Ból głowy
Suguru przeciągnął się na łóżku i z powrotem wtulił się w głośno chrapiącego Satoru. Miał na sobie tylko koszulkę z poprzedniego dnia i seksowną bieliznę, którą założył na imprezę. Włosy związał do snu w koka i w zasadzie nie pamiętał, jak znaleźli się w mieszkaniu Gojo, ale widząc dziurę w koszulce siwowłosego domyślał się, że droga nie była łatwa.
- Satoru... - mruknął cicho i zaczął trząść przyjaciela za ramię. - Obudź się.
Nie wiedział jak zachowywać się po wczorajszym wieczorze. Spędzili czas razem, ciągle się całując i dotykając. Satoru jeszcze opowiadał mu takie rzeczy, że... Naprawdę nie miał pojęcia co myśleć. Słowa, że go kocha i to w ten romantyczny sposób chyba nie były rzucone na wiatr, prawda? Pod wpływem alkoholu umówili się, że są ze sobą, ale przecież Gojo miał tak słabą głowę, że mógł niczego nie pamiętać. Miliony myśli przebiegły przez jego głowę, ale zdecydował się obudzić przyjaciela i zobaczyć jaka będzie jego reakcja na wszystko, co działo się na imprezie.
- Satoru! - powiedział głośno, dalej dotykając jego ręki.
- A buzi na dzień dobry? - otworzył jedno oko i uśmiechnął się promiennie.
Geto poczuł, jak mocno bije mu serce, a wszystkie zmartwienia odeszły w ułamek sekundy. Przy Gojo wszystko było takie łatwe, a problemy rozwiązywały się same. Bliskość z nim była przyjemna, nie miał nic przeciwko, aby byli dla siebie bliżsi, niż przyjaciele, a po wczorajszym wieczorze wręcz tego chciał. Jego bliskość była przyjemna... Uzależniająca. Delikatnie się uśmiechnął i pochylił się w stronę siwowłosego, całując leniwie jego wargi.
- Dzień dobry... - szepnął i spojrzał w jego błękitne oczy.
- Mmm... Jeszcze raz. - zamruczał i uniósł dłoń, aby pogłaskać go po włosach.
- Najpierw idź się umyć, bo walisz wódą. - powiedział, ale mimo swoich słów znów w czuły sposób złączył ich wargi. Czuł, że właśnie tego teraz potrzebuje. Chciał, aby nie było żadnych nieporozumień.
- Chodźmy razem. Umyję ci plecki.
- Już pędzę. - zaśmiał się i sięgnął po butelkę wody, która stała na szafeczce nocnej i od razu się jej napił.
- Suguru... To teraz mogę mówić do ciebie... 'kochanie'? - zapytał siwowłosy, przekręcając się na bok.
Geto wypluł z ust wodę prosto na swojego przyjaciela i zaczął się krztusić.
- Ej! - zaśmiał się. - Teraz musisz to ze mnie zlizać, wiesz? Nie wolno marnować wody!
- Coś ty powiedział? - otworzył szeroko oczy.
- Nie pamiętasz? - uniósł brwi. - Mam nawet filmik, w którym mówimy sobie, że jesteśmy razem.
- Wiem, ale... W sumie nieważne. - uśmiechnął się lekko. - Czyli jesteśmy razem?
- No tak. - kiwnął głową. - Muszę jeszcze podszkolić się trochę jeżeli chodzi o seks między facetami. - uniósł się trochę i pocałował go w ramię. - Żebyś odchodził od zmysłów, kiedy go w ciebie włożę... - wymruczał zmysłowo przy jego uchu.
- Czy ty przypadkiem nie powinieneś mieć kaca? - próbował zmienić temat. Jego policzki zrobiły się czerwone.
- Nie mam, dzięki tobie.
- Związek nie leczy takich objawów.
- Wczoraj po prostu wlewałeś we mnie siłą elektrolity. - położył głowę na jego kolanach i zaczął się w niego wpatrywać.
- Czego się gapisz? - zapytał i złapał go za policzek.
- Przepiękny jesteś, wiesz? - spojrzał w jego oczy. - I masz zajebiste majteczki.
- Chodzę w takich tylko czasem...
- Powinieneś częściej.
- Jeżeli mnie w nich lubisz, to mogę je zakładać w dni, w które nie mamy treningów...
- Naprawdę?
- Też nie mogę uwierzyć w to, że to mówię... - złapał się za czoło.
- Ej, Suguru. - Gojo znów go zaczepił. Odgarnął jego włosy za ucho i pogłaskał jego policzek.
- Co?
- Pocałuj mnie.
- Boże, wpakowałem się w związek z wiecznie napalonym chłopem.
- Chcę z języczkiem.
Geto spojrzał w jego oczy. Był zawstydzony. W końcu po alkoholu nie miał tylu myśli odnośnie prawidłowości tego związku. Satoru był jego najlepszym przyjacielem. Jak tak po prostu mieli zmienić typ swojej relacji?
Gojo zrobił dziubek z ust, a czarnowłosy tylko westchnął. Pochylił się nad nim i powoli złączył ich usta. Rozchylił swoje wargi, a Satoru od razu wtargnął językiem do środka jego buzi. Oboje zamknęli oczy. Satoru zamruczał głośno i nagle uniósł się, przewracając ich na łóżku. Teraz to on leżał na Geto. Złapał go za nadgarstki i trzymał je nad jego głową, dalej namiętnie całując go językiem. Wolną dłoń pokierował niżej. Dotknął jego brzucha i palcem zahaczył o gumkę od jego bielizny. Zaczął powoli ciągnąć ją w dół, zdejmując ją z przyjaciela, a teraz właściwie chłopaka.
- Czekaj...
- Nie masz ochoty? - spojrzał w jego oczy.
- Na trzeźwo takie rzeczy nie przychodzą mi łatwo... No i jest dzień. Poza tym miałeś doszkolić się jeżeli chodzi o seks między facetami.
- Przecież jestem dobry w tych sprawach... Wiesz o tym.
- To inaczej, niż z kobietą. No i ja też nie jestem super doświadczony.
- Co?
- Uprawiałem seks z facetem... Dwa razy jednej nocy. - wyznał. - I mam opory.
- Czemu?
- Bo to mało? No i on miał małego. Znaczy mniejszego... Znaczy...
- Ale ja to ja. - przerwał mu.
- To żaden argument. - burknął.
- Przecież cię kocham.
- To nie sprawi, że będziesz od razu ekspertem w tych sprawach.
- Ale palcówka ci się podobała!
- Byłem pijany, okej?!
- Czyli nie chcesz ze mną być?
- Chcę. Nie chce po prostu uprawiać seksu w tym momencie. - odwrócił wzrok i westchnął. Czasem Gojo naprawdę zachowywał się, jak dziecko i brał wszystko nadwyraz.
- Ale napaliłem się już... - jęknął, jak dziecko i niechętnie zszedł z Suguru. Poprawił jego bieliznę i z obrażoną miną odwrócił się do niego plecami.
- Satoru... - westchnął i spojrzał na jego plecy. - Nie obrażaj się.
- Nie obrażam się.
- To nie strzelaj fochów.
- Nie strzelam fochów.
- Dziecinko... - powiedział w czuły sposób i ułożył brodę na jego ramieniu.
- Nie jestem dziecinką.
- Nie? - zaczął całować go po barku. - Jesteś pewien?
- Jak niczego innego!
- Hm... Szkoda. - zamruczał do jego ucha i polizał je. - Bo grzeczne dziecinki dostają bardzo dużo nagródek...
- Nagródek? - zainteresował się. Po jego plecach przeszedł przyjemny dreszcz.
- Mhm... - zamruczał i polizał jego szyję.
Satoru przełknął głośno ślinę i przekręcił się na plecy. Spojrzał na Suguru, który wyglądał bardzo seksownie. Oplotł spojrzeniem jego nagą talię i przełknął głośno ślinę, widząc dłoń sunącą w dół.
- Wyjątkowo mogę być dziecinką... - stwierdził i odwrócił wzrok w drugą stronę.
- Ale wiesz, że nie możesz się obrażać na mnie przez cały dzień. - zaczął schodzić pocałunkami w dół. Zrobił malinkę na jego obojczyku i przejechał dłońmi po jego torsie, a potem po brzuchu.
- O-okej. - kiwnął głową i uniósł się na łokciach. Poczuł jak jego policzki robią się czerwone. - Suguru... Nie wiedziałem, że potrafisz rozmawiać w tak podniecający sposób.
- Shh... - spojrzał na niego i przyłożył palec do swoich ust. Zniżył się jeszcze bardziej i rozpiął guzik od jego spodni, rozsuwając też rozporek. Uśmiechnął się niewinnie i powoli wsunął dłoń w bokserki Gojo. - Uuu... Ale twardy.
- Twoja wina. - usiadł i pogłaskał jego policzek, domyślając się co Geto planuje zrobić.
- Nie wierzę do czego muszę się posunąć, żeby moja dziecinka była zadowolona.
- Tylko nie nazywaj mnie tak przy drużynie. - burknął. - Wyśmieją mnie.
Suguru wywrócił oczami i jednym ruchem obniżył jego bokserki. Jego penis uderzył w jego policzek, a on otworzył szeroko oczy widząc jego rozmiar. Wyglądało na to, że wygląd Gojo był naprawdę perfekcyjny w każdej sferze jego ciała. Geto zawstydził się i odwrócił na chwilę wzrok, co nie umknęło uwadze Satoru.
- Co?! Nie podoba ci się?! - wrzasnął.
- Jest śliczny... - powiedział cicho. - I duży... Perfekcyjny.
- Stresowałem się, że ci się nie spodoba.
- Kretyn.
Suguru już nie mówił nic więcej. Pochylił się bardziej i powoli wsunął główkę jego męskości do ust, przymykając przy tym oczy. Uważał na zęby. Chciał sprawić, jak największą przyjemność Satoru, mimo że dalej dziwnie było mu robić te wszystkie intymne rzeczy wspólnie. Gojo zamilkł i wplątał dłoń we włosy Geto uważnie przyglądając się co robi jego chłopak. Pogłaskał go czule po głowie i w tym momencie Suguru wsunął połowę jego członka do ust. Klatka piersiowa Satoru poruszyła się niespokojnie, a on westchnął seksownie, delikatnie zaciskając pięść na włosach ukochanego.
- Kurwa... - zaklął cicho. - Jak ty mnie podniecasz, Suguru. Jesteś przepiękny. - powiedział zmysłowo i podrapał delikatnie skórę jego głowy.
Geto był zadowolony z komplementu. Chętnie zaczął poruszać głową. Część penisa, której nie zmieścił w swoich ustach, objął dłonią i równo z ruchami swojej głowy przesuwał nią po całej długości. Zacisnął mocniej usta, a zęby schował pod wargami, aby zapewnić Gojo maksymalną przyjemność. I udawało się, bo siwowłosy przymknął swoje oczy i odchylił głowę do tyłu, a jego biodra jakby same poruszały się do góry, chcąc więcej tej uzależniającej przyjemności.
- Uderz mnie, jeżeli przesadzę. - powiedział nagle i zacisnął mocniej dłoń na włosach Suguru.
Zaczął nadawać tempo jego ruchom, pchając jego głowę w stronę swojego krocza, po czym ciągnąc go za pasma odsuwał go od siebie. Suguru nie mógł uwierzyć, jak bardzo podniecał go Satoru, który z każdą chwilą pragnął coraz bardziej tego chłopaka. Gojo stawał się coraz bardziej brutalny w swoich ruchach. Dodatkowo unosił biodra, zanurzając swojego członka głębiej w gardle Geto, który miał wrażenie że się dusi. Zachował jednak spokój i pozwolił łzom swobodnie płynąć po policzkach. Czuł, że Satoru zbliża się do spełnienia.
- Suguru, jak ja cię kurewsko kocham. - powiedział dość głośno przyspieszając jeszcze bardziej. - Wytrzymaj jeszcze troszkę, a oświadczę ci się w dniu zakończenia szkoły.
Geto nie zwrócił zbytnio uwagi na głupotę Satoru i dzielnie przyjmował każdy jego ruch. Mięśnie na nogach siwowłosego nagle bardzo się spięły, a on mocno pociągnął go za włosy. Puścił swojego chłopaka i opadł na łóżko, a Suguru zaczął zlizywać białą ciecz z jego członka, która rozlała się też w jego buzi. Połknął ją i jeszcze przez chwilę jeździł językiem po czubeczku jego penisa, przedłużając orgazm Gojo.
- Suguru... Jak ja cie kocham, kurwa. - powiedział, kiedy Geto znów położył się obok niego.
- Całkiem smaczny jesteś, kochanie. - powiedział figlarnie i przejechał dłonią po jego klatce piersiowej.
- Kurwa, chodź do mnie. - Satoru przekręcił się na bok i objął mocno swojego chłopaka w pasie. Położył głowę na jego klatce i zamknął oczy. - Chcę dalej spać.
- Okej... Prześpimy się chwilę i potem pogadamy.
- O czym?
- O wczorajszej imprezie.
*
Geto obudził się przykryty kocem pod nos a pod głową miał miękką poduszkę. Był ubrany w luźną bluzkę Satoru i nie miał na sobie bielizny. Usiadł na łóżku i w tym samym momencie do środka wpadł siwowłosy z dwoma pudełkami pizzy i kartą płatniczą w zębach. Jego oczy się uśmiechnęły, widząc Suguru. Podbiegł do łóżka i postawił na nim kartony, a kartę rzucił na szafkę nocną. Złożył czuły pocałunek na czole czarnowłosego i pogłaskał go po głowie.
- Zamówiłem pizzę. - powiedział radośnie i usiadł na przeciwko zaspanego chłopaka.
- Dzięki. - mruknął i lekko uśmiechnął się do niego. - Jestem cholernie głodny.
- Pomyślałem, że na twojego kaca najlepsze będzie tłuste więc nie gotowałem. - otworzył oba pudełka pizzy i od razu wyjął kawałek z salami, podając ją ukochanemu. - Twoja ulubiona.
- Masz podejrzanie dobry humor. - spojrzał na niego podejrzliwie, ale zaraz po tym się zaśmiał.
- Bo mam najlepszego chłopaka pod słońcem. - powiedział dumnie i sam wziął kawałek pizzy od razu go gryząc.
- Ah, chodzi o to, że ci obciągnąłem?
- Cóż... To było idealne.
- Hm... Jak będziesz taki grzeczny po zwykłym lodzie to chyba zacznę to robić częściej.
- Będę najgrzeczniejszym facetem na świecie! Przysięgam!
- Słodziak z ciebie, Satoru. - zaśmiał się.
- Lubię kiedy mówisz do mnie zdrobniale. Też mam ci coś wymyśleć? Kotek? Skarb? Aniołek? Niunia?
- Zostańmy przy moim imieniu.
- Pewnie coś mi wyjdzie w praniu. - pogładził jego kolano, które wysunął spod kocyka. - Film?
- W sumie to... Chciałem pogadać.
- Okej. O co chodzi?
- Więc wiesz... Urwał mi się wczoraj film.
- Ale pamiętasz placówkę?!
- Tak... Była super.
- Całe szczęście. To było moje dzieło życiowe. - odetchnął z ulgą. - Więc o co chodzi?
- Wiesz... Czy ktoś nas wczoraj widział? - przygryzł dolną wargę. - Nie chciałbym żeby ktoś o tobie plotkował.
- Raczej nikt. Tańczyliśmy po pijaku i przytulaliśmy się, ale to nie pierwsza taka akcja, więc nikt nie wziął tego na poważnie.
- A jak znaleźliśmy się u ciebie?
- Nie pamiętam. Chyba Shoko nam zamówiła taksówkę. - podrapał się po głowie. - Tak! Ktoś zarzygał nasz materac i wróciliśmy do mnie taksówką. Zrzygałeś się po drodze trzy razy, ale całe szczęście ogarnąłem o co chodzi i kierowca zatrzymał się w porę. Ale nie martw się, myliśmy ząbki przed snem.
- Okej... Wczoraj... Coś więcej było między nami?
- Całowaliśmy się z trzy godziny. Chyba.
- Zgonowałeś pół godziny na moim ramieniu, Satoru. - zaśmiał się. - To jeszcze pamiętam.
- To była planowana drzemka!
- Trzecia w jednym dniu? - uniósł brwi.
- I co z tego!
- Nic. - wzruszył ramionami i zaczął się z niego śmiać, wciąż jedząc pizzę.
- Ale wiesz, Suguru... Cieszę się, że to tak wyszło. Kurwa, mam motylki w brzuchu przez ciebie. Nie wierzę, że jesteśmy w związku. To zajebiste. Czuję się... Bardzo dowartościowany. Lubię się tobą zajmować i przytulać cię i... My jesteśmy dla siebie stworzeni. - stwierdził i wcisnął ostatniego kęsa kawałka pizzy do swoich ust. - Dlatego spodziewaj się oświadczyn po zakończeniu szkoły. - powiedział z pełną buzią.
- Też się cieszę, Satoru. Nie byłem pewien innych ludzi, a z tobą czuję się swobodnie, ale... Czy oświadczyny tak szybko to nie mała przesada?
- Nie? Wiesz, jak się powstrzymuje, żeby nie zrobić tego wcześniej? Doceń moje starania!
- Jesteś naprawdę kochany...
- Bo bardzo cie kocham.
- I głupi.
- Ej!
- Czyli między tobą, a Shoko nigdy nic nie było i nie będzie?
- Tylko przyjaźń. Jesteś od niej piękniejszy, Suguru.
- Przestań mi tak słodzić. Nie przywykłem, że jesteś dla mnie tak miły!
- Jak chcesz mogę być niemiły. Mogę nazwać cię moją dziwką i kazać ci ssać mnie do rana.
- Jesteś krindżowy. Wymyśl coś oryginalnego.
- Dobra weź. - burknął, jak dziecko. - W innych okolicznościach już byś rozkładał dla mnie nogi po takim tekście.
- Musisz przetestować. Przekonamy się. - spojrzał na niego wymownie, śmiejąc się w głowie z jego głupoty.
Gojo burknął coś pod nosem i wziął kolejny kawałek pizzy. Wolną dłoń wsunął pod kocyk i złapał Geto za udo, delikatnie je ściskając.
- Satoru nie mam majtek. - upomniał go.
- Bo je zdjąłem.
- Nie zawstydzaj mnie.
- Nie wiem o co ci chodzi.
- O to, że chce zjeść, a mnie podniecasz.
- Nie podniecam.
- Satoru... Łapki przy sobie.
Gojo znów mruknął coś pod nosem i zrobił obrażoną minę. Usiadł obok Geto i położył głowę na jego ramieniu. Wziął telefon do ręki i zaczął przeglądać Instagrama.
- Suguru, jak myślisz, jak ludzie zareagują, jak się o nas dowiedzą? - zapytał, przeżuwając pizzę.
- Nie zareagują, bo się nie dowiedzą. Nie chce żeby cokolwiek przeszkodziło ci w zdobyciu stypendium.
- To chyba nic złego, że mam faceta. Jesteś milion razy piękniejszy od dziewczyn ze szkoły, więc nie wiem w czym problem.
- W tym, że jesteś kapitanem, a ja twoim zastępcą. Zawsze wychodzę w pierwszym składzie, mimo że niektórzy mogliby okazać się bardziej skuteczniejsi.
- Daj spokój. Jesteśmy najsilniejsi, a nasz zespół nas kocha.
- Ale kadra z innej szkoły nie wie, jak to wygląda naprawdę. Ludzie kierują się etykietkami, które zostały przyklejone do kogoś przez inne osoby.
- Popierdolone.
- Kurewsko. Nie bez powodu trener kazał nie odnosić nam się ze swoją przyjaźnią. Myślisz, że Yaga będzie mieć coś przeciwko naszemu związkowi?
- Myślę, że ma wyjebanie, czy się kochamy, czy nienawidzimy dopóki współpracujemy ze sobą na boisku. - wzruszył ramionami i nagle zastygł w bezruchu. - O kurwa. - zaklął i otworzył szeroko oczy przez szok, którego doznał. Poczuł, jak jego serce mocno bije. Przez chwilę nie mógł się poruszyć.
- Co jest? - Geto zmarszczył brwi.
- Ja opierdole, co za skurwiel. - złapał się za usta, nie mogąc odwrócić wzroku od ekranu telefonu.
- Ale kto?
- Mahito. - Gojo odsunął się i pokazał ekran smartfona czarnowłosemu.
Suguru zamarł. Post dodany w nocy przez Mahito na Instagramie z podpisem 'Nowa zakochana para' miał już ponad pięćset like. Na zdjeciu był Gojo i Geto. Całowali się. Gojo trzymał przyjaciela za pośladek i za nagą talię, a Geto ułożył dłonie na karku i torsie siwowłosego. Oboje mieli zamknięte oczy, a Satoru miał widoczny wzwód przez materiał spodni.
- Boże... - czarnowłosy złapał się za usta, a jego oczy zaszły łzami. Włączył nerwowo komentarze i zaczął je czytać. Mimo wszystko większość była pozytywna, a w niektórych ludzie dziwili się, że Satoru lubi facetów. Zero negatywów całe szczęście.
- Nie przejmuj się, skarbie. - powiedział spokojnie Gojo i objął mocno przejętego Geto. - Załatwię to i osobiście wypierdolę go z drużyny.
- Satoru... Przepraszam. To moja wina.
- Nawet tak nie myśl. - pocałował go w skroń. - Zapewne ten skurwiel też rozpowiedział o tobie. Zajebię go.
- Kurwa, kurwa... - schował twarz w dłoniach. Miał ochotę płakać. Był na siebie wściekły. Gdyby Gojo nie dowiedział się o jego orientacji zapewne dalej byliby tylko przyjaciółmi.
- Suguru, spokojnie. Nie myśl o tym, okej? Załatwię to.
- To moja wina. Gdybyś nie wiedział, że lubię facetów...
- To nie zmieniłoby moich uczuć do ciebie. Pewnie dalej bym cierpiał i zastanawiał się dlaczego nie potrafię bez ciebie zasnąć. - powiedział w czuły sposób gładząc jego włosy. - Kochałem cię już wcześniej... Przecież nie da zakochać się w kimś w jeden dzień, no nie? - uśmiechnął się do niego lekko.
- Co jeżeli nie dostaniesz stypendium?
- Zwywyzam tę uczelnie od homofobów i wystawie im jedną gwiazdkę na Google.
- Okej, to może być dla nich bolesne.
- A Mahito połamie nos i żebro, żeby trafił do szpitala i żebyśmy nie musieli patrzeć na niego przez kilka dni.
- Zawieszą cię.
- Nie, jeżeli to będzie samoobrona.
- Sprytne, ale wolę żebyś się nie bił.
- Jestem najsilniejszy. Zapomniałeś, moja głupotko?
- Czemu jesteś taki słodki i głupi w tym samym czasie?
- Tylko dla ciebie. - zaśmiał się. - To jak? Może razem mu wpierdolimy, a potem pójdziemy na randkę.
- Hm... Mam lepszy pomysł. Nagram całe zajście. Będziesz musiał go sprowokować, żeby przynajmniej złapał cie za koszulkę. Może wykopią go ze szkoły za nękanie i bójkę.
- Kurwa, sprytne. Jestem za. Moja inteligenta bestia. - pocałował go w usta i posłał mu uroczy uśmiech. - Jedz, Suguru, bo wystygnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top