Święta.

Poszłam do łazienki się przygotować. Kiedy wyszłam. Była 15.27. O 16.00 mają być już goście. Ubrałam się, wysuszyłam włosy, wymalowałam się. Jedynie obcasy musiałam znaleść.

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Już przygotowana, poszłam otworzyć. Zaprosiłam gości do siebie.

Mama odłożyła prezenty, które przyniosła od siebie pod choinkę. Po złożeniu sobie życzeń, zaszliśmy do salonu i otwieraliśmy prezenty.

Ja dostałam 20 okrągłych lampek do pokoju, mój portret namalowany przez Sylwie, nową książkę i płytę CD z hiszpańskimi piosenkami. Mikołaj dobrze wie, że kocham hiszpańską muzykę.

Goście jedli deser w salonie, a ja chwilę sprzątałem w kuchni, gdy nagle rozległ się huk i przez otwarte okno wleciał Loki w Chełmie z rogami. Szybko je zdjął. Był cały poobijany. Szybko podniosłam go z ziemi.

-Co Ty tu robisz?

Szepnęłam do niego.

-A tak wpadłem w odwiedziny.

-Przez okno?

-Niespodzianka!!

-Dlaczego jesteś cały poobijany?

Zauważyłam na jego ubraniu, ślady pazurów. Powoli odpiełam mi koszulę. Krew się pała strumieniami.

-Z kim Ty się biłeś?

Przejechałam delikatnie ręką, po jego klatce piersiowej.

-Z takim jednym potworem z Asgardu.

-Twojej planety?

-Tak. Pokonałem go.

-Widzę!

Zaciągnełam go, do łazienki. Tam miałam apteczkę.
Loki usiad na toalecie, a ja kucnełam przed nim i dezynfekowałam mu rany.

-Jak Ty to zrobiłeś? Skąd się wziął ten potwór u nas?

-Sam nie wiem.

-Aha.

-A poza tym. Chciałem się z Tobą zobaczyć.

Kiedy to powiedział, wstałam. Podniósł głowę, by na mnie spojrzeć. Ja mu przełożyłam do oka, worek lodu na opuchliznę. Cały czar uwodzenia, prysł.

-Spoko.

Przypomniałam sobie, jak przez parę dni, nie odpisywał. Teraz robi mi nadzieje. Smutno popatrzyłam na podłogę.

-Hej. Co jest?

-Nic.

Wstał z siedzenia i stanął naprzeciwko mnie.

-Co się stało?

Patrzył na mnie jednym okiem. Złapał mnie za szczęke i podniusł ją do góry, razem z moją twarzą.
Spoglądając na jego piękne, zielone oko, nic nie powiedziałam.

-Odpowiesz mi?

-Nic się nie stało!

-Taka piękna kobieta jak Ty, nie powinna być smutna.

Lekko się na chwilę uśmiechnęłam. Loki po chwili zmienił swój kolor skóry na niebieski, oczy na czerwono i wyrosły mu rogi. Nie wiedziałam co powiedzieć. Niesamowite.

-Łał. Ale piękne.

-Co?

Przejechałam lekko dłonią po jego twarzy. Jego niebieską skóra była piękna.

-Nie boisz się. Zawsze jak ktoś na mnie patrzył w tej skórze, to uciekał.

-Po co uciekać?

Loki popatrzył na mnie kontem oka.

-Na prawdę się nie boisz?

-Nie. To jest piękne. Nigdy nie widziałam czegoś takiego. Oko też masz cudowne.

Dotknęłam delikatnie jego róg.

-Dziękuję. Jako pierwsza osoba nie uciekłaś ode mnie.

Spuściłam rękę na ziemię i popatrzyłam na niego. Od mnie przytulił i nie chciał puścić. Położyłam głowę na jego ramieniu i odwzajemniłam uścisk. Zmienił się znów w siebie.

-Tylko szkoda, że nie odpisywałeś.

-Na co nie odpisywałem?

Odepchnełam go.

-Przecież Ci wysłałam sms'y!

-Jakie? Bo wiesz. Ja wyłączyłem telefon, podczas rozwałki z tamtym monstrum.

Loki wyciągnął telefon z kieszeni i go włączył. Zaczęłam się drapać po głowie.

-Rzeczywiście. Pisałaś coś.

Zaczął je czytać. Z każdym, następnym, przeczytanym sms'em, jego uśmiech powiększyła się jeszcze bardziej.

-Tak na serio, to chciałam Ci to powiedzieć osobiście, ale nie...

Nie dał mi dokończyć. Podszedł do mnie, złapał za biodra i po prostu mnie pocałował. Po chwili odwzajemniłam pocałunek. Złapałam go za włosy i przyciągnęłam go do siebie bardziej. On nie miał nic przeciwko.

Pocałunek trwał bardzo długo i był na maxa namiętny. Po minucie skończyliśmy, stykaliśmy się czołami, by złapać oddech.

-Też za tobą tęskniłem.

Odparł.

-Zawsze będę z Tobą. Na zawsze. Nawet jeśli wrócisz na tą swoją planetę.

-A propo. Chciałem Ciebie o coś zapytać.

Kiedy tylko miał zadać pytanie, usłyszałam mamę.

-BELINDO. GDZIE JESTEŚ?

-Moja mama. Trzeba będzie już iść.

-Dobrze, ale mam dla Ciebie prezent świąteczny.

Wyciągnął z kieszeni małe, kwadratowe pudełko, owinięte wstążką. Wręczył mi je i wyszedł przez okno od łazienki.

-Kiedy jeszcze przyjdziesz?

-Napewno napisze. Jutro postaram Ciebie złapać.

Przez otwarte okno, przyciągną mnie do siebie i pocałował.

-Wesołych świąt. Kocham cię!

-Ja Ciebie też Loki.

Z uśmiechem na twarzy schodził z bloku mieszkalnego. Nie wiem co jeszcze wymyśli. Wyszłam z łazienki, gdzie pod drzwiami stała mama.

-Z kim tam gadałaś?

-Z nikim.

-Ja coś jednak tam słyszałam.

-Pewnie Ci się wydawało.

Mama poszła do salonu. Ja otworzyłam prezent od Lokiego. Nawet go nie zauważyła. Był to naszyjnik z Saturnem. Taki, jaki chciałam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top