Wiadomo.
Loki: Wiesz, ja teraz jestem zajęty na Asgardzie. Potem do Ciebie napiszę. Papa, kocham Cię.
Ja: Ja Ciebie też. Pa.
Już więcej nie napisał. Trochę się o niego martwię. Przez kolejny dzień, jedynie co robiliśmy, to graliśmy na konsoli. Cały drugi dzień świąt, było nudno. Przyjaciółka poszła do siebie, a Sylwia pojechała do swoich.
Pod wieczór, rodzice i Alejandro wrócili również do domów. Ja posprzątałam i myślałam, jak spędzę nowy rok. To musi być wyjątkowy dzień! Zaproszę Lokiego i coś razem porobimy.
O 24.00 poszłam spać, a o godzinie 05.59 wstałam. Nie wiem po jaką cholerę otworzyłam o szóstej oczy. Może dlatego, że KTOŚ do mnie zadzwonił!
Loki: Dzień Dobry!
Ja: ODWALIŁO CI DO RESZTY?
Loki: Czemu na mnie krzyczysz?
Ja: Może dlatego, że MNIE OBUDZIŁEŚ!?
Loki: Spokojnie. Mam dla Ciebie niespodziankę.
Ja: Jedynie, co chcę od ciebie, to ŚWIĘTY SPOKÓJ! PA!!!
Odłożyłam telefon, wyciszyłam dźwięki przeróżnego rodzaju i wróciłam do spania. Nagle poczułam okropny ciężar. Gdy otworzyłam oczy, zauważyłam jakiegoś kolesia, który wstrzyknął mi środek usypiający.
Gdy się obudziłam, znajdowała się w garażu. Przywiązana byłam bardzo mocno do krzesła i moje usta zostały zaklejone czarną taśmą. Było mi okropnie zimno, skoro siedzę w piżamie!
Zza jednego z aut wychodzi jakaś kobieta. Czarne włosy, czerwone oczy i ciemna karnacja.
-Jestem Kai. Ja być bardzo szczęśliwa, że Ty tu być.
Ja przepraszam, ale czy to jest jakiś żart? Odleiła mi po chwili usta.
-Długo my czekać na Ciebie Belinda Victor!
-Skąd mnie znasz?
-Ten Pan mi o tobie mówić!
Zza jej pleców wyłonił się Loki. Zrobił swoją okropną minę. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
-Nawet nie mów, że się nabrałać. Nie jestem zawodowym aktorem, ale przekręt mi się udał. Przyznaj!
Jego cały, chamski uśmiech zakrywał goszkie łzy.
-Alle.... Czemu...?
-Mamy zamiar pobrać on Ciebie całą krew.
-Po co wam moja krew?
-Ty dowiedzieć się w swoim czas.
Odparła dziewczyna. Loki objął ją ramieniem. Zaczął się śmiać. Mi leciały łzy z oczu.
Po chwili walnął mnie w policzek. Został mi na twarzy duży, czerwony ślad po uderzeniu. Przez drzwi, wyszło czterech, wysokich mężczyzn.
Wszyscy mnie otoczyli i zanieśli mnie do klatki. Zauważyłam kontem oka, jak Loki obściskują się z tą debilką.
Zamknęli mnie w klatce. Rozwiązali z krzesła i zamknęli kraty. Ja siedziałam na podłodzę, prubowałam sobie to wszystko ułożyć w głowie. To było trochę nie logiczne. Dlaczego mój Loki okazał się być aż takim krętaczem?
Kiedy odeszli, zaczęłam się rozglądać. Zauważyłam radio na biurku, który stał obok mojej celi. Może uda mi się wysłać wiadomość do Avengersów.
Kiedy tylko wyciągnęłam rękę w stronę krat, od razu poraził mnie prąd. Siedziałam oparta o ścianę i najpierw nie zdawałam sobie sprawy co będzie dalej. Po prostu się załamałam. Facet, który kiedyś był mi bliski.
Koniec z nim! Z rozczochranymi włosami, odciskami na ciele i złamanym sercem, siedziałam i myślałam o własnej śmierci. Przypomniałam sobie o naszyjniku, którego dostałam od Lokiego.
-Już wiesz, jak się czułem w pokoju bez wyjścia.
Usłyszałam głos Czarnowłosego. Nie podnosłam głowy. Patrzyłam jedynie na prezent.
-Dlaczego ja!
-Słucham?
-Dlaczego akurat ja?
-Nie rozumiem.
Ty nic nie rozumiesz.
-Czemu wtedy do mnie napisałeś? NIE MÓW MI TYLKO, ŻE TO BYŁ PRZYPADEK!
-Wybór.
-Jaki znowu wybór?
-Kai wybrała. Ja byłem tylko marionetką, która miała wykonać zadanie.
-Dlaczego się nie uwolniłeś?
-BO NIE MOGŁEM!
Podniosłam głowę do góry.
-ŻADNA NIE MOŻE MNIE POKOCHAĆ! NIE MA DO TEGO PRAWA!!!
-Czemu?
-Ja też nie mogę kochać! Mam związane ręce! To wszystko przez Kai.
-Ale Loki. Ja...
Wstałam i podeszłam do niego. Łzy zalewały moją twarz.
-...chce...
-Co chcesz! Mnie zmienić czy mi pomóc!? Nie potrzebuje niczego od Ciebie. Guzik możesz mi dać.
-Loki...
-ZAMKNIJ SIĘ! NIE CHCE OD CIEBIE NICZEGO!!
Zapłakałam się. Zamiasł usiąść od razu, wygarnełam mu.
-Jesteś sam. Pragniesz mieć towarzystwo, rodzinę! Zamiast przerwać łańcuch prawa, siedzisz jak ostatni wyrzutek i słuchasz rozkazów czarnej niuni.
Co ona na Ciebie ma? Robi Ci wodę z mózgu.
-To Ty siedzisz jak wyrzutek.
-Bo jestem wyrzutkiem! Zamknięta w elektrycznej pułapce. Ciebie nie zamknęła! Jeśli naprawdę mnie nie kochasz, to idź sobie. Słuchaj się jej, bądź niewolnikiem. Za to ja, nie chcę na Ciebie patrzeć.
Zerwałam z szyji naszyjnik, rzuciłam na podłogę i zdeptałam bosą stopą. Kawałeczki planety kopnełam w jego stronę. Nie zwracałam uwagi na krew lecącą ze stopy.
-Też Cię już nie kocham i nie potrzebuje.
Wróciłam na swoje miejsce i wylewała z siebie fontanny łez. Loki sobie poszedł. Nic nie odpowiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top