Boski Ruch

Gojo był mile zaskoczony, kiedy Yuuji poprosił go o dodatkowy trening techniczny. Zostali na hali po głównym treningu i ćwiczyli zwody z rzutami do kosza.
Suguru z Megumim siedzieli na ławce zawodników za linią boiska. Obserwowali swoich mężczyzn i popijali sok pomarańczowy. Oboje byli z nich dumni, co dało wyczytać się z ich oczu. W międzyczasie dzielili się ze sobą poradami i intymnymi opowieściami z ich związków. Drobne plotki nigdy nikomu nie zaszkodziły szczególnie, że oboje byli pierwszy raz w poważnych związkach i w wielu sprawach sobie doradzali.
Satoru rozpędził się w stronę kosza i zrobił wsad. Złapał się obręczy i podciągnął się, dzięki czemu jego mięśnie na ramionach mocno się spięły. Suguru, aż westchnął i przygryzł dolną wargę, widząc jak jego mężczyzna jest świetnie zbudowany. Był bardzo wysportowany, jakby był maszyną do wysiłku fizycznego. W Yuujim drzemał ten sam potencjał i Gojo podjął się trenowania go, aby ich drużyna wciąż była na czele tabeli ligowej.

- Satoru ma tyle energii... Podziwiam cie, że z nim wytrzymujesz. - mruknął Megumi i założył nogę na nogę.

- Ty z Yuujim też nie masz lekko. - zaśmiał się i odgarnął włosy do tyłu.

- W sumie tak... Ostatnio mnie wykańcza. Nie wiem skąd ma tyle siły i możliwości fizycznych.

- Co masz na myśli? - zaśmiał się i całkowicie zwrócił się ku młodszemu koledze, siadając okrakiem na ławce.

- On ostatnio... Ciągle chce uprawiać seks. Rano budzimy się on już jest gotowy. Pod prysznicem chce jeszcze raz. W dniu nie mamy czasu, ale ciągle się do mnie kleii. Wieczorem bez seksu się nie obejdzie. Kiedy jestem bardzo zmęczony, to kończy się na lodzie, ale... Jestem zaskoczony dlaczego jego libido wzrosło tak bardzo w ostatnim czasie. - jego policzki zrobiły się rumiane, a sam on zawstydził się tematem rozmowy.

- Pieszczoch. - skomentował i posłał mu uśmiech. - Może ostatnio o czymś rozmawialiscie? Albo mieliście ciężkie sytuację? Kłótnie? - dopytywał.

- Ostatnio rozmawialiśmy o eksperymentach w łóżku. Oglądaliśmy taki film i było dużo erotycznych scen... Nie wiem nawet kto zaczął tę rozmowę, ale od tamtej pory Yuuji... Ciągle chce się kochać.

- Może chce, abyś był usatysfakcjonowany. Widać, że bardzo cię kocha. Nawet teraz co chwilę zerka na ciebie, czy oby na pewno na niego patrzysz. Chce ciągle ci imponować. - spojrzał w stronę boiska, gdzie Satoru właśnie poprawiał technicznie rzuty Yuujiego. - Może porozmawiaj z nim o tym.

- Nie chce żeby pomyślał, że jestem niezadowolony... Jestem tylko trochę zmęczony.

- Powiedz mu, że seks z nim jest wspaniały i mógłbyś to robić z nim całymi dniami, ale fizycznie nie dajesz rady. Zrozumie. Dodaj jeszcze kilka pochwał i poproś go aby coś dla ciebie zrobił. Myślę, że to na niego podziała i seks każdego dnia zamieni się na czułości i opiekę.

- Spróbuję. Całkiem sprytne. - skrzyżował ramiona na brzuchu i znów spojrzał na swojego chłopaka. Widząc, jak trafia do kosza uśmiechnął się lekko i znów spojrzał na Suguru. - A tobie i Satoru się układa? Domyślam się, że ciężko zareagował na wiadomość o twoim wyjeździe.

- Tak... Jest dziwnie... Powstał między nami dystans. - westchnął ciężko. - Upiera się, że będzie do mnie przyjeżdżać co weekend, kiedy będę mieć staż. Stać go, więc to dla niego nie problem, ale... Nie wiem jak długo damy radę żyć w ten sposób.

- Cóż z drugiej strony... Jeżeli to wytrwacie już nic nigdy was nie rozdzieli.

Suguru uśmiechnął się lekko. Fakt, że niedługo będą rozdzieleni wywoływał w nim strach. Bał się nie tylko zaklimatyzowaniem w nowym otoczeniu, ale szczególnie o Satoru. Wiedział, że rozłąka będzie go bardzo niszczyć. Tęsknota potrafiła zabijać jego duszę, a nadzieja ożywiać ją na nowo. Nie chciał jego ciągłego cierpienia, a jednak nie mógł zmarnować szansy na ułożenie swojego życia.

- Megumi, znasz Satoru dobrze. Chcę cię o coś poprosić.

- O co chodzi?

- Kiedy wyjadę i będzie z nim bardzo źle... Od razu mi powiedz. Nie chcę, aby przeze mnie cierpiał.

- Chyba nie chcesz...

- Nie będę mieć innego wyjścia. - przerwał mu spokojnym głosem, mimo że w środku szalał z nerwów. - Po rozstaniu też będzie cierpieć, ale z dnia na dzień coraz mniej. To lepsze, niż kilkuletni bezustanny ból. Wiem, że tylko ty jesteś w stanie rozszyfrować jego prawdziwe uczucia, dlatego proszę bądź ze mną szczery.

- W porządku. Jeżeli uważasz, że to będzie dla niego lepsze... - oblizał nerwowo usta i spojrzał w dół. - Ale nie oczekuj zbyt wielu złych wiadomości. Yuuji ma na niego bardzo dobry wpływ. No i każdego dnia będziemy się nim opiekować.

- Dziękuję, Megumi.

- Zawsze możesz na mnie liczyć.

Usłyszeli pisk halówek i zwrócili się ku boisku. Yuuji nagle podbiegł do nich i uśmiechnął się szeroko.

- Kochanie, zrobisz wsad.

- Co?

- No chodź.

Yuuji zaśmiał się uroczo i złapał Fushiguro za dłoń. Pociągnął go na boisko i podał mu piłkę. Megumi był zdezorientowany, bo nie miał pojęcia czego oczekiwał Yuuji - w końcu nie potrafił doskoczyć do obręczy. Itadori nagle okrążył go truchtem. Pochylił się i złapał go za uda, wsuwając głowę między jego nogi. Szybkim ruchem uniósł go na swoich ramionach i zaczął śmiać się jeszcze głośniej.

- Kretynie!

- Skarbie, teraz twoja kolej.

- Dajesz Megumi! - krzyknął Satoru z rogu sali, skąd nagrywał całe zdarzenie telefonem.

Megumi w końcu wrzucił piłkę do kosza, łapiąc się przy tym obręczy.

- Pięknie, skarbie! - krzyknął Yuuji. Powoli postawił go z powrotem na ziemii. Megumi już miał zacząć mówić, ale Itadori złapał go za biodra i zatkał jego usta romantycznym pocałunkiem.

Suguru uśmiechnął się smutno na ten widok. Spojrzał na Satoru, a kiedy ich spojrzenia się skrzyżowało, szybko odwrócił wzrok. To zabolało. Nie rozumiał dlaczego Gojo unikał go tak bardzo, że nawet nie chciał wymienić z nim spojrzenia. W jednym momencie zrobiło mu się przykro. Wstał z ławki i wszedł do jednej z szatni, kierując się prosto do toalety. Musiał ochłonąć, nie wzbudzając przy tym podejrzeń.

*

Satoru zamiast być zmęczonym po treningu dostał dużego przypływu energii. Była już dwudziesta trzecia. Suguru skończył smarować nogi balsamem i leżał już w łóżku czekając na swojego mężczyznę, jednak on buszował w kuchni i podjadał wszystko co znajdowało się w lodówce. Usłyszał głośny huk, a zaraz po tym jeszcze głośniejsze przekleństwo. Skrzywił się, nie chcąc nawet myśleć co jego głupiutki facet zrobił tym razem. Zamiast tego westchnął i spiął włosy do snu w wysokiego koka. Poprawił poduszkę i westchnął sięgając po swój telefon. Zaczął przeglądać media społecznościowe. Uśmiechnął się delikatnie, widząc że Yuuji udostępnił filmik kiedy pomagał Fushiguro wykonać wsad, a na koniec go pocałował. O dziwo nie było żadnych negatywnych komentarzy, a ich para była naprawdę dobrze odbierana przez inne osoby.
Do pokoju nagle wszedł Gojo. Trzymał w dłoni ogórka, w drugiej miskę z popcornem, pod pachą cole a w zębach paczkę żelek.

- Masz okres czy załamanie nerwowe? - zaśmiał się Suguru na jego widok.

Zaczął iść w stronę łóżka i odłożył wszystko na szafkę nocną, uwalniając swoje usta od plastikowego opakowania. - Pusty brzuch. - odpowiedział i ułożył się obok niego. - Chcesz też? - zapytał, gryząc ogórka.

- Nie, dzięki.

Zapadła między nimi cisza. W prawdziwe byli pogodzeni, ale od czasu wieści o stażu Geto było między nimi dziwnie. Rzadko się całowali, czy przytulali, a seks całkowicie zszedł na drugi plan. Ich rozmowy były krótkie i sztywne. Sam nie wiedział dlaczego. Tłumaczył sobie, że Satoru potrzebuje czasu, aby oswoić się z faktem wyjazdu.
To bardzo go męczyło. Wiedział, że Gojo musiał bardzo przeżywać ich rozłąkę. Widział to, choć nie do końca to okazywał. Starał się żeby było jak przedtem jednak były rzeczy, które uległy zmianie. Czułości prawie całkowicie zniknęły z ich związku. Czuł się... Było mu cholernie przykro.

- Satoru... Kiedy ostatni raz się kochaliśmy? - zapytał nagle, patrząc na pustą ścianę.

- Nie wiem... Jakoś ostatnio. A co? - powiedział z pełną buzią i spojrzał na Suguru.

- Nic... Tak się zastanawiałem. - mruknął i położył się na boku, odwracając się do niego tyłem. - Jak zjesz to zgaś światło.

- Suguru, coś się stało?

- Ty mi powiedz. - westchnął. - Z resztą... Pogadamy rano. Chcę spać.

- Okej... - powiedział cicho.

- Jutro będę nocować u siebie, więc po szkole wrócę sam.

- Jutro sobota.

- Więc pojadę do siebie rano.

- Rano mamy rozmawiać.

- Po naszej rozmowie.

- Chcesz się rozstać?

Suguru westchnął i usiadł. Spojrzał na Satoru, który jakby zatrzymał się w czasie i nieprzerwanie wpatrywał się w ukochanego błękitnym wzrokiem. Jakby zamarł na chwilę i uświadomił sobie co tak właściwie zrobił. Był chłodny w stosunku do Suguru. Nie celowo. Wciąż przeżywał fakt, że niedługo będą daleko od siebie. Nie mógł się z tym pogodzić. Tęsknota i brak Suguru na wyciągnięcie ręki... To był dla niego koszmar. Do nikogo nie był przywiązany tak bardzo jak do Geto. Nie miał nikogo poza nim. Tylko on znał go na wylot. Znał jego prawdziwe uczucia. Nie musiał grać i udawać przy nim kogoś kim nie był. Suguru nie tylko był jego miłością, ale też wolnością. Bez niego był zamknięty i zduszony w sobie.

- Satoru, ja...

- Zmienię się. - Gojo przerwał mu, nie odrywając od niego wzroku. - Powiedz co robię źle. Nie chcę cię stracić.

- To nie tak, Satoru... Jesteś wspaniały, ale nie mogę patrzeć, jak z dnia na dzień coraz bardziej cierpisz i to... Przeze mnie.

- To nie twoja wina. Ciężko mi pogodzić się z pewnymi sprawami.

- Z moim wyjazdem. Wolę jak nazywasz rzeczy po imieniu.

- Suguru...

- I tak zachowujemy się teraz praktycznie, jak przyjaciele. Ostatnio odsunelismy się od siebie. Może byłoby lepiej gdyby nasze relacje były przyjacielskie.

- Nie zgadzam się. Żaden z nas nie dałby rady patrzeć na drugiego z kimś innym.

- Wytrzymałbym dla ciebie. Wolę wszystko, niż twoje cierpnie. Z dnia na dzień coraz większe, mimo że jeszcze nie wyjechałem. - spojrzał gdzieś w bok i mocno zacisnął dłonie, czując stres. - Praktycznie się nie całujemy, nie przytulamy, nie uprawiamy seksu. To ma sens? My...

- O czym ty mówisz do cholery? - uniósł ton. - Nigdy z ciebie nie zrezygnuję. Choćbyś robił wszystko, żebym cię znienawidził... Zawsze będę cię kochać.

- Życie to nie pieprzona bajka Disneya. Nie wiesz co się stanie. Może za miesiąc ci przejdzie i rzucisz mnie dla cycatej laski.

- Nie lecę na cycki tylko na tyłek.

- Co za różnica, Satoru. - westchnął i przetarł twarz dłonią. - Nie znasz przyszłości. Nie wiesz co z nami będzie. Co jeżeli związek na odległość nie jest dla nas?

- Wyjadę z tobą jeżeli będzie trzeba.

- Jesteś nienormalny?

- Zakochany. Na zabój.

- Idiota.

- Suguru, mówiłem ci już to i powiem jeszcze raz. Nie potrzebuje niczego innego na tym jebanym świecie, tylko ciebie. Mogę nie mieć nic, bo przy tobie czuje, że mam wszystko.

- Miłość nie rozwiązuje wszystkich problemów. Miałeś łatwe życie. Masz miliony na koncie, mimo że jeszcze nie pracowałeś. Nie wiesz jak było w domu dziecka... Liczył się każdy grosz. Wszyscy traktowali mnie, jakbym był gorszy, bo ciągle chodziłem w tych samych ubraniach do szkoły. - jego głos zaczął się łamać. - Bo nie miałem nowego telefonu, nie jeździłem na wycieczki... Kieszonkowe było marne, nie zliczę ile razy byłem głodny w szkole, bo nie było mnie stać na durną bułkę. Nie zaprzepaścisz swojej kariery dla mnie, a ja swojej dla ciebie. Nie chce abyś kiedykolwiek czuł się, jak ja wtedy. Przestań podejmować tak idiotyczne decyzje. Pomyśl logicznie jakie jest rozwiązanie i jakie będą jego konsekwencje.

- Suguru, obiecałem sobie, że będziesz mieć życie jak z bajki i mam zamiar do tego doprowadzić. Nieważne jakim kosztem, ale masz być szczęśliwy. Nie zrobię tego czego sobie życzysz, bo wiem... Że patrzysz na moje szczęście, ale ono nie istnieje bez ciebie.

- Jesteś upartym osłem. - burknął i w końcu na niego spojrzał. - Nie mówisz mi o swoich zmartwieniach, kłócimy się, a potem zachowujesz się jak pieprzony romantyk.

- Wiem, że cię to podnieca. - nagle zmienił ton na zalotny i spojrzał znacząco na swojego chłopaka.

- Może trochę... - starał się powstrzymać uśmiech, ale mimo wszystko kąciki jego ust delikatnie się uniosły.

- Przepraszam, Suguru. Ogarnę się. Obiecuję.

- Wybaczę ci podczas porannej, wspólnej kąpieli z bąbelkami. Oczywiście pod warunkiem, że powiesz co dokładnie się dzieje.

- Obawiam się, że będę to wyjaśniać cały poranek.

- Może być i cały weekend.

- Umowa stoi.

Satoru uśmiechnął się w czuły sposób do Suguru i w przeciągu chwili wtulił się w niego. Oboje opadli na poduszki. Gojo schował twarz w jego włosach i westchnął z przyjemności. Suguru przymknął oczy i objął go, układając dłonie na jego plecach. Poczuł ulgę. Oboje poczuli, mimo że jeszcze wszystkiego sobie nie wytłumaczyli. Satoru zamruczał cicho i wtulił głowę w jego klatkę. Suguru pocałował go w czoło i zaczął gładzić jego włosy. Przymknął oczy, czując jak się uspokaja, a całe napięcie opada.

- Kocham cię, Suguru. - powiedział spokojnie Satoru i jeszcze mocniej do niego przyległ. - Nie zostawiaj mnie nigdy. Nawet o tym nie myśl. Proszę...

- Też cie kocham, Satoru. - uśmiechnął się lekko. - Nie zostawię cię pod jednym warunkiem.

- Jakim?

- Że... Będziesz grzeczną dzidzią.

- Nie jestem dzidzią!

- Jasne, dziecinko.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top