Biedactwo

Suguru przygotował miejsce do spania dla Shoko w salonie, a Satoru zrobił dla niej kąpiel z najsłodszą zapachową kulą, jaką miał w mieszkaniu. Gorące kakao i tabliczka czekolady poprawiły jej nieco humor i teraz siedziała w ramionach Suguru dmuchając zakatarzony od płaczu nos. Gojo dał jej swoją koszulkę do snu i teraz trzymał głowę na jej kolanach, siedząc przed nią na podłodze. Wszyscy byli zmęczeni, ale żadno z nich nie mogło zasnąć.
Shoko pogłaskała siwe włosy, które łaskotały ją w nagą skórę i przymknęła oczy. U przyjaciół czuła się bezpieczniej, niż w domu i to nie dlatego, że wiedziała do czego byli zdolni. Mogła powiedzieć im o wszystkim i opiekowali się nią, jak nikt inny. Na rodziców nigdy nie mogła liczyć, a z Haibarą... Było źle.

- Jest już w porządku... Dziękuję. - powiedziała cicho. - Powinniście iść spać. Macie treningi dzień w dzień.

- Jesteś ważniejsza. - powiedział stanowczo Gojo i uniósł głowę, aby na nią spojrzeć.

- Tak... I odpuść jutro szkołę. Musisz odreagować. - dodał Suguru, całując ją w skroń. Odgarnął jej włosy za ucho i lekko się uśmiechnął.

- Ale...

- Żadnych ale. - przerwał jej Gojo. - Dam ci swoje Nintendo i laptopa, a rano przyniosę cieplutkie drożdżówki na śniadanie. Powiemy Yadze, że to sytuacja awaryjna i że ma cię zwolnić z lekcji.

- Musisz odpocząć. Jesteś roztrzęsiona.

- Dobrze. - kiwnęła głową. - Ta sytuacja... Po prostu strasznie mnie rozwaliła. Myślałam, że mam w nim oparcie, a jednak... Wszystko wzięło szlag.

- Chcesz o tym porozmawiać?

- Może wy będziecie wiedzieli co z tym zrobić. To ciężkie, ale dam radę.

- Więc co się stało, skarbie?

- Byliśmy nad jeziorem... Haibara nagle zaczął mówić od rzeczy i stał się agresywny. Mówił, że kiedyś przyłapał mnie w takim miejscu na zdradzie. Przecież to popierdolone. - schowała twarz w dłoniach. - Nie rozumiałam co się dzieje. Zaczął szarpać mnie za rękę, a kiedy złapał mnie za nadgarstek ugryzłam go i uciekłam... Pierwszy raz bałam się przy nim.

- Kurwa... To pojebane. Haibara nigdy nie był agresywny.

- To musi być wynik wypadku. Nigdy by cię nie skrzywdził.

- Co nie oznacza, że należy mu się wpierdol. - dodał Satoru. - Nie wiem, jak odzyska twoje zaufanie po czymś takim. Masz już wystarczającą traumę przez ojca.

- Czuje się, jakby wszyscy faceci na jebanej planecie byli dla mnie zagrożeniem. - spojrzała na nich. - Oczywiście nie licząc gejów.

- Geje też są popierdoleni. My jesteśmy inną kategorią.

- Coś w stylu idealnych facetów, którzy okazują się być gejami i wszystkie kobiety rozpaczają, że nie ma idealnych facetów hetero.

- No właśnie.

Shoko zaśmiała się i w końcu się uśmiechnęła. Właśnie dlatego tak bardzo kochała tę dwójkę. Pasowali do siebie - oboje o unikalnej urodzie, choć tak od siebie odmiennej i dopełniające się charaktery. Mieszanka wybuchowa, a jednak tak bardzo dobrana para.

- Coś w tym jest... Nie znam drugich takich facetów, którzy tak szanują kobiety. To dziwne. - stwierdziła.

- A Nanami?

- Tak, ale... Jest chłodny dla obcych. Wy jesteście bardzo otwarci.

- Cóż... Nanami jest dość zamknięty w sobie, ale ma złote serce. Często nie dostrzega się, jak bardzo się dla nas stara. - powiedział cicho Gojo. - Dlatego tak bardzo go kocham. - dodał, śmiejąc się i w końcu wstał z podłogi. Usiadł obok dziewczyny i złapał ją pod rękę. - A Haibara... Zawsze kochał kobiety i biegał za nimi jak szczeniaczek. Nie wiem dlaczego po wypadku zmienił się tak bardzo...

- Było dobrze. Coś nagle w nim pękło. - westchnęła.

- Musimy pogadać z jego rodzicami. Może powinien iść do szpitala na dodatkowe badania. - powiedział zmartwiony Suguru.

- Dobry pomysł. Ogarnę temat. - zaproponował Satoru.

- Dzięki. Ja chyba... Muszę przemyśleć to wszystko. Narazie nie chce go widzieć. - Shoko westchnęła i sięgnęła po telefon. Haibara dzwonił do niej bez przerwy i wysyłał dziesiątki wiadomości, jednak nie czuła się na siłach aby jakkolwiek się z nim kontaktować. - Powinniśmy się już położyć.

- Na pewno chcesz spać w salonie? Zmieścimy się razem w sypialni Satoru. Ma duże łóżko. Jeszcze, ani razu mnie z niego nie zepchnął przez sen.

- Nie, w porządku. I tak robicie dla mnie już za dużo.

- Zrobilibyśmy więcej, babo. - Gojo zaśmiał się i szturchnął ją ramieniem. - I zrobimy jeżeli będzie trzeba.

- Dziękuję. To bardzo wiele dla mnie znaczy.

*

Satoru od rana był nabuzowany. W szkole był dosłownie wszędzie. Biegał po klasach i zbierał dane od zawodników potrzebne do udziału w lidze. Przygotowywał sprzęt sportowy, sprawdzał stan piłek do koszykówki, a w międzyczasie rozrysowywał w zeszycie nowe zagrywki. To był pierwszy dzień w tym roku, kiedy tak mało widział się z Suguru, mimo że nie byli pokłóceni. Na zajęciach kleił się do niego bardziej, niż zazwyczaj. Ciągle trzymał go za rękę i przytulał się do niego co jakiś czas, kiedy nauczyciele nie patrzyli. To było urocze, choć wciąż Geto czuł drobną tęsknotę, a może nawet zazdrość. Jego mężczyzna poświęcał czas wszystkiemu, tylko nie jemu. Rozumiał, że obowiązki stały na pierwszym miejscu, ale to było silniejsze od niego. Sam nie rozumiał swojego zachowania. To nie było logiczne, jednak z nienawiścią spoglądał na teczkę z badaniami lekarskim, które nieustannie trzymał Satoru.
Zadzwonił dzwonek na przerwę. Oboje wyszli z sali lekcyjnej i spojrzeli na siebie. Na długiej przerwie mogli w końcu pobyć razem. Satoru złapał go za dłoń i pocałował go w policzek.

- Idziemy za szkołę? - szepnął do jego ucha kuszącym tonem.

- Jeszcze pytasz? - Suguru zaśmiał się i przygryzł dolną wargę. Posłał mu figlarne spojrzenie, na co Satoru tylko zamruczał z zadowolenia.

- Suguru Geto proszony do gabinetu dyrektora. - nagle z głośników wywieszonych na korytarzach rozbrzmiał się głos sekretarki, która mówiła przez radiowęzeł.

- Ja pierdole, serio?! - Gojo zirytował się w przeciągu chwili. Ten dzień naprawdę był koszmarny. Pełen pracy i brak czasu dla Suguru. Czy mogło być gorzej?

- Załatwię to szybko. Ty zadzwoń do rodziców Haibary. - westchnął Geto i spojrzał smutno w oczy swojego chłopaka.

- Oni chcą nas dzisiaj wykończyć.

- Oni, czyli kto?

- Wszyscy!

Satoru zrobił minę smutnego szczeniaka. Wyglądał rozkosznie i zabawnie zarazem. Ostatnio nabrał mięśni i urósł. Nie był tym samym Gojo Satoru, co rok temu. Zdecydowanie wyprzystojniał o ile to było możliwe i stał się dojrzalszy. Prawdopodobnie Suguru mógł przypisywać sobie jego dobrą metamorfozę, jednak wciąż musiał popracować nad jego charakterem. Szczególnie, kiedy zachowywał się jak dziecko.

- Zaraz wrócę. Obiecuje.

- Wiem, ale przerwa się skończy. - burknął niezadowolony. - Mam dość tej budy.

- Nie tylko ty i nie pocieszę cie, bo na studiach będzie gorzej.

- Kurwa, no wiem.

- Ale teraz mamy przedsiębiorczość... Możemy wyskoczyć do pielęgniarki. - puścił mu oczko i przejechał seksownie dłonią po jego brzuchu.

- Nie musisz powtarzać dwa razy. Potrafię mdleć na zawołanie, jeżeli mam obiecanego buziaczka.

- Oh, ciekawe jakie przedstawienie zrobisz tym razem, skoro obiecuję ci znacznie więcej.

- Oh, tak?

- Zdecydowanie.

- Dostanę ataku padaczki.

- Tylko bez takich. Mamy trafić do pielęgniarki nie do karetki.

- Nie mogę się doczekać. Już mi gorąco.

- To czekaj na mnie. Zaraz wrócę. Ty dzwoń do rodziców Haibary.

- Tak jest!

- Kocham cię.

- A ja ciebie.

Suguru ruszył korytarzem w stronę gabinetu dyrektora i zniknął za zakrętem, idąc w stronę schodów.
Gojo westchnął i rozejrzał się. Zaczął kierować się w ciche miejsce, którym było najwyższe piętro. Na korytarzu było wejście tylko do biblioteki, więc mało kto tam bywał, szczególnie na długiej przerwie kiedy sama bibliotekarka wybierała się po obiad na stołówkę. Na schodach minął się z Nanamim i w tym momencie do jego głowy wpadł świetny pomysł. Złapał go za ramię i bez słowa zaczął ciągnąć go na górę. Kento nie był nawet zaskoczony jego zachowaniem. Przyzwyczaił się do nieprzewidywalnych ruchów Satoru i kiedy tylko go widział był gotowy na wszystko. Kiedy byli już pod biblioteką Gojo wyjął z kieszeni komórkę i wcisnął ją koledze do rąk.

- Dzwoń. - rozkazał, nie tłumacząc szczegółów.

- Po karetkę? Zdecydowałeś się w końcu na zamknięty oddział w psychiatryku?

- Do rodziców Haibary!

- Po co?

Dopiero teraz zrozumiał, że Nanami nie miał pojęcia co wydarzyło się zeszłej nocy. Haibara najwidoczniej nic mu nie powiedział.

- Nie gadałeś z nim od wczoraj? - zapytał podejrzliwie.

- Nie. Nie odpisuje na moje esemesy. Pewnie znów zaspał.

- Kurwa... - mruknął i nerwowo przeczesał włosy. - Słuchaj, wczoraj mu odbiło. Był na randce z Shoko i zaczął sobie przypominać rzeczy, które się nie wydarzyły. Nie będę mówić szczegółów, ale był... agresywny. Razem z Suguru odbieraliśmy ją w nocy z kawiarnii, do której uciekła. Musimy powiedzieć jego rodzicom. To na pewno przez uraz głowy. Jakby ktoś przełączył przycisk w jego mózgu z trybu anioła na bycie skończonym chujem.

Z każdym słowem Satoru oczy Kento otwierały się coraz szerzej. Sam nie wiedział, czy bardziej jest w szoku, czy się martwi. Haibara był jego najlepszym przyjacielem. Kiedy był w śpiączce było mu naprawdę ciężko. Nie mógł stracić go znowu.

- To nie podobne do niego. - stwierdził i oddał telefon Satoru. - Ale do jego rodziców zadzwonię ze swojego numeru. Mnie bardziej lubią.

- Jesteś dla nich, jak drugi syn. Dlatego pomyślałem, że będzie najlepiej jeżeli to ty zadzwonisz.

- Chyba pierwszy raz zgadzam się z tobą. Ciebie nawet nie lubią.

- Ej! Nieprawda!

Nanami wybrał numer do mamy Yuu. Spojrzał na Gojo i przyłożył telefon do ucha. Po kilku sygnałach w końcu usłyszał głos po drugiej stronie.

- Dzień dobry... - powiedział spokojnie, ale nie kontynuował. Satoru nie spuszczał z niego wzroku nawet na chwilę. Zaczął tupać nogą ze zdenerwowania. - Tak dzwonię w jego sprawie... - Nanami w końcu odpowiedział i słuchał dalej. Po jego minie było widać, że nie usłyszał dobrych wieści. - Rozumiem. Dziękuję za informację. Odwiedzimy go w szpitalu kiedy tylko poczuje się lepiej. Oby szybko poczuł się lepiej.

Nanami rozłączył się i wsunął telefon do kieszeni. Był zmartwiony, co nie umknęło uwadze Gojo.

- I co? Co powiedziała?

- Haibara wczoraj w nocy... Był agresywny. Nie wrócił do domu. Zabrała go policja ze stacji benzynowej gdzie wdał się w bójkę. Potem został przeniesiony do szpitala. To nie wróży nic dobrego. Lekarze nie znają jeszcze przyczyny. Podali mu leki na uspokojenie i ciągle śpi.

- Co się odpierdala... Kurwa. - westchnął. - Przynajmniej mamy potwierdzenie, że to przez uraz głowy.

- Podobno mówił od rzeczy, jakby nie był sobą. Opowiadał historie, które się nie wydarzyły. Twierdził, że jego rodzice nie żyją, a żona chce rozwodu.

- To straszne. Jakby był w innej rzeczywistości.

- Nie wiem co o tym myśleć. Myślałem, że wszystko idzie w dobrym kierunku. - usiadł na ławce sotjacej pod ścianą, widocznie skołowany nowymi informacjami o stanie przyjaciela. Schował twarz w dłoniach i przetarł ją. Gojo zdawał sobie sprawę, jak bardzo ważną osobą był dla niego Haibara i jak bardzo martwił się o jego zdrowie. Wypadek i amnezja skruszyły mu serce, a kiedy zdążyło trochę się posklejać znów zostało zmiażdżone na jeszcze mniejsze kawałki.

Satoru poklepał go po ramieniu i westchnął. - Będzie dobrze. Nie martw się, Nanami. Drugi raz go nie stracimy.  - zapewnił, choć nie miał pewności co się wydarzy. Chciał być dla niego oparciem. Zawsze był jeżeli chodziło o poważne problemy. Nie było sytuacji, w której go nie wspierał i nie starał się mu pomóc.

Kento tylko kiwnął głową i spojrzał na niego w górę. - Musimy poczekać na wyniki badań.

- Tak... Nie mamy co teraz się zamartwiać. Pewnie to tylko nacisk na nerw, albo coś... Tak, czy inaczej Haibara to twardy dupek i wyliże się z tego. - puścił mu oczko i złapał go za ramię. - Chodźmy na lekcje. Zaraz dzwonek. Po szkole idziemy na piwo?

- Na wódkę.

*

Suguru nie wierzył w to co usłyszał. Spędził u Yagi w gabinecie dobrą godzinę omawiając z nim szczegóły stażu. Teraz biegł przez całą szkołę nie mogąc czekać z informacjami, o których właśnie się dowiedział. Nie zatrzymała go nawet świeżo umyta podłoga, ani pani woźna, która na niego nakrzyczała. Zaspany wbiegł na górę po schodach i z uśmiechem spojrzał na numer sali, w której właśnie miał zajęcia. Uspokoił przez chwilę oddech i otworzył drzwi.

- Dzień dobry. - przywitał się ze starszym nauczycielem. - Muszę porwać na chwilę Satoru. Dyrektor Yaga nas wzywa. - skłamał i posłał swojemu mężczyźnie znaczące spojrzenie.

- Cóż... Chyba nie mam wyjścia. Idę na dywanik. - skomentował z udawanym niezadowoleniem, a wszyscy w klasie zaśmiali się na jego żart. Wstał i zarzucił plecak na plecy.

- Dobrze tylko zaraz wracajcie, chłopcy. - profesor odpowiedział życzliwy tonem i odprowadził dwójkę spojrzeniem dopóki oboje nie znaleźli się na korytarzu.

Geto nie mógł powstrzymać uśmiechu. Złapał swojego chłopaka za rękę i zaczął ciągnąć go w stronę szatni.

- Co się stało? - zaśmiał się Satoru i dał mu się prowadzić.

- Muszę Ci wszystko powiedzieć. - stwierdził. - Ja... Jestem cholernie szczęśliwy. Mam dobrą wiadomość.

- Dobrą? Chyba zajebiście najlepszą od pół roku. Trzęsiesz się ze szczęścia, kotku.

- Satoru... - Geto zatrzymał się nagle, czując że dłużej nie wytrzyma. Spojrzał Gojo w oczy i przygryzł na chwilę dolną wargę. - Tylko... Nie reaguj zbyt energicznie.

- Mów, bo się denerwuje.

- Rozmawiałem z Yagą o stażu i... Okazuje się, że wcale nie będziemy musieli się na długo rozstać.

- Co?

- Staż odbędzie się w formie hybrydowej. Dwa tygodnie stacjonarnie i dwa tygodnie zdalnie.

- Co?

- Satoru... Już niedługo zamieszkamy razem.

- O kurwa.

Gojo złapał go w pasie i przytulił tak mocno, że aż podniósł go do góry. Geto zaśmiał się i objął go nogami w pasie, a on obrócił ich wokół.

- Żartujesz sobie! - mówił dalej, nie wierząc w tak dobre informacje. - Przecież to cholerny kosmos!

- Dalej w to nie wierzę! Dopytywałem go trzy razy czy to nie pomyłka. Los się do nas uśmiechnął!

- Czyli po zakończeniu szkoły zamieszkamy razem?

- W zasadzie... Nawet wcześniej. - spojrzał mu w oczy i przygryzł na chwilę dolna wargę. - Dom dziecka wyraził zgodę abym zamieszkał z tobą i zwolnił miejsce w akademiku. Co więcej mają podwyższyć mi kieszonkowe i nie będę musiał dorabiać.

- Co?! - wrzasnął głośno. - Suguru, czyli... Życie nie spierdoli nam się tak bardzo. Będziemy razem...

- Tak. - zaśmiał się i potarl ich noski o siebie. - Więc lepiej kup mi szafę na ubrania, toaletkę na kosmetyki i więcej poduszek...

- Dziś po szkole zakupy?

- Mhm... - zamruczał i złączył w tym momencie ich wargi. Złapał go za policzek i zamknął oczy z przyjemności. Zamruczał czując, jak Gojo obejmuje go mocniej w pasie. Wsunął język do jego ust, a Suguru dał mu się zdominować, pozwalając na zmysłową penetrację.

Chyba oboje poczuli dużą ulgę i czyste szczęście. Ich problemy rozwiązały się praktycznie same tego cholernego dnia, w którym tyle się działo. W tym momencie nie myśleli o niczym innym, tylko o sobie nawzajem. Nie mieli zamiaru wracać na lekcje. Całowali się i przytulali, spokojnie i bez pośpiechu. Wiedzieli, że teraz mają dla siebie mnóstwo czasu. Tak jakby.,

- Oh... - Suguru przerwał nagle i odsunął się. - A co z Haibarą? Wiadomo co się dzieje?

- On... Jest w szpitalu. Lekarze jeszcze nie wiedzą co się stało.

- Cholera... Boję się, jak Shoko sobie poradzi. To dla niej ciężka sytuacja.

- Mam pewien pomysł, jak odciągnąć ją od tego tematu.

- Co wymyśliłeś?

- Małe zakupy związane z przeprowadzką. Shoko wręcz kocha kupować pierdoły, z których później i tak nie korzysta.

- Myślisz, że to zadziała?

- Na bank. - Satoru posłał mu uśmiech i pocałował go czule w czoło. - Nie martw się. Zajmiemy się nią.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top