobaczyć.
*
Cała czwórka wbiegła do szpitala. Zatrzymali się jedynie, kiedy jechali windą. Nic nie mówili. Całą drogę milczeli, jakby to miało im pomóc w szybszym dotarciu na miejsce. Przebiegli długim, szarym korytarzem mijając krzyczące na nich pielęgniarki i pacjentów. Otworzyli z impetem drzwi sali numer dwadzieścia pięć i wszyscy na raz wpadli do środka. Ciemnowłosy chłopak siedział na łóżku i trzymał się za głowę. W środku byli jego rodzice. Płakali. Coś było nie tak.
- Haibara... - powiedział cicho Satoru nie dowierzając własnym oczom. On naprawdę się obudził.
Yu zmierzył spojrzeniem wszystkich po kolei, a jego wzrok zawiesił się na Ieiri.
- Shoko... Kim są ci ludzie? - zapytał cicho chory chłopak.
- Haibara... - szatynka wyszła przed szereg i usiadła niepewnie na łóżku obok Yu.
- Kochanie, nie wiem co się dzieje. - powiedział i nagle wtulił się w nią.
Wszyscy byli w szoku. 'Kochanie'? Przecież dwójka nie była w związku. Nigdy nie łączyło ich nic więcej, niż przyjaźń. Shoko spojrzała na przyjaciół, a potem na rodziców chłopaka. Nie rozumiała co się dzieje. Łzy dalej płynęły po jej policzkach. Powoli objęła ciemnowłosego i pogładziła jego plecy. Cała się trzęsła. Nie miała pojęcia co odpowiedzieć.
- Yu myśli, że... Jesteś jego żoną. - nagle odezwała się mama Haibary. - Nikogo innego nie poznaje.
- O kurwa... - zaklął pod nosem Satoru. Suguru złapał go za dłoń i spojrzał na niego bezsilnie.
- Shoko to jest moja żona, proszę pani. - odpowiedział zirytowany. - Nie wiem do cholery kim jesteście. Możecie stąd wyjść? Chcę z nią porozmawiać.
- Haibara... Naprawdę nas nie poznajesz? - Gojo zrobił krok w stronę szpitalnego łóżka. - Jestem kapitanem drużyny, w której trenujesz kosza. Satoru, pamiętasz? Zawsze w piątki po treningach chodziliśmy na kufel piwa.
- Nie znam cię. - odpowiedział krótko.
Na sali zapadła cisza. Głośny szloch mamy Haibary rozległ się po sali. Wtuliła się w swojego męża, a on objął ją za ramię i wyprowadził na korytarz.
Nanami opadł na jedno z krzeseł i schował twarz w dłoniach. Geto od razu położył dłoń na jego plecach i pomasował go, chcąc jakkolwiek go uspokoić. Był rozbity. Jego najlepszy przyjaciel nie miał pojęcia kim jest. W dodatku ten jego radosny uśmiech gdzieś zniknął.
- Możecie stąd wyjść? - naciskał Yu, nie puszczając dziewczyny z objęć. - Chcę porozmawiać z żoną. W cztery oczy. - podkreślił.
- Chodźmy... Musi odpocząć. - powiedział cicho Suguru i złapał blondyna pod rękę. Wyglądał naprawdę słabo.
- Shoko... - mruknął Gojo, patrząc na przyjaciółkę.
- Jest okej. - pokiwała głową, nie dając mu dokończyć. - Możecie pójść do lekarza i zapytać... Co i jak. - powiedziała cicho.
- Jasne. Będziemy za drzwiami. - kiwnął głową. Złapał Kento w pasie i cała trójka powoli wyszła z sali.
Opadli na ławkę przed drzwiami na korytarzu. Nanami cały pobladł, a jego ręce trząsły się z nerwów.
- Satoru, przynieś mu wody. - powiedział Geto, patrząc ze zmartwieniem w oczach na ukochanego.
- Jasne.
- Nie trzeba. Jest okej. - mruknął Nanami.
- Wyglądasz jakbyś miał zaraz zemdleć.
- Trochę... Jestem w szoku. To nic.
- Nie zgrywaj twardziela. - westchnął Gojo. - Każdy wie, że masz miękkie serce.
- To po prostu pojebane. Dlaczego Haibara myśli, że Shoko to jego żona? Nie pamięta nawet swoich rodziców. To...
- Też tego nie rozumiem. Nigdy nic nie czuł do Shoko. Praktycznie jej nie zauważał, a zawsze był cholernym kobieciarzem. - powiedział cicho Suguru. Odgarnął włosy do tyłu i położył głowę na ramieniu blondyna. - Nanami... Na pewno sobie przypomni.
- Tak. Na pewno z czasem sobie wszystko przypomni. - potwierdził siwowłosy. - Będzie okej. Zawsze dajemy sobie ze wszystkim radę. - ukucnął przed nim i poklepał krzepiąco jego kolano. - Przeczekamy ten czas i za parę tygodni będziemy się z tego śmiać.
- Mam złe przeczucia. - odchylił głowę do tyłu i wziął głęboki wdech. - On nawet się nie uśmiechał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top