Wstręt
-Matko. Zabiorę Belindę do pokoju, zajmijcie się Oscarem.
-Nadal nie mogę się nadziwić.
Zmieniła temat Królowa Asgardu.
-W jakim sęsie?
Spytał Thor.
-W takim, że Loki stał się teraz taki pożądny. Nigdy nie widziałam, żeby mój adoptowany syn był miły w stosunku do brata lub mnie.
-Matko. Ja zawsze byłem dla Ciebie wpożądku.
-Tak, a mnie to tylko oszukiwałeś.
-Ale za to Ty stosowałeś mnie w tej twojej głupiej technice "Na pomoc"!
Po chwili im przerwałam.
-To może ja pójdę się położyć, a wy sobie dyskutujcie. Dobranoc.
Szłam w stronę sypialni Lokiego. Kiedy weszłam do komnaty, zmieniłam suknię na piżamę "Bo mogę" i poszłam spać. Była godzina 01.00 w nocy. Półtorej godziny później, obudziłam się. Czułam jak oczy zaczęły mnie szczypać.
Poszłam po cichu, by nie obudzić Lokiego do łazienki, by przemyć oko. Ledwo co tam dotarłam, gdyż nic prawie nie widziałam. Kiedy tylko na trafiłam do toalety i zapaliłam światło, było coraz lepiej.
Obmyłam sobie twarz i przepłukałam oczy wodą. Czułam przez chwilkę, bardzo dużą ulgę. Wydmuchałam nos z kataru i ruszyłam do sypialni. W chwili, kiedy byłam już w środku i cichutko zamknęłam drzwi od komnaty, od razu zobaczyłam Lokiego, który usiadł na łóżku.
-Gdzie byłaś skarbie?
Spytał lekko przestraszony.
-W toalecie. Nikt mnie nie porwał, spokojnie.
Po chwili lekko mi się kaszlnęło. Wstał z łóżka, szybko do mnie podszedł, wziął na ręce i położył na łóżku.
-Loki? Co to miało być?
-Nie idź jeszcze spać. Za chwilkę będę.
Powiedział i wyszedł z sypialni. Kiedy to nie było, napadł mnie atak kichania. Nie wiem co mnie tak uczuliło. Przedtem w Asgardzie nie miałam żadnej alergii. Rozejrzałam się chwilkę w pokoju i zauważyłam na szafek nocnych, mały wazon z pomarańczowymi kwiatami.
Nigdy przedtem ich nie widziałam. Powąchałam je i od razu kichnęłam bardzo głośno. To na te kwiaty prawdopodobnie jestem uczulona, ale ich na korytarzu zamku nigdzie nie zauważyłam.
W tej samej sekundzie, do pokoju wbiegło moje słoneczko, które miało w dłoni kieliszek z jakimś napojem. Zapalił lampkę nocną i podał mi do rąk kielich.
-Kotek. To jest lekarstwo. Wypij je szybko.
-Od kiedy stałeś się taki opiekuńczy?
-Od kiedy Cię pierwszy raz pocałowałem....odkąd pamiętam. Wypij.
Zrobiłam to, o co mnie prosił. Ten lek był okropnie goszki. Nigdy nie pszyjmowałam, aż takiego świństwa.
-Dzięki Lokuś.
-Dobre było?
-Chyba żartujesz. Okropnie goszkie. Gorsze niż zielona herbata.
Pocałował mnie w czoło, odłożył kieliszek na stoliczek, zgasił światło i położył się obok mnie.
-Po tym poczujesz się lepiej.
-Dziękuję Ci. Dobranoc.
-Dobranoc Kotek.
Pocałowałam go w policzek, przytuliłam się do niego i zasnęłam. Poczułam jak czarnowłosy też mnie przytula.
Rano czułam się troszeczkę lepiej. Nie bolała mnie głowa i nie kichałam. Jednak nadal ledwo co widziałam przez swędzące oczy. Lekko Przetarłam je od śpiochów i ropy, usłyszałam po chwili głos Lokiego, który również się obudził.
-Witaj Kochanie. Jak się spało?
Spytał szeptem, całując moją szyję. Patrzył na mnie przez chwilkę. Kiedy tylko otworzyłam jedno oko, Loki bardzo się przestraszył.
-Co jest z twoimi oczami? Masz je całe czerwone!
-To pewnie przez alergię. Może Thor będzie znał na to lekarstwo...
-Moja matka zna. Szybko po nią pójdę.
Czarnowłosy już chciał wyjść z łóżka.
-Loki. Stój. Ona pewnie jeszcze śpi. Daj jej spokój.
-Ale twoje oczy...
-Wytrzymają. Spokojnie.
Pogłaskałam go po policzku i uśmiechnęłam się do niego.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też Kotek. Nawet nie wiesz jak.
Odpowiedział z uśmiechem i pocałował mnie namiętnie, kładąc mnie przy tym znów na łóżku.
-Poczekaj, za chwilkę przyjdę.
Powiedział i szybko wyszedł z pomieszczenia, zanim go znów zatrzymałam. Po jakimś czasie, wrócił, a za nim szła Frigga.
-Loki. Możesz mi wytłumaczyć, co się stało?
Spytała Królowa.
-Tak. Belinda ma całe czerwone oczy i trochę źle się czuje. Mogłabyś jej pomóc?
-A Ty nie potrafisz? Po coś chyba uczyłam Cię przez całe życie zaklęć.
-Ale tylko Ty znasz wszystkie leczące sztuczki. Mnie tylko obdarowałaś magią anulowania bóla głowy. Innych nie zdążyłaś. Proszę.
Przecież ja jestem Boginią Pomocy. Ja potrafię to zrobić.
Przyłożyłam rękę do głowy i zaczęłam myśleć o moich oczach i alergii. Niestety nic mi się nie udało wykrzesać. Jakby moja moc zniknęła. Może ona tylko działa, kiedy nie jestem poszkodowana.
-Dobrze. Sprubuje co da się zrobić.
W chwili, kiedy to powiedziała, skrzywiłam się. Poczułam ogromny ból w klatce piersiowej. Jak gdyby w moich płucach roiło się od flegmy i innego, obrzydliwego gluta. Musiałam to od razu wyrzucić z siebie.
-Loki. Wyjdź z pokoju i nie przeszkadzaj w leczeniu.
Powiedziała Królowa. Czarnowłosy uśmiechnął się do mnie i Wyszedł z pokoju.
LOKI
Ruszyłem w stronę ogrodu. W chwili, kiedy miałem dotknąć klamkę od wrót, usłyszałem kroki i dosyć przerażający głos. Pobiegłem się schować, zostawiając przy drzwiach mego klona. Jakiś koleś otworzył drzwi od zamku i od razu mnie zaatakował. Wbił mojemu klonowi, nóż prosto w brzuch.
-Padniesz u moich stóp Nędzny Kłamco! Królowa Belinda będzie moja!
Brzmiało to zdanie dosyć strasznie. W chwili, kiedy szedł w stronę sypialni mojej ukochanej, od razu skończyłem na niego, by go powstrzymać od zrobienia krzywdy Belci. Niestety wyciągnął w moją stronę broń palną i wycelował mi prosto w głowę. Nie zdążyłem uciec, ponieważ strzał był bardzo precyzyjny i szybki. W momencie, kiedy zostałem zastrzelony, czułem, jak wszystko tracę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top